Reklama

“Wszyscy patrzą w paszport. Futbol to kult młodości”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

01 maja 2021, 09:02 • 8 min czytania 4 komentarze

Czy w Polsce czuje się najlepiej? Jak na Chińczyków wpływa komuna i dlaczego są zastrachani? Czy na Białorusi jest podobnie? Dlaczego nie wyszło mu w Metz? Jak przebiegała jego krótka współpraca z Diego Maradoną w Brześciu? Kiedy dotknął piłkarskiego Mount Everestu? Czy odczuwa trudy swojego wieku, czy czuje się rozczarowany grą w II lidze i czy dałby radę zagrać jeszcze na poziomie PKO Bank Polski Ekstraklasy? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada piłkarz rezerw Lecha Poznań – zapraszamy na wywiad z Siergiejem Kriwcem. 

“Wszyscy patrzą w paszport. Futbol to kult młodości”
Wszędzie dobrze, ale w Polsce najlepiej?

A nie wiem. Mam tu rodzinę, dwójkę dzieci, moja żona jest Polką. Zadomowiłem się, dobrze mi tu, ale w innych miejscach też było fajnie.

Liczyłem na potwierdzenie. 

Pochodzę z Białorusi. Trochę świata zwiedziłem. Byłem w Azji, w Chinach, we Francji. Nie mogę wskazać jednego ulubionego miejsca na ziemi, bo byłoby to niesprawiedliwe. Ale podoba mi się Polska. Nie narzekam.

Do Chin z Lecha wyjechałeś dla pieniędzy?

Oczywiście.

Mówisz o tym wprost. 

Jiangsu Sainty zaoferowało mi świetne pieniądze. Nigdy tego nie ukrywałem. To był mój cel. I tyle. Ale to też fajna przygoda. Inny świat. Fascynujące dla mnie było patrzenie na to, jak tam ludzie żyją, jak przeżywają codzienność, jakie mają zwyczaje, jak grają w piłkę nożną. Rozwija to światopogląd.

Reklama
Jaka jest największa różnica w mentalności Europejczyków i Azjatów?

Różnica jest absolutnie kolosalna. W podejściu do życia, w kwestiach towarzyskich, społecznych, międzyludzkich. Kompletnie inni są Chińczycy. Mają inną mentalność, inne zwyczaje, inaczej reagują na wszystko. Są bardziej wystraszeni. Tak to ujmę. Komuna robi swoje. Blokuje ich. Nie pozwala im na życie w pełni swoich możliwości. Przez nią są zastrachani, wycofani, funkcjonujący z rezerwą. Wygląda to zupełnie inaczej niż w Europie, gdzie ludzie są bardziej otwarci, częściej naturalnie uśmiechnięci.

Na Białorusi nie jest podobnie?

Dużo łatwiej znaleźć otwartego, śmiałego i radosnego Białorusina niż Chińczyka. Wiadomo, że jest u nas ciężka sytuacja polityczna, że rzuca to cień na ten kraj, ale więcej jest tego luzu, tego własnego wyboru. Ale, wiesz, to mówimy o skrajności – tam tych normalniejszych reakcji nie widziałem praktycznie wcale.

Łatwo było ci się przystosować?

Nie musiałem się przystosowywać. Byłem obcokrajowcem. Wiedziałem, że nie zostanę tam na stałe, że w pewnym momencie po prostu odejdę, więc nie musiałem wtapiać się w tłum, przyjmować wszystkich tych zachowań. Mogłem zachowywać się tak, jak zachowuję się na co dzień, bez szkody dla kogokolwiek. Traktowałem to bardziej w formie ciekawostki. Obserwowałem. Patrzyłem na to z boku. Wyciągałem wnioski. Nie wtapiałem się.

W Metz spróbowałeś za to podbić większy piłkarski świat, ale w Ligue 1 furory nie zrobiłeś.

Mogłem grać więcej i lepiej, ale nie było mi to dane. Wyniki mówią o wszystkim, choć trzeba wziąć pod uwagę fakt, że Metz dużym klubem nie jest i gorsze rezultaty nikogo tam specjalnie nie dziwiły. Rozczarowaniem pozostaje tylko ten spadek, którego mogliśmy uniknąć, a tak brudzi CV. Chciałem więcej, ale jest jak jest.

Czułeś się komfortowo w Ligue 1 czy cię to przerastało?

Fajna liga. Szkoda tylko, że występowałem w Metz, którego styl nie za bardzo mi odpowiadał. Bazowaliśmy na długich podaniach. Na wygrywaniu pojedynków w powietrzu i szybkim bieganiu do przodu. To nie było to, w czym jestem najlepszy, więc nie mogłem pokazać pełni moich umiejętności.

Nigdy nie bazowałeś na szybkości. 

Nie da się zaprzeczyć.

Reklama
Okres gry w Lidze Europy z Lechem Poznań był najlepszym czasem twojej kariery?

Mistrzostwo Polski, mecze z Juventusem i City w Lidze Europy, no dobre wspomnienia to przywołuje, ale czy to najlepszy okres w mojej karierze? Zastrzel mnie, ale nie jestem w stanie powiedzieć. Na pewno jeden z najlepszych, jeden z najciekawszych, ale w BATE też bywały świetne mecze, świetne rundy, świetne sezony. Całe te spotkania w Lidze Europy i w Lidze Mistrzów to fenomenalna sprawa. Każdy chciałby to przeżyć. Ale chyba nie będę bawił się w wymienianie lepszych i gorszych czasów, jakieś wartościowanie, bo to był wszystko składa się tak naprawdę na jedną wielką przygodę. Moją karierę. I to jest najważniejsze.

Tamtą kampanię w Lidze Europy wspomina się w Poznaniu do teraz jako złote czasy. 

Wyjątkowy czas, wielkie mecze. Dlatego właśnie piłkarze pracują i marzą, żeby grać w Lidze Mistrzów czy w Lidze Europy. To szczyt marzeń. Piłkarski Mount Everest. Na każdym spotkaniu w Poznaniu było 40 tysięcy widzów. Istne święto. Miasto tym żyło. Czuło się to na każdym kroku. Futbol wychodził daleko poza boisko. Na wyjazdach też bywało cudownie, bo jeździli za nami kibice z Wielkopolski, czuło się ten klimat europejskich pucharów. Zresztą podobnie było w BATE.

Na czym polegał sukces tamtego BATE? To był większy klub niż Lech Poznań? Na pewno częściej grał w europejskich pucharach. 

Długi temat.

(głębokie westchnięcie)

Nie wydaje mi się, żeby Lech był większym klubem. Jest starszy. Ma bogatszą i dłuższą historię. Więcej kibiców. Wywodzi się z większego kraju i z większego ośrodka miejskiego. Lech jest potęgą. Tak to nazwę. BATE było klubikiem, który osiągnął coś wielkiego na skalę Europy. Nie opierało się to na wielkich finansach, wielkich nazwiskach, wielkiej historii, wielkiej bazie fanów. To było coś mocnego wewnętrznie, coś zbudowanego i trudnego do jednoznacznego zdefiniowania. Piękna historia. W najlepszych okresach BATE scalało całą Białoruś. Wszyscy nam kibicowali. To było super.

Ostatnio byłeś w Dinamie Brześć. BATE już nie ma monopolu na wygrywanie.

Wszystko się zmieniło. Od dwóch lat BATE nie zdobyło mistrzostwa Białorusi. Jest osłabione, co wykorzystują inni – dwa lata temu Dinamo ze mną w składzie, rok temu Szachcior Soligorsk. Teraz też zapowiada się, że wygra ktoś inny, tam mi się wydaje. Liga robi się ciekawsza niż za czasów potęgi BATE.

Duży wpływ na białoruską piłkę ma zdestabilizowana sytuacja polityczna?

Duży, duży, niewątpliwie. Wszędzie jest tak, że niestabilna sytuacja polityczna przenosi się na sport, a tym bardziej na futbol, który jest w Europie najpopularniejszą dyscypliną.

Niektórzy piłkarze strajkują?

Pojedyncze przypadki. Ktoś tam powiedział nawet, że nie chce grać dla reprezentacji. Ale to jednostki. Nie widziałem, żeby ktoś rzucił piłkę, żeby ktoś skupił się na chodzeniu na strajki. Piłkarz ma dziesięć-piętnaście lat kariery. Nie ma czasu na strajkowanie. Wiadomo, że ktoś może być niezadowolony z sytuacji w kraju, może się wściekać, może się irytować, może się czuć urażony, ale co może zrobić, jak może zareagować? Musisz codziennie chodzić na treningi i grać mecze. Taka jest twoja codzienność, takie jest twoje życie.

Jak przychodziłeś do Dinama Brześć, miałeś okazję poznać Diego Armando Maradonę? 

