Reklama

Pamflet o młodzieżowcach w Legii

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

24 lipca 2021, 12:41 • 7 min czytania 25 komentarzy

Przez ostatnie dwa lata sztaby szkoleniowe Legii mogły urządzać sobie wspólne odczyty „Ody do młodości”, głowić się nad misternością mickiewiczowskich wersów z wyszczególnionym fragmentem „Młodości! ty nad poziomy wylatuj”. Sezon 2019/2020, premierowy dla regulaminu z przepisem o konieczności wystawiania przynajmniej jednego młodzieżowca w pierwszym składzie? Pewna pozycja Radosława Majeckiego, rozbłysk gwiazdy Michała Karbownika. Sezon 2020/21? Kolejna udana runda uniwersalnego Karbownika, całoroczna równa forma Bartosza Slisza. Było godnie. Naprawdę godnie. Ale to już przeszłość. Do nowego ekstraklasowego sezonu Legia przystępuje kulejąc na jedną nogę, bo nie ma w jej składzie ani jednego młodzieżowca, który grałby w pierwszej jedenastce stołecznego klubu, gdyby nie istniał przepis o młodzieżowcu. Sytuacja przed meczem z Wisłą Płock jest tylko przedsmakiem szerszych problemów. 

Pamflet o młodzieżowcach w Legii

Mieszanie w składzie

Na inaugurację ligi Czesław Michniewicz zapowiedział wielką rewolucją w składzie.

Legia walczy w europejskich pucharach. Najważniejsze mecze jeszcze przed nią. Przy tym boryka się z problemami personalnymi. Podstawowi gracze na kilku pozycjach nie mają wartościowych lub nawet jakichkolwiek zmienników. Część letnich wzmocnień nie znajduje się jeszcze w optymalnej dyspozycji. Wszystko składa się na układ, w którym mistrz Polski rozpocznie rozgrywki Ekstraklasy w eksperymentalnym składzie. „Nie chcę powiedzieć, że będzie 5, 7 czy 9 zmian w składzie, ale zmiany będą, są nieuniknione”, deklarował Michniewicz na konferencji prasowej. Już wiadomo, że zmian względem spotkania z Flotą Tallin będzie więcej niż mniej. Szansę dostaną przede wszystkim młodzieżowcy. Może nawet, od razu, kilku na raz.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Wynik meczu Legii z Wisłą Płock w Warszawie nikogo nie ruszy. Nikt nie będzie gilotynował Michniewicza, nikt nie będzie wyciągał wiekopomnych wniosków, przebieg starcia nie będzie grzał nikogo dłużej niż trwa przejście ze stadionu na tramwaj czy wypalenie dwóch cienkich papierosów. Ale to dobry moment, żeby przyjrzeć się młodzieżowcom w Legii. Bo już same przedmeczowe dywagacje na temat ich miejsca w drużynie opowiadają bardzo wiele o kondycji tej „pozycji” w ekipie mistrza Polski.

Reklama

Kłopoty w bramce

Względny spokój zapewnić miał Cezary Miszta. Przewidywano, że odciąży Artura Boruca i będzie ogrywał się w lidze. Jest zdolny, perspektywiczny, chwalony, już w minionym sezonie pokazał, że w tej roli sprawdza się dosyć przekonująco, choć miewa momenty niepewności, miewa niefrasobliwości, co było widać chociażby po Superpucharze Polski, kiedy bardzo dobre decyzje przeplatał nieco dziwnymi. Ostatecznie jednak pokazał charakter. Złamał nos po starciu z Sebastianem Musiolikiem, ale dotrwał do końca meczu zakończonego serią rzutów karnych. Nikt nie miał do niego pretensji za porażkę. Teraz czeka kilka tygodni przerwy i Legia ma problem.

Awaryjnie z Radomiaka zawrócony został Mateusz Kochalski, który w Radomiaku urósł na czołowego bramkarza I ligi i tam też szykował się do debiutu w Ekstraklasie.

