– Nie chcieliśmy dopuścić do momentu, w którym w ostatniej kolejce będziemy walczyć o utrzymanie. Już takie sezony przeżywaliśmy – przykładem ten z Leszkiem Ojrzyńskim. Stwierdziliśmy, że to odpowiedni moment, by do takiej sytuacji nie doprowadzić. Postawa zawodników w ostatnich meczach pokazywała, że to idzie niestety troszkę w dół. Mental siadał – mówi Tomasz Marzec, prezes Wisły Płock, o zwolnieniu Radosława Sobolewskiego. Co pozostawił po sobie „Sobol”? Dlaczego Bartoszek? Czy zatrudniając trenera na miesiąc można myśleć długofalowo? Co z Jerzym Brzęczkiem? Dlaczego Dawid Kocyła powinien nie czytać o swoim transferze?
Zatrudnianie trenera tylko na sześć meczów to krótkowzroczność czy dalekowzroczność?
Dla mnie dalekowzroczność, ze względu na to, że plan na przyszły sezon jest budowany i klarowany przez ostatnie kilka tygodni. To nie jest tak, że my w tym momencie nie patrzymy w przyszłość. Plan jest ustalony. Zmiana szkoleniowca to wymóg chwili, sytuacji, która panowała w zespole. Co będzie dalej – zobaczymy. Piłka jest taka, że z dnia na dzień przynosi coś nowego. Ale nie możemy też tych planów, które mamy na przyszły sezon, wyzerować i o nich nie myśleć. Już coś zaczęto budować, ale musimy też patrzeć na sytuację, która jest teraz, czyli uratować zespół klub przez degradacją, bo to najważniejsze. I spokojnie budować zespół od nowego sezonu na troszkę innych zasadach.
Skoro to tylko trener tymczasowy, dlaczego Radosław Sobolewski nie mógł dokończyć tej misji? Nie da się stwierdzić, że w Wiśle Płock był jakiś pożar. Oczywiście – ostatnie mecze nie były zbyt dobre, zarówno pod względem gry, jak i wyników. Natomiast przewaga nad resztą stawki wciąż jest w miarę bezpieczna.
Tak, jest w miarę bezpieczna, ale nie chcieliśmy doprowadzać do nerwowych sytuacji. Nie chcieliśmy dopuścić do momentu, w którym w ostatniej kolejce będziemy walczyć o utrzymanie. Już takie sezony przeżywaliśmy – przykładem ten z Leszkiem Ojrzyńskim. Stwierdziliśmy, że to odpowiedni moment, by do takiej sytuacji nie doprowadzić. Postawa zawodników w ostatnich meczach pokazywała, że to idzie niestety troszkę w dół. Mental siadał. Postanowiliśmy, że zespół potrzebuje wstrząsu, pobudzenia do jeszcze bardziej wytężonej pracy, żeby na te ostatnie sześć kolejek się bardzo mocno zmobilizował, bo walczymy o to, żeby klub pozostał w Ekstraklasie. Taka zapadła decyzja, oceniając to, jak wygląda szatnia, zachowanie zawodników i tak dalej. Uznaliśmy, że to ostatni moment, by nie dopuścić do sytuacji, w której ostatnie kolejki decydują o utrzymaniu.
Moglibyśmy wejść głębiej w powody zwolnienia Radosława Sobolewskiego? Na jakiej podstawie stwierdzono w Wiśle, że z nim na pokładzie istnieje ryzyko poważnego pożaru?
Nie chcę konkretnie wnikać w to, co się działo, bo mam zbyt duży szacunek do trenera Sobolewskiego i jego pracy. Zostawił tutaj kawał serca, kawał pracy. Nie będę o tym mówił. Po prostu – została podjęta taka decyzja. Uznaliśmy wspólnie z dyrektorem sportowym, że to jest ten moment, kiedy musi nastąpić zmiana. Jak pan wie – chciałem bardzo, żeby trener Sobolewski pracował do końca sezonu. Sądziłem, że to się uda i tego spokoju będzie więcej. Ale niestety głupio stracone punkty w niektórych meczach spowodowały tę sytuację. Ostatnie trzy mecze, niestrzelone bramki… W mojej ocenie w ostatnim meczu mental wśród zawodników siadł. Musieliśmy go pobudzić.
