Kryzys Lecha Poznań trwa w najlepsze. “Kolejorzowi” niedługo mogą stuknąć trzy miesiące bez zwycięstwa w podstawowym czasie gry. Ale nie brak punktów najbardziej martwi kibiców, bo wiadomo jak to jest z punktami – nie zawsze zgarnia je drużyna, która jest lepsza. Gorsze jest to, że ekipa z Wielkopolski do zastoju punktowego dorzuca ten bramkowy. Sześć meczów trwa już niemoc Lecha jeśli chodzi o bramki zdobyte z gry. To wynik więcej niż fatalny.
Jeśli chcemy przedstawić ten wynik w jeszcze bardziej dramatycznym świetle, to wystarczy rozszerzyć tę statystykę o minuty. Pięć spotkań ligowych po półtorej godziny. Jedno pucharowe, czyli dwie godziny gry. I jeszcze trzy minuty urwane z meczu ze Stalą Mielec, bo bramka Pedro Tiby padła w 87. minucie gry.
Łącznie 573 minut bez choćby jednego gola strzelonego po akcji.
Wiecie, co jest najlepsze? Że gdyby taki czas bez wpuszczonej bramki na koncie miał któryś z golkiperów, byłby on drugim najlepszym rezultatem w CV ekstraklasowych bramkarzy. To dobrze oddaje skalę problemu, bo w przypadku bramkarza mówilibyśmy przecież o prawdziwym cudzie i kapitalnej formie. Owszem, Lech w tym czasie dwa gole zdobył, tyle że:
- z Radomiakiem trafił z karnego
- z Górnikiem Zabrze trafienie przyniósł rzut rożny
To chyba mało ambitne, patrząc na to, że mówimy przecież o uczestniku europejskich pucharów z jesieni. Właśnie, ktoś może się zastanowić – może to trzy fronty tak dobiły “Kolejorza”, że ten nie ma już sił na strzelanie? Nie do końca, bo jeszcze kiedy Lech grał w Europie, zrobiliśmy zestawienie pokazujące, że należy on do mniejszości drużyn, które nie potrafią łączyć pucharów z ligową młócką. Zresztą warto rzucić okiem na tweeta naszego korespondenta z wielkopolskiego Boston Massachusetts, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie, w czym tkwi problem.
Bilans expected goals dla Lecha i przeciwko Lechowi (średnia z trzech ostatnich kolejek). Czyli taki bilans formy.
Lech obecnie w największym kryzysie kreacji szans strzeleckich. Bilans xG dla/przeciwko najgorszy od połowy jesieni – ale wtedy Lech musiał grać na dwóch frontach. pic.twitter.com/nTbQ495LhF
— Damian Smyk (@D_Smyk) February 15, 2021
6 – meczów z rzędu bez gola z gry zaliczyli piłkarze Lecha Poznań
Według “EkstraStats” Lech w dwóch pierwszych meczach ligowych w 2021 roku miał xG na poziomie 1,79. Łącznie. To mniej niż w samym spotkaniu z Wisłą Kraków (1,89), ale nie tylko. “Kolejorz” w tym sezonie faktycznie potrafił zakręcić się wokół bardzo dobrego wyniku expected goals. Pięć razy wynik z pojedynczego spotkania był wyższy niż łączny wynik z dwóch pierwszych gier w 2021 roku.
- 2,81 ze Śląskiem
- 2,48 z Podbeskidziem
- 2,08 z Piastem
- 1,89 z Wisłą Kraków
- 1,88 z Jagiellonią
W czterech meczach ligowych (bez spotkania z Wisłą Płock, “EkstraStats” jeszcze nie opublikowało xG z tego meczu) od ostatniej bramki z gry, Lech wykręcił xG 4,7. Strzelił w nich jednego gola. Co ciekawe, podobna jest sytuacja w lidze… Tottenhamu. Wykres za pięć poprzednich gier Premier League.
Z tą drobną różnicą, że Spurs wycisnęli z tej mizerii maksa, bo zdobyli trzy bramki i zgarnęli trzy punkty. Lech nawet kiedy o niemocy twórczej na chwilę zapomniał, to do siatki nie trafiał. Więc i punkt ma jeden. W ogóle poznaniacy pod względem punktowym to pewien fenomen. Według “EkstraStats” ich expected points wskazują na brak minimum siedmiu “oczek” (xPTS 26,24 – 19 punktów w tabeli) – najwięcej w lidze. W czołowych pięciu ligach w Europie tylko dziewięć drużyn ma gorszy wynik, porównując oczekiwania z rzeczywistością. Zła wiadomość? Większość z nich albo jest w strefie spadkowej (trzy), albo jest w “walkę o spadek” uwikłana (kolejne trzy).
Czy to wróżba dla Lecha?
