Reklama

Sztuka wzajemnego kąsania

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2021, 23:28 • 3 min czytania 11 komentarzy

Luis Suarez wielkim snajperem jest. Wzbudza w nas miłość i zachwyt. Marna to parafraza kultowych fragmentów Ferdydurke, sami wiemy, tym bardziej że w naszych słowach nie ma ni grama ironii, ni grama goryczy, ni grama drwiny. Urugwajczyk gra bowiem kosmicznie. Można się śmiać, że nieco kulawy, że grubawy, że już niemłody, ale dalej to prawdziwy kiler. W tym sezonie oddał dwadzieścia dwa celne strzały na bramkę ligowych rywali Atletico, z których szesnaście skończyło się golami. Fenomen. Długo wydawało się też, że jego dwa ukąszenia zadecydują o zwycięstwie Rojiblancos nad Celtą Vigo. Nic bardziej mylnego. Piłkarze Eduardo Coudeta pokazali liderowi, że też umieją gryźć i wyrwali faworytowi punkty. 

Sztuka wzajemnego kąsania

Ale zacznijmy od Suareza.

– On ma to do siebie, że kiedy otoczony jest wartościowymi kreatorami, nie zmarnuje żadnej, ale to żadnej okazji. Zawsze jest dokładnie tam, gdzie powinien być. Nie byłbym w stanie tego ani rozpisać, ani rozrysować, ani opowiedzieć. To czysta intuicja we władaniu fenomenalnego piłkarza – zachwycał się jakiś czas temu swoim podopiecznym Diego Simeone. No więc jeśli ktoś przespał ostatnie miesiące, to spotkanie z Celtą Vigo było dokładnym urzeczywistnieniem i potwierdzeniem słów Cholo. Suarez długo był niewidoczny, nieaktywny, zaliczający pojedyncze straty na trzydziestym-czterdziestym metrze połowy rywala. Błąkał się. Trochę machał rękami, trochę grymasił, ale w sumie, tylko tyle mu pozostało w obliczu tego, że pozostawał całkowicie odłączony od podań.

Ale kiedy tylko wyczuł krew…

To zaraz miał na koncie dwie bliźniaczo do siebie podobne bramki. Wyszedł cały jego kunszt. Przy pierwszym trafieniu obsłużyli go Correa z Llorente, przy drugim Kondogbia z Lodim. Podobny schemat – przekazanie futbolówki ze środka (Correa po ziemi, Kondogbia mięciutkim przerzutem) do boku, dogranie na szósty-siódmy metr i wykończenie Suareza. Właściwie ani przez sekundę nie było mowy o spalonym. Widać było, że nie ma w tym przypadkowości. Że Saurez doskonale wyczuwał, gdzie może stać, a gdzie już by palił. I na to naprawdę przyjemnie się patrzyło.

Po drugiej bramce Urugwajczyka wydawało się, że wszystko jest już rozstrzygnięte. Że spokojnie będziemy mogli okrzyknąć genialnego snajpera bohaterem meczu i zamknąć stragan. Problem w tym, że Atletico z Carrasco na ławce, bez Felixa, Hermoso, Lemara w kadrze, bez odpokutowującego karę Trippiera wcale nie wyglądało na tyle kozacko, żeby całkowicie stłamsić Celtę. Goście naprawdę mieli pomysł na ten mecz. W defensywie grali ciasno, blisko siebie, zagęszczając środek i odpuszczając skrzydła. Przynosiło to oczekiwany efekt, bo oprócz bramek Suareza, które chyba trzeba wkalkulować w koszty meczu ze stołeczną ekipą, gospodarze postraszyli tylko niecelnymi strzałami Gimeneza i Saula z dalszych odległości.

Reklama
W ataku zaś Celta miała czym straszyć.

Akcje rozgrywane przez Nolito, Denisa Suareza, Renato Tapię, Braisa Mendeza czy Iago Aspas mogły się podobać. Była w tym gracja, płynność, umiejętność i niemała piłkarska kultura. Piłka chodziła płynnie i przynosiło to efekty. Tak było przy pierwszej bramce, kiedy Celta cierpliwie zbudowała akcję zakończoną mierzonym dośrodkowaniem Mallo między zdezorientowanych defensorów Atletico, które bezlitośnie wykorzystał Mina. I tak było też przy drugiej bramce, całkowicie niespodziewanej, bo w samej końcówce meczu, w której faworyci trochę już szykowali się na świętowanie zdobycia trzech punktów – Aspas długo wyczekiwał na ruch Solariego, a kiedy już się doczekał, to obsłużył go idealnym prostopadłym podaniem i umożliwił mu znalezienie w polu karnym Facundo Ferreyry, który ofiarnym wślizgiem doprowadził do remisu.

Remisu, po którym nikt szat nie będzie rozdzierał. Celta urwała punkt najmocniejszej drużynie tego sezonu La Ligi, a Atletico dalej ma osiem punktów przewagi nad Barceloną i Realem, a także jeden zaległy mecz względem nich, dzięki którym jeszcze bliżej będzie mogło przybliżyć się do upragnionego mistrzostwa.

Atletico Madryt 2:2 Celta Vigo

Suarez 45′, 50′ – Mina 13′, Ferreyra 89′

Fot. Newspix

Najnowsze

Polecane

Grał z dziewczynami, oglądał siatkówkę w dziecięcym wózku. Teraz jest rewelacją PlusLigi

Kacper Marciniak
0
Grał z dziewczynami, oglądał siatkówkę w dziecięcym wózku. Teraz jest rewelacją PlusLigi

Hiszpania

Hiszpania

Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją

Szymon Piórek
5
Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją
Hiszpania

Dlatego Hazard nie trafił do Barcelony. Skaut: Miał umiejętności, ale fatalne nastawienie

Paweł Wojciechowski
5
Dlatego Hazard nie trafił do Barcelony. Skaut: Miał umiejętności, ale fatalne nastawienie

Komentarze

11 komentarzy

Loading...