W parze Wisła Płock – Jagiellonia zdecydowanie nie będziemy mieli meczu o nic. Jedni i drudzy mają jeszcze konkretne cele do zrealizowania. Trochę łatwiejsze zadanie w tym kontekście czeka gospodarzy. Dlaczego?
Dlatego, że oni finalnie muszą się po prostu nie skompromitować, a tym byłby spadek do I ligi w takim sezonie. Kropkę nad “i” ma tu postawić Maciej Bartoszek, który zastąpił Radosława Sobolewskiego, zwolnionego w zasadzie na własne życzenie. Jeżeli na takim etapie rozgrywek trener samemu zapowiada odejście z klubu latem, to musi mieć wkalkulowane, że zarząd może jego ruch uprzedzić. I tak też się stało. Trudno być tu zaskoczonym.
Wisła Płock – Jagiellonia: debiut Macieja Bartoszka
Jesteśmy natomiast zaskoczeni, że następcą Sobolewskiego zdecydował się zostać Bartoszek. Nie jest to przecież nazwisko znikąd, swoją renomę na polskim rynku trenerskim ma, a zgodził się być typowym strażakiem i rozwiązaniem tymczasowym. Kontrakt podpisany do końca sezonu przy jednoczesnych jasnych deklaracjach szefów klubu, że dłuższa współpraca na ten moment nie jest priorytetem, bo plany są inne, nie pozostawia pola do interpretacji. A przecież Bartoszek dopiero co w bolesny sposób został potraktowany w Koronie Kielce, z której wyleciał trzy tygodnie po tym, gdy ogłoszono go także dyrektorem sportowym. Już sam fakt, że wrócił do złocisto-krwistych rządzonych jeszcze przez Krzysztofa Zająca, pokazywał, że musiał puścić w niepamięć wiele rzeczy po pierwszym rozstaniu. Rany po drugim kopie w tyłek nie mogły się jeszcze zabliźnić i mimo to już rozpoczął nowy, z założenia bardzo krótki rozdział. Dla nas to po prostu dziwne.
Oczywiście tutaj sytuacja jest nieco inna. Wisła Płock gra z trenerem w otwarte karty i nie robi mu niepotrzebnych nadziei. Prędzej musi się on spodziewać tego, że za miesiąc jego misja w klubie dobiegnie końca niż zostanie przedłużona. Wiadomo, że “Nafciarzom” marzy się powrót latem Jerzego Brzęczka, tyle że on podobno chce teraz pracować za granicą. Może Bartoszek sobie to wszystko przekalkulował i uznał, że szanse na drogę inną niż płocka u byłego selekcjonera są wbrew pozorom całkiem duże? Być może, ale tak czy siak nie pasuje nam to do jego wizerunku.
Inna sprawa, że w kontekście realizacji głównego celu Bartoszek wiele nie ryzykuje. Wisła ma w tym momencie pięć punktów przewagi nad Stalą Mielec, a za nią są jeszcze Podbeskidzie i Cracovia. Z ostatnią dwójką płocczanie zmierzą się bezpośrednio. Generalnie terminarz na finiszu wygląda dość przyjaźnie, jedynym rywalem z czołówki będzie Lechia Gdańsk. Wystarczy zdobyć łącznie 5-6 punktów i utrzymanie będzie przypieczętowane. Trudno to zepsuć.
Zastanawia nas, jak do osoby prawdopodobnie tymczasowego szkoleniowca, który jednak nie będzie chciał pracować jak szkoleniowiec tymczasowy podejdą piłkarze. Czy zyska spodziewany posłuch, czy od początku zostanie potraktowany z lekkim przymrużeniem oka? Samo walnięcie pięścią w stół może nie wystarczyć.
Wisła Płock – Jagiellonia: goście jeszcze mogą powalczyć o puchary
Bartoszek zadebiutuje spotkaniem z Jagiellonią, która dość niespodziewanie może jeszcze ten sezon uratować. Czytaj: wejść do pucharowych eliminacji. Zakładając, że Raków Częstochowa poradzi sobie z Arką Gdynia w finale Pucharu Polski, przepustki na międzynarodową arenę da także czwarte miejsce w Ekstraklasie. “Jaga” w razie dzisiejszego zwycięstwa traciłaby do niego cztery punkty. Podobnie jak Wisła Płock, terminarz na koniec miałaby całkiem dobrze rokujący: Stal Mielec (dom), Warta Poznań (wyjazd), Raków (dom), Górnik Zabrze (wyjazd), Lechia (dom).
Jeszcze sporo można by tu ugrać. Warunkiem jest jednak niedzielna wygrana w Płocku.
Rafał Grzyb ciągle musi kombinować ze składem. Ciągle ktoś wypada przez zdrowotne zawirowania (Bojan Nastić, Fedor Cernych, Paweł Olszewski), a jak donosi Sport.pl, teraz okazało się, że to już koniec sezonu dla Ivana Runje.
Przynajmniej do zdrowia wrócił Jakov Puljić, tyle że on na bramkę czeka od 30 stycznia w Gdańsku. Jesienią z “Nafciarzami” sieknął hat-tricka, a w poprzednim sezonie także trafił do ich siatki. Jeśli się przełamywać, to chyba dziś. A Wisła na pewno ma w pamięci listopadowe 2:5, to dla niej jeden z najgorszych momentów tego sezonu. Jest się za co rewanżować.
Fot. FotoPyK