– W piłce niemożliwe nie istnieje. Nie będę krytykował Paulo Sousy, mam do niego szacunek, zasługuje na wsparcie. Na świecie nie ma szkoleniowca, który życzyłby swojej drużynie źle, co nie znaczy, że są nieomylni. Mecze z Węgrami i Andorą, do tego kontuzja Roberta, mogły nie nastroić optymistycznie, ale przynajmniej procent szansy zawsze mamy – mówi Andrzej Strejlau na łamach “Przeglądu Sportowego”. Wybraliśmy najciekawsze fragmenty z tej rozmowy. Były trener reprezentacji Polski podnosi wątek angielskiej niemocy, trudnej sytuacji Sousy, ale też zaskakujących decyzji ze środkowymi obrońcami.
O Anglii: – Wszyscy zachwycają się ligą angielską i angielskimi piłkarzami, ich przygotowaniem fizycznym, wydajnością atletyczną, dynamiką. Ale oni też mają kłopoty. Od tytułu mistrza świata w 1966 roku oraz trzeciego miejsca ME dwa lata później nie zdobyli żadnego medalu w dorosłym futbolu. Harry Kane to znakomity napastnik, został królem strzelców mundialu w Rosji. Ale trzy z sześciu goli strzelił Panamie, a dwa Tunezji. W fazie pucharowej trafił raz, z karnego. Oglądałem ich mecze eliminacyjne z San Marino oraz w Albanii, gdzie się męczyli.
O polskiej kadrze: – Nie zobaczyłem nowego pomysłu na kadrę, ale rozumiem sytuację, brak czasu i spokojnie czekam. Czasem to aktorzy są winni, że zagrali fatalny spektakl. Czasem winę ponosi reżyser, który zaangażował do grania takich, a nie innych wykonawców. Sousa nie miał szansy wdrożenia tego, co przekazał piłkarzom w teorii. Dwa, trzy treningi to tyle, co nic. Nasz Sousa jest w trudniejszej sytuacji niż Jerzy Brzęczek. Do ubiegłego poniedziałku znał zawodników tylko z filmów wideo oraz konferencji on line, nie widział ich na treningu.
Choć zrezygnowanie w Budapeszcie z Kamila Glika, wicekapitana i najbardziej doświadczonego obrońcy, było pomyłką, do której selekcjoner przyznał się zaraz po przerwie, wprowadzając go na boisko. Trochę zdumiony czytałem też słowa selekcjonera, że Kamil jest za wolny. Takich kwestii nie mówi się publicznie. A potem debiutanta Michała Helika, którego wystawił w Budapeszcie, wysłał na trybuny z Andorą. Artur Wichniarek powiedział w studio Polsatu, że to „skończenie psychiczne zawodnika”.
Fot. FotoPyk