Reklama

Czy Lille stać na mistrzostwo Francji?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 kwietnia 2021, 17:25 • 10 min czytania 8 komentarzy

Historia ostatniej dekady Lille obrazuje, jak obfite w szaleństwa i zmienności potrafią być futbolowe opowieści. 2011. Lille po pięćdziesięciu siedmiu latach posuchy sięga po mistrzostwo Francji. 2018. Lille kończy sezon z punktem przewagi nad strefą spadkową. 2020. Trwa pandemia. Kluby Ligue 1 walczą o pieniądze z praw telewizyjnych. W grudniu poważny kryzys finansowy i widmo bankructwa doprowadzają do sytuacji, w której wierzyciele zaczynają domagać się od Gerarda Lopez, dotychczasowego właściciela Lille, sprzedaży pakietu swoich udziałów. Dochodzi do zmiany na szczycie. 2021. Lille pokonuje PSG i na siedem kolejek przed końcem ligi prowadzi w wyścigu o mistrzostwo Francji. Jak do tego doszło?

Czy Lille stać na mistrzostwo Francji?

Tabela nie kłamie.

Lille pokonało PSG na cztery dni przed tym, jak ekipa Mauricio Pochettino wygrała 3:2 z Bayernem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. I pal licho, że Bawarczycy grali bez Roberta Lewandowskiego, że wcale nie byli słabsi i że wynik mógł być zupełnie inny, gdyby tylko Bayern był ciut skuteczniejszy, a paryżanom wyjątkowo często w tym sezonie Ligue 1 przydarzają się większe lub mniejsze wpadki. Zwycięstwo z PSG to zawsze nie lada sztuka. Tym bardziej, kiedy sezon wchodzi w decydującą fazę i już nikt w Parku Książąt nie może wykpić się bezpiecznym dystansem do mety.

Na tym etapie rozgrywek trzy punkty przewagi i dwa rozegrane mecze ligowe z najgroźniejszym rywalem (0:0 w grudniu, 1:0 w kwietniu) tworzą kapitał nie do przecenienia. A Lille wcale się w meczu z PSG nie broniło. Szanse bramkowe rozkładały się mniej więcej po równo. Próbowali Neymar i Mbappe, decydującą bramkę w 20. minucie strzelił Jonathan David, a potem setkę zmarnował jeszcze Burak Yilmaz, którego strzał ładnie sparował Keylor Navas.

Reklama

Metz sprawi niespodziankę i pokona Lille – kurs 6.00 w Fuksiarzu

Dużo o tym spotkaniu mówi zresztą czerwona kartka i frustracja Neymara na chwilę przed ostatnim gwizdkiem.

Do końca sezonu kalendarz obu drużyn wygląda w następujący sposób:

  • Lille – Metz (9. miejsce), Montpellier (8. miejsce), Lyon (4. miejsce), Nice (10. miejsce), Lens (5. miejsce), St. Etienne (15. miejsce), Angers (11. miejsce)
  • PSG – Strasbourg (13. miejsce), St. Etienne (15. miejsce), Metz (9. miejsce), Lens (5. miejsce), Rennes (7. miejsce), Reims (12. miejsce), Brest (16. miejsce)

Czy ktoś będzie miał specjalnie łatwej albo specjalnie trudniej? Raczej nie, przeciwnicy porównywalni, w kilku miejscach nawet się dublują. Wszystko więc w rękach Lille, które w tym sezonie ligowym przegrywało tylko trzy razy – 2:3 ze Stade Brest w listopadzie, 1:2 z Angers w styczniu i 1:2 z Nimes w marcu. Mistrzostwo Francji dla Lille oznaczałoby, że drugiej drużynie, po Monaco z 2017 roku, udało się przełamać dominację PSG trwającą od sezonu 2012/13. I byłaby to stanowczo dużo większa sensacja niż w przypadku Kamila Glika i spółki.

Budowa w trybie ekonomicznym

Kiedy spojrzy się na skład Lille, próżno szukać tam wielkich nazwisk. W dobie szaleństwa przeceniania samego piłkarskiego potencjału, branżowy Transfermarkt nie wycenia żadnego z piłkarzy lidera Ligue 1 na więcej niż trzydzieści milionów euro, co oczywiście wcale nie oznacza, że Lille już za chwilę, już latem nie ogłosi sprzedania jednej ze swoich perełek za pokaźną sumę pieniędzy. Bo taka też jest filozofia drużyny zbudowanej przez Luisa Camposa, wybitnego dyrektora sportowego zwanego uroczo – „Billion euro man” albo „Midas”. Portugalczyk nie pracuje już w Lille, odszedł w grudniu 2020 wraz z Gerardem Lopezem podczas zmian właścicielskich, ale wcześniej zdążył skonstruować zespół, który niskim kosztem może robić duże rzeczy.

