Reklama

Probierz i walka o utrzymanie: para dobrana

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2021, 12:43 • 13 min czytania 20 komentarzy

Jakub Kosecki? Szczery chłopak, wiadomo nie od dzisiaj. W poniedziałkowym programie „Weszłopolscy” piłkarz Cracovii zabrał głos m.in. na temat obecnych problemów klubu, ale także o celach, jakie stoją przed „Pasami” w tym sezonie. – Będziemy walczyć o utrzymanie. Mamy tyle punktów, że nie mogę powiedzieć, nie mogę skłamać, że czeka nas bój o coś więcej niż pozostanie w lidze. A jak się spojrzy na zawodników Cracovii, to dla nich walka o utrzymanie jest nową sytuacją – to wszystko Kosecki o Cracovii i swoich nowych kolegach.

Probierz i walka o utrzymanie: para dobrana

Dla nich walka o utrzymanie faktycznie może być novum. Ale dla Michała Probierza? Chleb powszedni to może kiepskie słowo, jednak warto pamiętać – to trener, który ma za sobą już sześć, w większości udanych, batalii o pozostanie w lidze. Co więcej – czterokrotnie ratował kluby stojące nad przepaścią, w tym raz w lidze greckiej. Mało? Probierz ma już nawet doświadczenie w sytuacji identycznej jak ta Cracovii – gdy ściga się nie tylko z ligowymi rywalami, ale też z grzechami przeszłości klubu, w którym pracuje. Grzechami, które zaowocowały karą ujemnych punktów.

POLONIA BYTOM – W MIARĘ UDANY DEBIUT

Choć dziś wydaje się to właściwie niemożliwe, 6 października 2005 roku, Michał Probierz zastąpił na stanowisku trenera Polonii Bytom Marcina Brosza. Dziś to dwaj cenieni szkoleniowcy, którzy w każdej chwili mogą przebierać w ofertach bogatych, stabilnych i uporządkowanych klubów. Wówczas? Obaj byli tak naprawdę na starcie swojej kariery trenerskiej. Dla Probierza był to samodzielny debiut – Brosz miał doświadczenie wyłącznie w Polonii, ale jeszcze III-ligowej. To zresztą ciekawy rozdział pracy obecnego szkoleniowca Górnika Zabrze – awans na zaplecze Ekstraklasy, Brosz uzyskał po ograniu w barażach Szczakowianki. W drugiej minucie doliczonego czasu gry bramkę zdobyli gospodarze z Jaworzna – wynik 2:0 dawał im awans bez konieczności grania dogrywki.

W czwartej minucie doliczonego czasu bytomianie trafili na 2:1 – czyli w dwumeczu zrobił się remis, ale z premiowaną wyjazdową bramką Polonii. Brosz awansem się za długo nie nacieszył – już w październiku podmienił go Probierz.

Klub znajdował się już wówczas w stanie… Hm. W takim jak Polonia Bytom przez większą część XXI wieku, nie ma co się czarować. Śląskie kluby wtedy bidowały, co zresztą stwarzało im dość unikalne możliwości w kwestii promowania nowych trenerów czy zawodników. Tani, ale za to młodzi, charakterni i ambitni. Tak można w skrócie scharakteryzować to, co działo się przez te lata nie tylko w Bytomiu, ale też choćby w sąsiednim Radzionkowie, z którego „wyrośli” Skowronek czy Górak.

Reklama

Probierz wsiadał za kierownicę, gdy Polonia była przedostatnia z jednym zwycięstwem w pierwszych dziesięciu meczach. 5 punktów, tyle samo straty do bezpiecznych miejsc, za nimi tylko beznadziejna Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Czy było lepiej? No było. Niewiele, ale było. Przede wszystkim – trenerowi od początku sprzyjały okoliczności. Okazało się, że w wyniku połączenia Amiki Wronki i Lecha Poznań, z ligi bezpośrednio spadną tylko trzy drużyny – a więc już 15. miejsce da nadzieję na utrzymanie. Probierz zrobił je bez większych trudności – tak naprawdę już po 31. kolejce było jasne, że bytomianie raczej znajdą się w barażach – uratować Świt Nowy Dwór Mazowiecki czy Szczakowiankę mogły tylko cuda, a był to okres, gdy cudów w piłce było już coraz mniej.