Jego przyjście i jego odejście zbiegło się z moim początkiem w Brześciu. Diego Maradona przyjechał na miesiąc po moim transferze. Dał się poznać, ale to nie było nic specjalnego, żadna długa przygoda. Przywitał się. Zapoznał się z drużyną. Powiedział do nas parę słów. I koniec. Wyjechał. Więcej go nie widzieliśmy. Raz na jakiś czas przysyłał wideo. I tyle.

Podjął pracę w Meksyku. 

Znudziła mu się Białoruś. Króciutka współpraca.

Dlaczego odszedłeś z Dianama do II ligi, skoro tam grałeś całkiem regularnie?

Dlatego, że z Dinama Brześć odszedł właściciel i dużo się zmieniło. Przede wszystkim, nie ukrywam, w kwestii finansowej. Miasto przejęło klub. Zmieniła się cała struktura. Prawie wszyscy piłkarze odeszli. Inna organizacja. Jeśli miałbym możliwość zostania, to bym został, ale nie miałem. Nie pozostawiono mi wielkiego wyboru. Musiałem szukać poza granicami Białorusi, bo tam, oprócz dwóch klubów, trudno znaleźć coś ciekawego. Rodzina była w Poznaniu. Wyjazdy i przyjazdy były problematyczne. Takie czasy, skomplikowane jest to wszystko. W poprzednim roku był taki okres, że przez pięć miesięcy nie mogliśmy się zobaczyć. Więc postanowiłem wrócić do Polski. Zagrać w drugiej drużynie Lecha. I jestem tu.

Miałeś inne oferty?

Prowadziłem pojedyncze rozmowy, ale nie opłacało mi się jechać w miejsce, gdzie nie mogłem sprowadzić swojej rodziny. Ciężko jest ruszyć gdzieś daleko i siedzieć tam samemu. Szukałem innych możliwości w Polsce, ale nic nie było, więc skorzystałem z propozycji Lecha.

Czułeś się nieco rozczarowany tym, że to tylko II liga?

Mam 35 lat w tym roku. Miałem kontuzję. Podchodzę do tego spokojnie. Trzeba myśleć o tym, co dalej, co poza piłką, pewne rzeczy zaczynają się układać. Może po karierze czeka mnie praca w jakimś klubie? Także to też brałem pod uwagę. A czy zjazd do II ligi mnie rozczarował? To jest piłka. Cieszę się, że w ogóle gram, że codziennie wychodzę na trening, że jestem zdrowy. Czy to poziom Ekstraklasy, czy II ligi – obojętnie, nie podpalam się.

Odczuwasz trudy swojego wieku?

Najbardziej w tym, że trudno znaleźć klub w tym wieku. Wszyscy patrzą w paszport, w dowód, w metrykę. Kiedy masz trzydzieści pięć lat, jesteś na gorszej pozycji. Współczesny futbol to kult młodości. Wszyscy szukają młodych. Nie było mi łatwo znaleźć pracodawcę.

Odczuwasz, że jesteś wyraźnie gorszy na murawie niż byłeś?

Na boisku nie, ale poza nim już jak najbardziej. Głównie w kwestii regeneracji po meczach. Niekiedy czuje się wybiegane spotkania nawet i dwa dni. A jak byłeś młodszy, to grałeś, szybko się regenerowałeś i następnego dnia byłeś jak nowy. To naturalne procesy zachodzące w organizmie. Czasami też może coś boleć bardziej niż bolało jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Normalna kolej rzeczy, specjalnie mi to nie przeszkadza.

Jak to u ciebie jest z treningami? Świecisz przykładem czy czasami się już nie chce?

Nie wiem. Zawsze wychodziłem z założenia, że jak trenujesz, tak grasz. Czy tak to widzą też młodsi koledzy z rezerw Lecha? Chciałbym to wiedzieć, mam nadzieję, że tak, bo w innym wypadku wszystkie moje starania idą na marne!

Widzisz się po karierze jako trener?

Nie podjąłem jeszcze decyzji. Myślę, że widzę się w jakiejś innej roli niż trener.

Masz możliwość zagrania jeszcze jednego meczu w Ekstraklasie. Wchodzisz w to z miejsca i dajesz radę czy są obawy i ciężary o swoją formę?

Oj, nie, spokojnie wchodzą i spokojnie gram.

Odważnie. 

Niby łatwo się mówi, ale mam doświadczenie, poradziłbym sobie.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Fot. Karol Mędak/Lech Poznań

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Patryk Stec
0
Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Patryk Stec
0
Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Komentarze

4 komentarze

Loading...