Przez ostatnie lata najzdolniejsi piłkarze z Lille odchodzili za grube pieniądze do innych klubów. Nicolas Pepe za 80 milionów euro poszedł do Arsenalu. Victor Osimhen za 70 milionów euro do Napoli. Rafael Leao za prawie 30 milionów euro do Milanu. Gabriel za 26 milionów euro do Arsenalu. Thiago Mendes za 22 miliony euro do Lyonu. Yves Bissouma za 14 milionów euro do Brighton.

Reklama

I Lille, i Metz strzelą gola – kurs 2.40 w Fuksiarzu

W ich miejsce Lille skupowało potencjał. Renato Sanches kosztował 20 milionów euro, ale władze klubu już deklarują, że dostają za niego oferty opiewające na trzy razy wyższe kwoty. Na Benjamina Andre trzeba było wydać 7 milionów euro, ale w tych czasach to tyle, co nic za wartościowego gracza do środka pola. Gent dostał 27 milionów euro za Jonathana Davida, ale nie ma większych wątpliwości, że 21-letni piłkarz niedługo może kosztować znacznie więcej. Burak Yilmaz przyszedł na zasadzie wolnego transferu, a w kontekście walki o mistrzostwo może okazać się elementem absolutnie kluczowym.

Istanbulspor za Zeki Celika dostał 2,5 miliona euro. Sven Botman to koszt raptem 8 milionów euro, a już topowe angielskie kluby licytują się na grube dziesiątki milionów, żeby tylko mieć go w składzie. Talenty Jonathana Ikone i Timothy’ego Weaha zostały podkradzione z PSG za kolejno 5 i 10 milionów euro. Jonathan Bamba z Saint-Etienne przydreptał za darmo, a dziś to prawdopodobnie najjaśniejsza gwiazda Lille i gość, który za mniej niż kilkadziesiąt baniek nie odejdzie.

I tak to się toczy.

Nic więc dziwnego, że sklecony z wielkiego potencjału, ale jednak dalej nieco anonimowy zespół, prowadzi jeden z najbardziej niedocenianych szkoleniowców w Europie, Christophe Galtier.

Siła balansu

Christophe Galtier to siła doświadczenia. Facet wie o Ligue 1 wszystko. Saint-Etienne prowadził nieprzerwanie przez siedem lat w 361 meczach, osiągając bardzo przyzwoitą średnią punktową – 1,56. Lille przejął po cholernie nieudanej kadencji Marcelo Bielsy. Najpierw utrzymał zespół w lidze. Potem zrobił wicemistrzostwo i europejskie puchary. A teraz uczestniczy w „największym wyzwaniu w swojej trenerskiej karierze”, jak to sam niespecjalnie odkrywczo nazywa, bo też – i to należy zaznaczyć – krasomówcą nie jest. Galtier to nie wielka medialna postać. Cokolwiek się w tym sezonie jeszcze stanie pozostanie w cieniu Mauricio Pochettino, głośniej będzie pewnie też o Jorge Sampaolim i paru innych fachowcach z francuskich klubów, ale absolutnie mu to nie ujmuje.

Po zwycięstwie z PSG, L’Equipe zamieściło na swoich łamach obszerny artykuł o genialnej robocie taktycznej i mentalnej, jaką Galtier wykonał ze swoimi podopiecznymi, żeby przygotować ich do „starcia sezonu”. Już na poziomie szatni, na poziomie planu na mecz, Francuz przechytrzył Mauricio Pochettino, który przecież ma opinię trenerskiego topu młodszego pokolenia.

Strasbourg sprawi sensację i pokona PSG – kurs 4.30 w Fuksiarzu

Christophe Galtier jest bardziej konserwatywny. Wyznaje podobną zasadę jak Carlo Ancelotii. Najważniejszy jest balans. Żadnego przechyłu w stronę ofensywy albo defensywy. Inna sprawa, że wszelkie analizy taktyczne tegorocznego Lille wskazują jasno, że Galtier nie uprawia żadnego szkoleniowego średniowiecza. Ten zespół jest nowoczesny, elastyczny i bardzo dobrze przystosowany do warunków współczesnego futbolu.

Lille doskonale organizuje się w obronie. Traci najmniej bramek w całej lidze. Po trzydziestu jeden kolejkach ma straconych zaledwie dziewiętnaście goli. Drugie PSG – 22 Potem Lyon – 31. Rennes – 35. Marsylia – 36. Lille stosuje wysoki pressing. Podchodzi agresywnie, napastliwie, wieloma zawodnikami, ale bez większego ryzyka, głównie dlatego, że może liczyć na Botmana i Fonte w obronie, którzy wygrywają większość pojedynków w przypadku, kiedy rywal, widząc wysoko wysuniętą linię obrony, próbuje zagrać długą piłkę za plecy bloku defensywnego. Poza tym zespół Galtiera pozwala na najmniejszą liczbę oddanych strzałów na własną bramkę w całej Ligue 1.

