Reklama

Raków udanie wrócił do Częstochowy, Śląsk opierał się tylko do przerwy

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

23 kwietnia 2021, 21:09 • 4 min czytania 14 komentarzy

23 lata czekał Raków na mecz w Ekstraklasie na swoim terenie. Częstochowianie wreszcie naprawdę zagrali u siebie i choć wizualnie nie wyglądało to efektownie, to w samej grze wszystko się zgadzało. Podopieczni Marka Papszuna pewnie pokonali Śląsk Wrocław, pokazując wszem i wobec, że nie zamierzają dostarczać emocji w temacie walki o trzecie miejsce.

Raków udanie wrócił do Częstochowy, Śląsk opierał się tylko do przerwy

Przebieg tego meczu był trochę podobny do środowego starcia Piasta z Legią. Pierwsza połowa była jeszcze w miarę wyrównana. Również w tym przypadku faworyt miał trochę więcej z gry, choć nie przekładało się to na czyste sytuacje. Michał Szromnik musiał jedynie wyłapać niezły półwolej Bena Ledermana i zachować czujność po mocnym strzale Gutkovskisa w bliższy róg. Standardy.

Po przerwie Raków już całkowicie zdominował przeciwnika, tak jak dwa dni wcześniej Legia Piasta. WKS co prawda zaraz po rozpoczęciu gry przeprowadził zgrabną akcję, zakończoną posłaniem piłki na orbitę przez Stigleca, ale potem ciekawie było już tylko pod bramką gości.

Zaczęło się od tego, że Krzysztof Mączyński przesadził z próbą profesorskiej gry. Będąc w okolicach swojego pola karnego mógł zagrać dużo bezpieczniej, ale chciał podaniem na lewą stronę rozpocząć kontrę swojego zespołu. Zabrakło mu jednak dokładności, być może trochę dołożył też mocno odczuwalny na tak otwartym terenie wiatr i piłkę przejął Fran Tudor. Chorwat, który jest liderem całej Ekstraklasy pod względem stworzonych okazji dla kolegów (12 przed tą kolejką, wyliczenia Ekstrastats.pl), minął najpierw Picha, potem Mączyńskiego i podał do Gutkovskisa. Będący tyłem do bramki Łotysz przytomnie wycofał do dopiero co wprowadzonego Davida Tijanicia, a Słoweniec ładnym strzałem od słupka nie dał szans Szromnikowi.

Jego wejście tak szybko nie było planowane, ale Igor Sapała pod koniec pierwszej połowy trzymał się za mięsień dwugłowy uda i wydawało się bardzo prawdopodobne, że na drugą odsłonę nie wyjdzie. I tak się stało. Zmienił go właśnie Tijanić, który okazał się wartością dodaną.

Reklama

Dobrą zmianę dał też Petr Schwarz. To on dalekim podaniem za plecy obrońców wypuścił na czystą pozycję Jakuba Araka. Konradowi Poprawie interwencja ratunkowa nie wyszła, trafił w nogi napastnika gospodarzy i słusznie obejrzał czerwoną kartkę.

Drugi gol dla Rakowa to akcja po ziemi z własnej połowy. Ivi Lopez podciągnął z piłką i odegrał do Cebuli, który okiwał słabego po przerwie Łukasza Bejgera i jakoś znalazł drogę do siatki. O ile Michał Szromnik w kilku przypadkach potrafił się wykazać, tak tu powinien zrobić trochę więcej, za słabo pilnował bliższego rogu.

Zawodnicy Papszuna spokojnie mogli wygrać wyżej. Tijanić zmarnował sytuację sam na sam po świetnym podaniu Cebuli, a Gutkovskis… Kurczę, ośmieszył wręcz Puerto, obszedł go z piłką jak juniora, ale finalizacja była już gorsza: mocny strzał nad poprzeczką. Do tego Szromnik  z najwyższym trudem odbił strzał głową Araka po rzucie rożnym (dorzucał Schwarz).

Na tym tle Śląsk wyglądał jak ubogi krewny. Żadnej klarownej sytuacji, brak polotu i ogólna niemoc z przodu. Dominik Holec kilka oczywistych strzałów wyłapał, ale jeśli go za coś dziś pochwalimy, to za świetną grę nogami. Czeski bramkarz potrafił jednym podaniem minąć nawet dwie formacje Śląska, podobnie jak natychmiastowym wybiciem na 60 metrów rozpocząć groźną kontrę Rakowa. Maczał także palce w akcji, która zakończyła się wykluczeniem Poprawy. To właśnie Holec zagrał między dwoma rywalami do Schwarza i ciąg dalszy już znamy.

Trudno we wrocławskiej ekipie kogokolwiek wyróżnić. Ewentualnie plusik można postawić przy nazwisku Szymona Lewkota. Dostał szansę i wypadł solidnie. Nie tylko nie odstawał, ale potrafił także naprawiać błędy kolegów, że wspomnimy o czyściutkim wślizgu zażegnującym niebezpieczeństwo po złym rozegraniu piłki przez Poprawę. Jacek Magiera zdjął go po godzinie, bo szukał ofensywnych rozwiązań, ale tym razem zmiennicy niewiele wnieśli.

Ciężko się ten mecz oglądało jeśli chodzi o całą otoczkę. Obiekt Rakowa jest rozkopany, a telewizyjna transmisja pokazywała stronę bez żadnej trybuny. W tym wypadku powiedzenie o graniu na własnym boisku byłoby dosłowne, bo stadion to dopiero tu będzie. Niech zresztą za komentarz wystarczy wam taka scenka:

Reklama

To jednak wątki drugoplanowe. Raków odniósł czwarte z rzędu ligowe zwycięstwo i prędzej powalczy o wicemistrzostwo niż wypadnie z podium. A trzeba pamiętać, że ma wciąż zaległy mecz ze Stalą. Śląsk rozegrał najsłabsze spotkanie pod wodzą Magiery i po raz pierwszy po zmianie trenera przegrał. Szanse na pucharowe eliminacje mogą zmaleć.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

14 komentarzy

Loading...