Reklama

„Zimą Sandecja trenowała dwa razy dziennie przez dwa miesiące. Widać efekty”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

06 kwietnia 2021, 16:51 • 7 min czytania 2 komentarze

Damian Chmiel to jeden z liderów rewelacji wiosny w 1. lidze, czyli Sandecji Nowy Sącz. Skąd wzięła się forma „Sączersów”, którzy po zmianie trenera od 12 spotkań nie zaznali porażki, a ostatnio ograli 5:0 Stomil Olsztyn? Jak Dariusz Dudek zmienił zespół mentalnie? W jaki sposób przygotował drużynę do rundy rewanżowej, w której Sandecja idzie jak burza? W co mierzą w Nowym Sączu i czy jest to także wygrana w Pro Junior System? Zapraszamy.

„Zimą Sandecja trenowała dwa razy dziennie przez dwa miesiące. Widać efekty”
Skąd pana fantastyczna forma wiosną? Trzy gole, trzy asysty, asysta drugiego stopnia – jest się czym chwalić.

Sam nie wiem! Myślę, że wzięła się z tego, że dobrze funkcjonujemy jako zespół. Jeśli chodzi o mnie, to na pewno powodem jest ciężka praca. Wiem, że brzmi to prosto, ale naprawdę dużo pracuję nad tym, żeby być w takiej dyspozycji. Nie ukrywam, że miałem swoje problemy, ale praca i ambicja była. Te liczby cieszą, bo chce sobie udowadniać, że stać mnie na bycie w dobrej dyspozycji, na to, żeby grać. Po spadku z Ekstraklasy chciałem udowodnić, że potrafię grać w piłkę. Statystyki mnie nakręcają, lepiej się trenuje, człowiek rośnie, a gra cieszy. Nie popadam jednak w zachwyt, piłka to pokora.

Musi pan dodatkowo dbać o siebie? Nie chcę zaglądać w dowód, ale lata lecą.

W Polsce tak się przyjęło, że zawodnicy „30+” nie dają rady, są odsuwani na boczny tor. Ja tak nie uważam. Tendencja jest taka, żeby wpuszczać młodych zawodników, robi się wszystko, żeby młodzież grała, ale uważam, że kto jest dobry i kto zasłuży na grę, to będzie grał. Nawet jakby miało grać siedmiu czy ośmiu młodzieżowców, to będą grać. W metrykę bym nie zaglądał, są różne przykłady udowadniające, że lata gry się wydłużają. Każdy profesjonalista ma w głowie to, że jeśli nie dba dodatkowo o siebie, to skończy się to szybciej niż się zaczęło. Mam świadomość, że pracując dodatkowo nad sobą mogę wydłużyć karierę. Trzeba się odnawiać, trzeba pracować – są różne przykłady, które udowadniają, że w tym wieku też można stawać się coraz lepszym. Jeśli zdrowie pozwoli – a nie będę ukrywał, że swoje przeszedłem – to spokojnie jestem jeszcze w stanie pograć na dobrym poziomie.

Pytam o to, bo podobno mieliście dość ciężki okres przygotowawczy.

Tak. Trener Dariusz Dudek mówił o tym w wywiadach. Nie było tak ciężko, że ktoś wymiotował, bo to już inne czasy, ale nasz okres przygotowawczy był inny niż zwykle. Trener lubi pracować i każdy z nas był przygotowany na to, że będzie ciężko. Nie było łatwo, pierwszy raz spotkało mnie coś takiego, że przez dwa miesiące codziennie trenowaliśmy po dwa razy. Rzadko się zdarza, żeby w okresie przygowawczym – pomijając obozy – trenować tak często. Najważniejsze było jednak to, że wszyscy skończyli ten okres przygotowawczy, każdy z nas wytrzymał i widać tego efekty, bo ta forma sama się nie zrobiła.

To też sztuka nie zanudzić piłkarzy, żebyście przy tylu treningach nadal chcieli pracować.

Te treningi nie były monotonne. W piłce powtarzalność jest ważna, ale czasami wpada to w nudę. Nastawienie było dobre, trener przygotował nas mentalnie, realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy. Wiedzieliśmy, że jeśli dobrze się przygotujemy, to będzie to widać w lidze, bo mamy dobry zespół. Można było nas oceniać przez pryzmat tego, że nie wygrywaliśmy w lidze, ale za trenera Piotra Mandrysza też byliśmy dobrze przygotowani. Różne czynniki sprawiły jednak, że wyniki były inne. Teraz widać, że tak jak mogliśmy nie wygrać 11 meczów, tak i możemy nie przegrać 12. Ciekawa historia, pierwszy raz w czymś takim uczestniczę.

Reklama

NA ZAPLECZU: JAK WYGLĄDAŁA ZIMA PIERWSZOLIGOWCÓW?

Trener Dariusz Dudek najbardziej odbudował was pod kątem mentalnym? Filmik nagrany przez trenera po ostatnim spotkaniu, puszczony na żywo na Instagramie, pokazuje, że atmosfera jest bardzo dobra.

W Nowym Sączu od pewnego czasu była dobra atmosfera. Zawsze był specyficzny klimat, na tym klimacie zrobiono wcześniej awans, a nadal są tu zawodnicy, którzy w tym uczestniczyli. Atmosfera to kolejny składnik tego, że są takie wyniki. Jedno napędza drugie. A że trener Dudek lubi być mocny w social mediach… Każdy to wie! Cieszy się razem z nami, my to tolerujemy. Każdy lubi być chwalonym, trener dużo pozmieniał i przyczynił się do tego, jakie mamy wyniki. Jeśli trener wykonuje robotę tak dobrze, jak my, to…

… to może sobie potem live’a odpalić i wszyscy to „polajkujecie”.

Oczywiście. Trener robi wszystko, żeby przygotować nas do wygrywania, więc może sobie odpalić Instagrama i być tam tak mocny, jak na boisku.

Jak dbacie o podtrzymanie serii i głodu zwycięstw? Macie jakąś tablicę, na której odhaczacie kolejnych rywali?

Nie, tak byłoby najprościej. Odhaczać i bujać w obłokach. Podchodzimy do tego na chłodno, wiemy, gdzie przed chwilą byliśmy. Robimy coś fajnego, ale wiemy, jak było wcześniej. Każdy mecz jest dla nas wyzwaniem, bo każdy będzie chciał nam utrzeć nosa. Jak się nie przegrało od tak dawna, to rywale mają podwójną mobilizację. To nie jest łatwe, żeby utrzymać formę, trzeba być odpowiedzialnym w tym, co się robi. Wystarczy trochę luzu w głowie i wszystko może się odwrócić. Mamy świadomą, doświadczoną drużynę, która wie, o co chodzi. Czy jest jakaś jedna recepta? Ciężko powiedzieć, może zachowam to dla siebie.

Pewnie patrzycie już bardziej w górę niż w dół tabeli. O walce o baraże nie chcę mówić, strata jest spora, ale też nie musicie się przejmować walką o utrzymanie, bo z kolei przewaga nad GKS-em Bełchatów jest duża.

Zaglądaliśmy w tabelę, bo byliśmy praktycznie na końcu. Wspinaliśmy się szczebelek po szczebelku, ale patrzyliśmy na wyniki innych, to nas bezpośrednio dotyczyło. Na dziś drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie jest dużo, nic nie jest rozstrzygnięte. Najłatwiej byłoby pomyśleć, że już się utrzymaliśmy i możemy machnąć ręką – co będzie, to będzie. To by się mogło źle skończyć, tabela nie jest tak wykrystalizowana, żeby myśleć, że jak przegramy, to nic się nie stanie. Ta drużyna ma potencjał na lepsze miejsce, mimo fatalnego początku. Gdy się wygrywa i jest się na fali, to patrzy się w górę, to logiczne, ale nie podchodzimy do tego na zasadzie „nie ma się już czego obawiać”.

Zdradzi pan, skąd wzięło się 5:0 w Olsztynie?

Powiem szczerze – jechaliśmy na Stomil pewni siebie, ale wiedzieliśmy, że to niewygodny rywal. Nie jechaliśmy tam z obawami, ale nie wygraliśmy tam od 13 czy 15 lat, więc to mówiło samo za siebie. Poza tym byliśmy z nimi na styku w tabeli, więc był dodatkowy smaczek – wygramy i przeskakujemy ich w tabeli. Z drugiej strony Stomil u siebie nie wygrywał i powoli zaczynał oglądać się za siebie, więc też chciał zwyciężyć. Spada jedna drużyna, więc każdy musi być pod prądem, żeby nią nie zostać. Wynik w Olsztynie był kapitalny, ale my po prostu zagraliśmy swój mecz. To wystarczyło. Nie było jednak pięknie i kolorowo, też musieliśmy się natrudzić i dlatego byliśmy lepsi w każdym aspekcie.

Poruszę jeszcze temat młodzieży, bo trochę o tym cicho, a Sandecja jest obecnie na drugim miejscu w klasyfikacji Pro Junior System. Pan jako część „starszyszny” wie pewnie, czy jest plan, żeby powalczyć o nagrodę w tym sezonie.

Każdy klub ma świadomość, że to potężny zastrzyk finansowy. To ma przełożenie na podejście do tego tematu. Dla klubu półtora miliona złotych to są ogromne pieniądze, żeby znaleźć sponsora, który da tyle na klub, albo po prostu te pieniądze zrobić… Jest bardzo ciężko. Fajnie byłoby wystawiać młodzieżowców, ale za tym idzie wynik. Też tego doświadczyliśmy, bo w tamtym sezonie mieliśmy problem z utrzymaniem się w lidze. Trzeba to powiedzieć szczerze, sprawiło to problem. Nie każdą drużynę stać na to, żeby grać kilkoma młodzieżowcami. W Nowym Sączu jest na to jakiś pomysł, ale jest to robione z głową. Grają najlepsi młodzieżowcy, jest to ułożone tak, żeby wszystko się zgadzało na boisku i w punktacji.

Reklama
Kamila Ogorzałego liczby bronią. Trzy gole, dwie asysty.

Tak, nie ma co szukać drugiego dna. Jest w dobrej dyspozycji, robi postępy, nic tylko go chwalić. Szkoda tylko, że tych chłopaków nie jest więcej, że nie idą tą drogą, co Kamil. Mają potencjał, ale nie każdy rośnie w siłę tak, jak on. To chłopak, który zasługuje na granie i to od niego zależy, czy pomoże sobie i czy pomoże w wygraniu klasyfikacji Pro Junior System.

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

NA ZAPLECZU – NOWA AUDYCJA WESZLO.FM O 1. i 2. LIDZE

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Betclic 1 liga

Komentarze

2 komentarze

Loading...