PSG już od wielu miesięcy zmierzało ku ligowej katastrofie – nie mogło ustabilizować formy i co jakiś czas notowało wpadki. Natomiast konia z rzędem temu, kto przypuszczał, że na dwie kolejki przed końcem sezonu sytuacja paryżan w kwestii walki o mistrzostwo będzie aż tak mocno skomplikowana. Końcowy triumf w Ligue 1 stanowi obowiązek dla drużyny złożonej z tak wielu gwiazd, a wszystko wskazuje na to, że zostanie zdetronizowana przez Lille, której liderem jest 36-letni Burak Yilmaz. Ta romantyczna historia wydaje się wręcz nieprawdopodobna, ale też trzeba przyznać, że PSG dodało od siebie kilka znaczących wersów. Zatem, co spowodowało, że nad ekipą z Parku Książąt wisi ostrze gilotyny?
Fatalny bilans meczów z czołówką
Przed sezonem można było spodziewać się, że paryżanie dość spokojnie zdystansują peleton pościgowy i bez problemu zgarną główne trofeum – tak jak miało to miejsce w poprzednich latach. Owszem, notowali czasami wpadki, jednak w najważniejszych rywalizacjach potrafili odpalić fajerwerki i nie pozostawiali rywalom żadnych złudzeń. Wiadomą sprawą jest to, że spotkania z ligowym dżemikiem są najtrudniejsze dla absolutnych faworytów. Te zespoły nierzadko nawet nie próbują udawać, że wyszły na boisko grać w piłkę, tylko nastawiają się młóckę i stawiają autokar we własnej szesnastce.
Problem pojawia się wtedy, gdy oprócz pojedynczych start punktów, drużynę aspirującą do mistrzostwa dopada niemoc w starciach z innymi kandydatami do mistrzostwa. Jeżeli prześledzimy sobie bilans meczów PSG z czołową czwórką, po prostu sama nasuwa się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego na samym finiszu rozgrywek jest aż tak mocno pokiereszowane. Podopieczni Mauricio Pochettino i tak mogą mówić o dużym szczęściu, że wciąż mają jeszcze jakiekolwiek szanse na mistrzostwo. Proszę sobie wyobrazić, że w rywalizacjach z innymi zespołami TOP4 zdobyli – uwaga – zaledwie cztery oczka. Jasne, problemy kadrowe, duże natężenie spotkań – wszystko można zrozumieć. Ale żeby hegemon złapał aż taką niemoc? Niebywałe. Mało tego – paryżanie nawet u siebie nie potrafili odprawić z kwitkiem tych drużyn.
Bilans meczów PSG z TOP4:
- Lille: 1:1 (wyjazd), 0:1 (dom)
- Monaco: 2:3 (wyjazd), 0:2 (dom)
- Lyon: 0:1 (dom), 4:2 (wyjazd)
Aż chciałoby się rzec: panowie, z czym do ludzi? Już pal sześć wstydliwą porażkę z Nantes czy Lorient. Języczkiem u wagi są starcia z górą tabeli. Podczas tych meczów ujawniały się grzechy główne PSG. Przede wszystkim zakamuflowany brak mentalności zwycięzcy i aż nadto widoczny gen autodestrukcji. Naprawdę to wielka sztuka tak notorycznie pakować się w kłopoty. Aspiracje paryżan są wielkie, niestety niejednokrotnie w tym sezonie pokazali, że kompletnie nie umieją panować nad emocjami. W momencie, gdy nie idzie po ich myśli, kończy się gra i zaczynają się prowokacje, zaczepki i brutalne faule. A to pod koniec arcyważnego meczu z Lille Neymar wdaje się w przepychanki z Tiago Djalo, w efekcie czego dostał dwa mecze zawieszenia. A to w poprzedniej kolejce Presnel Kimpembe brutalnie wjechał w nogi gracza Rennes. Serio, tu cud, że nie wpakował go na długie miesiące w gips i żmudną rekonwalescencję.
I tak to się kręciło – zamiast cierpliwie budować akcje, próbować urządzać pościg, paryżanie uskuteczniali jakieś dziwne zagrywki. No, strasznie słoma z butów wystawała.
Gabinetowe wojenki
Z całą pewnością włodarze PSG również dołożyli dużą cegiełkę do tego, że końcówka sezonu zapowiada się na jedną wielką stypę. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia – w dodatku po wygranej 4:0 nad Strasbourgiem – w ramach “prezentu” kazali Thomasowi Tuchelowi spakować rzeczy i opuścić klub. PSG nie błyszczało w lidze, dostało w cymbał od m.in. od Lens czy Marsylii, kiedy to w końcówce aż trzech graczy wyłapało asa kier. Starta do Lyonu i Lille wynosiła raptem punkt, z tym że wyniki sportowe były akurat najmniej istotne w przypadku zwolnienia. Niemiecki trener był skonfliktowany z dyrektorem sportowym, Leonardo, a właściciele klubu postanowili właśnie jego poświęcić. Rzecz jasna nie spodobało się to piłkarzom, którzy jawnie udzieli poparcia dla wyrzuconego opiekuna.
Czy to wydarzenie miało kluczowy wpływ na przebieg sezonu? Zapewne nie. Przecież nawet mimo wielu absencji i gęstej atmosfery paryżanie mieli wszystko w swoich rękach. Kadra i tak jakościowo wyróżniała się na tle innych zespołów. Natomiast zmiana na ławce trenerskiej – i to w takich okolicznościach – ma znaczenie na postawę zespołu. Mauricio Pochettino stanął przed trudnym wyzwaniem. Raz, że musiał szybko wpajać zawodnikom swoją filozofię gry, to jeszcze przejął drużynę mocno zbuntowaną. Początek pracy był niezły – trzy ligowe wygrane z rzędu. Jednak potem pojawiły się problemy. W niezwykle istotnych meczach jego piłkarze nie byli w stanie wygrać z Monaco czy Lille, a on sam nie potrafił zapanować nad chaosem i emocjami swoich podopiecznych.
Może i został trochę rzucony na głęboką wodę, ale powinien poradzić sobie z tym, przynajmniej w Ligue 1. A tak ewentualna klęska na pewno obciąży jego konto. Przede wszystkim działacze będą musieli posypać głowę popiołem. W tak trudnym pandemicznym sezonie zabrakło im chłodnej kalkulacji i rozsądku.
Ekskluzywny szpital
Kylian Mbappe po półfinałowym meczu Pucharu Francji z Montpellier powiedział: – Jeśli nie sięgniemy po mistrzostwo, to możemy winić tylko siebie. To my bardziej straciliśmy tytuł, niż Lille go zdobyło. I trudno się z taka opinia nie zgodzić, choć wcale to nie umniejsza wyczynu Lille, które na finiszu sezonu potwierdza, że zasługuje na ten sukces. Paryżanie w przypadku końcowego triumfu ekipy z północy z Francji, będą musieli przyjąć na klatę wiele gorzkich słów. No, spektakularnie zawalili sprawę. Ale można znaleźć dla nich pewne okoliczności łagodzące. Zarówno Thomas Tuchel, jak i potem Mauricio Pochetino, często musieli sklejać skład na ślinę i trytytkę.
Być może to marne usprawiedliwienie, bo od razu ktoś rzuci argumentem, że żadna z ekip nie miała aż takiej głębi składu. Tylko w pewnym momencie bardzo mocno skumulowały się urazy i covidowe perypetie. Dajmy na to kwietniowe spotkanie z Lille – Mauro Icardi narzekał na uraz mięśnia, Danilo i Layvin Kurzawa leczyli kontuzję łydki. Juan Bernat stracił prawie cały sezon z powodu zerwanych więzadeł krzyżowych w kolanie. Na dobrą sprawę, praktycznie w każdym meczu brakowało kilku graczy.
OBSTAWIAJ LIGUE1 W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK DO 500 PLN BEZ OBROTU!
PSG co chwilę musiało też radzić sobie bez Neymara. Łącznie pięć meczów zawieszenia to swoją drogą, ale na przełomie grudnia i stycznia Brazylijczyk leczył uraz stawu skokowego, następnie wrócił na kilka spotkań i znowu mógł co najwyżej z trybun dopingować kolegów. Przypałętał się mu uraz mięśni przywodzicieli. Stąd też w tej edycji rozgrywek Ligue 1 wystąpił w zaledwie 16 spotkaniach i strzelił osiem bramek. Pod jego nieobecność liderem z krwi i kości był Kylian Mbappae, który nastukał 25 goli. Natomiast jedna cały czas sprawna armata nie wystarczyła do tego, by uciec rywalom i pomachać im na pożegnanie.
Niemniej należy pamiętać, że nie tylko PSG zmagało się z tego typu kłopotami. Po prostu taka jest smutna specyfika tego sezonu – piłkarze są eksploatowani do granic możliwości, a wirus również wielokrotnie dał znać o sobie.
***
Na tę chwilę strata stołecznej ekipy do Lille wynosi trzy punkty i dużą sztuką byłoby to, gdyby podopieczni Christophe’a Galtiera zaprzepaścili tę niepowtarzalną szansę na utarcie nosa hegemonowi z Paryża. W tej kolejce czeka ich starcie z 11. w tabeli. St. Etienne, a na sam koniec zmierzą się na wyjeździe z 12. Angers. Teoretycznie nie ma prawa się nic wysypać. Tylko nie raz byliśmy świadkami bolesnych wywrotek przed metą. PSG ma też sprzymierzeńca w postaci regulaminu, który zawiera przepis, że w przypadku równej liczby punktów, decyduje bilans bramkowy.
Lille w tym sezonie wychodziło już w wielu opresji. Na sześć ostatnich spotkań aż pięć raz zgarnęło komplet oczek. Tak rozpędzona maszyna nie powinna wypaść z autostrady do mistrzostwa. Paryżanie zaś mogą liczyć wyłącznie na to, że los się do nich uśmiechnie. Było to mocno niesprawiedliwe. W tym sezonie bowiem zwyczajnie nie zasługują na mistrzostwo.
fot. Newspix