Wspomniał pan o szatni, zachowaniu zawodników, które nie było odpowiednie. To jak wyglądało to zachowanie zawodników w ostatnich tygodniach?
Zauważyłem zwątpienie. I małą wiarę w to, że za chwilę będzie lepiej. To przemyślenia po obserwacji z boku i wielu rozmowach, jak pomóc drużynie wyjść z kryzysu.
A czy wpływ na decyzję o zwolnieniu trenera Sobolewskiego miał fakt, że on jako pierwszy poinformował o odejściu po sezonie z Wisły Płock?
Tak jak trener powiedział w wywiadzie przedmeczowym – chciał zwiększyć motywację u chłopaków. Ale ja na meczu z Pogonią nie zauważyłem tego, by ta motywacja była zwiększona. Wrócę do początku – wydaje mi się, że zespołowi był w tym momencie potrzebny wstrząs.
Czy to nie jest problem, który leży w szatni, a nie w trenerze? Jeżeli piłkarze przychodzą do pracy, wykonują swoje obowiązki, dostają za to wynagrodzenie i nie mają motywacji, to chyba źle świadczy o nich, a nie o szkoleniowcu, który być może się zagubił, no ale jednak piłkarz powinien mieć naturalną chęć wygrywania.
Zawodnicy mają swoją motywację, bo pieniądze leżą na boisku. Za wygrane mecze czy konkretne miejsca w tabeli mają dodatkowe pieniądze. Poza tym oni również walczą o swoją przyszłość. Ich postawa zadecyduje czy zostaną im przedłużone kontrakty czy nie. To powinna być ich największa motywacja.
Mówił pan, że właśnie niekoniecznie.
Chodziło bardziej o duch zespołu. Klimat, by ich radość z piłki była na jak najwyższym poziomie. Moim zdaniem w ostatnich tygodniach nieco to zatraciliśmy. Oni muszą być zmotywowani, bo to ich obowiązek. Ale troszkę czasem ich trzeba do tego pobudzić, żeby wydobyć z nich wszystkie nakłady motywacji.
To może zapytam inaczej o aspekt motywacji – czy fakt, że Radosław Sobolewski wiedział o swoim odejściu po sezonie, zadziałał negatywnie na jego pracę? Nie potrafił pobudzić tej szatni, skoro za chwilę musiał się zawijać? Chciał wyczekać do końca kontraktu?
Rozmawiałem z trenerem Sobolewskim na ten temat. Do ostatniego treningu był w stu procentach zaangażowany. Z jego strony padały słowa, że tutaj nie ma możliwości, by zatracił motywację i będzie wykonywał swoje obowiązki w stu procentach.
Ustalając fakty – Wisła chciała przedłużyć kontrakt z Radosławem Sobolewskim? Czy zostały podjęte w tym kierunku jakiekolwiek rozmowy?
Nie. Nie było rozmów z trenerem Sobolewskim na temat nowej umowy.
To jak pan odbiera to, że trener Sobolewski jako pierwszy poinformował o odejściu z Wisły? Czy pana zdaniem chciał wygrać rozstanie?
Nie ma sensu skupiać się na tym, kto powinien o tym powiedzieć pierwszy. Trener troszkę wyszedł przed szereg swoją wypowiedzią. Ale zbyt mocno szanuję Sobolewskiego, żeby iść w tego typu utarczki. Trener podjął taką decyzję, że sam poinformował o tym na konferencji. I to jest jego decyzja.
Czy pewnym rozczarowaniem dla pana jest to, że Radosław Sobolewski nie pozostawił po sobie zbyt wielu fundamentów, na których można budować?
Każdy sobie wyobrażał, że ten sezon będzie inny. Że będzie można zbudować fundamenty, na których będzie się można opierać w przyszłym sezonie. Ale też cały ten sezon jest bardzo specyficzny. Trzeba zacząć od tego, że nastąpiło u nas wiele zmian personalnych na początku sezonu, a później doszło do sytuacji związanych z koronawirusem, które nie miały dobrego wpływu na klub. Mieliśmy bardzo dobre momenty, ale mieliśmy też słabsze. Ta sinusoida była zbyt duża. Nie mogliśmy ustabilizować formy. Obie strony – ja i trener Sobolewski – liczyliśmy na coś więcej. Na to, że forma będzie bardziej stabilna i będzie można zbudować kilka mocnych fundamentów. Ale nie wszystko się udało.
A czy koronawirus nie jest wymówką? Gdy zapytamy w Pogoni Szczecin o aktualną sytuację, raczej nikt nie powie o pandemii, a byli dotknięci nią co najmniej tak samo jak Wisła Płock.
To nie jest wymówka, ale to na pewno miało duży wpływ na budowę zespołu. Oczywiście nie można się tym tłumaczyć, bo inne zespoły też były w podobnej sytuacji – ostatnio choćby Raków Częstochowa. Ale to nie umożliwia spokojnej, stabilnej pracy przez dłuższy okres.
Co tak właściwie pozostawił po sobie Radosław Sobolewski?
Na pewno to bardzo dobrze przygotowany merytorycznie trener, który zna się na swoim fachu. W pewnym momencie coś nie wyszło i musimy odpowiedzieć sobie jako klub, ale też sztab szkoleniowy, co poszło nie tak. Patrząc na zespół – trener Sobolewski pozostawił na pewno zbudowanie Mateusza Szwocha, udało się go wykreować na lidera zespołu. Na pewno odbudował Kubę Rzeźniczaka, który ten sezon ma bardzo dobry. Były też dobre momenty Dawida Kocyły, na którego nie bał się postawić trener Sobolewski.
A propos – dalej są sygnały z poważnych klubów, które chcą ściągnąć Kocyłę? Zimą pojawiła się Borussia Dortmund, duża sprawa.
Tak, ale w tym momencie – patrząc też na ostatnie mecze Dawida – zainteresowanie jest mniejsze. Rozmawialiśmy nawet ostatnio z Dawidem o tym, że ma się skupić na tym, by pokazywać się z jak najlepszej strony, a nie myśleć o transferze. Patrząc na jego formę, jest mu dalej do wyjazdu niż bliżej. Jeśli ją ustabilizuje i będzie wyglądał jak wcześniej, będziemy mogli rozmawiać na temat przychodzących ofert. W tym momencie Dawid musi się skupić na grze w Wiśle. Te doniesienia mu nie pomagały. Presja na niego była dosyć duża. To nie pomogło mu ustabilizować się na poziomie, który może prezentować.
Czyli on sam jako młody chłopak źle zareagował na fakt, że duże firmy się nim interesują.
Widać po nim, że ta cała nagonka na pewno mu nie pomogła. To pokazuje, że do wyjazdu zagranicę trzeba Dawida przygotować też pod takimi względami.
Pytałem o to, co pozostawił po sobie Radosław Sobolewski, bo zastanawiam się, czy nowy trener, który zacznie pracę z Wisłą od nowego sezonu, musi zaczynać od twardego resetu czy jednak Wisła wciąż będzie budowana w podobnym składzie personalnym.
Na pewno kilka roszad musimy zrobić, ale kilka fundamentów jest. Kuba Rzeźniczak z Damianem Michalskim mogą stanowić o środku obrony. Krzysiek Kamiński, z którym przedłużyliśmy kontrakt, też daje nam pewną stabilizację, jeśli chodzi o bramkę. Miał oczywiście trudniejszy moment, ale to bardzo solidny bramkarz, który daje nam pewność w przyszłym sezonie. Z czym mamy problemy? Ze skrzydłami i formacją ofensywną, napastnikiem, który zagwarantuje około dziesięciu bramek w sezonie. Będziemy musieli zrobić roszady w tym kierunku. Ale na pewno nie jest tak, że trzeba będzie zrobić twardy reset. Kilka elementów do całej układanki na przyszły sezon jest.
