Na przestrzeni jednego sezonu Ekstraklasy o Zagłębiu Lubin da się powiedzieć zaskakująco wiele. W dużej mierze w negatywnym kontekście, bo chyba każdy widzi, że momentami w klubie tego pokroju wyprawiają się naprawdę dziwne rzeczy. Zaznaczmy: klubie jednym z bogatszych w lidze, który, jak widać do tej pory, nie wykorzystuje swojego potencjału. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest największym problemem rzutującym na brak progresu Zagłębia. Czy niemoc trenera, czy błędy ludzi z wyższych stanowisk decyzyjnych, a może jedno i drugie. Co jednak pewne, kilku piłkarzy w tej sytuacji na pewno nie pomaga, a nawet bawi się w sabotaż. To o tyle niepojęte, że ktoś im na to pozwala.
Zmiany w Zagłębiu na przestrzeni sezonu 2020/2021 są wprost zadziwiające. Najpierw przez pół sezonu solą w oku była gra napastników, a na wiosnę widzimy karnawał w wykonaniu środkowych obrońców. Kilka miesięcy temu śmialiśmy się z duetu Sirk&Mraz, a dzisiaj z pary wyjątkowo niedobranej, czyli Simicia i Crnomarkovicia. Ten pierwszy ma co prawda wyższy sufit niż serbski kolega, ale niestety zniżył się do jego poziomu. A zapowiadał się niezły kozak… Cóż, tym samym trener Sevela wystawia na boisko dwóch ludzi, którzy ściągają zespół w dół. To nie filary, takie jak Guldan, na których można polegać. To chodzące problemy.
A to przecież nie koniec. Jest jeszcze jeden ananas.
Nie podrabiaj mi pan Stocha jedynego prawdziwego
Miroslav Stoch. Nie sądziliśmy, że na widok tego nazwiska w Ekstraklasie ekscytacja dość szybko przerodzi się w irytację. Ten piłkarz to jawny feler, który “zaszczyca” nas swoją obecnością w dość osobliwy sposób. Niezależnie bowiem, czy Zagłębie zagra dobry lub zły mecz, Stoch rozgrywa własne zawody. Walczy sam ze sobą. Złośliwi powiedzą, że czasami kopie się po czole. My tylko powiemy, że na ogół mają rację. Ten jegomość jest dla drużyny bezużyteczny, co wybitnie dało się we znaki w meczach przed przerwą reprezentacyjną. Przypomnijmy: 31-latek dostał wędkę w 40. minucie dramatu z Legią. Śmiało można powiedzieć, że tym wydarzeniem skrzydłowy “Miedziowych” zapisał się w naszych świadomościach najbardziej.
Wiadomo – Miroslav Stoch chciał zrobić sobie z Zagłębia obóz przygotowawczy z myślą o mistrzostwach Europy. Problem w tym, że ktoś się na to zgodził. Widać przecież jak na dłoni, że daleko mu do formy godnej profesjonalnego piłkarza. Ba, statystyki tylko utwierdzają w przekonaniu, że każde kolejne wystawienie Słowaka w wyjściowym składzie będzie nieporozumieniem.
- Mecz z Legią: 40 minut, jeden niecelny strzał, jeden wygrany pojedynek (na cztery), zero kluczowych podań
- Górnik: 68 minut, brak strzałów, zero kluczowych podań
- Jagiellonia: 83 minuty, pięć niecelnych strzałów, zero kluczowych podań
- Cracovia: 94 minuty, jeden niecelny strzał, zero kluczowych podań
- Raków: 84 minuty, jeden celny strzał, jedno kluczowe podanie
W swojej dotychczasowej przygodzie w Lubinie Stoch raz celnie uderzył na bramkę i fajnie podał do kolegi. No i, tak na marginesie, nie wygląda na gościa, który chciałby umierać za zespół. Często bywa apatyczny, czasami nie gra zespołowo. Słowem: jest ciałem obcym. Czy takich piłkarzy-meteorytów chcemy w Ekstraklasie oglądać? Niekoniecznie. Tak więc panie Sevela, może czas postawić na Adama Ratajczyka? Albo Jakuba Sypka, który notuje naprawdę dobrą rundę w rezerwach? Siedem meczów – pięć bramek. Błyskotliwy lewoskrzydłowy, szybki, ot, wychowanek pełną gębą. W ostatnich trzech spotkaniach po jednym trafieniu. Jeśli to nie wystarczy na szansę w Ekstraklasie, wiedząc o nijakości Stocha, nie wiemy, co taki młodzieżowiec musi uczynić, żeby ją dostać.
Czas na odpoczynek dla duetu “-ić”
W meczu z Legią środkowi obrońcy Zagłębia kompromitowali się raz za razem. Na nieszczęście dla całego zespołu to nie jedyny taki przypadek w tym roku szczególnie w kontekście Crnomarkovicia. Co tu dużo mówić, obaj panowie ewidentnie do siebie nie pasują. Widać, że komunikacja nie funkcjonuje jak należy i na dobrą sprawę tylko mecz z Jagiellonią pokazał, że ten duet może się nie wysypać. Ale pamiętajmy, że to Jagiellonia trenera Zająca, słabiutki zespół w tamtym okresie.
Na domiar złego w niedawnym sparingu z Górnikiem Zabrze “Miedziowi” stracili trzy bramki w pierwszej połowie. W drugiej zero. Jak myślicie, skąd ten kontrast? Otóż po przerwie parę obrońców tworzyli Dominik Jończy z Damianem Oko. Wcześniej – wiadomo. Aha, no i duet “-ić” przy jednym golu się oczywiście zbłaźnił, co można zobaczyć na załączonym obrazku. Taki Kamil Kruk ma prawo czuć niesmak. Mimo że w grudniu strzelił bramkę na wagę zwycięstwa w derbach Dolnego Śląska, a w lutym współtworzył szczelną defensywę w meczu z Lechem, i tak nie może liczyć na wiele. Śmierdzi tutaj casusem Kamila Piątkowskiego.
Duet stoperów Zagłębia (Simić, Crnomarković) lubi na siebie zwracać uwagę. Jednym łamią nogi, innych w swoim polu karnym witają chlebem i solą. Po 0:4 z Legią teraz popisy w sparingu z Górnikiem. A tak na serio: w kadrze Zagłębia są wychowankowie, gorsi na pewno nie będą. https://t.co/9z4cdF6xUM
— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) March 27, 2021
W sumie my możemy uprawiać tutaj swoje gadu-gadu, a zapewne i tak skończy się jak zwykle. To znaczy: Flip&Flap w defensywie wyjdą razem na boisko, a jakakolwiek rotacja w składzie będzie dotyczyła wymiany młodzieżowców. Oczywiście nie jest to dobry prognostyk dla kibiców Zagłębia, którzy powoli tracą resztki cierpliwości. Kilku piłkarzy ewidentnie nie zasługuje na grę w pierwszym składzie, co razi w oczy i niejako podważa słuszność działań trenera Seveli. Ale – zobaczymy. Może Słowak poszedł po rozum do głowy w czasie przerwy reprezentacyjnej, choć wątpimy, że tak się stało. Zakładamy scenariusz negatywny. Taki bez zmian.
Cóż, miło będzie się zaskoczyć.
Fot. FotoPyk