Niewiele jest w życiu przyjemniejszych rzeczy, niż złudzenia.
Są dostępne za darmo. Są dostępne dla każdego, w dowolnym momencie. Złudzenia zawsze są na wyciągnięcie ręki. Złudzenia przychodzą bez wysiłku.
To przeróżne warianty: gdybym tylko miał więcej czasu, o, to bym zrobił. Gdyby mi się naprawdę chciało, o, to bym pokazał. Gdybym z nią spędził więcej czasu, o, to by się na mnie poznała. I tak dalej, i tak dalej, na każdy temat, zawsze sprowadzone do jednego: niestety, świat się sprzysiągł przeciw i nic z tego.
Gorzej, gdy nadchodzi sytuacja, gdy jest czas, gdy się chce, gdy się poznała, gdy generalnie jest jasne, że świat się nie sprzysiągł przeciw tobie, a jednak złudzenie pozostaje tylko złudzeniem.
W wersji kibica reprezentacji Polski, żyliśmy według złudzeniem o optymalnej formie gwiazd kadry. Najbardziej wyrazistym przykładem był Piotr Zieliński, któremu zbierało się za to, że nie zakładał w meczach trzech siatek, dwukrotnie nie asystował i nie strzelił bramki bezpośrednio z rzutu rożnego.
Raboną.
Ale przecież i do Roberta mieliśmy prawo mieć uzasadnione pretensje. Choćby za tą sztandarową Słowację, ale też za niejeden mecz w Lidze Narodów, czy przecież nawet za zeszły mundial. Były po drodze oczywiście wybitne mecze Lewego w kadrze, były bardzo dobre Ziela, ale wciąż dało się łudzić:
A, jakby Lewy zagrał tak, jak gra w Bayernie, a Zieliński tak, jak gra w Napoli, o, to by się działo.
I średnia hawajska dla każdego.
Dzisiaj zagraliśmy z rywalem, którego pokonanie nie wymagało heroizmu. Zagraliśmy z rywalem, który po prostu był w zasięgu. I Zieliński z Lewandowskim zagrali te swoje mityczne mecze jak w klubach. Jednocześnie. Jasne, Lewandowski nie trafił z metra do pustej bramki, to pewnie największe pudło w jego karierze. Aż po tej akcji, gdy już Szwedzi wybili, wprasował się w boczną siątkę i widać było, że nie może uwierzyć jak przykasztanił. Polecam zwrócić na to uwagę przy powtórkach. Nie został na tę siatkę wrzucony – rzucił się na nią jak na hamak, nie dowierzając.
No, ale podniósł się po tym. Bramka na 1:2 była fenomenalna. Idziesz sam, jesteś wyrzucony do boku, masz trzech obrońców i dobrze ustawionego bramkarza. A robisz z tego gola. Pochwały od Lukaku, na żywo, niewywołanego do odpowiedzi przez nikogo, poza pięknem tej bramki, mówią same za siebie.
Zieliński z kolei zagrał tak, że sam Kowal – a wszyscy wiecie, jaką Kowal darzy Ziela sympatią – powiedział, że Zieliński był u nas najlepszy. I nie kłamał. Asysta Zielińskiego przy bramce na 1:2 bajeczna. Zielu też cały czas inspirował, był nieustannie pod prądem, brał na siebie ciężar, oddawał groźne strzały – takiego go chcemy widzieć.
Narracja, którą często spotykałem, była taka, że poza tą dwójką mamy naprawdę gros ciekawych zawodników, których oni mogliby poprowadzić do wyniku. Jasne, czasem coś pozostałe dzielne chłopaki zawalą, ale jak dadzą serducho, zaangażowanie, jak ich Sousa dobrze wpisze w ramy taktyczne, a Zieliński z Lewandowskim zapewnią odrobinę magii, to stać nas na wiele. Może nawet na więcej, niż na Euro 2016.
Ale dziś ze Szwedami to się właśnie wydarzyło i nic się nie zrealizowało. Pękło złudzenie. Pękło o tym, o tym, że Polsce, do wielkiego sukcesu, brakuje, żeby Zielińskiemu coś w głowie przeskoczyło, i żeby Lewandowski zagrał swój pierwszy dobry turniej. Bo prawda jest taka, że Zielińskiemu nie musiało nic przeskakiwać, od dawna jest czołową postacią tej drużyny. A Lewandowski, mimo tej nieszczęsnej Słowacji, mimo pudła wszech czasów, zagrał dobry turniej. Nie ma nawet z czym dyskutować.
Ostatecznie moja prawda o reprezentacji Polski jest taka, że nie wiem, czy widziałem na tym turnieju drużynę, o której byłyby takie wewnętrzne dysproporcje.
