Lech Poznań jest w trakcie tak kompromitującego na wielu płaszczyznach okresu, że uwadze mogą umknąć niektóre, z pozoru mniej istotne sprawy. Przykład? Nie najgorszy to Jan Sykora. Czech był jedynym piłkarzem, za którego Kolejorz zapłacił latem odstępne i to niemałe, bo wynoszące ponad pół miliona euro, a w krainie oglądania każdej złotówki trzy razy wiąże się to z konkretnymi oczekiwaniami. I gdy najwyższa pora zwijać już parasol ochronny, coraz więcej wskazuje na to, że może być to równie dobra inwestycja co Nicklas Barkroth.
Oczywiście nie zrozumcie nas źle – zdecydowana większość krytyki, która spada na Piotra Rutkowskiego, Karola Klimczaka, Tomasza Rząsę czy Dariusza Żurawia, jest w pełni uzasadniona. Sami ochoczo dorzucamy do ich ogródka kolejne głazy. Warto jednak pamiętać o tym, że wśród winnych beznadziejnej sytuacji poznańskiego zespołu są też piłkarze, którzy oczywiście:
- sami się do klubu nie sprowadzili,
- sami się nie wystawiają w składzie,
- sami się nie prowadzą.
Ale koniec końców wychodzą na boisko. I nierzadko robią to tylko po to, żeby odbębnić swoje.
Takie odnosimy wrażenie, gdy patrzymy właśnie na Jana Sykorę. Może to cholernie krzywdzące, może chłopa aż roznosi od środka, gdy czuje, że nie gra na miarę oczekiwań. Ale po jego dwóch ostatnich meczach nasza optyka jest taka, że skrzydłowy Lecha nie tyle przechodzi obok meczu, co mija go bardzo szerokim łukiem.
66 minut z Radomiakiem w środku tygodnia, 57 minut z Wisłą Płock w niedzielę. Wcześniej ponad 10 minut, by dać jakiś impuls w bezbramkowym meczu z Zagłębiem. I nic. Decyzje o tak szybkich zmianach są jak najbardziej uzasadnione, bo trudno wiecznie trzymać na boisku „pasażera na gapę”. Przeciwko pierwszoligowcowi Sykora dał się zapamiętać tylko za sprawą zmarnowanej wrzutki Krawecia, a po jego występie w Płocku w głowie nie utkwiło nam kompletnie nic (co zresztą potwierdzają jego statystyki).
I teraz wrzućmy to w kontekst całego pobytu Sykory w stolicy Wielkopolski. Jasne, jesienią miał pewne problemy zdrowiem, przez co nie zawsze był do dyspozycji Dariusza Żurawia. Całościowo jednak nałapał całkiem sporo minut.
- 446 w rozgrywkach Ekstraklasy,
- 222 w fazie grupowej Ligi Europy,
- 163 w kwalifikacjach do LE,
- 156 w Pucharze Polski.
18 występów. Liczby, czyli dość ważna rzecz u skrzydłowych? 1 gol i 1 asysta. Bramka to trafienie z Apollonem i okej, Czech na Cyprze – jak cała drużyna – rozegrał fajne zawody, ale było to tylko trafienie na 4-0, w dodatku po dużym błędzie bramkarza. Asysta? Spotkanie z drugoligowym Zniczem Pruszków w Pucharze Polski i podanie do Daniego Ramireza. Transfermarkt jest dla Sykory na tyle łaskawy, że uwzględnia mu też udział przy bramce wspomnianego Hiszpana z Podbeskidziem (na 4-0), ale tu apelujemy o powagę – skrzydłowy Lecha kompletnie sknocił sytuację sam na sam, miał szczęście, że kolega dobił jego strzał. Przyznawanie mu za to zachowanie nagrody w postaci liczby jest niedorzeczne.
Obraz nędzy i rozpaczy. Jesteśmy w stanie zaryzykować stwierdzenie, że więcej Lechowi byłby w stanie dać Jan Grzesik, który nawet nie jest skrzydłowym, tylko musi za takiego robić u biednego sąsiada. Ba. Jesteśmy o tym przekonani.
To może jeszcze garść nieco bardziej zaawansowanych statystyk z meczów ligowych Sykory (za ekstrastats.pl):
- 5 strzałów,
- 1 celny,
- 9 kluczowych podań (ostatnie celne zagranie przed strzałem),
- 2 stworzone sytuacje kolegom,
- raz w dogodnej sytuacji znalazł się sam, ale jej nie wykorzystał.
Przypomnijmy – tak już zakończenie i w ramach puenty – mowa o gościu, który miał (cały czas ma!) zastąpić Kamila Jóźwiaka.
Dla formalności – oczywiście, że Sykora ląduje w badziewiakach:
Kozacy? To była taka kolejka, że trudno stworzyć paczkę. Dość powiedzieć, że dopiero wczoraj, w trakcie ostatniego meczu, pojawili się pierwsi godni uwagi napastnicy, a jednym z nim był Aleksandyr Kolew.
Skleciliśmy taką ekipkę, próg wejścia był bardzo niski.
Poza bramkarzami, bo broniłby się każdy z czwórki: Frantisek Plach, Xavier Dziekoński, Martin Chudy, Matus Putnocky.
Jedenastkę kolejki wraz z widzami wybieraliśmy również w magazynie Weszłopolscy.