Reklama

Dziadostwo Suareza w Lidze Mistrzów trwa w najlepsze

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

18 marca 2021, 12:06 • 4 min czytania 26 komentarzy

Kiedy Luis Suarez był jeszcze piłkarzem Barcelony, nad jego postacią krążył szereg opinii, że pewnego poziomu jakości Urugwajczyk już nie zagwarantuje. To nie były teorie wyssane z palca, a słowa poparte twardymi faktami. Jasne, napastnik Atletico wciąż może brylować na hiszpańskich boiskach, ale co z tego, skoro na europejskim podwórku z wysokiej klasy piłkarza “El Pistolero” zamienia się w karykaturę samego siebie. Słowem: jest bezużyteczny. Strzela tyle, co kot napłakał, a na wyjazdach… Ach, szkoda gadać.

Dziadostwo Suareza w Lidze Mistrzów trwa w najlepsze

Szyld został zmieniony, ale pewne rzeczy wciąż są takie same. Urugwajczyk przeniósł swoją klątwę do szeregów ekipy Simeone, co dało się we znaki we wczorajszym meczu z Chelsea. 34-latek nie pomógł w rewanżu, zagrał beznadziejnie i został zmieniony po godzinie gry.

Suarez nie strzelił na wyjeździe w LM od 2010 dni (5 lat)

Beznadziejność nad beznadziejnościami. O ile Suarez zasługuje na ciepłe słowa po meczach w La Liga, gdzie nie ma problemu ze strzelaniem pięknych bramek choćby Realowi, o tyle, widząc jego występy w Lidze Mistrzów, nóż w kieszeni się otwiera. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że problem może leżeć w drużynie. Dziś wiemy już, że Urugwajczyk ma blokadę niezależnie od panujących okoliczności. Bije swoją postawą rekordy, jest w swoich wyczynach po prostu zatrważający. Zastanówmy się – który napastnik światowej klasy ma tę możliwość, żeby poszczycić się passą ponad 2000 dni bez gola wyjazdowego w europejskich pucharach?

Żaden.

Pamiętamy przecież, że jeszcze kilka lat temu Suarez pojawiał się w naszej świadomości jako napastnik nr 2, czasami nr 1 na świecie. Tyle że w obliczu tak poważnego defektu jego akcje drastycznie spadły. Co najgorsze, to wygląda jak postępująca choroba. Bo nie dość, że “El Pistolero” po wygraniu Ligi Mistrzów z Barceloną nie dojeżdża w kluczowych meczach na obcym stadionie, to jeszcze kurczy się ogólny dorobek bramkowy. Ba, on w tym sezonie wręcz zmalał do poziomu zera. Spójrzmy:

Reklama
  • Sezon 2014/2015: siedem goli
  • 2015/2016: osiem
  • 2016/2017: trzy
  • 2017/2018: jeden
  • 2018/2019: jeden
  • 2019/2020: pięć
  • 2020/2021: ZERO

Tutaj nic więcej chyba nie trzeba dodawać. No, może poza faktem, że impotencja strzelecka w meczach wyjazdowych jest absolutnym rekordem w historii Ligi Mistrzów. 25 meczów z rzędu bez trafienia i brak jakiejkolwiek zdobyczy na koncie w tej kampanii jako wisienka na torcie. Powiedzenie, że w Barcelonie się cieszą, byłoby teraz słowami na wyrost, ale nie da się ukryć, że takiego napastnika nie chciałby żaden klub z wielkimi aspiracjami. Albo inaczej: nie chciałby się z nim pokazywać na innej arenie niż krajowa. Wiecie, to tak jakby fajny samochód w warunkach miastowych przenieść na trudne i zdradliwe podłoże off-roadowe. Jakoś byśmy pojechali, ale nasze słabości wykorzysta dosłownie każdy. Nie o to tutaj chodzi.

Głębsze liczby nie powalają

Gdy porównamy statystyki Suareza na tle jego poczynań w lidze, cóż, różnica będzie aż nadto zauważalna. I naprawdę niełatwo stwierdzić, skąd bierze się takie zjawisko. Okej, poziom rywali w Lidze Mistrzów na pewno jest wyższy, ale przecież tam nie gra się ciągle z ekipami pokroju Chelsea czy Bayernu. Urugwajczyk w tym sezonie mierzył się dwukrotnie z RB Salzburg czy raz z Lokomotivem Moskwa. 236 minut – zero goli. Łącznie na przestrzeni wszystkich sześciu meczów tej edycji: dziewięć strzałów na bramkę, jedna zmarnowana setka.

Nawet nie chodzi o to, że Suarez jest nieskuteczny. On po prostu tuła się po boisku, nie dochodzi do okazji bramkowych. Nie odnajduje się w polu karnym rywala w taki sposób, jaki robi to w La Liga.

Pytanie, czy to wina ustawienia stworzonego przez trenera? Coż, patrząc w przeszłość, można w pewnym stopniu uznać ten trop za właściwy. Ostatni raz, kiedy Suarez notował naprawdę dobre liczby w Lidze Mistrzów, miał miejsce za kadencji Luisa Enrique. Wtedy Barcelona grała futbol totalny, atakowała na różne sposoby, grała zdecydowaną większość meczu na połowie rywala. Później bywało z tym różnie, bo Ernesto Valverde czy Quique Setien byli trenerami o zdecydowanie innych temperamentach. Nie wkładali tylu akcentów w ofensywę, być może nie trafiając w gust Suareza, a prędzej Messiego.

Kolejną sprawą jest wiek i – co za tym idzie – ograniczenia fizyczne Suareza. Diego Simeone jako spadkobierca niewątpliwie świetnej jakości Urugwajczyka musiał mieć świadomość, że jego podopieczny samodzielnie niczego już nie wypracuje. Żeby w pełni wykorzystać jego potencjał, trzeba ustawiać zespół podobnie jak w La Liga, gdzie “El Pistolero” skuteczność ma przecież kapitalną. To nie przypadek, ani też fakt wydumanej słabości ligi. 29% strzałów Suareza zmienia się w bramki, co jest lepszym wynikiem nawet od Leo Messiego (20%). Tylko że tu pojawia się pewna zagwozdka: na mecz z taką Chelsea raczej nie nakreśla się takiej taktyki tak jak na Real Betis czy Valencię. Można zatem powiedzieć, że napastnik z Madrytu stał się pewnego rodzaju ofiarą kilku czynników, które trudno zmienić. No, chyba że funkcjonowanie drużyny zbuduje się pod potrzeby 34-latka, co wydaje się dość ryzykownym przedsięwzięciem.

Reklama

Fot: Newspix.

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Hiszpania

Hiszpania

Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Antoni Figlewicz
44
Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Komentarze

26 komentarzy

Loading...