Z całym szacunkiem, ale Przemek Płacheta nie zaliczył piorunującego wejścia. Przemek Frankowski ma asystę w tym meczu, ale w ostatniej akcji meczu nie trafił nawet z wrzutką w boisko. Nie wiem, czy takim sygnałem braku zaufania nie było nawet to, jak Lewy po stronie Frankowskiego szukał przestrzeni. Bereszyński dzisiaj wypluł płuca. Harował. Orał to boisko. Tylko co z tego, skoro z tego całego jego godnego pochwały wysiłku, rzucania wszystkich sił za biało-czerwoną koszulkę, często wynikały nieprzygotowane zagrania. Złe dośrodkowania. Wszystkiego zaangażowaniem nie zakrzyczysz. Tak jak i u wielu innych piłkarzy kadry – toporne wrzutki, prawie jak na alibi. Puchacz – osobna opowieść. W ogóle wahadła w tym meczu były potężnym rozczarowaniem, częściej gra przez nie oznaczała po prostu łatwą stratę.
Ta drużyna miała wiele dziur. Nie tak wiele, by przegrać ze Słowacją, ten mecz pozostaje niewybaczalny. Ale jednak, Polska na tym turnieju strzeliła cztery gole. Tyle samo, ile przez całe Euro 2016. Trzykrotnie podnosiła się przegrywając – ze Słowacją na 1:1, z Hiszpanią na 1:1, ze Szwecją z 0:2 na 2:2. I nie było w tym podnoszeniu się przypadku. Była to konsekwencja tego, co widzieliśmy na boisku. Widziałem turnieje, kiedy nie tworzyliśmy zupełnie nic. Kiedy to było zderzenie ze ścianą, fetowaliśmy to, że ktoś miał piłkę w polu karnym rywala. Tu tego nie było, kreowaliśmy jak normalna turniejowa drużyna.
Polska sporo zrobiła z ofensywie, względnie – potrafiła zrobić.
Ale brakło jej balansu.
Odpowiedzialności w tyłach.
Albo chociaż jednego zawodnika w tej strefie, który byłby tym, kim był Krychowiak w 2016.
Szanuję wysiłki Glika, Bednarka – ale, w przekroju całego turnieju, nie byli takimi liderami. Szczęsny też nie dał ostatecznie nic ponad. Może tą paradę z Hiszpanią w końcówce, ale dzisiaj – nie było takiej interwencji, po której mielibyśmy przekonanie, że jest w stanie dać coś więcej. Miałem nadzieję, że ze Szwedami to da, nie dał.
Zwróćmy uwagę, że po Rosji, chyba nikt tak chętnie nie rozdawał prezentów.
- Słowacja to czerwona kartka Krychowiaka z niczego, dwie głupie sytuacje
- Do tego to kuriozum przy golu Skriniara
- Hiszpania to dużo większa odpowiedzialność, ale też choćby łatwo sprokurowany karny i to tuż po golu
Dziś każda bramka to osobna opowieść. Można tylko cytować Piotra Zielińskiego: NIE MOŻESZ tracić na takim turnieju gola po dziewięćdziesięciu sekundach. Jeszcze straciliśmy tu gola, choć Glik PRZERWAŁ AKCJĘ. Wybił piłkę. Ale mimo to zebrali znowu Szwedzi i padło. Przestrzeń zostawiona na skrzydle, jakiej nie powstydziłby się zostawić Semedo Gosensowi.
Drugi gol, pozwólcie że pokażę:
Football intelligence.#SWEPOL pic.twitter.com/AoXMoHqgEy
— Mindfootballness (@mfbnvideos) June 23, 2021
Trzeci w momencie, gdy przerastało nas wybicie piłki na połowę Szwedów. Rozklepani zostaliśmy w akcji bramkowej jak na podwórku.
Nie możesz sobie poradzić na wielkim turnieju rozdając tyle prezentów.
Jedyny udany turniej, jaki pamiętam w wykonaniu Polaków, był w wykonaniu drużyny, która specjalizowała się w defensywie. Taka jest piłka na wielkim turnieju. Drużyny, które grają radośnie, cieszą postronnych widzów – ale nie swoich. Jestem pewien, że zagraniczni kibice bawili się na meczu Polska – Szwecja doskonale, a i z Hiszpanią było na co popatrzeć, nawet ze Słowacją przynajmniej ciekawe zwroty akcji.
***
Paulo Sousa? Nie zmieniałbym. Coś w tej drużynie się buduje. To nie tak, że możemy tę drużynę tylko krytykować. I po tym, co widziałem na tym turnieju, na pewno nie jestem w stanie powiedzieć: Sousa turniej zawalił.
Kolejna zmiana, w środku eliminacji o mundial, które w żaden sposób nie zostały położone, po prostu nie wydaje się rozsądna.
Leszek Milewski