– Wielkie drużyny trzeba budować od tyłów. Jestem przekonany, że Kalidou Koulibaly i Kostas Manolas stworzą kapitalny duet – mówił Aurelio de Laurentiis po tym, jak wyłożył 36 milionów na greckiego obrońcę Romy. Manolas trafiając do Napoli, wskoczył na podium najdroższych stoperów w historii Serie A. Podobnie pieniądze zapłacono za Mattię Caldarę i Liliana Thurama. Drożsi byli tylko Leonardo Bonucci oraz Matthijs de Ligt. Od transferowego hitu minęły już jednak blisko dwa lata, a Partenopei nadal nie mogą się pochwalić żelazną defensywą.
50 straconych bramek w lidze. Z takim bilansem poprzednie rozgrywki zakończyła ekipa Gennaro Gattuso. W czołówce gorzej wypadła tylko Roma (o gola), czyli zespół, który Manolasa stracił. W Serie A podobnie poradził sobie beniaminek, Hellas Werona, który zamiast kupować obrońców za grube miliony, latem przehandlował tych, których wypromował. To wszystko ma swoją symbolikę, bo choć w tym sezonie neapolitańczycy aż tak od rywali nie odstają, to o legendarnym duecie zapowiadanym przez szefa klubu wciąż można pomarzyć.
Kostas Manolas gra gorzej niż w Romie
Czy Kostas Manolas to transferowy flop? Bez przesady, aż tak źle nie jest, flopem był prędzej wspomniany wyżej Caldara. Natomiast nie da się ukryć, że obrońca obniżył loty. Wystarczy spojrzeć na statystyki, żeby dostrzec pogorszenie. Nie jakiś wielki zjazd, ale na pewno spadek z pozycji jednego z czołowych defensorów w Italii na dalsze miejsca.
Poza odbiorami praktycznie same spadki. Najbardziej rzuca się w oczy statystyka błędów prowadzących do strzału rywala, bo Manolas kilka takich popełnił. Tylko w minionym sezonie obciął się tyle samo razy, ile Raul Albiol i Nikola Maksimović łącznie w latach 2017-2019. Dorzucając obecną rundę, Grek zaliczył więcej takich wpadek od obydwu piłkarzy. Czyli miała być pewność, jakość i skok na wyższy poziom, a jest w najlepszym przypadku stagnacja. W najlepszym, bo patrząc na liczbę bramek traconych przez Partenopei w podanych wyżej sezonach Serie A, wychodzi na to, że zespół lepiej radził sobie przed przyjściem Manolasa.
- 20/21 – 21 goli (półmetek sezonu)
- 19/20 – 50
- 18/19 – 36
- 17/18 – 29
JUVENTUS WYGRA Z NAPOLI – KURS 1.95 W TOTOLOTKU!
Kostas nie jest rzecz jasna jedynym winowajcą takiego stanu rzeczy. Trzeba przecież pamiętać choćby o stracie Allana. Z drugiej strony liczby nie pozostawiają wątpliwości – transfer Greka obronić jest po prostu ciężko.
Duet, którego nie ma
Największym problemem nie jest jednak sam Manolas, a to, że wyśniony duet de Laurentiisa, który miał poprowadzić Napoli do Scudetto na dobrą sprawę nie istnieje. Od początku sezonu 2019/2020 grecki stoper rozegrał 57 spotkań dla Napoli. Kalidou Koulibaly towarzyszył mu w 33 z nich. To mniej więcej 58%. Niewiele jak na duet, od którego oczekiwało się tak wiele. A jeśli odejmiemy od tego bilansu trzy spotkania, w których była to tylko sytuacja mniej lub bardziej przejściowa (dwa razy połówka meczu, raz pięć minut – Koulibaly zszedł z urazem), ledwo przebijemy 50%. Dla porównania Manolas rozegrał 53 spotkania z Piotrem Zielińskim czy też bocznym defensorem, Giovannim di Lorenzo.
W takich warunkach ciężko w zasadzie mówić o duecie. Na dziś Koulibaly ma tyle samo wspólnych spotkań w barwach Napoli z Manolasem, co z Vladem Chirichesem.
NAPOLI URWIE PUNKT JUVE? KURS 3.60 W TOTOLOTKU!