3 – od sezonu 2014/2015 co roku przynajmniej tyle drużyn z niższych lig grało w 1/4 finału Pucharu Polski
Nieśmiertelny piłkarski klasyk – puchary rządzą się swoimi prawami. Ale czy aby na pewno? Nie ma co ukrywać, że takie odpadnięcie Zagłębia Lubin z Chojniczanką to wpadka i pewnego rodzaju niespodzianka. Ciekawe jest jednak to, że od paru ładnych lat trójka klubów z niższych lig regularnie gości w ćwierćfinale rozgrywek o Puchar Polski. Mało tego – w sezonie 2016/2017 przedstawiciele niższych lig stanowili połowę spośród ósemki drużyn rywalizujących w Pucharze Tysiąca Drużyn.
Zresztą niewiele brakowało, żeby w finale rozgrywek zagrał pierwszoligowiec. Wigry Suwałki sensacyjnie pokonały w rewanżu Arkę Gdynia 4:2, jednak nie wystarczyło to do awansu. Najlepszego dnia – lekko mówiąc – nie miał wtedy sędzia Wojciech Myć.
Tym razem sytuacja może się powtórzyć, bo pewne jest, że przynajmniej jeden pierwszoligowiec zagra w półfinale pucharu kraju. W ćwierćfinale zobaczymy bowiem starcie Puszczy Niepołomice z Arką Gdynia. Puszcza to już etatowy uczestnik ćwierćfinałów, o czym wspominaliśmy w poprzednim tygodniu. Szanse na awans do półfinału – śladem Błękitnych Stargard – ma z kolei Chojniczanka, która zagra z Cracovią. Jak zespoły z niższych lig radziły sobie na etapie ćwierćfinału w poprzednich latach?
- 19/20 – Miedź Legnica, GKS Tychy i Stal Mielec odpadły w 1/4 finału
- 18/19 – Raków Częstochowa odpadł w 1/2 finału, Odra Opole i Puszcza Niepołomice w 1/4 finału
- 17/18 – Bytovia, Chojniczanka i Chrobry Głogów odpadły w 1/4 finału
- 16/17 – Wigry Suwałki odpadły w 1/2 finału, GKS Jastrzębie, Bytovia i Puszcza Niepołomice odpadły w 1/4 finału
- 15/16 – Zagłębie Sosnowiec i Zawisza Bydgoszcz odpadły w 1/2 finału, Chojniczanka w 1/4 finału
Dla zespołów z pierwszej i drugiej ligi dotarcie do ćwierćfinału Pucharu Polski to nie tylko prestiż, ale i spore pieniądze. Każdy z ćwierćfinalistów podniesie 190 tysięcy zł za samo wyjście na boisko. Z kolei na zespół, który awansuje do półfinału, czeka już 380 tys. zł. Czwórka pierwszo- i drugoligowców, która dotarła do tego etapu, zainkasowała już w sumie 150 tys. zł, nie licząc nagród za 1/4 finału. Czyli wygrany pary Puszcza – Arka podniesie z murawy łącznie 720 tysięcy zł.
W obecnych czasach to nieoceniony zastrzyk gotówki.
28 – bramek w 1/8 finału Ligi Mistrzów zdobył Leo Messi
Z drogi, król wchodzi. Tak swój wjazd w 1/8 finału Ligi Mistrzów może ogłaszać Leo Messi. Argentyńczyk wczoraj strzelił kolejną – już 28. – bramkę na tym etapie rozgrywek. Nie ma gościa, który w pierwszym etapie po wyjściu z grupy trafiałby do siatki częściej niż kapitan Barcelony. To o tyle ciekawe, że na kolejnych etapach gry o uszaty puchar Messi nie jest już tak skuteczny.
- 28 trafień w 1/8 finału
- 12 goli w 1/4 finału
- 6 bramek w 1/2 finału
- 2 w finale
Wychodzi na to, że Leo Messi 58% swoich trafień w fazie pucharowej Ligi Mistrzów zanotował właśnie na tym etapie. Oczywiście spory wpływ na to ma genialny występ z Bayerem Leverkusen, któremu w jednym meczu zapakował pięć bramek. A jak Argentyńczyk wypada na tle konkurencji? Nie zdziwi was pewnie, że drugim najlepszym strzelcem w 1/8 finału jest Cristiano Ronaldo (25 goli), a na podium są także Robert Lewandowski i Thomas Muller (12 trafień). U nich procenty wyglądają tak:
- Cristiano Ronaldo – 37% goli w fazie pucharowej w 1/8 finału
- Robert Lewandowski – 50%
- Thomas Muller – 52%
Co ciekawe nawet Karim Benzema wypada lepiej pod względem procentów bramek w późniejszych rundach (55%), choć wiadomo, że jeśli chodzi o liczbę goli, to dominatorów fazy pucharowej dzielimy na trzy grupy: ludzie (Robert Lewandowski i ci z okolic 22 trafień), nadludzie (Messi i jego 48 bramek w fazie knock-out) i kosmici (67 bramek Cristiano Ronaldo).
Tak czy siak, ciekawi nas, ile bramek Argentyńczyk dorzuci do swojego dorobku w tym sezonie. Rozpoczął nieźle – od gola z PSG. A że było to jego piąte trafienie w rywalizacji z paryżanami, to już w rewanżu możemy spodziewać się dalszego poprawiania statystyk.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix