Jedna z najbardziej niewdzięcznych pozycji na boisku, gdzie jeden błąd może zaważyć o końcowej ocenie. Na szczęście dla siebie, ekstraklasowi bramkarze nie mieli w miniony weekend podobnych dylematów. No, przynajmniej w większości. Do miana kozaka kolejki mogło aspirować kilku golkiperów, a najnowszy nabytek Rakowa – Vladan Kovacević – był bliski otrzymania od nas najwyższej możliwej noty. Pod względem bramkarskich emocji, to były świetne dni z polską ligą.
Postanowiliśmy zebrać w jednym miejscu najciekawsze interwencje. I poprosić was o wybór najlepszej. Pewnie już na poziomie nominacji moglibyśmy się o coś poprzytykać, jesteśmy otwarci. Ale poniżej nasze propozycje.
Zarejestruj się w Fuksiarz.pl i obstawiaj mecze Legii w eliminacjach Ligi Mistrzów!
FILIP MAJCHROWICZ (RADOMIAK RADOM)
Przegląd najciekawszych interwencji zaczniemy właśnie od 21-letniego bramkarza Radomiaka Radom. Majchrowicz wskoczył do jedenastki dość niespodziewanie, właściwie tylko na fali powrotu Mateusza Kochalskiego do Legii Warszawa. Debiut – przynajmniej teoretycznie – miał bardzo trudny. Wyjazdowe starcie z Lechem Poznań. Golkiper beniaminka nie tylko jednak nie zawiódł, ale kilka razy zalazł za skórę zawodnikom Kolejorza.
Cierpiał przede wszystkim Jakub Kamiński, którego bramkarz najpierw zatrzymał w sytuacji sam na sam:
A później zdołał powstrzymać przy strzale głową z dziesiątego metra:
I o ile w pierwszej sytuacji można mówić, że to bardziej Kamiński się pomylił, niż Majchrowicz interweniował, tak trzeba docenić dobre wyjście z bramki i interwencję parkanami. Gdyby skrzydłowy Lecha spojrzał, jak ustawiony jest bramkarz Radomiaka, pewnie 21-latek miałby więcej kłopotów. To jednak tylko gdybanie, bo w rzeczywistości trzeba golkipera beniaminka po prostu pochwalić.
Tym bardziej, że przy drugim strzale zachował się idealnie. Strzał Kamińskiego był dobry, chociaż oddawany z trudnej pozycji. Majchrowicz przytomnie zdołał jednak skorygować swoją pozycję i zaliczyć jedną z tak zwanych telewizyjnych interwencji.
MACIEJ GOSTOMSKI (GÓRNIK ŁĘCZNA)
Jeden z powodów, dla których Cracovia nie wygrała meczu z beniaminkiem. Nie dajmy się zwieść pozorom Górnik Łęczna nie był w tym spotkaniu lepszy i mógł przegrać. Mógł, ale tego nie zrobił. Po pierwsze – skandaliczna nieskuteczność Pellego van Amersfoorta. Po drugie – wspomniany Maciej Gostomski.
Jeden z najlepszych bramkarzy na zapleczu Ekstraklasy pokazał, że i w elicie będzie co najmniej solidny. To oczywiście pierwsze spotkanie, a rywalem była Cracovia, ale sytuacje wcale łatwe nie były.
Jeszcze w pierwszej części meczu Gostomski zdołał pierwszy dopaść do tej piłki, chociaż zawodnik Pasów był – przynajmniej teoretycznie – bliżej celu. Interwencja ważna, chociaż nie spektakularna. Inaczej, gdy weźmiemy obronę 32-latka przy uderzeniu Hebo Rasmussena. Pomocnik Cracovii bardzo przytomnie zabrał się z piłką, uderzył zza pola karnego i był przekonany, że trafi. Nic dziwnego – celował blisko okienka bramki. Gostomski zdołał się jednak spektakularnie zebrać i złożyć tak, że kolejny atak ekipy Michała Probierza spalił na panewce.
Żal, naprawdę żal, że właściwie nie ma dobrej powtórki, która ukazałaby klasę tej obrony. Na szczęście dla Gostomskiego nie była to jedyna jego parada.
Mało? Ano mało, bo w drugiej połowie na boisku świetnie radził sobie Thiago. A to wystawił piłkę, a to sam zabrał się tak, że zawodnicy Górnika Łęczna nie potrafili mu zaradzić. Wyjątek był jeden – ponownie Maciej Gostomski.
Strzał z ostrego kąta, ale dobry, mierzony w długi róg bramki. 32-latek ponownie się zebrać i instynktownie interweniował.
O klasie jego występu niech świadczy fakt, że żeby go pokonać, Marcos Alvarez musiał oddać dość niespotykany strzał piętą. Inne, bardziej standardowe sposoby, zwyczajnie nie wystarczały.
ZLATAN ALOMEROVIĆ (LECHIA GDAŃSK)
Jeśli były wątpliwości co do zmiany Kuciaka na Alomerovicia, to mecz z Jagiellonią Białystok chyba je rozwiał. Dotychczasowy numer dwa dostał szansę od początku sezonu i wykorzystał ją w stu procentach. Niemiec zaliczył bowiem kluczową interwencję w samej końcówce spotkania.
Przypadek podobny do Majchrowicza i Kamińskiego, chociaż wszystko na chyba jeszcze wyższym poziomie. Trubeha doskonale skontrował piłkę – nie miał łatwo, musiał zmienić swoją pozycję. Uderzył bardzo dobrze, tuż przy słupku. Jednakże Alomerović był na posterunku i zdołał zbić strzał, chociaż pomylić się miał pełne prawo. 29-latek zdołał jednak zareagować na tyle dobrze, że piłka nawet nie wróciła pod nogi graczy Jagiellonii.
Klasowa interwencja na linii, która sprawiła, że nowy nabytek Dumy Podlasia musi poczekać zanim otworzy worek z bramkami w Ekstraklasie. Nie wińmy jednak strzelca, chwalmy bramkarza, tym bardziej, że i we wcześniejszej fazie meczu Alomerović stawał na wysokości zdania.
Swoje po drugiej stronie robił też Xavier Dziekoński, lecz w jego wypadku brakowało czegoś ekstra, by znalazł się w tym zestawieniu. Sporo to mówi o tym, jak dobra była to kolejka dla bramkarzy.
FRANTISEK PLACH (PIAST GLIWICE)
Rzadko kiedy w meczu, w którym padło pięć bramek można chwalić golkiperów obu drużyn. Tak jest jednak w wypadku szalonego starcia między Piastem Gliwice a Rakowem Częstochowa. Działo się tam tyle, że starczyłoby na całą kolejkę Ekstraklasy, tymczasem wszystko wydarzyło się na stadionie w Gliwicach.
I bardzo dobrze, bo w momencie, gdy większość lig jeszcze śpi, ktoś mógł się skusić na zmagania na polskich boiskach. Jeśli włączył potyczkę Fornalika z Papszunem, otrzymał wizytówkę zarezerwowaną zwykle dla VIP-ów. W dużej mierzy dzięki Plachowi oraz Kovaceviciowi.
Do słowackiego bramkarza przylgnęła nieprzychylna łatka po fatalnych występach Piasta w europejskich pucharach. Jednak od tamtej pory 29-latek robi naprawdę wiele, by z taką opinią zerwać i potwierdza dobre wrażenie z sezonu mistrzowskiego. Wczoraj mógł rwać włosy z głowy Ivi Lopez, któremu Plach zabrał przynajmniej dwa gole. Te strzały z rzutów wolnych zasługiwały na to, by zatrzepotać w siatce. Na drodze stanął jednak Słowak.
