ZROBIŁ TO. ROBERT LEWANDOWSKI WYRÓWNAŁ REKORD GERDA MUELLERA. Ale tak po prawdzie – czy ktokolwiek na tym etapie sądził, że będzie inaczej? Robert to maszyna, Robert to zwycięzca, więc po prostu trudno było sobie wyobrazić, że z takiej szansy zrezygnuje. No i oczywiście nie zrezygnował. Strzelił te czterdziestą bramkę i napisalibyśmy, że wkroczył do historii Bundesligi na dobre, ale przecież jest tam od dawna.
REKORD WYRÓWNANY
Trzeba przyznać – to są naprawdę piękne chwile dla polskiego futbolu. Ostatnio Łukasz Piszczek był żegnany z absolutnymi honorami, a jeszcze dorzucił Puchar Niemiec do swojej bogatej kariery, teraz Lewandowski wyrównał długowieczny rekord. Obrazki temu towarzyszące były wręcz wzruszające: Polak pokazał koszulkę z napisem „4EVER GERD”, potem koledzy ze sztabem urządzili mu szpaler.
Przecież będziemy do tego wracać przez wiele lat. Być może będziemy wracać zawsze. Bo owszem, mamy nadzieję, że nasza piłka na Lewandowskim się nie skończy, ale doskoczyć do tego poziomu… No, będzie cholernie trudno.
A jak ta bramka padła? Z rzutu karnego, dość miękkiego, bo Thomas Mueller był popychany, może nawet lekko nadepnięty, ale jednak balansowaliśmy na granicy. Natomiast sędzia uznał, że ta granica mimo wszystko została przekroczona i wskazał na wapno. A z niego, wiadomo, Lewandowski myli się niezwykle rzadko, wręcz nieczęsto zdarza się, by bramkarz wyczuł jego intencje. Golkiper Freiburga nie dał rady i… stało się, po prostu.
I czy w tej historii może być jakieś ALE? Okazuje się, że tak!
REKORD POWINIEN BYĆ PRZEBITY
Bo przecież Lewandowski mógł, a nawet miał obowiązek strzelić w tym spotkaniu więcej bramek. Powiemy więcej – Polak zaliczył dwa rekordy. Jeden wiadomy, a drugi to chyba pudło sezonu. Robert miał przecież do pustej bramki z pół metra, wystarczyło tylko dostawić szuflę i cieszyć się z niezwykłego. Tymczasem Lewandowski zrobił to jak nie on, pokracznie, źle i piłka wróciła do bramkarza.
Nie no, patrzymy na to ujęcie i aż uwierzyć nie możemy:
Ten jaki Werner😅 pic.twitter.com/g8qSzDQZKI
— Konrad Ferszter (@kferszter) May 15, 2021
To pewnie pokazało, że ten rekord Lewandowskiemu trochę ciąży. Co innego po prostu strzelać dużo, a co innego strącać z tronu niekwestionowaną legendę całego kraju, żeby nie ograniczać się tylko do sportu. No i Polakowi nie wpadało, ponieważ nie mówimy przecież tylko o tej sytuacji:
- w pierwszej połowie miał patelnię z 16. metra, ale piłka mu zeszła ze stopy i poleciała w trybuny
- w drugiej dostał podanie na sam na sam w polu karnym, natomiast strzelił za lekko i Flekken się zebrał
- spróbował też główką, ale już dość mocne uderzenie znów odbił bramkarz gospodarzy
Mamy wrażenie, że gdybyśmy byli w listopadzie i nie mówili jeszcze o żadnym rekordzie, to Lewandowski schodziłby dzisiaj z boiska z hattrickiem. A tak – jest tylko jedna sztuka z rzutu karnego. Szansa, by pobić ten rekord, a nie „tylko” wyrównać zostaje jedna. Z Augsburgiem za tydzień.
No, a możecie nam nie uwierzyć, ale obok pogoni Lewandowskiego za legendą, odbywał się też mecz piłkarski pomiędzy Freiburgiem a Bayernem! A tak serio – mimo pudeł Lewandowskiego, możemy śmiało powiedzieć, że gospodarze na ten remis zasłużyli. Oni też mieli masę sytuacji, świetnie bronił Nuebel, raz piłkę właściwie z linii wybił obrońca, ale ostatecznie Freiburg dwie sztuki załadował. Jedną po rzucie rożnym, zaraz po golu Lewandowskiego, kiedy Bawarczycy kompletnie zaspali, drugą po cholernie mocnym uderzenie w długi róg w wykonaniu Guentera.
Bayern te dwa trafienia przedzielił jeszcze golem Sane po asyście – naturalnie – Muellera, więc stanęło na 2:2. I chyba nikt nie ma prawo być obrażony, patrząc już typowo, bo jedni prowadzili grę, ale byli nieskuteczni, a drudzy znośnie się bronili, lecz też brakowało im z przodu spokoju.
Natomiast wiadomo – to wszystko w cieniu wyczynu Polaka. Jak to ładnie brzmi.
Freiburg – Bayern 2:2
Gulde 29′ Guenter 81′ – Lewandowski 26′ Sane 53′
Fot. Newspix