Dlaczego pomysł de Laurentiisa na idealną parę stoperów nie wypalił? Nie jest tak, że Senegalczyk i Kostas do siebie nie pasują. Po prostu co chwilę coś przytrafia się albo jednemu, albo drugiemu. Jesienią Manolas nie zagrał ani jednego meczu w Lidze Europy, podczas gdy Koulibaly wystąpił w każdym z nich. Za to w lidze skała z Neapolu pauzowała z powodu kontuzji oraz koronawirusa. Drugi ze wspomnianych problemów zbiegł się z urazem kostki Manolasa, więc w rewanżowym półfinale Pucharu Włoch Gennaro Gattuso musiał wyczarować abstrakcyjny duet Rrahmani – Maksimović, co skończyło się katastrofą. A to tylko obecny sezon. Poprzedni? Jeszcze więcej okazji, które rozbijały podstawową w założeniu parę stoperów.
- po słabym wejściu w sezon (7 straconych goli w 2 meczach) Manolas wylądował na ławce
- potem Koulibaly wyłapał kiera i przymusową pauzę
- Manolas obił sobie żebra…
- … a Kalidou doznał urazu mięśniowego
- żeby potem uszkodzić udo
- na koniec z kolei udo zawiodło Greka
Nie zatrzymali czołówki
Problem gonił problem, więc defensywa była rozbita. Stąd wspomniany wcześniej regres, jeśli chodzi o liczbę straconych bramek. Według statystyk Napoli w poprzednim sezonie było najgorszym w lidze zespołem pod względem liczby odbiorów i przejęć. Zaliczyli ich o ponad 150 mniej niż w rozgrywkach 2018/2019. W obecnych rozgrywkach jest podobnie – Napoli jest pod tym względem przedostatnie. Fakt, był moment, w którym Partenopei figurowali w tabeli jako zespół, który stracił najmniej bramek. Ale duet Koulibaly – Manolas oblał najważniejsze egzaminy. Te, do których został stworzony.
- 1:3 z Milanem
- 0:1 z Interem
- 0:2 z Juventusem
WYGRANA NAPOLI Z JUVENTUSEM – KURS 3.86 W TOTOLOTKU!
Co więcej, z wyjątkiem meczu z Interem, stoperzy Napoli zostali ocenieni bardzo krytycznie. Za Superpuchar ze “Starą Damą” Manolas dostał ocenę 5,5 w “La Gazzetta dello Sport”, jedną z najniższych w zespole. W meczu z Milanem to Koulibaly zawiódł – dostał 5. Jeśli weźmiemy pod uwagę także poprzedni sezon, znajdziemy kolejne oblane testy. Z Juventusem – 3:4, z Barceloną – 1:3. Z kolei taki finał Pucharu Włoch był popisem stoperów, ale już w innej parze. Obok Koulibaly’ego grał wówczas Maksimović.
Znów nie tak, jak miało być.
Latem przyjdą zmiany?
Być może dziś Kalidou Koulibaly i Kostas Manolas w końcu spełniliby swoje zadanie. W zaległym meczu z Juventusem to oni mogliby posłużyć za tarczę przeciwko rozpędzonym Bianconerim. Juve od czasu ligowej wpadki z Interem notuje praktycznie same zwycięstwa. Siedem spotkań i bilans bramkowy 14:1 to wystarczająco, żeby Napoli miało obawy. Zwłaszcza że Partenopei są na przeciwnym biegunie – pogrążeni w kryzysie, z trenerem, który jest coraz bliżej zwolnienia. Tak, to dobry moment na to, żeby zawierzyć wynik stoperom. I jeden z ostatnich, żeby pozostać w grze o czołowe miejsca w lidze.
Tyle że senegalsko-grecki duet znów jest niedostępny i swojego bilansu nie poprawi.
Napoli najpewniej będzie musiało uznać wyższość odwiecznego rywala. A potem dotoczy się do końca rozgrywek na miejscu, które nie będzie odpowiadało ambicjom Aurelio de Laurentiisa. Efektem tego będzie zarządzony przez właściciela klubu letni remont, w którym kręgosłup drużyny będzie tworzony od nowa. Czy w tym planie nadal będzie miejsce dla wymarzonego przez włoskiego reżysera duetu środkowych obrońców? Jeśli tak, to trzeba to będzie rozumieć jako misję ostatniej szansy.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix