Reklama

Białostocki dzień oficjalnych powrotów

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2021, 11:47 • 6 min czytania 4 komentarze

Zarówno dla Jagiellonii Białystok, jak i Lechii Gdańsk, miniony sezon nie był szczególnie udany. Zwłaszcza dla drużyny z Podlasia. Projekt realizowany przez Bogdana Zająca okazał się spektakularną klapą. Jaga prezentowała się mizernie, nie potrafiła ustabilizować formy, a jej gra zwyczajnie męczyła oczy. Nawet okoliczności łagodzące w postaci okresu przejściowego i zawirowań covidowych nie miały większego znaczenia. To była droga donikąd. Po dwóch latach marazmu znów powierzono stery Ireneuszowi Mamrotowi. Z tą różnicą, że teraz nie objął on zespołu, który został należycie zbudowany przez poprzednika. Wprawdzie włodarze zdecydowali się na wietrzenie szatni, a następnie na sentymentalne powroty, ale to nie musi oznaczać tego, że stary-nowy szkoleniowiec wyrwie klub ze szponów przeciętności.

Białostocki dzień oficjalnych powrotów

Tak naprawdę bardzo dużo łączy oba kluby. Jeszcze dwa/trzy sezony temu należały do ścisłego topu Ekstraklasy. Walczyły o najwyższe lokaty. Jagiellonia zdobyła przecież dwa razy z rzędu wicemistrzostwo Polski, a w tamtym czasie niekoniecznie wszyscy w Białymstoku czuli pełną satysfakcję. Wszak detronizacja Legii nie stanowiła celu absolutnie poza zasięgiem. O niepowodzeniu zadecydowały detale. A potem drużyna zaliczyła regres, zaczęła się stagnacja i trzeba przyznać, że nieźle Jaga urządziła się w tej jałowiźnie. Aktualnie fani Jagi wzięliby w ciemno nawet najniższy stopień podium, choć przede wszystkim liczą na to, że ich ekipa odzyska swoistą tożsamość, charakter. Będzie miała swój styl, zamiast tej nad wyraz widocznej nijakości.

W przypadku Lechii może aż tak mocno nie nastąpił proces popadania w przeciętność. Poprzednią kampanię w jej wykonaniu trudno jest ocenić jednoznacznie. Typowy dylemat szklanki. Bo koniecznie należy wziąć pod uwagę, że Piotr Stokowiec nie dysponował materiałem najwyższej klasy. Ale – tak czy siak – gdańszczanie wyraźnie odstawali od pierwszej trójki. Wypadli z grona absolutnie czołowych drużyn naszej ligi.

Co istotne – nie zapowiada się na to, by mieli ponownie zagościć w tym gronie.

Jagiellonia – Lechia: zapowiedź meczu

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

Reklama

Jagiellonia? Powrót do przeszłości

Nie jest to często spotykane zjawisko, że w mniej więcej w tym samym czasie w klubie następuje konwersja na każdej płaszczyźnie. Zmiana na fotelu prezesa, zatrudnienie nowego szkoleniowca i wreszcie porządki w szatni. Aczkolwiek określenie rewolucja byłoby delikatnym nadużyciem. Filary zespołu pozostały nienaruszone. W Białymstoku pożegnali zaś piłkarzy, którzy nie potrafili  zaoferować czegoś więcej. I co najważniejsze – pozbyli się gagatków będących tylko utrapieniem dla księgowej. Oczyszczanie przebiegło niezwykle sprawnie. A to stanowiło podstawę do tego, by Ireneusz Mamrot mógł rozpocząć budowę zespołu.

No właśnie, jego kazus, jest niezwykle specyficzny. Ba, trudno znaleźć szkoleniowca, który w ostatnim czasie miałby tyle dziwnych perypetii na ławce trenerskiej. W każdym razie do Jagi nie wrócił na białym koniu, kibice nie rozłożyli czerwonego dywanu. Niespełna dwa lata temu odchodził z klubu w atmosferze wzajemnego zmęczenia obu stron. Formuła się wyczerpała. A on sam nie potrafił dać impulsu drużynie, która zapadła w letarg. Jak się okazało – potem w klubie było jeszcze gorzej. A działacze najwidoczniej stwierdzili, że może i podczas jego pierwszej kadencji brakowało świetnych wyników, może i nie najtaniej, ale jako tako (90 meczów ligowych, średnia punktów na spotkanie 1,63). Na pewno lepiej niż w przypadku pracy następców.

Natomiast Mamrota nie zatrudniono kolejny raz po to, by było jako tako. Nikogo nie zadowoli spokojne koczowanie w środku stawki. Ma sporo udowodnienia – że jednak potrafi stworzyć swój autorski projekt. Projekt w pewnym stopniu oparty na zawodnikach dobrze znających tamtejsze realia.

Latem do zespołu po kilku latach wschodnich wojaży ponownie zawitał Dani Quintana. Choć na jego powrót do optymalnej dyspozycji fani Jagi będą musieli jeszcze poczekać. Wiosnę spędził na bezrobociu. Z kolei Michał Pazdan powinien zagwarantować odpowiednią jakość w destrukcji. Nic dziwnego, że wobec jego osoby są w klubie duże oczekiwania. Sentymenty sentymentami, ale tureckiej Super Lig spisywał się przyzwoicie. Nie jest zawodnikiem zapuszczonym, tyle że minione pół roku spędził w większości na ławce rezerwowych. Nie zawsze powroty do Ekstraklasy są udane.

W spotkaniu z Lechią najprawdopodobniej po 2246 dniach znowu zagra w roli gospodarza na stadionie przy ul. Słonecznej. Co ciekawe – gdy ostatni raz wystąpił w Białymstoku jako zawodnik Jagi, zanotował samobója (31 maja 2015 r. Jagiellonia – Górnik Zabrze 3:2).

Reklama

Jego postawa – ale nie tylko – może być kluczowa dla powodzenia realizacji misji przez Ireneusza Mamrota. Opiekun Jagi dysponuje solidnym składem. Pytanie – czy na tyle solidnym, by włączyć się do walki o podium? Linię obrony wzmocnił Ismael Puerto, sprowadzono Andrzeja Trubehę, który strzelał jak na zawołanie w trzecioligowej Legionovii Legionowo. Doszło dwóch zawodników z Odry Opole (Kacper Tabiś, Michał Surzyn). A pozostały skład arsenału, to gracze stanowiący o sile tej drużyny w poprzednim sezonie.

Na papierze skład wygląda porządnie. Niemniej jednak nie mamy przekonania, że jest to potencjał zbliżony do naszych pucharowiczów.

Lechia? Poszukiwanie rewanżu

Na konferencji prasowej przed mecze z Jagą, Michał Nalepa przyznał, że długo siedziała mu w głowie koncertowo zaprzepaszczona szansa na występ w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. W finałowej serii gier wystarczyło bowiem zremisować w Białymstoku (poprzez wpadki innych drużyn). Piłkarze z Podlasia myślami byli już praktycznie na urlopie, a lechiści nie byli w stanie ugrać nawet punktu. Żarko Udovicić z kilku metrów nie trafił do pustej bramki. Flavio Paixao w kluczowym spotkaniu nie mógł się przełamać. Gdańszczanie mieli multum sytuacji, a ostatecznie zostali z niczym.

Mogli znakomicie spuentować – bądź co bądź – bezbarwny sezon w ich wykonaniu. Generalnie siódme miejsce na koniec rozgrywek realnie oddawało siłę i możliwości tej ekipy, a ewentualne europejskie puchary byłby bardziej wypadkową słabości innych członków peletonu niż zasłużonym skalpem.

Piotr Stokowiec powiedział przed spotkaniem, że pragnie, by jego drużyna prezentowała w tym sezonie ofensywny futbol. Jego problem polega zaś na tym, że nie ma klasowej “10”. Ciężko o radosną i widowiskową grę bez kreatora. Wierzą w Gdańsku w możliwości Miłosza Szczepańskiego, ale jego forma jest na razie wielką niewiadomą. – Przed nami jeszcze miesiąc okienka transferowego. Liczę na to, że jeszcze tutaj ściągniemy rozgrywającego, że wzmocnimy rywalizację na pozycji skrzydłowych. Wierzę w to, że uda się jeszcze kogoś zakontraktować. – podkreślił na konferencji szkoleniowiec Lechii.

Generalnie, nie tylko na tej pozycji, gdańszczanie cierpią na deficyt jakości. Piotr Stokowiec znowu będzie musiał szyć z materiału, który miejscami ma aż nadto widoczne ubytki. Być może sprawi, że braki i niedoskonałości nie będą widoczne. Ruchy transferowe to raptem uzupełnienia. O ile Jagiellonia poczyniła odpowiednie kroki, by zerwać z łatką ligowego średniaka, o tyle Lechia może mieć z tym problem.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
5
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Ekstraklasa

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
5
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

4 komentarze

Loading...