Ekstraklasa jest siłowa, w Ekstraklasie bywa brutalnie. Wiemy to od dawna. Nowe światło na polską ligę rzuca Richmond Boakye, piłkarz z wielkiego świata, który na polskich boiskach cierpi. To liga, w której obrońcy stawiają MASYWNE MURY, obrońcy NIE MAJĄ LITOŚCI, sędziowie RZADKO ODGWIZDUJĄ STARCIA, chyba że BARDZO OSTRE, a każdą piłkę toczy się CIĘŻKI BÓJ. Jest gorzej niż myśleliśmy. To nie futbol, to obóz przetrwania.
Richmond Boakye o Ekstraklasie
Boakye tak bardzo cierpi na naszych murawach, że aż chce się go przytulić. Jako pierwszy z rękawem, w który można się wypłakać, przyszedł Gianluca di Marzio. Całą rozmowę przetłumaczoną na polski znajdziecie TUTAJ.
To rozmowa, która wali po oczach. Boakye brutalnie recenzuje Ekstraklasę. To nieprawda, że w zdobywaniu bramek przeszkadza mu to, że…
- strzela z każdej pozycji, nawet jak ma ćwierć sytuacji strzeleckiej,
- jego uderzenia to typowe taś-tasie, a nie celne, mocne piłki,
- nie potrafi współpracować z kolegami,
- po nieudanych akcjach uwielbia machać rękoma i mieć pretensje do swoich partnerów.
Okazuje się jednak, że…
- Ekstraklasa jest zbyt agresywna, zbyt siłowa,
- w Ekstraklasie nie ma miejsca na technikę,
- sędziowie rzadko odgwizdują faule,
- napastnicy generalnie nie strzelają w tej lidze zbyt wielu bramek, nawet ci najlepsi,
- pogoda jest okropna, czasem nawet pada śnieg,
- jeszcze nie udało mu się zaaklimatyzować.
Sami widzicie – pod nogi Boakye systematycznie rzucane jest wiele kłód, których nasz biedaczek nie jest w stanie unikać. Aklimatyzacja w zespole? A kto to widział, przecież na to trzeba czasu, przecież to trzeba usiąść na spokojnie. Nie od dziś wiadomo, że Zabrze to trudne miasto (jak się odnaleźć, gdy tyle budynków czerwonej cegły?), Górnik ma trudną szatnię (jak złapać wspólny język z tyloma młodymi ludźmi?), a Ekstraklasa to trudna liga (jak przeżyć, gdy naciera na ciebie Maciej Sadlok?). We Włoszech, Holandii, Hiszpanii, Chinach czy Serbii było łatwo, tam nie było czerwonej cegły, tam nie było młodych ludzi, tam nie było Macieja Sadloka, który stawiał masywny mur. Ale w Górniku Zabrze? No sami powiedzcie – kto zaaklimatyzowałby się przez jedną rundę w Górniku Zabrze?
Na miejscu Artura Płatka rozważylibyśmy przedłużenie lukratywnego kontraktu tego piłkarza, który obowiązuje do końca sezonu. Boakye miał być opcją krótkoterminową, ale może potrzebuje czasu? Może jeśli się mu zaufa, to w październiku zdobędzie bramkę? Może w listopadzie uzna, że szatnia go lubi? Może w styczniu 2022 roku powie, że lubi śnieg, a wakacje 2023 spędzi nad Bałtykiem? Nie wykluczalibyśmy tych scenariuszy. Nie warto marnować kilku miesięcy, w których Boakye wykonał tytaniczną pracę, by się zaaklimatyzować. Teraz będzie już tylko z górki.
O ile Boakye do tego czasu ostanie się oczywiście w jednym kawałku, bo jest na polskich boiskach atakowany z każdej strony. Nie myśli o tym, jak trafić do siatki, myśli o tym, jak przeżyć w sytuacji, gdy w koło leje się krew. Fragment:
– Jestem tu już od kilku miesięcy i muszę przyznać, że nie jest łatwo dostosować się do Ekstraklasy. To zupełnie inna wersja piłki nożnej od tej włoskiej czy serbskiej. Wszystko skupia się tu wokół siły fizycznej; nie ma dużo miejsca na techniczne aspekty gry. Obrońcy są jak masywne mury, z którymi zderza się każdy napastnik; nie mają litości dla ofensywnych zawodników; sędziowie rzadko odgwizdują starcia, chyba że faktycznie są bardzo ostre. Taka jest tutaj mentalność; toczy się ciężki bój o każdą piłkę, przez co nie ma wiele miejsca na pokazanie technicznych umiejętności.
W Ekstraklasie nie ma miejsca na technikę. Nie wie tego jeszcze Ivi Lopez, który czaruje z wolnych, nie wie Kozłowski, któremu drobna budowa nie przeszkadza w niczym, nie wie tego też Jimenez, który bazując na technice jest gwiazdą Górnika. Boakye zaraz mu to pewnie uświadomi – jak już tylko się zaaklimatyzuje.
Jak grać w piłkę, gdy pada śnieg? Też nie wiemy. I dobrze, że ktoś wreszcie o tym głośno mówi.
– Klimat jest tutaj okropny; poza niskimi temperaturami jednego dnia może być słonecznie i ciepło, a następnego może już padać śnieg. Nie czuję się z tym dobrze, zwłaszcza że nie znalazłem jeszcze drogi do bramki.
Rozgrywki w Polsce nie powinny się odbywać. Nie może być tak, że piłkarz prasuje sobie wieczorem t-shirt, a rano okazuje się, że musi nałożyć na niego bluzę i w skrajnym przypadku nawet kurtkę. Raz słońce, raz śnieg – no jak tu grać? No i jak strzelać gole na zmrożonej murawie? We Włoszech tego nie uczyli, co oznacza, że pewnie się nie da.
– By we Włoszech uważano cię za dobrego napastnika, musisz strzelić 30 bramek w sezonie, tutaj natomiast królowie strzelców nie osiągają nawet liczby 15 bramek w całym sezonie; jest to naprawdę bardzo trudna sytuacja dla napastnika
No i tu już nam ręce opadły. Chłopie, kurwa, wejdź na Wikipedię. Być może nawet tam nie trafiłeś, więc podpowiadamy – www.wikipedia.org. Jeśli już dotrzesz do celu, dowiesz się, że…
- najlepszy strzelec ma w tym sezonie 22 gole,
- twój poprzednik, czyli Igor Angulo, strzelał w Ekstraklasie kolejno 23, 24 i 16 goli na sezon i tylko raz był królem strzelców,
- ostatni król strzelców z bilansem mniejszym niż 15 bramek to sezon 12/13.
Jak już Boakye chce się wybielać, to niech robi to przynajmniej z głową i jakimś podstawowym researchem. Napastnikowi Górnika nawet i tego zabrakło. Ta rozmowa tylko utwierdza nas w przekonaniu, że Boakye ma – brzydko mówiąc – wyjebane. I to po całości. Myślał, że wpadnie sobie do śmiesznej ligi i od razu będzie panem piłkarzem. Mimo wszystko on sam wierzy, że „może zostanie i zdobędzie uznanie wśród Polaków”. No cóż, powodzenia. I wytrwałości.
PS. Można szydzić z Boakye, ale niestety – to kamyczek głównie do ogródka Górnika Zabrze. Zatrudnili na sześć miesięcy sowicie opłacanego piłkarza, który miał dać jakość na tu i teraz, pomóc drużynie, a potem wrócić do poważnego grania w piłkę. Okazuje się, że kompletnie nie dojechał mentalnie i nawet nie potrafił się zaaklimatyzować. Pieniądze przepalone w piecu (nawet, jeśli od zewnętrznego sponsora), a przecież żadną tajemnicą jest to, że w Zabrzu się nie przelewa.
PS. 2 Boakye ma oczywiście rację twierdząc, że Ekstraklasa jest zbyt siłowa. Ale niech mówi o tym Luquinhas, który mimo to prowadzi Legię do mistrzostwa i pracuje na ciekawy transfer. A nie rozkapryszona gwiazda, która zostanie zapamiętania z machania rękami i ściągania z boiska Damiana Zbozienia.
Fot. FotoPyK