Porozmawialiśmy z Ivanem Djurdjeviciem na temat sędziowskich kontrowersji z ostatniego meczu pomiędzy Chrobrym Głogów i Koroną Kielce. Czy czuje się skrzywdzony decyzjami arbitra? Czego brakuje naszym piłkarzom oraz trenerom? Transfer Jakuba Araka to mit? A może rzeczywiście było coś na rzeczy? Czy Maksymilian Banaszewski będzie prezentował się jeszcze lepiej niż jesienią? Dlaczego szkoleniowiec Chrobrego ma zawartą w umowie klauzulę wykupu? Zapraszamy!
Panie trenerze, jak bardzo czuje się pan poszkodowany po meczu z Koroną Kielce? I czy w ogóle czuje się pan poszkodowany, mając w pamięci to, że podczas jesiennego meczu z kielczanami, szczęście wam sprzyjało?
Ivan Djurdjević: Uważam, że to były tak naprawdę dwa różne mecze. W pierwszym prowadziliśmy 1:0, nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, następnie straciliśmy bramkę po trafieniu samobójczym. W doliczonym czasie przeciwnik strzelił kolejnego gola, ale sędzia anulował go. Swoją decyzję uzasadniał tym, że w momencie, gdy do piłki startował nasz bramkarz, to jeden z zawodników Korony Kielce miał za wysoko podniesioną rękę. Moim zdaniem w tamtym spotkaniu byliśmy drużyną lepszą, zasłużyliśmy na zwycięstwo.
Natomiast w niedzielnym meczu optyczną przewagę miał rywal, był częściej przy piłce, lecz my bardzo dobrze realizowaliśmy swoje zadania. Pierwsze 45. minut byliśmy bardzo aktywni, graliśmy agresywnie. W jednej sytuacji nie podyktowano dla nas rzutu karnego i miałem pretensje do swoich zawodników o to, że przez moment stracili koncentrację. Zamiast grać, skupili się na protestowaniu i straciliśmy bramkę. Dopiero potem okazało się, że nie powinna zostać uznana. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie przeciwnik będzie chciał za wszelką cenę wygrać. Korona ma teoretycznie lepszy zespół – lepszych zawodników, a naszym celem jest włączyć się walki o play-off. Tak już na chłodno analizując, to powinniśmy wygrać ten mecz 3:0 oraz otrzymać rzut karny. Jednak nie mam do nikogo pretensji. Taka jest piłka nożna – każdemu zdarzają się błędy. Jeśli chodzi o arbitra, to nie ja jestem od oceniania. Od tego inne osoby: obserwatorzy i dziennikarze.
Nie mam pretensji do sędziów. Jedyne, czego mi brakuje, to takiego dystansu. Wszystko bierzemy personalnie. Po naszym spotkaniu w telewizji leciał mecz Villarreal – Atletico i po spornej sytuacji jeden z zawodników leci z pretensjami do arbitra. A sędzia mówi mu: spokojnie, wycisz emocje, ja mam rację. Na naszych boiskach brakuje mi tego spokoju.
Trochę jestem w szoku. Wydawało mi się, że akurat pan z bałkańskim charakterem, też wychowywał się w takim stylu, że z sędziami na boisku się dyskutuje?
Tak, dyskutowałem dawniej z arbitrami. W czasie spotkania u zawodników jest duża dawka adrenaliny. Na ławce trenerskiej również są emocje. Z kolei sędzia powinien wprowadzać spokój. Jednak uważam, że skoro byliśmy już w tym trybie rozdawania żółtych kartek, powinno przebiegać to na równych zasadach. Jak już bijemy się, walczymy, to na tych samych regułach. Brakowało mi u arbitra konsekwencji w kartkowaniu. Natomiast bardziej skupiam na swojej robocie, analizie błędów zespołu, błędów własnych. Cieszę się z tego, że po każdym ciosie, mój zespół wstawał i walczył dalej. Z tego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony.
Ivan Djurdjević: Obecnie chcę się dalej uczyć i rozwijać. To zawód na dwadzieścia albo i więcej lat. Nigdzie się nie spieszę
Czy dominuje w panu zadowolenie z tego, że odwróciliście losy meczu, wyrwaliście punkt w ostatniej minucie? Czy może jest też złość na Mikołaja Lebedyńskiego, który będąc kapitanem, osłabił was w bardzo trudnym momencie?
Jeśli chodzi o sytuację z pierwszą żółtą kartką, to Mikołaj wygrał pojedynek. Akcja została przerwana i zareagował impulsywnie, bo miał pretensje o to, że był falowany, a niesłusznie otrzymał karę. Nie mam do niego żalu – wydarzyło się to w ferworze walki. To nie był jakiś głupi faul.
Mnie z kolei cieszy, że znowu dobrze się zaprezentowaliśmy. Kolejny raz reagujemy na wydarzenia boiskowe i jesteśmy w stanie odrobić straty. Oznacza to, że moja drużyna ma w sobie siłę wewnętrzną. Jestem pewien, że w końcu zaczniemy lepiej punktować. Na ten moment nie chcę się już skupiać na decyzjach arbitrów. Od tego jesteście wy. Moim zadaniem jest, jak najlepiej przygotować zespół do kolejnych rywalizacji.
Przejdziemy teraz tematów związanych z okienkiem transferowym. Jakub Arak był już bardzo blisko Chrobrego Głogów. Czy rzeczywiście niewiele zabrakło, aby ten piłkarz wzmocnił wasz zespół? Czy jest pan zawiedziony, że ostatecznie do tego transferu nie doszło?
Nie, nie jestem rozczarowany taki obrotem sprawy. Jak coś konkretnego ma się wydarzyć, to i tak nie mamy na to wpływu. Arak był blisko to fakt. Ale opcja gry w Ekstraklasie zawsze jest kusząca. Nie mam pretensji. Każdy normalny zawodnik wybrałby Ekstraklasę zamiast Chrobrego, to zrozumiałe. To jak w związku – nie było miłości. Nie było między nami chemii.
Obawiał się pan tego, że w przerwie zimowej straci jakiegoś ważnego zawodnika? Mam na myśli Maksymiliana Banaszewskiego, który wzbudza zainteresowanie innych klubów.
My jesteśmy klubem odbudowującym zawodników z potencjałem, którym z różnych przyczyn się nie powiodło. Maks mógł wrócić do Arki, miał także propozycje z Ekstraklasy, ale postanowił zrobić krok wstecz. A nie każdy zawodnik zdecydowałby na to. Dla mnie przede wszystkim jest on dobrym człowiekiem. Nieudana przygoda z Arką pozwoliła mu dojrzeć, a teraz widać po nim, że jest prawdziwym liderem zespołu. Prezentuje dużą jakość. Jest również świadomym piłkarzem. Zna swoją wartość i nie zdziwię się, jeśli latem odejdzie z Głogowa. Moim zdaniem dopiero w tej rundzie w pełni pokaże swój potencjał.
A jaki ma pan plan na swoją karierę, na siebie? Ma pan w umowie zapisaną jakąś klauzulę wykupu?
W moim kontrakcie jest zwarta taka klauzula.
Ile wynosi ta klauzula?
Szczerze? Nie wiem dokładnie. Przejścia z Lecha dużo mnie nauczyły. Obecnie chcę się dalej uczyć i rozwijać. To zawód na dwadzieścia albo i więcej lat. Nigdzie się nie spieszę. Spokojnie, ja nadal uczę się tego zawodu, bez pośpiechu.
Rozmawiali: Mateusz Rokuszewski, Adam Sławiński, Szymon Janczyk i Jakub Białek
fot. FotoPyK