Reklama

Mamrot: – Planowałem zostać w ŁKS-ie do końca sezonu. Byłem zaangażowany w tę drużynę

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

06 czerwca 2021, 14:08 • 7 min czytania 34 komentarzy

– Ja chciałem dokończyć sezon, ale jednak uznaliśmy, że moje odejście będzie lepsze. Poza tym Jagiellonia to dla mnie ważny klub. Ja już tego nie odwrócę. Wyszło, jak wyszło. Wiem, że to jest negatywnie odbierane i zdaję sobie z tego sprawę – mówi Ireneusz Mamrot po odejściu z ŁKS-u i przejściu do Jagiellonii. Zapraszamy na rozmowę.

Mamrot: – Planowałem zostać w ŁKS-ie do końca sezonu. Byłem zaangażowany w tę drużynę
Rusza to pana, gdy czyta pan o sobie, że zachował się nieelegancko wobec ŁKS-u?

Nie, ale zdaję sobie sprawę jak to wygląda i nie mogę uciekać od odpowiedzialności. Rozumiem to. Natomiast nie wszyscy wszystko wiedzą, jak to wyglądało. Planowałem zostać do końca sezonu. Ale sprawy się potoczyły inaczej. Kiedy wyszła informacja o rozmowach, to lepiej było odejść. Gdy trener odchodzi, a zespół o tym wie, to często nie kończy się to za dobrze. Dogadaliśmy się z prezesem i zakończyliśmy współpracę.

Kiedy wyszła ta informacja o zainteresowaniu Jagiellonii, tak?

Tak.

Gdyby tej oferty nie było, to pan by został w Łodzi?

Do końca sezonu na pewno. A później klub by podejmował decyzje.

No to na ile może pan powiedzieć, jak to wyglądało z pana perspektywy?

Planowałem zostać. Celem był awans, a baraże mieliśmy właściwie zapewnione.

Reklama
Wie pan, jak to wygląda. Zgłasza się Jaga i nagle pana nie ma.

To pańska perspektywa. Ja chciałem dokończyć sezon, ale jednak uznaliśmy, że moje odejście będzie lepsze. Poza tym Jagiellonia to dla mnie ważny klub. Ja już tego nie odwrócę. Wyszło, jak wyszło. Wiem, że to jest negatywnie odbierane i zdaję sobie z tego sprawę.

Czyli odszedł pan przez to, że zawodnicy wiedzieli, że pan odchodzi i przez to mogą przegrać sezon?

To był jeden z ważnych aspektów. Też przełożeni byli z tego niezadowoleni. Uznaliśmy w pewnym momencie, że to jest najlepsza opcja.

Dopytam dalej…

Ale pan mnie męczy! Jakby było coś dobrego, to by pan nie zadzwonił.

Wydaje mi się, że dzwoniłem po dobrych wynikach. Czy może pan z ręką na sercu powiedzieć, że oferta z Jagiellonii nie przeszkodziła panu w pracy z ŁKS-em?

Nie do końca rozumiem, niech pan rozwinie.

Jest pan w ŁKS-ie. Przychodzi oferta z Jagi. Czy wówczas był pan na sto procent myślami w Łodzi?

No tak, jak pan sobie to wyobraża? Normalna rzecz. Jak miało mi nie zależeć… Oferta to jedno, ale równie dobrze mogłem nie pójść do Białegostoku. Byłem skoncentrowany tylko na Łodzi.

Kiedyś rozmawiałem ze Łukaszem Masłowskim i on przyznawał, że gdy dostał ofertę z Widzewa, to był myślami gdzie indziej, niż w Płocku. Stąd to pytanie.

Tak, ale tam była dłuższa perspektywa. Ja wiedziałem, o co gramy, a jeżeli pamiętam sytuację z Płocka, to Wisła nie grała ani o puchary, ani o utrzymanie. Tu była zupełnie inna sytuacja. Nie można tego porównywać.

Reklama

Zarejestruj się w Fuksiarz.pl i zgarnij wysokie wygrane!

Gdyby to był inny klub niż Jagiellonia, to w ogóle rozważyłby pan tę ofertę?

Nie.

Czyli nie było aż tak dużej zadry w sercu.

W ogóle nie było. Rozstaliśmy się z klasą. Tylko w jednym wywiadzie powiedziałem, że klub powinien zainwestować w dział analiz i skautingu. To dzisiaj się dzieje. Jednak ja nie mówiłem tego złośliwie, tylko mówiłem z mojej perspektywy. A samo rozstanie – życzę, żeby każdy rozstawał się w taki sposób.

Zatrudniał pana jeszcze prezes Kulesza?

Nie.

Może to jest powód powrotu, bo ja pamiętam, że Kulesza do pana dzwonił w czwartek z pretensjami po zremisowanym w sobotę meczu.

To było dawno i nie pamiętam.

Czytałem felieton Kuby Olkiewicza. Według niego nie było u pana takiego zaangażowania w ŁKS, jak choćby u Wojciecha Stawowego.

Nie do końca się z tym zgodzę, a właściwie – w ogóle się z tym nie zgodzę. Czytałem ten felieton i wiem, co tam jest napisane, ale nie wiem na jakiej podstawie. Wychodziłem z klubu jako ostatni. Pracowałem normalnie. Wyniki nie były takie, jakich oczekiwano, natomiast wszyscy zapominają, że wyniki ŁKS-u od dłuższego czasu nie były najlepsze. Ja się nie będę wybielał, bo sam wiem, jak punktowaliśmy. Natomiast w żadnym procencie się nie zgodzę z tym, że nie byłem zaangażowany. To całkowicie odpada.

Jednym z argumentów Kuby było to, że miał pan negatywny stosunek do dziennikarzy, gdy ci zadawali trudne pytania.

Tak nie było! Czy ja nie odpowiedziałem na jakieś pytanie? Gdy pytania się powielały na jednej konferencji, to ciężko było to komentować… Nikogo źle nie traktowałem. Natomiast po meczu z Miedzią jedno pytanie dostałem cztery razy.

Dalej – Kuba pisał, że za bardzo skupił się pan na defensywie.

To jest kolejna rzecz, do której chciałbym się odnieść. Wydźwięk tego wywiadu jest negatywny, ale mogę się obronić. Pamiętam sytuację z Pirulo, którą pan Jakub opisał, że nie pozwoliłem mu pójść do pressingu. To jest nieprawda. Była taka sytuacja, że mówiłem mu, by nie szedł, ale wtedy przeciwnik miał w pełni opanowaną piłkę, było trzy na jeden i nie chciałem, żeby Pirulo zwalniał strefę. Nie miał szans odbioru. Natomiast my chcieliśmy grać wysokim pressingiem, to jest raz, a dwa, poza jednym meczem w każdym spotkaniu ŁKS miał 60% posiadania piłki, więc nie zgodzę się z tym zarzutem o defensywnej grze. Na pewno nie graliśmy tak, jak bym chciał, ale były spotkania jak z Łęczną czy Puszczą, kiedy wyglądało to dobrze. Zupełnie inny byłby odbiór, gdybyśmy nie zagrali tak fatalnej drugiej połowy w Legnicy. Nie wiem, czy pierwsza połowa nie była najlepsza, kiedy ja pracowałem w Łodzi, zabrakło nam bramki. A później wszystko determinuje wynik. Bo to, jak punktowaliśmy, pozostawia wiele do życzenia.

Sam pan przyznawał, że po przyjściu do Łodzi skupił się na defensywie.

No tak, ale to był tydzień. Bez przesady. Organizacja w tyłach się zmieniła, ta drużyna inaczej broniła, a to, że popracowaliśmy nad defensywą, nie znaczy, że nie graliśmy ofensywnie. Najlepsze zespoły na świecie, które grają ofensywnie, też pracują nad defensywą. Nie da się inaczej. Być może z perspektywy czasu mogę uznać, że trzeba było zostawić większą swobodę zawodnikom z przodu. Ale w ostatnich meczach było widać, że złapali o co chodzi. Te bramki, z Puszczą zwłaszcza, były wypracowane na treningach. Chodzi mi głównie o dośrodkowania Dankowskiego. Poza tym chcę podkreślić – cieszyłem się, że ŁKS wczoraj wygrał. Obgryzałem paznokcie. Wyobrażałem sobie, co będzie, jak ten wynik będzie gorszy… Zależało mi na tym zwycięstwie, bo teraz ŁKS ma pewne baraże i więcej czasu, by popracować.

Sprawdź szeroką ofertę Fuksiarz.pl i wytypuj finisz I ligi!

Pana ŁKS nie porywał, a jeśli chodzi o nazwiska z przodu – to jest dobra ekipa.

Bardzo dobra. Tylko weźmy pod uwagę, że Ricardinho był bez okresu przygotowawczego, a potem złapał kontuzję. A to jest bardzo znaczący zawodnik. Poza tym nikt nie zwrócił uwagi, że bramki z Puszczą na 1:1 i 3:2 to były gole, kiedy przeciwnik nie miał kontaktu z piłką. Wszystko w ataku pozycyjnym. Możemy mówić, o rzeczach, które nie funkcjonowały, ale umówmy się – były rzeczy, które funkcjonowały dobrze.

To jest chyba specyficzny czas w pana karierze, prawda? Długo w Chrobrym, długo w Jadze, a teraz zmiana, zmiana, zmiana.

Porozmawiajmy na argumenty. Arka za mojej kadencji skończyła na piątym miejscu i miała trzy punkty straty do drugiego miejsca. Zespół tracił mało bramek, więcej strzelał, bilans był niezły. A przypominam, że odeszło 19 piłkarzy, przyszło 15. To była całkiem nowa drużyna. Nie wiem, jakby było, gdybym został, ale uważałem, że przy dwóch transferach ten zespół grałby o bezpośredni awans. Dzisiaj strata punktowa Arki do miejsc premiowanych bezpośrednim awansem się zwiększyła. Ja tutaj nikogo nie punktuję, to nie jest moim celem, mówię o faktach. To, że straciłem tam pracę, umówmy się, nie było spowodowane wynikami.

A ja tego panu nie zarzucam, rozmawialiśmy o tym. Mówię o samym fakcie częstszych zmian.

Koncepcje muszą być spójne. Jeśli ja mam inną, a właściciel inną, to wszystko się rozjeżdża. I to się nie skończy dla trenera dobrze. Trzeba sobie było podać ręce. Z perspektywy czasu zrobiłbym tak samo. To właściciel wydaje pieniądze i ja mogę mieć tylko swoje zdanie. Dlatego się z Arką rozstaliśmy. Tak czasem w życiu jest.

Z drugiej strony można się zastanowić, czy nie warto było tej koncepcji przegadać przed podpisaniem kontraktu.

Była ustalana…

Czyli coś się zmieniło. Natomiast jak mówię – to nie jest zarzut. Mówię o fakcie. Jeśli chodzi o Arkę, to pana rozumiem, jeśli chodzi o ŁKS, można się zastanawiać. Natomiast coś się zmieniło, że ze stabilizacji przeszedł pan w inne rejony.

Sam o tym rozmawiałem ze swoimi bliskimi. Teraz odbiór będzie taki, że jestem osobą trudną do współpracy. A wydaje mi się, że taki nie jestem. Czasu nie cofnę, to wszystko jest dla mnie nowością. Zobaczymy, co życie przyniesie, ale zrobię wszystko, żeby w Jagiellonii być dłużej.

To jest zakręt pana kariery?

Nie, nie traktuję tego tak. Na pewno jest to ważny moment, każdy też – czy to trener, czy piłkarz, czy ktokolwiek – ma gorszy moment. I tak jest teraz właśnie ze mną.

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Honess: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Szymon Piórek
0
Honess: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Komentarze

34 komentarzy

Loading...