Najpierw było tak:
A chwilę później tak:
Klasowe parady przy uderzeniach, którym niedaleko było od precyzji Michała Chrapka.
Dla adeptów sztuki bramkarskiej – prawdziwa gratka. Plach od początku był skoncentrowany na piłce, nisko na nogach, no i tych kilka mikroskopijnych ruchów w stronę futbolówki, które w ogóle umożliwiły mu te interwencje. Aż dziw bierze, że nie zachował się lepiej przy strzale Mateusza Wdowiaka.
VLADAN KOVACEVIĆ (RAKÓW CZĘSTOCHOWA)
Takich rozterek nie ma Kovacević, który został ściągnięty do Częstochowy przed sezonem. Typ – jak się okazuje – zupełnie nieprzypadkowy. Raków szukał bowiem bramkarza, który ma wzrost między 190 cm a 192. Kovacević idealnie zamyka się w górnej granicy, jednak nie tylko idealne warunki predestynują go do gry w Ekstraklasie, a wcześniej w lidze bośniackiej.
Umówmy się – bez powodu nie zaliczasz tam 100 występów i nie zgarniasz kilku pucharów, mając tylko nieco ponad 20 lat. Wczoraj mieliśmy tego najlepszy dowód.
Kovacević po prostu bronił jak natchniony. Weźmy nawet tego osławionego karnego Patryka Lipskiego. Strzał – kuriozum, ale golkiper Rakowa po prostu wszystko zrobił dobrze. Wyczuł intencje strzelca, o ile można w ogóle takowe zauważyć w podejściu zawodnika Piasta. Dalej – nie odbił strzału do boku, co uchroniło Raków przed ewentualną poprawką któregoś z kolegów Lipskiego.
Gość wyłapał rzut karny – niezależnie od siły strzału – duże brawa.
Jednakże mógłby się tutaj 23-latek nie znaleźć, gdyby nie parada z samej końcówki meczu. Znowu jeden z ekstraklasowych bramkarzy popisał się przy uderzeniu głową. Czy była to interwencja lepsza niż ta Alomerovicia? Trudno orzec, ale była chyba delikatnie trudniejsza.
Kovacević jako jedyny z bramkarzy musiał się delikatnie cofać. Kroczki drobił nie do boku lub do przodu, ale do tyłu. To zawsze sprawia golkiperom najwięcej problemów, łatwo stracić kontrolę. Tymczasem Bośniak na spokojnie. Cofnął się, obserwował piłkę i pyk, przeniósł ją nad poprzeczką swojej bramki. Uratował tym samym trzy punkty dla ekipy z Częstochowy, a na nas wywarł bardzo dobre wrażenie.
MICHAŁ SZROMNIK (ŚLĄSK WROCŁAW)
Nieco niezasłużenie zabrakłoby w tym zestawieniu Michała Szromnika, ale i jego za mecz z Wartą Poznań warto pochwalić. Nie był on tak spektakularny jak poprzednicy, stracił też dwie bramki, ale tyle samo razy zdołał Śląsk Wrocław uratować.
Tutaj skapitulował Kuzimski, któremu takie uderzenia w poprzednim sezonie zazwyczaj przynosiły gola. Teoretycznie prosta interwencja, ale na brawa zasługuje całe zachowanie zawodnika WKS-u, który sam sobie te sytuację ułatwił.
Nie stał na linii, był delikatnie wysunięty, skrócił kąt. Piłkę odbił dobrze, do boku, neutralizując niebezpieczeństwo.
Do powyższej parady dołożył jeszcze Szromnik przytomne interwencje po strzałach, które oddawali Corryn i Jakóbowski. Dołączył do grona golkiperów, którzy w ten weekend zachwycili.
No i teraz pytanie do was…
Która interwencja w 1. kolejce Ekstraklasy była najlepsza?
Fot. EkstraklasaTV/400mm.pl
Cashback bez obrotu do 500 PLN? Sprawdź bonus na start w Fuksiarz.pl