Baraż? Ach, ileż to jeszcze razy będziemy widywali podobne zagrywki Probierza. Na wyjeździe spokojna, rozważna i wyrachowana gra na 0:0, które satysfakcjonowało również gospodarzy, Unię Janikowo. Mecz u siebie? Zabijanie meczu i pojedyncza akcja Rybskiego na 1:0. Po spotkaniu fanfary, podrzucanie trenera przez kibiców i zawodników oraz oficjalne podziękowania od kapitana, Jacka Trzeciaka. Wszystko zresztą w charakterze podwójnego świętowania – bo poza utrzymaniem, Probierz fetował też zawodowy awans. Jego skuteczna robota w Bytomiu i uratowanie Polonii od spadku sprawiły, że szansę dał mu I-ligowy Widzew Łódź.

WIDZEW ŁÓDŹ – GŁĘBOKA WODA

To był związek… Dziwny. Burzliwy, pełen emocji, może nawet wprost: rozczarowujący dla obu stron. Widzew Łódź tamtych lat był trochę zagadką dla polskiego środowiska piłkarskiego. Dopiero co z niebytu wydźwignął go Zbigniew Boniek, zerując długi, odbudowując struktury i utrzymując na mapie futbolowej Polski. Potem miało być jeszcze lepiej – gdy wszystkie sprawy organizacyjne zostały wyprostowane, w Widzew wszedł potężny inwestor, bo takim wydawał się Sylwester Cacek. Potencjału było tam sporo, zwłaszcza że główne role odgrywali nadal bliscy współpracownicy Zbigniewa Bońka z niezłym okiem i do piłkarzy, i do sztabu. Probierza miał w Widzewie wymyślić właśnie obecny prezes PZPN-u.

Dla Probierza? To było trochę spełnienie marzeń – bo jako dzieciak kibicował Widzewowi. To był też powrót sentymentalny – bo właśnie w barwach Widzewa Probierz zakończył chwilę wcześniej piłkarską karierę. Ale przede wszystkim była to pierwsza szansa w elicie, i to w klubie, który długofalowo miał dobić do krajowej czołówki. Natomiast wówczas jeszcze celem nie była Liga Mistrzów (tę postawił sobie za cel dopiero Wojciech Stawowy), ale utrzymanie beniaminka w elicie i pozwolenie mu na okrzepnięcie po dość szalonym okresie banicji na zapleczu Ekstraklasy.

Lepiej z Bońkiem przegrać, niż z Cackiem odnieść sukces – miał powiedzieć, podsumowując swoją kadencję w Widzewie. A wyglądała ona tak, że pod Bońkiem Probierz rozwijał siebie i zespół, a pod Cackiem poleciał przy pierwszej możliwej okazji. Cel jednak zrealizował – beniaminek, wcale nie najbardziej bogaty w lidze, zakończył rozgrywki na spokojnym, 12. miejscu. Już na cztery kolejki przed końcem Widzew był właściwie pewny utrzymania, ostatecznie zakończył zresztą sezon najwyżej z całej ekipy zamieszanej w walce na dole. Wówczas do 11. Arki strata wynosiła aż 12 punktów, co jasno wyznaczało granicę między ligowymi średniakami, a tzw. dżemikiem.

Probierz był najlepszym w tym dżemiku. Co oczywiście nie uratowało go przed zwolnieniem na początku kolejnego sezonu, gdy któremuś z przedstawicieli familii Cacków tak wyszło korzystnie w Football Managerze.

Reklama

POLONIA BYTOM II – URATOWANI

Dał o sobie znać brak cierpliwości Probierza. Prawdopodobnie po niezłym starcie kariery trenerskiej w Polonii i Widzewie, mógł czekać na lepsze oferty. Ale po wrześniowym zwolnieniu wciąż bardzo młody szkoleniowiec nie zwlekał do tradycyjnego wiosennego kręcenia karuzeli – wskoczył za to z powrotem na pokład Polonii Bytom, która niebezpiecznie zbliżała się do dna tabeli.

Jakoś tak się składa, że bytomianie mają farta do filmowych historii. Wcześniej pisaliśmy o Broszu, który zrobił awans do II ligi golem w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Tutaj mamy zaś film o roboczym tytule: Michał Probierz – Revenge.

Nie jest to może najbardziej oryginalny tytuł w historii kinematografii, ale zawsze brzmi tak samo groźnie. Spójrzmy więc, oto tabela w momencie, gdy Michał Probierz został wezwany na stadion przy Olimpijskiej, by ratować ligowy byt. Pamiętajmy – to ten sezon, w którym Sylwester Cacek zastąpił Probierza Zubem (a potem Zuba Januszem Wójcikiem).

źr. 90minut.pl

Jak sami widzicie – Widzew Łódź z równą liczbą punktów co Polonia Bytom. 3 z tych 14 „oczek” ugrał Probierz w pierwszych sześciu kolejkach. Przewijamy trochę oś czasu i…

…i Probierz w lidze zostaje, Cacek z niej spada. Ogromne znaczenie ma zresztą bezpośredni bój obu klubów w 26. kolejce ligowej. Michał Probierz przyjeżdża do Łodzi ze swoją Polonią, okoliczności są dość szalone. Kibice Widzewa pozdrawiają bowiem… Michała Probierza. „Swojego” Marka Zuba bezlitośnie lżą, wyśpiewując zresztą obraźliwe pieśni również pod adresem wiceprezesa Grzegorza Bakalarczyka. Ostatnio wspominała tamten okres załoga Ligi Minus. Lista przebojów? „Słuchaj Jezu, jak cię błaga lud, wypierdol Zuba, gdzieś na Bliski Wschód” oraz „ani be, ani me, ani kukuryku, wypierdalaj stąd Zubie i Bakalarczyku”.

Widzewiacy protestują, bo włodarze zapowiadali dynamiczny rozwój i wielkie plany, a zaoferowali smutną walkę o utrzymanie.

Dzisiaj graliśmy praktycznie na wyjeździe, bez wsparcia kibiców. Okazało się, że zawodnicy nie są w stanie poradzić sobie z taką presją. Mój los leży w rękach zarządu klubu. Jeżeli zarząd stwierdzi, że moje odejście poprawi sytuację zespołu, to jestem gotów odejść w każdej chwili. Nie będą mnie jednak zwalniać kibice czy dziennikarze, tylko ludzie, którzy mnie tu zatrudniali. Nie jestem idiotą i widzę, co się dzieje wokół zespołu, który w trudnych momentach nie ma żadnego wsparcia z zewnątrz. Drużyna nie umie sobie poradzić z ciągłymi atakami i krytyką – tłumaczył na pomeczowej konferencji Marek Zub.

Mecz oczywiście przegrał. Bytomianie stracili gola już w 2. minucie, ale się nie poddali – po przerwie załadowali cztery gole, mecz skończył się wynikiem 4:2 dla gości. Polonia zdobyła trzy punkty i przeskoczyła Widzew w tabeli. Tak zostało już do końca ligi, choć Widzew podjął próbę desperackiego uratowania ligi charyzmą i doświadczeniem Janusza Wójcika. Ligi obronić się nie udało, ale za to mamy do dzisiaj takie słówka-wytrychy jak „on odbija, siatkówka” czy „dawaj tego Włocha, sru”.

Trzecia fucha Probierza. Trzeci raz zadanie uratowania ligi. Trzeci sukces.

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – GRZECHY PRZESZŁOŚCI CZĘŚĆ PIERWSZA

I tutaj generalnie zaczynają się dziać rzeczy nietypowe. Probierz udowodnił już, że jest przyzwoitym trenerem, uwiarygodnił się na poziomie Ekstraklasy, poradził sobie w trudnych warunkach, pokazał i warsztat, i oko do zawodników. W pełni zasłużenie otrzymał propozycję od klubu z innej półki niż Polonia Bytom, bo jeśli chodzi o możliwości finansowe, spokój organizacyjny czy po prostu aspiracje – Białystok mierzył w zupełnie inne rejony tabeli, niż bidująca Polonia.

Ale pierwsza fucha w uporządkowanym klubie wcale nie oznaczała, że Probierz już na zawsze żegna się z bitwami na dole tabeli. Ba, już w Jagiellonii spotyka go taka sytuacja – bo białostoczan doganiają grzechy przeszłości.

Niewiele brakło, by Jagi w ogóle nie było w Ekstraklasie, początkowo wydawało się pewne, że za udowodnione przewinienia korupcyjne czeka ją identyczna kara, jak wiele innych klubów przed nią. Wydział Dyscypliny PZPN-u wnioskował o degradację. Decyzję zmienił dopiero Związkowy Trybunał Piłkarski, który wziął pod uwagę nietypową okoliczność – Jagiellonia kupowała mecze po to, by awansować do Ekstraklasy, a ostatecznie swojego celu nie osiągnęła. Stąd też zmniejszono wymiar kary do 10 ujemnych punktów i kary finansowej.

Za sterami pozostał Michał Probierz, który pierwszy sezon w Białymstoku zakończył na 8. miejscu. W drugim zaczął od świetnego startu, gdy już po czterech kolejkach Jaga się „wyzerowała”. Po dziewięciu seriach spotkań i pokonaniu 2:0 Legii Warszawa, Jaga wyskoczyła z ostatniego miejsca. Tak, można sobie tłumaczyć, że Probierz miał niemal samograja – Frankowskiemu asystował Grosicki, w składzie znajdowali się Lewczuk, Sandomierski czy Cionek. To nie była ekipa na walkę o utrzymanie, ale twardą wojnę w górze tabeli. Natomiast to nie umniejsza zasług Probierza i całego zespołu, który kompletnie nie przejmował się ujemnymi punktami i pozycją w tabeli. Efekt? Utrzymanie na dwie kolejki przed końcem. Gdyby dodać te 10 punktów – Jaga skończyłaby sezon na 6. miejscu.

ŁKS ŁÓDŹ – NA DOBREJ DRODZE

To już jest totalna anomalia. Trener, który zdobył Puchar Polski, grał w europejskich pucharach, doprowadził Jagiellonię do największych sukcesów w całej jej historii, nagle ląduje jako strażak w beniaminku Ekstraklasy. Co gorsza – jest to beniaminek tak rozsypany organizacyjnie, że piłkarze na treningi włamują się przez płot. Ostatnio wspominał ten czas Marcin Mięciel w rozmowie z Piotrem Świtalskim z ŁKS FANS.

– Jak grałem w ŁKS to musieliśmy jeździć po całej Łodzi i wynajmować boiska. Pamiętam też jedną anegdotę – pewnego dnia mieliśmy trenować na boisku w parku, ale nie było zapłacone i musieliśmy przeskakiwać przez płot. Trener Pyrdoł został przed płotem, bo starszy człowiek nie będzie skakać. Nie wiedzieliśmy jak trener miał prowadzić zajęcia – opowiadał Mięciel. Doświadczony napastnik zabrał też głos na temat trenera Probierza.

My w tamtym sezonie 2011/12 byśmy się utrzymali na spokoju w Ekstraklasie, gdyby trener Probierz został w klubie. Może nawet mielibyśmy szansę włączyć się do walki o puchary. Jak prowadził nas trener Probierz to nikt nie mógł z nami wygrać. Wszystko było poukładane, pomimo tego, że nie było pieniędzy. Trener tak zorganizował wszystko, że jeździliśmy na zgrupowania, dużo było taktyki i to było widać na boisku. Byliśmy nie do zdarcia. Pozwolenie na wyjazd trenera do Grecji spowodowało to, że od razu dostaliśmy 4:0 od Ruchu Chorzów. Pojawiło się rozluźnienie, były zmiany trenerów. Nie ma już co do tego wracać, ale szkoda, bo uważam, że utrzymalibyśmy się wtedy na luzie – puentuje Mięciel.

Sami poświęciliśmy tamtemu okresowi dość spory tekst. Najkrócej rzecz ujmując: Probierz przedłużył agonię. Gdy przychodził do klubu, wydawało się, że ŁKS wykręci rekordowo słaby wynik, tracąc najwięcej goli w lidze, strzelając najmniej, punktując jak schyłkowa Pogoń Szczecin Antoniego Ptaka. Start sezonu? 0:5 z Lechem. 0:4 ze Śląskiem. Ale za Probierza? Zacytujmy fragment.

ŁKS Łódź przed Probierzem:

– 0:5 z Lechem Poznań
– 0:4 ze Śląskiem Wrocław
– 0:2 z Polonią Warszawa
– 0:0 z Lechią Gdańsk
– 1:3 z Legią Warszawa

5 meczów, 1 punkt, gole 1:14

ŁKS Łódź Probierza:

– 1:0 z Cracovią
– 1:1 z Górnikiem
– 1:2 z Zagłębiem Lubin
– 2:1 z Podbeskidziem
– 1:0 z Widzewem
– 1:2 z Wisłą Kraków
– 2:0 z Koroną Kielce

7 meczów, 13 punktów, gole 9:6

ŁKS Łódź po Probierzu:

– 0:4 z Ruchem Chorzów
– 0:3 z GKS-em Bełchatów
– 1:1 z Jagiellonią Białystok
– 0:4 z Lechem Poznań
– 1:2 ze Śląskiem Wrocław

5 meczów, 1 punkt, gole 2:14

Potem była zima, wiosny już nie ma sensu wspominać, bo katastrofa organizacyjna i finansowa się pogłębiała. 13 z 15 jesiennych punktów ŁKS zdobył w kadencji trenera Probierza, strzelił w tym okresie 9 z 12 goli, stracił tylko sześć spośród 34 straconych. 

Probierz zastał ŁKS drewniany, a zostawił w bezpiecznym miejscu w tabeli. Sęk w tym, że od samego początku traktował Łódź wyłącznie jako przystań, w której poczeka na wypłynięcie do zagranicznego portu. Probierz zachował się fair i od razu ustalił warunki odejścia – to zresztą tłumaczy, skąd tak uznany trener w drużynie bijącej się nie tyle o utrzymanie, co o przetrwanie. Po jego odejściu ŁKS posypał się jak domek z kart, ale byłoby ogromną niesprawiedliwością, gdyby ten spadek zapisywać na konto Probierza. Wręcz przeciwnie – to on przedłużył ełkaesiakom nadzieję, to on dał im te parę dobrych chwil w wyjątkowo parszywym sezonie.

No a potem wyjechał do Grecji.

ARIS SALONIKI – ORGANIZACYJNIE GRECJA

– Płacili w watykańskiej walucie. Bóg zapłać – żartował później Michał Probierz, który jednego kandydata do spadku na potężnym zakręcie finansowo-organizacyjnym zamienił na innego kandydata do spadku na potężnym zakręcie finansowo-organizacyjnym. Różnica? W Grecji było trochę cieplej, no i była też okazja ograć Panathinaikos Ateny.

Ten romans był wyjątkowo krótki, ale też inny nie mógł być przy usposobieniu oraz po prostu pozycji zawodowej Probierza. Gdy szkoleniowiec wdepnął do ŁKS-u, od razu znalazły się pieniądze na wynajem boisk, na obiady i autokar zamiast pakowania się w kilka osobowych aut należących do piłkarzy. W Grecji trener już takiego posłuchu i pozycji nie miał. Doszło do tego, że już po miesiącu pracy Probierz chciał zrezygnować, szantażując w ten sposób władze klubu, które zalegały z wypłatami wobec zawodników. Szatnia chyba go polubiła za tego typu gesty, bo na boisku wyglądało to w miarę znośnie. Probierz wygrał cztery mecze, zremisował jeden, przegrał też czterokrotnie, w tym w debiucie, z wielkim Olympiakosem.

Rozwód nastąpił na początku stycznia. Probierz zostawił Aris tam, gdzie zastał – a więc w strefie spadkowej, ale z niewielką stratą do 13. miejsca. Ostatecznie drużyna z Salonik bez problemu utrzymała się w lidze, pomimo kary trzech ujemnych punktów. O dziwo nie za korupcję, nie za długi, ale za chuligańskie wybryki.

CRACOVIA – GRZECHY PRZESZŁOŚCI CZĘŚĆ DRUGA

Dziś Michał Probierz znów wraca do walki o utrzymanie, skoro mówi o tym wprost Jakub Kosecki, to nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Sytuacja ma w sobie jakiś pierwiastek każdej z poprzednich przygód. Jagiellonia? Analogia jest jasna, i tu, i tam mamy do czynienia z niedawnym zdobywcą Pucharu Polski, który w dole tabeli znalazł się m.in. przez karę za korupcję. Aris? Probierz podaje się do dymisji, ale potem nadal pracuje. ŁKS, Polonia Bytom? Probierz znów ma coś do udowodnienia całej lidze i środowisku piłkarskiemu.

Sytuacja jeszcze nie jest beznadziejna. Spada tylko jeden zespół, a Cracovia ma punkt przewagi nad Podbeskidziem i trzy oczka przewagi nad Stalą Mielec. Personalnie wydaje się najsilniejsza z tej trójki, co zresztą na razie udowadnia na murawie – bo trzeba przyznać, że z boisk „Pasy” podniosły już 24 punkty, co w normalnych okolicznościach pozwalałoby im patrzeć z nadzieją nawet w kierunku górnej ósemki.

Ale z drugiej strony – każdy, kto widział mecze Cracovii, ba, każdy kto czytał narodowość poszczególnych piłkarzy wie, że ten projekt już od dawna płynie w niewiadomym kierunku.

Szczęście w nieszczęściu, że jeden z autorów tego makabrycznego obrazku, jakim jest Cracovia 2020/21, ma doświadczenie w przeprowadzaniu okrętów przez najgorsze sztormy. Tylko właśnie – jak to świadczy o ostatnich miesiącach pracy samego Probierza, jeśli po tylu latach w zawodzie znów wraca do punktu wyjścia?

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
1
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
2
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

20 komentarzy

Loading...