Tymoteusz Puchacz oficjalnie w Unionie Berlin. Formalności zostały dopełnione, 22-latek związał się z klubem Bundesligi na okres czterech lat. Trzeba przyznać, że ostatnio wiele wokół niego się dzieje. Najpierw powołanie na Euro, teraz kompletna zmiana otoczenia. Wiedzieliśmy, że to prędzej czy później nadejdzie, więc nic w tym dziwnego. Krok w dobrą stronę, jeśli chodzi o rozwój kariery. Patrząc jednak na timing tych wydarzeń, cóż, tworzą się wątpliwości, bo lewy obrońca Lecha zaliczył przeciętny sezon. Broni go jednak wizja długofalowa i fakt, jaką ma osobowość.
W Poznaniu zarobią na Puchaczu przynajmniej 3,5 mln euro, czyli całkiem dobrą sumkę. Zważywszy na fakt, że 22-latek łapie się nawet do top10 młodzieżowców Ekstraklasy w sezonie 2020/2021 (w naszej ocenie), Lech może się cieszyć. Gdyby Union miał brać pod uwagę wyłącznie świeżo zakończony sezon, o takim transferze nie byłoby mowy. Puchacz nie wybijał się ponad przeciętność swojej drużyny i miał słabe liczby. 30 meczów, jeden gol i dwie asysty. Słabo. Możemy to podkreślać w nieskończoność, ale, szczerze mówiąc, nie chce się wierzyć, żeby w Niemczech ten stan się utrzymał. Puchacz to tytan ciężkiej pracy, chłop uzależniony od treningu, nastawiony na sukces.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Inny były obrońca “Kolejorza”, Robert Gumny, miał dość trudne wejście do Bundesligi. Wydaje się, że w przypadku Puchacza na pewno nie będzie gorzej.
Jak Puchacz wejdzie do Bundesligi?
Mimo wszystko bylibyśmy niesprawiedliwi, gdyby na nową przygodę 22-latka spoglądać tylko przez pryzmat ostatniego sezonu. Okej, nie jest chlubą mieć w karierze taki okres. Ale znów powtórzymy: decyduje całokształt. Puchacz dzisiaj nie wylądowałby w czołówkach rankingów, biorąc pod uwagę formę sportową. Co innego z potencjałem, który jest przecież całkiem duży. Oczywiście widzimy braki w grze defensywnej, dostrzega to również Paulo Sousa, dając Puchaczowi konkretne wskazówki. I skoro Gumny ogarnął ten aspekt w Augsburgu, to bardzo prawdopodobne, że jego były kolega także to uczyni.
Jeśli chodzi o walory motoryczne, Puchacz nie ma czego się bać. Liga niemiecka jest jakby stworzona dla niego, gdzie wysoką intensywność trzeba łączyć z wydolnością na wyższym pułapie. Tu były już zawodnik Lecha brylował w skali Ekstraklasy, kiedy grał na optymalnym pułapie. Przede wszystkim w sezonie 2019/2020, kiedy dał sygnał, że może być fajnym materiałem na przyszłego reprezentanta Polski. W jego przypadku ważna jest też pewność siebie. Brak kompleksów, bezpośredniość. To oczywiście nie zawsze może mu pomóc, ale wydaje się, że taki mocny i barwny charakter musi odnaleźć się w nowych realiach.
Sam Puchacz przyznaje, że w jego karierze wszystko idzie po dobrej myśli. Na łamach Foot Trucka jeszcze przed transferem powiedział: – Wierzę w to, że z marszu poradzę sobie w z intensywnością. Wiele robiłem do tej pory, żeby być przygotowany na taki wyjazd. O to w tym chodzi, żeby samemu podkręcać sobie tempo. Trenuję dużo i mam nadzieję, że się nie odbiję. Gdyby okazało się, że jestem niewystarczająco przygotowany, dałbym sobie wyzwanie, żeby dobić do odpowiedniego poziomu. Zwycięstwo kocha przygotowanie. Kiedy zawsze będę przygotowany, gdzieś kiedyś w końcu dostanę szansę i będę musiał ją wykorzystać. Tak mam w mózgu ustawione. Ustawione na rozwój.
No i rozwój oraz szansa nadeszły. Jesteśmy raczej pewni, że fuszerki ze strony Puchacza nie będzie. Co ważne, w Unionie były piłkarz Lecha nie będzie miał kozaków do rywalizacji.
Jaką konkurencję będzie miał Puchacz?
Do tej pory na pozycji lewego obrońcy lub wahadłowego w Unionie Berlin grał Christopher Lenz. Ale od lipca 2021 roku będzie prezentował barwy Eintrachtu Frankfurt, więc pojawia się wolne miejsce w pierwszym składzie. Rezerwowym piłkarzem na tej pozycji, który zostaje w klubie, jest 29-letni Niko Gießelmann. Niewiele pograł, bo około 500 minut w debiutanckim sezonie. Innych konkurentów nie ma. Tak więc oznacza to, że 22-latek z Poznania ma przyszykowany czerwony dywan do wyjściowej jedenastki, jeśli Union jeszcze kogoś nie dokupi. Zdaje się jednak, że tak nie będzie, bo Puchacz jest rekordem transferowym klubu z Berlina. Do tej pory najwięcej za jakiegokolwiek zawodnika wydał 2 mln euro. Mamy zatem do czynienia z kasusem Dawida Kownackiego w Fortunie Dusseldorf. Mówiąc wprost, w Polaka mocno się wierzy.
My też wierzymy, bo trudno sobie wyobrazić, żeby taki gość utknął na obecnym punkcie kariery. Jak każdy – może mieć problemy z adaptacją, ale wiele wskazuje na to, że jeszcze w tym roku będzie regularnie śmigał po boiskach Bundesligi.
Fot. FotoPyk