Wielka ulga, ale i wielkie obawy. Tak można najkrócej podsumować dzisiejsze starcie Herthy Berlin, która pojechała do Gelsenkirchen, by uczynić ważny krok na drodze do utrzymania. Ulga – bo choć momentami pachniało sensacją, to ostatecznie stołeczni piłkarze zdobyli arcyważne 3 punkty. Obawy – bo niestety, ale Krzysztof Piątek opuścił boisko przed czasem, z powodu kontuzji. Może się okazać, że to koniec sezonu dla 25-latka i pozostaje mieć nadzieję, że zdąży się poskładać na zgrupowanie reprezentacyjne.
Zły początek Herthy
Mecz dla Herthy nie zaczął się w szczęśliwy sposób, bo już w 6. minucie Schwolow musiał wyciągać piłkę z siatki. Świetną akcję stworzyło Schalke, choć piłkarze gości wykazali dużą bierność w defensywie. Z lewej strony boiska Kolasinac podawał piłkę tuż przed pole karne, gdzie dobrze odnalazł się Amine Harit. Kierunkowo przyjął futbolówkę, wbiegł między trzech obrońców i uderzył lewą nogą po długim słupku. Marokańczyk pokazał przebłysk geniuszu, a jeszcze w tej samej połowie próbował trochę poczarować, robiąc sztuczki a’la Ronaldinho. Nietęga mina trenera berlińczyków była całkowicie uzasadniona, bo w tej konkretnej sytuacji dało się zrobić o wiele więcej.
No i Hertha w końcu zrobiła więcej, ale niedługo później pod bramką Schalke. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, uderzenie głową, gol. Strzelcem Boyata, który z powietrza posłał pocisk nie do obrony. Krycie defensorów było na tym samym poziomie, co krycie Barcelony przy słynnym rzucie różnym Trenta Alexandra-Arnolda w Lidze Mistrzów. Słowem: tragiczne. Po 20 minutach było 1:1, mecz zaczął się od nowa. Obie ekipy pokazywały, jak nie bronić dostępu do własnej bramki – co zresztą nie dziwi, gdy spojrzymy w tabelę Bundesligi.
Poza tym – również zgodnie z oczekiwaniami i sytuacją w tabeli – ten mecz był momentami usypiający. Fajerwerków niewiele, mało piłki w piłce. Trener Dardai mógł być zadowolony jedynie z wyrównania wyniku. Gra ofensywna Herthy była bowiem drogą przez mękę, nie dało się na to patrzeć, tak jak na przestrzeni całego sezonu. Pytanie, jak w tym wszystkim odnajdywał się Krzysztof Piątek? Cóż, Polak ciągle musiał grać tyłem do bramki. Brakowało okazji, żeby posłać mu piłkę w pole karne, Piątek ewidentnie się męczył. Potrafił przytrzymać piłkę, rozdzielał ją w akcjach, był oparciem dla kolegów, ale nic więcej. Nie dało się nic więcej, skoro linia pomocy Herthy właściwie nie istniała.
Na dobrą sprawę w pierwszej odsłonie spotkania polskiego napastnika w polu karnym rywali mogliśmy obserwować łącznie może przez minutę. Co innego, gdyby koledzy z zespołu mieli dobry dzień. Ale nie, tak Dilrosun, jak i Radonjić irytowali strzałami z nieprzygotowanych pozycji i wysyłaniem piłek na trybuny.
Ofensywa Herthy miała standardowy dzień w biurze.
Kiedy piłkarze wyszli z szatni na drugą połowę, trudno było cokolwiek wyrokować. Niby Hertha grała o stawkę, tylko że sprawiała wrażenie, jakby remis jej odpowiadał. Do poczynań piłkarzy wkradał się chaos, mało widzieliśmy składnych akcji. A jak chaos, to i niewdzięczne warunki do gry dla Krzysztofa Piątka. Nasz napastnik nie mógł się wykazać i dopiero w 54. minucie oddał jakikolwiek strzał. Z trudnej pozycji, głową. Niestety, ale w tym momencie Polak odniósł też kontuzję. Coś stało się z jego stawem skokowym. Piątek próbował jeszcze na ambicji rozbiegać ból, ale bezskutecznie. Zjazd do bazy, koniec meczu. Nie wiadomo jeszcze, czy również koniec sezonu. Ba, trzeba mieć nadzieję, że to nie będzie uraz wykluczający 25-latka z EURO 2021.
Później Hertha w końcu zrobiła coś, na co się w drugiej połowie zapowiadało. Już wcześniej Fahrmann musiał kilka razy interweniować, aż w końcu skapitulował po raz drugi w tym meczu. Indywidualną akcję na skrzydle zrobił ten gość, któremu zazwyczaj brakuje chłodnej głowy. Gazicho ma, papiery na świetnego skrzydłowego też, co pokazał dzisiaj tylko raz. Mowa o Radonjiciu, który w 74. minucie wreszcie pomyślał nad ostatnim dograniem, podając w polu karnym do Ngankama. Ten zgubił obrońców przyjęciem piłki i strzelił po krótkim słupku. Strzelił szalenie ważnego gola. Herthę dzielił kwadrans od upragnionych trzech punktów, a komplikował sprawę fakt, że w samej końcówce Hertha kończyła mecz w dziesiątkę.
Wynik udało się jednak dowieźć do końca, choć w 93. minucie widzieliśmy obraz podsumowujący sezon Schalke. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, strzał w słupek Mustafiego, a sekundę później ponownie słupek z najbliższej odległości. Fani Herthy mogli odetchnąć z ulgą, a jej piłkarze podziękować losowi, że był tak łaskawy. Dziś się udało, co oznacza, że jeśli w następnym meczu ekipa z Berlina zdobędzie trzy punkty, utrzymanie w Bundeslidze będzie przyklepane.
Schalke – Hertha 1:2 (1:1)
Harit 6′ – Boyata 19′, Ngankam 74′
Fot. Newspix