Nie planujecie więc ściągać doświadczonego filaru obrony w miejsce Urygi, to Damian Michalski dostanie szansę?
Damian na pewno ma wszystkie warunki do tego, by takim filarem się stał. Czy wykorzysta swoją szansę? Najbliższe tygodnie to pokażą.
Jak dobrze bawił się pan oglądając mecze Wisły Płock prowadzonej przez Radosława Sobolewskiego?
Było kilka meczów, które bardzo dobrze się oglądało i przy których nie tylko ja, ale i wielu kibiców i dziennikarzy się dobrze bawiło. Niektóre mecze pokazywały, że Wisła potrafi grać w piłkę. Ale oczywiście zdarzały się mecze, które były bardzo słabe. I na pewno nikt by nie chciał oglądać takich spotkań.
Wisła musi stawiać na taki styl? Kadra Wisły jest zobligowana tylko do tak topornej piłki? Radosław Sobolewski – to moje wrażenie – wychodził z założenia, że musi grać jak najprościej, byle się utrzymać. Nie było fajerwerków, był czysty pragmatyzm i korzystanie z najbardziej oczywistych sposobów. Nie jest to atrakcyjne, ale skuteczne, bo koniec końców Wisła się pewnie utrzyma, tak zakładam.
Każdy to zakłada i nie przewidujemy innej opcji. Na pewno w zespole drzemie potencjał, gra mogła być momentami bardziej ofensywna.
Dlaczego Maciej Bartoszek?
Wszyscy znamy trenera Bartoszka, nie trzeba go mocniej przedstawiać. Chcemy wzbudzić wśród zawodników chęć rywalizacji, nowy power. Trener Bartoszek nam to gwarantuje. Świeża krew, świeża miotła i samo zachowanie trenera na pewno pomoże wzbudzić wśród zawodników radość gry i chęć zwycięstwa.
Jak rozumiem, decydowały głównie zdolności motywacyjne trenera Bartoszka, niekoniecznie warsztat, taktyka czy wizja.
Pod względem warsztatu czy taktyki w przeciągu ciągu czterech tygodni za dużo nie można zrobić. Mamy mecz w niedzielę, później w środę i sobotę. Czasu na normalną pracę nie ma zbyt wiele. W tym momencie najważniejszy jest kop mentalny i poukładanie wszystkiego po swojemu, co trener Bartoszek na pewno ma, tym się kierowaliśmy.
Czy prawdą jest to, co podawał „Przegląd Sportowy”, że Jerzy Brzęczek jest celem Wisły Płock?
Trener Brzęczek jest oczywiście łakomym kąskiem. Znamy go po pracy, którą wykonał w Wiśle wyśmienicie. Ciężko byłoby, gdybyśmy nie myśleli, że trener Brzęczek byłby dobrym trenerem na przyszły sezon. Ale spokojnie. Nie ma jeszcze stuprocentowej decyzji, czy w prawo, czy w lewo. Czas pokaże. Piłka jest specyficzną dyscypliną, każdy dzień może przynieść coś nowego.
Nie ma stuprocentowej decyzji po stronie klubu czy trenera?
Rozmawiamy z trenerem Brzęczkiem jak i innymi kandydatami.
Czyli czekacie na rozwój wydarzeń, bo Jerzy Brzęczek ma wciąż ważny kontrakt z PZPN.
W tej chwili trenerem jest Maciej Bartoszek i na tym się skupiamy.
Jak wnioskuję, przez zatrudnienie Macieja Bartoszka tylko do końca sezonu kupiliście sobie czas, żeby przekonać topowego szkoleniowca, bo za takiego – mimo tego, co zrobił z reprezentacją – powinien uchodzić Jerzy Brzęczek.
Dla mnie trener Brzęczek jest topowym trenerem w Polsce. Kupienie czasu? W tym momencie skupiamy się wyłącznie na celu, który mamy. Sześć najbliższych spotkań, osiemnaście punktów do zdobycia. Najbliższy czas przyniesie decyzje.
Fot. FotoPyK