Adrian Gula został trenerem Wisły Kraków. Co to za gość? Na pewno nie nazwiemy go anonimem, skoro już parę lat temu przewijał się w kontekście ewentualnej pracy w Legii Warszawa. I mimo że do stolicy ostatecznie nie trafił, kibice w Polsce nie mogli stracić go z radarów, bo o jego sukcesach za południową granicą było głośno. Kim więc jest nowy szkoleniowiec “Białej Gwiazdy”? Wygląda na to, że lepszą wersją Petera Hyballi.
Dlaczego lepszą i skąd to porównanie? Bo obaj szkoleniowcy lubią ciężką pracę i zagadnienia taktyczne. Czego by nie mówić o Hyballi, to akurat o taktyce wiedział sporo. Jego problemem był jednak charakter, brak umiaru jeśli chodzi o to, czego wymagał od piłkarzy i szybkie zrażanie ludzi do siebie. Można więc powiedzieć, że Gula to taki Hyballa, który nie spali wszystkich mostów i nie będzie biegał jak szalony z kanistrem benzyny pośród płomieni. I, choć styl i założenia obydwu trenerów są nieco inne, nie będzie to stwierdzenie przesadzone.
Potwierdzają to nawet osoby, które miały szansę z Gulą współpracować.
Kim jest Adrian Gula, nowy trener Wisły Kraków?
– Bardzo dobry trener i człowiek, ma świetny charakter. Jest wielkim profesjonalistą, całe dnie spędza na stadionie – mówi nam Peter Mazan, który grał u Guli w Trenczynie. – Jeśli pozwolą mu ściągać piłkarzy, których chce mieć, to zrobi wynik. Tylko każdy, kto z nim współpracuje, musi być profesjonalistą. Inaczej będzie problem.
O co chodzi? Adrian Gula ma swoje zasady. Piłkarz ma być skupiony na futbolu, a nie na wszystkim, co go otacza. – Jak ktoś poimprezuje, to potem ma dwie godziny biegania. Musisz być w domu o 23, nie wolno też pić coli. W naszych czasach za colę dostawaliśmy kary finansowe. On sam współpracuje z trenerem mentalnym, a każdy zawodnik dostaje do domu tablety. Potem dostaje od niego zadania i sam wysyła filmiki z ćwiczeń – kontynuuje nasz rozmówca.
Nie jest to jednak człowiek przesadnie surowy. Ot, musisz być gotowy do, nazwijmy to, wykonywania zawodu piłkarza. – Wszyscy muszą być sprawni i gotowi na dosłowne zabieganie przeciwnika. Trener Gula jest szalony, ale na punkcie piłki. To przemiły, otwarty na każdego człowiek. Z tego co ja słyszałem, to bardziej niż na żelaznej dyscyplinie, skupia się na treningach z piłką, analizie w najdrobniejszym szczególe jednostek treningowych czy też rywala. Jako jeden z pierwszych na Słowacji a może i w naszym regionie nagrywał treningi i wskazywał piłkarzom, gdzie popełniają błędy i chwalił za momenty, w których dobrze się prezentowali. Jego filozofia została w Trenczynie i Zilinie do dziś, jego metody treningowe są nadal wykorzystywane – recenzuje Gulę “BuckaroBanzai”, który na Twitterze opisuje ligę słowacką.
Jak Gula słowacką piłkę budował
Ostatnie poruszone przez naszego eksperta kwestie, są bardzo ciekawe. Faktycznie z tego, co wprowadzał Gula, korzysta się do dziś i nie jest to przypadek. To trener, który od dawna był szykowany do roli gościa, który wyprowadzi futbol za naszą południową granicą z drewnianych chatek. I nie jest to porównanie bezpodstawne, bo Adrian Gula mocno inspirował się holenderskim kierunkiem. – Kiedy zaczynał pracę w Trenczynie, był szykowany do roli trenera od dłuższego czasu. Jeździł na staże do Ajaksu, przeniósł metodologię holenderską do tego klubu. Zilina chciała to powtórzyć, więc ściągnęła go do siebie, on ustawił im akademię i przestawił system na promowanie i sprzedaż zawodników. Wtedy też miał propozycje pracy w lidze belgijskiej – opowiada nam Paweł Zimończyk z agencji “FairSport”, który świetnie zna słowacki rynek i ligę.
Nie jest też przypadkiem, że dostał w opiekę reprezentację młodzieżową, choć to akurat nie była zbyt udana przygoda. Inna sprawa, że niespecjalnie zwraca się na to uwagę, bo Gula miał przeciętny rocznik i nikt cudów nie oczekiwał. Warto dodać, że razem z trenerem zawsze pojawiają się jego lojalni asystenci: Marian Zimen i Ladislav Kubalik. Trzeba ich traktować jako tercet, a nie tylko osoby przyboczne, bo to od ich pracy w dużym stopniu zależy powodzenie pierwszego trenera.
– Jeśli chodzi o “image” trenerski to jest to TOP 3 na Słowacji. Zawsze jest wymieniany obok Vladimira Weissa. Z tego co kojarzę kończył czeską szkołę trenerską, a ona ma przecież bardzo dobrą renomę – dodaje Zimończyk. – Oferty za Adriana Gulę wpływały i do Trenczyna, i do Żyliny. To były propozycje realne, a nie medialne plotki. Tyle że nikt nie chciał go uwolnić, bo prowadził długofalowy projekt.
Dlatego za naszą południową granicą ciężko usłyszeć złe słowo o tym trenerze. Mówi się, że to osoba, która zmieniła podejście, wprowadziła coś, czego słowackiej piłce brakowało. Nie będziemy stawiać Guli pomnika i mówić, że wszystko, co pozytywne w piłce naszych sąsiadów, to jego zasługa. Ale na pewno swoje ziarno zasiał i wyrosło z niego coś ciekawego.
Adrian Gula – CV pełne sukcesów
Nowy szkoleniowiec Wisły Kraków nie jest chwalony jedynie za teorię. To nie tak, że ma wszystko, ale kiedy przychodzi do gry w piłkę, to jednak wyniki na kolana nie rzucają. CV Adriana Guli to konkret za konkretem.
- wygranie 2. ligi słowackiej z Trenczynem (18 punktów przewagi nad 2. miejscem; średnia strzelonych goli – 2,18)
- 5. miejsce w pierwszym sezonie w tamtejszej ekstraklasie (tuż za pucharami)
- 3. miejsce w sezonie 2012/2013 i awans do pucharów
- wicemistrzostwo w sezonie 2014/2015
- 4. runda eliminacji Ligi Europy w sezonie 2015/2016 (odpadli przez bramki na wyjeździe z Athletikiem Bilbao)
- mistrzostwo w sezonie 2016/2017 (16 punktów przewagi, tytuł najlepszego trenera ligi)
- wicemistrzostwo w sezonie 2019/2020 (w Czechach, z Viktorią Pilzno)
Gula tylko jeden sezon spędził poza czołówką. Owszem, nie zawsze szło mu idealnie, w końcu ostatnio z Viktorii Pilzno wyleciał przed końcem sezonu. Słabo szło mu w krajowych pucharach. Czasami brakowało mu niewiele, żeby dostać się do pucharów, a się do nich nie dostawał. Można też machnąć ręką, że to tylko liga słowacka.
Ale jednak jak przez tyle lat utrzymujesz się na topie i dostajesz pracę w młodzieżówce, to nie możesz być gościem z przypadku.
Do historii tego szkoleniowca możemy dopisać także promowanie młodych graczy. Bo tym, co wyróżniało Gulę, był fakt, że dowodził projektami, które były oparte o młodzież i miały ją rozwijać. Spod jego skrzydeł wypłynęli:
- Stanislav Lobotka
- Milan Skriniar
- Laszlo Benes
- Nikolas Spanek
- Denis Vavro
- David Hancko
Czterech z nich za moment zagra na EURO 2020, zresztą z Adrianem Gulą pracował także pierwszy bramkarz słowackiej kadry – Martin Dubravka. Do tego kilku znanych nam piłkarzy, jak Jaroslav Mihalik, Samuel Mraz czy Robert Mazan, którzy być może samym nazwiskiem wśród fanów Ekstraklasy furory nie robią, ale jednak przynieśli klubom, w których pracował Gula miliony. Do tego masa zawodników, która wyjechała do Polski, a nie ma co ukrywać – była to dla nich szansa zarobienia dużo większych pieniędzy. Więc może nie podchodzi to pod promowanie przyszłych reprezentantów kraju, ale jednak wielu zawodników sporo Guli zawdzięcza.
Jaki styl gry preferuje Adrian Gula?
– Najbardziej lubię, kiedy moja drużyna dominuje na boisku, kiedy utrzymujemy się długo przy piłce, ale gramy nią szybko i kombinacyjnie. Taki futbol jest ładny dla oka – mówił Adrian lata temu w rozmowie z “Polsatem Sport”. Ta filozofia przyświeca nowemu trenerowi Wisły Kraków od zawsze. – Chce grać ofensywnie, cały czas mieć piłkę – twierdzi Peter Mazan. – Graliśmy ładny dla oka futbol. Kluczową postacią był nasz trener, Adrian Gula. Powtarzał nam, że musimy wierzyć w siebie i mieć własny styl. Jego treningi były wyjątkowe. Niemal przez cały czas ćwiczyliśmy z piłką. Gula kazał nam wymieniać po 40-50 podań, na jeden albo dwa kontakty, szybko. Gdy grałem w Zilinie, nasi rywale często nie wiedzieli, co się dzieje. Próbowali atakować kogoś z nas, ale piłka była już w zupełnie innym miejscu. Wyprzedzaliśmy ich – to już słowa Jaroslava Mihalika z rozmowy z “Przeglądem Sportowym”.
Zespoły trenera Adriana Guli charakteryzuje przywiązanie do systemu 4-3-3. Oczywiście w wersji ofensywnej, bo przecież słowacki trener chce dominować, kreować i zagrażać. Dlatego w proces konstruowania akcji ofensywnych zaangażowani są wszyscy piłkarze. Stoperzy rozgrywają na połowie rywala, zawodnicy wymieniają się pozycjami, próbują różnych opcji. Nie jest tak, że Gula wybiera sobie typ piłkarza i upiera się na to, żeby np. wrzucać piłkę na wysokiego napastnika. Szkoleniowiec daje swoim podopiecznym sporo swobody, byle tylko sam zauważał tego efekty.
– Raczej nie ma długich piłek. Wszystko rozgrywane od tyłu, po ziemi, kontrola nad meczem. Oprócz przygotowania fizycznego wymaga gotowości technicznej do tego, żeby grać szybko. Kluczowi w budowie akcji są pomocnicy, druga linia reguluje tempo gry. Jakość tych zawodników będzie wpływała na jakość gry całej Wisły – tłumaczy nam Paweł Zimończyk.
– Często no ma w tej trójce klasycznego pivota. Za zadania defensywne odpowiada ten, który ostatni poszedł za akcją, czyli na przykład gracz odbierający piłkę w okolicy swojego pola karnego. Ta trójka w środku jest często rozrzucona i w bronieniu całą jedenastką nie parkują autobusu, robią się więc duże przestrzenie, przez co często brakuje asekuracji i mamy pojedynki kończące się żółtą kartką. Z uwagi na ofensywne ustawienie i ciągły pressing jego drużyny nie muszą chować się we własnym polu karnym, ale gdy już tak się dzieje, to błędy się zdarzają z braku niezrozumienia. Częstym problemem było to, że z tej trójki nie było nikogo do asekuracji i kontry 4v3 czy nawet 2v2 miały miejsce. Oczywiście rzadko, ale słabe zabezpieczenie z tyłu jest widoczne przy kontrach. Tu chyba idealnie sprawdza się powiedzenie, że najlepszą obroną jest atak i to jedna z filozofia Guli – dodaje “BuckaroBanzai”.
Adrian Gula nie preferuje “zajeżdżania” zawodników, ale przyznawał w przeszłości, że kluczowa dla niego jest intensywność. Jego drużyny charakteryzuje to, że na początku meczu stawia na agresywny atak i zabieganie rywala. Czyli leżakowania na treningach też nie będzie.
Czy projekt Guli może nie wypalić?
Wiadomo, że nic nie wiadomo. Czyli przy wszystkich peanach, atutach i mocnych stronach Adrian Gula wciąż może okazać się rozczarowaniem. Liczymy rzecz jasna, że tak nie będzie, ale możemy wskazać kilka potencjalnych zapalników. Rzeczy, które mogą pójść nie tak, sygnałów ostrzegawczych. Jakich?
– W Krakowie mogą narzekać na przesadne skupianie się na piłce. Ciągła analiza szczegółów, zaszczepienie w piłkarzach, by mieli w głowę tylko futbol… to chyba nie zawsze się sprawdza i trzeba mieć wokół siebie odpowiednich ludzi. W Żyliny miał wszystko ułożone pod siebie – genialna akademia, największa w kraju, co sezon ktoś z niej wchodził do pierwszej drużyny. Do tego spokój, a gdy któryś piłkarz nie chciał go słuchać, to był problem piłkarza. Swoim podejściem zdobył szatnie, nie słyszałem o konfliktach, tak z graczami jak i z kierownictwem – twierdzi “BuckaroBanzai”.
Jest tu kilka spraw, które mogą okazać się problematyczne. Problemem może być także klasyk polskiej piłki – presja na wynik. Jeśli Gula odpali, a potem zwolni, pojawią się tacy, którzy zaczną go kwestionować. Jeśli nie odpali – tym bardziej. Ale największym problemem może być brak piłkarzy, którzy będą dopasowani do jego stylu. Wiemy, że Wisły Kraków nie stać na rewolucję i wymianę połowy kadry. Transfery trzeba robić umiejętnie, bez większego miejsca na błędy. Z charakterystyki słowackiego trenera wynika, że do realizacji swoich założeń potrzebuje określonej grupy ludzi.
A sam styl? Ofensywny, miły dla oka, ale też nie zawsze się sprawdza. Kiedy rywal chce się bronić, bywają ciężary. A kiedy chce jeszcze kontratakować – wtedy to już w ogóle. Średnia bramek traconych przez ekipy prowadzone przez Gulę to 1,21 na mecz. Próżno szukać w jego CV długich serii bez straconego gola. W trzech klubach, które prowadził, odnotował 113 czystych kont w 318 meczach. Czyli problem z bronieniem się jest, a nie jest tajemnicą, że w naszej lidze to klucz do sukcesu. Zresztą – skoro tak wyglądało to w topowych klubach na Słowacji i w Czechach, to “Biała Gwiazda” tym bardziej może mieć obawy dotyczące gry na zero z tyłu.
W każdym razie to po stronie Wisły Kraków jest to, co z tym faktem zrobi. Bo sprowadzić obiecującego szkoleniowca, to jedno. Drugie – równie ważne, albo i ważniejsze – to zapewnić mu takie warunki, żeby ten ruch się obronił. Póki co krakowianie i tak chyba stanęli na głowie, bo Gula miał oferty z lepszych piłkarsko kierunków. Do Polski przekonał go plan działaczy Wisły, więc zakładamy, że zrobią oni wszystko, żeby w ten pomysł inwestować.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix