Reklama

Dyscyplina, organizacja, skuteczność. Sevilla lepsza od Barcelony

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2021, 23:07 • 5 min czytania 7 komentarzy

Sevilla miała w dzisiejszym starciu z Barceloną swoje problemy, kilka razy pozwoliła rywalom na zbyt dużo, ale summa summarum podopiecznych Julena Lopeteguiego można tylko chwalić za ich występ. Andaluzyjczycy pokonali Barcę 2:0 w pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Króla i są naprawdę bardzo blisko awansu do wielkiego finału. Co tu dużo mówić – dzisiaj Sevilla była po prostu zespołem lepszym piłkarsko. Mądrzejszym, świetnie poukładanym. Katalończycy nie zagrali źle, ale to już nie te czasy, gdy przyzwoity występ wystarczał im do pokonywania takich rywali jak Los Nervionenses.

Dyscyplina, organizacja, skuteczność. Sevilla lepsza od Barcelony

Błysk geniuszu Kounde

Pierwsza połowa? Mocno chaotyczna, choć między innymi dlatego dość atrakcyjna do oglądania. Obie strony raczej nie bawiły się w przesadne kalkulacje, więc otrzymaliśmy nadspodziewanie otwarty mecz. Piłka szybko przemieszczała się z okolic jednego pola karnego pod drugie. Sęk w tym, że niewiele z tego wynikało konkretnych, bramkowych sytuacji. Tutaj wracamy właśnie do wspomnianego elementu chaosu – obie strony notowały przed przerwą zdecydowanie za dużo strat w środkowej części boiska. Niby statystyki celności podań na to nie wskazują (90% d0 89% dla Sevilli), ale futbolówka notorycznie nie trafiała tam, gdzie życzył sobie tego piłkarz adresujący podanie albo podejmujący próbę dryblingu. W tego rodzaju błędach przodowali piłkarze Barcelony – przede wszystkim Ousmane Dembele (15 strat w pierwszej połowie!), Sergio Busquets i… Leo Messi.

Argentyńczyk sknocił także stuprocentową sytuację strzelecką. Przegrał pojedynek z bramkarzem, marnując tym samym genialne podanie Antoine’a Griezmanna z głębi pola. Gdyby trafił, Barca wyszłaby na prowadzenie. A tak? Pierwszy cios wyprowadziła Sevilla.

Andaluzyjczycy otworzyli wynik po 25 minutach gry. Konkretnie – do siatki trafił Jules Kounde.

Formalnie obrońca, ale w praktyce piłkarz totalny w tradycyjnym tego słowa znaczeniu – dominujący we wszystkich sektorach boiska. 22-letni Francuz przeprowadził kapitalną indywidualną akcję, zezłomował po drodze paru zawodników Barcy – na czele z nieco chyba przerdzewiałym Samuelem Umtitim – aż wreszcie zakończył swoją efektowną szarżę trafieniem do siatki. Gol-perełka, ozdoba znakomitego występu Kounde. I zasłużone prowadzenie dla Sevilli. Gospodarze wygrali bowiem walkę o środek pola i im dłużej trwała pierwsza połowa, tym mniej miejsca miała Barca na boisku. Podopieczni Ronalda Koemana zupełnie nie potrafili odgryźć się rywalom pressingiem, no i pozwolili się trochę stłamsić. Trudno Sevillę zaskoczyć grając statycznie, a „Dumie Katalonii” brakowało dynamitu w środkowej części boiska i ze strony bocznych obrońców.

Reklama

Kontrowersja sędziowska

W drugiej odsłonie mecz zdecydowanie zwolnił. Głównie za sprawą gospodarzy, którzy – mając w garści korzystny wynik – zacieśnili szyki w defensywie i skupili się na utrzymaniu bezcennego „zera z tyłu”. I właściwie trudno powiedzieć, na ile była to taktyka słuszna. Z jednej strony trzeba Andaluzyjczyków komplementować za organizację gry – wciąż doskonale radzili sobie w centrum boiska, zmuszając Barcę do rozciągania pola gry i dośrodkowań, z reguły dość czytelnych. No ale mimo wszystko gracze Blaugrany co najmniej dwa czy trzy razy dogodne sytuacje sobie wykreowali.

Brakowało jednak gościom albo skutecznego wykończenia, albo dobrego ostatniego podania. Można było odnieść wrażenia, że za często koledzy odnajdują podaniami Messiego, który był bardzo uważnie pilnowany przez piłkarzy Sevilli. Czasami aż się prosiło, by Dembele, De Jong czy Pedri poszukali indywidualnej akcji, zamiast odgrywać do swojego lidera, który ewidentnie nie był dzisiaj w najlepszej formie.

Nie popisał się także – jak zwykle – sędzia Mateu Lahoz. Chodzi oczywiście o sytuację z Jordim Albą. Lewy defensor Barcy jeszcze przy wyniku 1:0 dla gospodarzy wparował w pole karne i upadł w po szarpaninie z rywalem, sygnalizując arbitrowi, że jest faulowany. Lahoz przychylił się do tej oceny i podyktował… rzut wolny dla przyjezdnych. W swoim mniemaniu sędzia chyba zastosował salomonowe rozwiązanie, ale prawda jest taka, że odstawił po prostu wielkiego babola. Bo albo w tej sytuacji Alba wyłudzał przewinienie i należało mu wlepić żółtko, albo trzeba było dać jedenastkę dla Barcy.

Trzecia opcja, którą zastosował Lahoz, nie miała żadnego uzasadnienia.

Rakitić dobija Barcę

W końcówce goście bardzo mocno się już odsłonili i zostali za to skarceni. Sevilla wyprowadziła bardzo prostą kontrolę i w 85 minucie gry sytuacji sam na sam z bramkarzem nie zmarnował były piłkarz Barcy – Ivan Rakitić. Chorwat wprawdzie nie celebrował swojego trafienia, ale marna to pociecha dla kibiców Barcy. Wynik 0:1 to jeszcze nie dramat, ale 0:2 to już rezultat, z którego obecnej Blaugranie trudno będzie się wydostać. Tym bardziej że Sevilla potrafi się doskonale organizować w defensywie, czego dzisiaj zresztą dobitnie dowiodła.

Klasę pokazał trener Lopetegui także w kwestii reagowania na boiskowe wydarzenia. Świetnym pomysłem było wprowadzenie Luuka de Jonga, który wykonał kawał dobrej roboty… w destrukcji, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry. W odpowiednim momencie murawę opuścili także Sergio Escudero oraz Joan Jordan. Obaj napracowali się w destrukcji i w pewnym momencie przestawali już dojeżdżać, coraz częściej ratując się faulami. Szkoleniowiec Sevilli natychmiast to zauważył i zapewnił swojej drużynie zastrzyk energii z ławki. Tymczasem Ronald Koeman przeprowadził tylko dwie zmiany, obie w samej końcówce spotkania. Trudno to wytłumaczyć, nawet biorąc pod uwagę, że ławka Barcy nie powala głębią.

Reklama

Na słowa uznania zasłużył także golkiper Sevilli. Bono nie miał może wiele do roboty, ale jak już trzeba było interweniować, to demonstrował znakomity refleks. Choćby w doliczonym czasie gry, gdy odbił kąśliwy strzał Messiego z rzutu wolnego.

Jeżeli chodzi o Barcę, kandydatów do indywidualnych laurek jest znaczenie mniej. Zwłaszcza jeżeli chodzi o obrońców. Umówmy się, że duet stoperów Mingueza – Umtiti to nie jest poziom odpowiedni dla ambicji drużyny z Camp Nou. Ale tak naprawdę krytykować można też wielu innych zawodników, choćby Busquetsa, De Jonga, Dembele czy nieistniejącego po przerwie Griezmanna. Barcelona w takiej dyspozycji z całą pewnością nie zdoła odrobić strat z Sevillą w rewanżu. O podjęciu walki z Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów nie wspominając.

SEVILLA FC 2:0 FC BARCELONA

(J. Kounde 25′, I. Rakitić 85′)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Patryk Stec
4
Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy
Hiszpania

Nowe fakty o Marcelo. „Miał problemy praktycznie z każdym”

Patryk Stec
4
Nowe fakty o Marcelo. „Miał problemy praktycznie z każdym”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...