Reklama

Z Warty zeszło ciśnienie, więc gra coraz ofensywniej

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

25 kwietnia 2021, 08:57 • 4 min czytania 5 komentarzy

Warta pisze świetną historię. Trudno z tym polemizować. Natomiast faktem jest też, że ten nadspodziewanie udany sezon Warty Poznań opiera się w dużej mierze na dobrej, zorganizowanej grze w defensywie. I przy całym szacunku oraz podziwie do tego, jak „Zieloni” wybronili się z tego trudnego sezonu, to jednak trudno było nie mieć gdzieś z tyłu głowy pytania „a kiedy zobaczymy nieco bardziej ofensywną Wartę?”. No i wygląda na to, że właśnie ją oglądamy.

Z Warty zeszło ciśnienie, więc gra coraz ofensywniej

Nie zrozumcie nas źle – absolutnie nie chcemy deprecjonować tego, co wyczynia w tym sezonie ekipa z Dolnej Wildy. Przecież ten sezon zapowiadał się dla warciarzy bardzo, ale to bardzo ciężko. Latem właściwie nie mieli wolnego, bo kończyli poprzedni sezon barażami, a tydzień później rozpoczynali już przygotowania do meczu z Błękitnymi Stargard w Pucharze Polski. Mają najmniejszy budżet w całej Ekstraklasie. Grają poza swoim stadionem, więc jako jedyny zespół w lidze rozegrają wszystkie mecze na wyjeździe. Jesienią mocno dotknął ich koronawirus.

To nie miało prawa się udać. A mimo tego na cztery mecze przed końcem sezonu „Zieloni” wciąż mają szanse na zajęcie czwartego miejsca w lidze, które być może pozwoli na awans do eliminacji do pucharów. Jeśli ktoś wymyśliłby taki scenariusz przed sezonem, to… no, gdyby tylko wymyślił, to byłby niezwykle kreatywny. A gdyby postawił u buka na taki scenariusz, to byłby właśnie bogaty.

Zresztą wystarczy odnieść sytuację Warty do dwóch pozostałych beniaminków – Podbeskidzie i Stal wciąż drążą o przetrwanie w lidze, a warciarze zwycięstwem nad Wisłą Kraków przyklepali sobie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem rozgrywek.

Warta była skuteczna, choć bywały mecze trudne do oglądania

Ale każdy, kto śledzi Ekstraklasę potwierdzi, że mecze ekipy Piotra Tworka często były wizualnie dyskusyjne. To znaczy to nie tak, że to nie miało ładu i składu, a Warta bazowała na czystym farcie. Nie, nie. Chodzi o to, że często poznaniacy największą uwagę przykuwali do tego, by gola nie stracić. Ofensywa – tak, czasem, przy okazji, jak jest szansa. Ale priorytetem było skuteczne zorganizowanie się w tyłach. I nie ma w tym nic złego. Futbol nie polega przecież na wrażeniach artystycznych. Za odwagę nikt punktów nie daje. Mało tego – przykłady ŁKS-u Łódź i Zagłębia Sosnowiec pokazują, że możesz grać odważnie, ale skończy się to walką o rekordy w liczbie bramek straconych.

Reklama

Niemniej przyszedł w tym sezonie taki moment, gdy w głowach zaczęły nam kiełkować myśli – no dobrze, a kiedy zaczniemy rozliczać Wartę z gry ofensywnej? Wszak rozwój polega przecież na tym, by co jakiś czas do swojego asortymentu atutów dorzucać kolejne bronie. Bronią Warty długo była bardzo szczelna defensywa, ale atak opierał się na osamotnionym Mateuszu Kuzimskim, który miał wymyślać coś z niczego. No i na pojedynczych zrywach – czy to Jana Grzesika, Łukasza Trałki lub Michała Jakóbowskiego. A czasem – jak w starciu z Wisłą w Płocku – dobrze bitych stałych fragmentach gry.

Były bowiem obawy, że Warta zamknie się w bańce zespołu, który w tej ligowej szarzyźnie usadowi się na wygodnym miejscu „przetrwanie defensywne”. Czyli że przez wiele następnych miesięcy będzie mordowała mecze defensywką, ale w ataku nie będzie tworzyła nic ciekawego.

Natomiast nasze obawy sukcesywnie są rozwiewane przez Piotra Tworka i jego zawodników.

Warta po prostu zaczęła grać odważniej i z większą werwą w ataku.

Rozwój Warty widać gołym okiem i w statystykach

Wystarczy spojrzeć na liczbę okazji strzeleckich w ostatnich meczach. W dziewięciu z ostatnich dwunastu meczów warciarze mieli wyższy współczynnik goli oczekiwanych od rywala. Podczas meczu z Wisłą Kraków pobili swój rekord tego sezonu pod względem „expected goals” i osiągnęli xG na poziomie 1,80. Kilka dni później ten rekord pobili – w meczu z Rakowem dobili do 2,40 xG, choć tutaj za znaczną część tego dorobku odpowiadały niewykorzystane rzuty karne. W dodatku coraz częściej oglądamy Wartę, która chce zaczynać akcje otwarcie gry krótkim podaniem od bramkarza. Podczas spotkania z trzecią siłą ligi wielokrotnie oglądaliśmy też Wartę wymieniająca kilka-kilkanaście podań pod presją rywali.

Pewnym symptomem zmian w nastawieniu Warty jest pozycja skrzydłowego. Jesienią w obliczu braków kadrowych trener Tworek na skrzydle wystawiał Jana Grzesika, nominalnego obrońcę. Wiosną na boku pomocy czasem stawiał tam na nominalnego napastnika – Adama Zrelaka. Wariant ofensywny przeważał nad wariantem defensywnym.

Reklama

Jeśli mielibyśmy szukać powodów odmiany nastawienia taktycznego Warty i bardziej ofensywnej gry, to widzielibyśmy dwa takie czynniki.

Po pierwsze – puściła presja związana z walką o utrzymanie. Cel na ten sezon był jasny i powtarzał to Piotr Tworek przy każdej okazji: zapewnić sobie ekstraklasowy byt na następny sezon. Po meczu z Wisłą Kraków poznaniacy byli już pewni utrzymania, matematycznie przyklepali sobie uczestnictwo w Ekstraklasie w kolejnym sezonie. Nie trzeba było już się oglądać za siebie, liczyć, kalkulować.

A po drugie – zespół został wzmocniony kadrowo. Bo Tworek jesienią nie mógł sobie pozwolić na bardziej ofensywne granie z uwagi na to, że po prostu nie miał zbyt wielu zawodników do takiej gry. Zimą do zespołu dołączył Makana Baku – skrzydłowy, który może grać też w ataku. Adam Zrelak – napastnik. Maciej Żurawski – ofensywy pomocnik. I każdy z nich pozwala Warcie na zastosowanie bardziej ofensywnego wariantu gry.

I my taką przemianę kupujemy.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
2
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...