Czy spodziewaliśmy się emocji w dzisiejszym meczu Bayernu z Lazio? Nie. Wynik 4:1, przywieziony przez Bawarczyków z terenu rywala, właściwie przekreślał szanse rzymian na cokolwiek. Czy piłkarze obu ekip nas zatem w jakikolwiek sposób zaskoczyli i zagwarantowali nieoczekiwane wrażenia? No cóż, również nie. Zaskoczenia nie było. Gospodarze planowo pokonali Włochów i uczynili to niewielkim nakładem sił. Można nawet powiedzieć, że zagrali na pół gwizdka.
Cieszy kolejne trafienie Roberta Lewandowskiego, ale i Polak nie był dziś w wybitnej formie.
Bayern – Lazio. Lewandowski trafia z karnego
Pierwsza połowa, co tu kryć, nie porwała ani tempem, ani ogólnie poziomem. Widać było, że oba zespoły traktują ten dwumecz raczej jako rozstrzygnięty. Niby goście z Rzymu od czasu do czasu próbowali szarpnąć, szukali swoich okazji do zaskoczenia Bayernu po dośrodkowaniach, stałych fragmentach gry i długich piłkach, ale naprawdę niewiele z tego wynikało. Kontrolę nad piłką na ogół mieli gospodarze. I to oni wyprowadzili pierwszy w tym meczu cios. W 30 minucie gry arbiter dopatrzył się przewinienia w polu karnym Lazio i podyktował jedenastkę dla Bawarczyków.
Piłkę do siatki z rzutu karnego skierował naturalnie Robert Lewandowski. Klasyka gatunku – nabieg na dwa-trzy tempa, zmylenie golkipera i pewny strzał w odsłoniętą stronę bramki. Doświadczenie nie pomogło Pepe Reinie, nie zdołał wyczekać “Lewego”.
Gracze Lazio mocno w tej sytuacji protestowali i w sumie im się nie dziwimy. Był kontakt gracza gości z Leonem Goretzką, było przytrzymanie. Ale czy na tyle mocne, by spowodować upadek piłkarza Bayernu? Można mieć poważne wątpliwości. Z drugiej jednak strony – mógł Vedat Muriqi trzymać ręce przy sobie, albo dobrze się ustawić i skutecznie zablokować rywala ciałem, zamiast pomagać sobie spóźnioną szarpaniną. Wręczył sędziemu argument do ręki, a on akurat widział całą sytuację jak na dłoni. Skłaniamy się zatem ku opinii, że – uwaga, uwaga – arbiter się wybroni.
Bayern – Lazio. Pełen spokój Bayernu
Po przerwie Bayern – w sumie dość nieoczekiwanie – postanowił podkręcić tempo. Monachijczycy mocno siedli na rywalach z ewidentnym zamiarem szybkiego zdobycia drugiej bramki i definitywnego zabicia meczu. Najbliżej zdobycia gola w paru sytuacjach był naturalnie Lewandowski. Polskiemu napastnikowi brakowało jednak skuteczności. Raz trafił w słupek, innym razem w dogodnej sytuacji strzelił prosto w Reinę. Koledzy mieli do niego trochę pretensji, ponieważ “Lewy” tak się zafiksował na poszukiwaniu kolejnych goli, że nie dostrzegał lepiej ustawionych partnerów.
Ostatecznie Lewandowski drugiego trafienia w dzisiejszym meczu (i 74 ogólnie w Champions League) się nie doczekał zszedł z boiska na 20 minut przed końcem spotkania, podobnie jak Thomas Mueller. To był wyraźny sygnał od Hansiego Flicka – panowie, emocje się skończyły. Czas na odpoczynek.
Z nieobecności Polaka skorzystał tymczasem jego zmiennik, Eric Maxim Choupo-Moting. Po paru chwilach spędzonych na murawie reprezentant Kamerunu podwyższył prowadzenie Bayernu, wykorzystując genialne podanie otwierające od Davida Alaby. Lazio zdołało odpowiedzieć tylko honorowym trafieniem – świetne dośrodkowanie z rzutu wolnego zamienił na gola doświadczony Marco Parolo. Włosi na fali tego wyczynu poszukali jeszcze bramki na 2:2, lecz na to im już Bayern nie pozwolił. W sumie to gospodarze byli bliżej podwyższenia wyniku, ale setkę sknocił Serge Gnabry.
Cóż. Nie ma już włoskich klubów w Champions League, Bayern gra dalej. W całym dwumeczu Lazio miało swoje momenty, ale były to momenty bardzo, bardzo krótkie. Summa summarum – łatwa robota dla obrońców tytułu. Gładki awans.
BAYERN MONACHIUM 2:1 LAZIO RZYM
(R. Lewandowski 33′, E. Choupo-Moting 73′ – M. Parolo 82′)
fot. NewsPix.pl