W ofensywie nie wypada to gorzej. Większość akcji przechodzi przez dynamiczne skrzydła, ale Lille umie szanować futbolówkę. Liczby:

  • szóste miejsce w procencie posiadania piłki – 53.8%
  • czwarta najlepsza ofensywa – 51 strzelonych bramek

Ale trener trenerem, statystyki statystykami – nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie odpowiednie personalia.

Trzech Jonathanów

Bamba, Ikone, David. Sympatyczna trójeczka dorastających gwiazdeczek Ligue 1.

Najstarszy, ale i najdojrzalszy, z dynamicznego trio jest Jonathan Bamba. Gość równorzędnie radzi sobie na prawym i lewym skrzydle. Bardzo szybki i twardo stojący na nogach, przebojowy i wchodzący w niezliczoną liczbę dryblingów. Czasami irytuje stratami, przesadną widowiskowością, szukaniem okazji do upokorzenia przeciwnika jakąś siateczkę czy inną kiwką, ale zwyczajnie przyjemnie się go ogląda.

Nie jest przy tym samolubny, nieprzypadkowo ma na koncie już dziewięć asyst w tym sezonie Ligue 1, nie podpala się też już tak jak jeszcze w poprzednim sezonie, kiedy dochodzi do sytuacji bramkowych.

W tej ostatniej kwestii przykład mógłby brać z niego Jonathan David. Utalentowany, zaledwie dwudziestojednoletni Kanadyjczyk, przychodził do Lille z Gentu, w którym wykręcał kozackie liczby – 18 goli i 8 asyst w 27 meczach Jupiler Ligi w sezonie 2019/20. Miał seryjnie strzelać bramki i co? I zimy prysznic. Dziesięć jego pierwszych spotkań w Ligue 1 skończyło się pustym przebiegiem. Jesienią zapowiadał się na spore rozczarowanie, ale rozkręcił się w 2021.

Johnathan Bamba strzeli gola w meczu z Metz – kurs 3.30 w Fuksiarzu

Aktualnie jest kontuzjowany, ale ma na koncie dziesięć bramek, w tym trafienie w spotkaniu z PSG na wagę zwycięstwa i liderowania w tabeli. To piekielnie zdolna bestia. Nie ogranicza się do pola karnego. Sprawnie radzi sobie tyłem do bramki, jest wybiegany, uczestniczy w konstrukcji, zastawia się, podaje, drybluje, tworzy przewagę.

Jonathan Ikone ma z nich najsłabsze liczby (4 gole, 5 asyst), ale to również duży talent. Zaliczył wszystkie szczeble młodzieżowych reprezentacji Francji. Ma za sobą debiut w dorosłej kadrze Tricolores. Jest niezwykle wszechstronny – radzi sobie na szpicy, na dziesiątce, na obu skrzydłach.

– Poza boiskiem jest trochę klaunem, ale to jego urok. Kiedy wchodzi na boisku, wszystko się kończy. Dziesięć minut wcześniej potrafi się śmiać, wygłupiać, włączać muzykę, kiedy wszyscy inni się koncentruję, ale na boisku to świetny zawodnik. Inna osoba. Jest liderem. Gościem niezwykle uzdolnionym technicznie. Cały czas sprawia niebezpieczeństwo pod bramką rywala, prowadzi grę do przodu – charakteryzował go Ibrahim Konate, jego kolega z młodzieżowych reprezentacji Francji.

Ta trójka to zarazem największa szansa Lille na mistrzostwo Francji, jak i na solidny zarobek w niedalekiej przyszłości.

Renesans Sanchesa

– Czy możemy wygrać mistrzostwo? Jasne, że tak! – powiedział niedawno Renato Sanches.

Renato Sanches, który jeszcze niedawno uznawany był za największy talent europejskiej piłki. Ten sam, który przepadł w Bayernie i ten sam, który w Swansea podawał piłkę bandzie reklamowej, bo zmyliły go jej kolory i był przekonany, że to jeden z jego kolegów z zespołu. Na razie Portugalczyk nie robi kariery na miarę potencjału. To na pewno. Ale nie sposób nie zauważyć, że choć marnie prezentował się na starcie i nie wyróżniają go liczby, w Lille odbudował swoją reputację piłkarza, który może coś jeszcze w poważnej piłce znaczyć.

Kiedy jest zdrowy, potrafi rządzić w środku pola. Nienagannie wyszklony technicznie, z miarką w nodze, gazem, szerokim wachlarzem technicznych zagrań robi różnicę.

Duet Botman-Fonte

Różni ich wiele. Sven Botman ma 21 lat i jest na początku swojej piłkarskiej kariery. Jose Fonte ma 37 lat i jest na jej końcu. Ale obaj bardzo dobrze się uzupełniają.

– Gdy patrzysz na to, jak Botman się porusza, zupełnie nie odczuwasz tego, że ma on blisko dwa metry wzrostu. Ma topową koordynację oraz szybkość, czym nieco nadrabia braki, które posiada 37-letni Jose Fonte. To świetny gracz zespołowy, doskonale operujący nogami. Do tego kuszącą kwestią pozostaje jego lewa noga – mało jest na rynku piłkarzy, którzy mają silniejszą właśnie te stronę, a to w wypadku Holendra duży atut. Warto również zwrócić uwagę na jego odpowiedzialność – oczywiście za mentora służy mu doświadczony Portugalczyk, ale 20-latek właściwie nie popełnia błędów, o które w wypadku Lille naprawdę łatwo. To ekipa stawiająca na pressing, kochająca przebywanie na połowie rywala. Jakiekolwiek potknięcie byłoby bardzo bolesne, a jego przypadku… nic, zero. Zawsze chłodna głowa – to między innymi dlatego wystąpił we wszystkich meczach tego sezonu – podkreślał dziennikarz Canal Plus, Michał Bojanowski, w tekście, który niedawno napisaliśmy o Svenie Botmanie.

Botman jest wyrzutem sumienia Ajaksu Amsterdam. W Holandii nigdy się nie przebił. Jego gwiazda rozbłysła dopiero w Ligue 1, gdzie należy do ścisłej topki ligowych stoperów. Ma za sobą raptem pół roku gry na bardzo wysokim europejskim poziomie, a już przebąkuje się, że Liverpool chce latem zapłacić za niego kilkadziesiąt milionów. Drzemie w nim czysty potencjał. Botman uosabia filozofię Lille.

Defensywę uzupełniają bardzo solidni Mike Maignan, Zeki Celik, Tiago Djalo, Domagoj Bradarić i Reinildo Mandava.

Rozkwit Yilmaza

Piękną kartę w swojej obfitej w bramki historii zapisuje też Burak Yilmaz. Turek przeżywa drugą młodość, choć jeszcze niedawno wydawało się, że jego prime już dawno za nim. W barwach Trabzonsporu i Galatasaray potrafił walnąć grubo ponad dwadzieścia goli w sezonie, ale 35 lat na karku robiło swoje, więc kiedy przychodził do Lille oczekiwano po nim raczej kilku bramek w meczach z ogórami i odciążenia młodych z konieczności trafienia w każdym kolejnym meczu.

Ale Yilmaz miał na siebie inny pomysł.

W Ligue 1 trafił już dziewięć razy, w Lidze Europy dołożył dwa trafienia. Nie zamierza się zatrzymywać. Pokazał to chociażby hat-trick z Holandią w czasie marcowej przerwy reprezentacyjnej. Tym samym Burak Yilmaz, również wobec problemów zdrowotnych młodszych od siebie kolegów, w walce o mistrzostwo Francji może okazać się dla Lille kimś takim, jak dla Podbeskidzia w walce o ekstraklasowy byt jest Kamil Biliński. Zachowując, co jasne, wszelkie proporcje.

Mistrzostwo wbrew wszystkiemu 

Mistrzostwo Lille byłoby romantyczną historią.

Od dawna klubem interesuje się DNCG. A francuska komisja nadzorująca finanse klubów nie ma w zwyczaju iść organizacjom na rękę. Jeśli ktoś nie spłaca długów, musi liczyć się z możliwością silnego ciosu w papę w najmniej spodziewanym momencie. A mimo zmiany właścicielskiej na szczycie i obietnicy stworzenia szeroko-zakrojonego planu odbudowy finansowej złożonej przez prezesa Oliviera Letanga, dalej zaległości wobec wierzycieli wynoszą grubo ponad sto milionów euro. Dlatego też, nawet jeśli Lille wygra mistrzostwo Francji, będzie zmuszone sprzedać swoje największe gwiazdy, żeby stanąć na nogach.

Tyle tylko, że to nie będzie żadne zaskoczenie. W końcu tak właśnie – od góry do dołu – jest ten klub budowany. A mistrzostwo przyjdzie niejako mimochodem i stanie się katalizatorem dla potencjalnych wielkich transferów młodych piłkarzy, którzy będą mieli na koncie pierwszy wielki europejski sukces.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Francja

Francja

Frankowski doceniony. Znalazł się wśród najlepszych obrońców Ligue 1

Bartosz Lodko
1
Frankowski doceniony. Znalazł się wśród najlepszych obrońców Ligue 1

Komentarze

8 komentarzy

Loading...