We wczorajszym głosowaniu na „Bramę dnia” gładko zatriumfował Gao Lin, który popisał się w lidze chińskiej efektownymi nożycami. Dzisiaj nie mamy dla was równie spektakularnych propozycji – ot, taki dzień – ale głosowanie i tak zapowiada się ciekawie. Przyjdzie wam bowiem porównać kunszt snajperski Patryka Tuszyńskiego z „rosyjskim Michaelem Owenem”, czyli Dmitrijem Syczewem.
PATRYK TUSZYŃSKI VS LECHIA (19.07.2014)
Wierzcie lub nie, ale kilka lat temu Patryk Tuszyński zaliczał się do najlepszych dziewiątek w Ekstraklasie. Sezon 2014/15 zakończył z dorobkiem 15 goli i 3 asyst. Zapracował sobie nawet wówczas na transfer do ligi tureckiej. Już w pierwszej kolejce dowiódł zresztą, że szykują się dla niego udane rozgrywki. Zdobył dwie bramki w starciu Jagiellonii Białystok z Lechią Gdańsk. Spotkanie miało dla niego dodatkowy smaczek, ponieważ wcześniej występował właśnie w ekipie „biało-zielonych”, ale przeniósł się na Podlasie w ramach rozliczenia za transfer Adama Dźwigały.
Spójrzcie na gola numer dwa.
Kurczę, stawiamy dolary przeciwko orzechom, że dziś Tuszyński by to spartolił strzałem prosto w bramkarza, a tutaj? Rasowy napastnik.
DMITRIJ SYCZEW VS SPARTAK (19.07.2008)
Cóż to był za czas dla rosyjskiej piłki. Reprezentacja na Euro 2008 dotarła do półfinału, kluby regularnie notowały znakomite wyniki w europejskich pucharach, włączając w to triumfy w Pucharze UEFA/Lidze Europy. Nie ma co ukrywać – liga rosyjska stała po prostu na znacznie wyższym poziomie niż obecnie. Dlatego rozegrane dokładnie 13 lat temu derby Moskwy między Lokomotiwem i Spartakiem okazały się starciem na niezwykle wysokim poziomie. Kapitalnie zaczęli gospodarze, których wyprowadził na prowadzenie Dinijar Bilaletdinow, a Dmitirj Syczow jeszcze poprawił sytuację Lokomotiwu trafieniem na 2:0.
Stanisław Czerczesow, wówczas szkoleniowiec Spartaka, prawie wyszedł z siebie. Ostatecznie jednak jego podopieczni zdołali wyrównać.
My zwracamy uwagę na gola Syczowa. Swego czasu nazywano go „rosyjskim Michaelem Owenem” z uwagi na niesamowite przyspieszenie i w tym meczu Syczow zademonstrował właśnie ten atut. Wydawało się, że obrońcy mają go pod kontrolą, ale w ułamku sekundy urwał się spod krycia i było pozamiatane.
Jak zawsze – zapraszamy do głosowania.