– Przygotowywał się z tym klubem do sezonu. W perspektywie miał mecz w Poznaniu, potem z nami w Warszawie. Wylądował u nas, bo taka była potrzeba chwili. Myślę, że przyszłość Mateusza Kochalskiego wyjaśni się za 2-3 tygodnie, kiedy będziemy wiedzieli, kiedy Czarek Miszta wrócić do zajęć. Jeśli będzie taka możliwość i Czarek Miszta szybko wznowi treningi, to być może Mateusz Kochalski wróci do Radomiaka. Tam ma ugruntowaną pozycję, będzie grał i się rozwijał. Dla nas to będzie optymalne rozwiązanie – mówił Michniewicz.

Przy obsadzie młodzieżowca w bramce Legii na najbliższe spotkania, Czesław Michniewicz będzie wybierał więc między Mateuszem Kochalskim a Kacprem Tobiaszem, o którym w Warszawie mówią, że to nowy Majecki albo chociaż nowy Miszta. Jakkolwiek to brzmi. Ponoć już jest bardzo pewny na linii, a przez ostatni rok bardzo podciągnął się w grze nogami. Nieprzypadkowo jednak piszemy „ponoć”, bo Tobiasz próbki swoich umiejętności prezentował na razie tylko w 3 lidze i CLJ-ce.

Perypetie Rosołka i Skibickiego

Czesław Michniewicz zapowiedział, że szanse dostanie Maciej Rosołek. 19-letni napastnik wrócił z udanego wypożyczenia do pierwszoligowej Arki Gdynia. Był jedynym młodzieżowcem na zapleczu, który zapisał na koncie hat-tricka. Strzelał gola co 138 minut, miał udział przy bramce co 115 minut. Był skuteczny, trafiał na przeróżne sposoby – raz trafił głową, trzykrotnie po uderzeniach lewą nogą i sześć razy po strzałach prawą nogą. Wcześniej w Legii potrafił się wyróżniać. Teraz jednak nie ma tu za bardzo dla niego miejsca. Na pozycji napastnika to zaledwie numer cztery. Z Mahirem Emrelim i Tomasem Pekhartem nie może się równać, to poważni kandydaci do walki o koronę króla strzelców. Rafa Lopes to ligowy solidniak, wartościowa opcja numer trzy, raczej nie do wygryzienia. W pojedynczych meczach Rosołek może zagrać, ale na pewno ze stratą dla jakości.

To może na innej pozycji, w końcu Rosołek jest dosyć uniwersalnym ofensywnym piłkarzem? Legia za kadencji Czesława Michniewicza uczyła się i wypracowywała system gry z dwójką wahadłowych i z dwójką ofensywnych pomocników. Na wahadle Rosołek nie zagra, zupełnie nie jego pozycja, nie jego charakterystyka. Ofensywnym pomocnikiem też nie jest, poza tym wyżej cenieni są Luquinhas, Bartosz Kapustka, Josue i Ernest Muci. Ba, nawet, kiedy Kapustka doznał groźnej kontuzji, w hierarchii niewiele drgnęło. Właściwie więc, żeby Rosołek mógł wystąpić w meczu z Wisłą Płock i pewnie w ewentualnych innych przyszłych meczach Ekstraklasy, Czesław Michniewicz będzie musiał wracać do ustawienia 1-4-2-3-1, co zresztą zapowiedział i planuje zrobić. To już porządne i nieoczekiwanie mieszanie w taktyce.

Reklama

Podobnie sytuacja wygląda z Kacprem Skibickim. Pisaliśmy niedawno:

Czesław Michniewicz opowiadał, że kiedy zobaczył go po raz pierwszy, jeszcze za czasów gry Skibickiego w Olimpii Grudziądz, utalentowany chłopak przywodził mu na myśl Ryana Giggsa. Niech nikogo nie zmylą jednak te pochwały. Skibicki to żadna perełka, która teraz tylko ujrzała światło dzienne. Nie zrobił furory w drugoligowej Pogoni Siedlce, nie rzucił na kolana w drugoligowej Olimpii Grudziądz, nigdy nie był ważną postacią młodzieżowych reprezentacji Polski. Ba, na początku minionego sezonu miewał problemy z miejscem w składzie w trzecioligowych rezerwach Legii. Chwalono go za szybkość, za dynamiczność, za bezkompromisowość, ale to wszystko było mało, za mało, przeważały wady i niedociągnięcia. A jednak jest tu, gdzie jest – przepis o młodzieżowcu winduje go na poziom podstawowego gracza mistrza Polski.

Jak to się stało?

Pomogło to, że zaliczył wymarzony debiut w Ekstraklasie. Strzelił gola wyrównującego w meczu z Lechem Poznań i generalnie zagrał naprawdę udane zawody na tle rozpędzonego europejskimi bojami rywala. Przebojowy, odważny, przedzierający się, dochodzący do sytuacji (mógł strzelić jeszcze dwa gole), rozhuśtujący ofensywę Legii. Potem zagrał jeszcze pięć razy. Szału nie było, dramatu też nie. Ocenialiśmy go w tym czasie cztery razy – 5, 4, 4, 6. Z Bodo/Glimt wyszedł na wahadle i wypadł dobrze – dał konkret w postaci dwóch asyst. Sam mówi, że uczy się gry na tej pozycji. I w takich kategoriach też trzeba rozpatrywać jego występy. Plakietka „uczę się” na pierś i przed siebie.

Skibicki dostaje dużo uwag od starszych kolegów. W ofensywie się nie zastanawia, nie kalkuluje, często decyduje się na najprostsze rozwiązania, co w sumie jest skuteczne, ale przy tym na razie zbyt często gubi się i spóźnia w defensywie. Niezależnie od tego, czy wyjdzie na wahadle, czy na prawej obronie nie będzie to najatrakcyjniejsza i najbardziej jakościowa opcja w zespole Legii.

Narzekania i problemy

Melodią przyszłości jest też Jakub Kisiel, po którym w Legii bardzo dużo sobie obiecują. Tylko, że na razie, na ten moment, to nie jest zawodnik, który gwarantuje poziom mistrzowski. Najlepiej świadczą o tym narzekania Czesława Michniewicza na obsadę pozycji defensywnego pomocnika.

– Na dziś jest Bartek Slisz, Andre Martins i młody, niedoświadczony jeszcze, Kuba Kisiel. Nie ma więcej możliwości. Na pewno trzeba usiąść i porozmawiać na ten temat, ale dziś mecz goni mecz. Myślę, że ten moment przyjdzie po rewanżu z Florą, aby zastanowić się, w którym jesteśmy miejscu, dokąd chcemy dojść. Na pewno czeka nas wspólna rozmowa na temat tego, co zrobić. Bo nie ukrywam, że my z tą dwójką, czyli Martinsem i Sliszem, do grudnia nie dojedziemy. Kontuzja, kartka spowoduje duże problemy.

Michniewicz wyraźnie sugeruje, że Kisiel nie jest rozpatrywany w kategoriach wartościowego zmiennika dla dwójki Slisz-Martins, raczej chłopaka od epizodycznych ról. Tym samym zgłasza potrzebę wzmocnień. Ktoś jeszcze? Jest Szymon Włodarczyk, ale Michniewicz mówi, że stoi „pięterko” niżej od takiego Rosołka. Na środku obrony o miejsce w składzie konkurować może Maik Nawrocki, ale raczej tylko teoretycznie, bo to chłopak, który wiosną grzał ławę w Warcie Poznań, a tu poprzeczka zawieszona jest jeszcze wyżej. Podobno z Wisłą Płock dostanie okazję do pokazania swojego potencjału, ale nie ma co mydlić oczu: to opcja numer sześć na stoperze po Arturze Jędrzejczyku, Mateuszu Wietesce, Mateuszu Hołowni, Joelu Abu Hannie i Lindsayu Rosie.

Nie wypada to przekonująco.

Czesław Michniewicz to wie. W Hejt Parku mówił:

– Odchodzą Mosór, Cielemęcki czy inni młodzi zawodnicy. Kończą im się kontrakty, których nie chcą przedłużać, bo ich koledzy z reprezentacji, w innych klubach, o podobnych umiejętnościach, grają. A w Legii nie grają. Oni chcą grać, trzeba ich zrozumieć. 

W Legii będą grali, bo tego wymagają przepisy i… „chudość” kadry na kilku pozycjach. Pytanie, czy z korzyścią dla którejkolwiek ze stron…

 

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
3
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Ekstraklasa

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
3
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Komentarze

25 komentarzy

Loading...