Już dziś pierwsze wiosenne mecze w Ekstraklasie, choć de facto kończące rundę jesienną. Ale mniejsza o takie szczegóły, bo z tej okazji postanowiliśmy pokusić się o jeszcze jedno podsumowanie pierwszych czternastu kolejek. Po kiego grzyba? Żeby pokazać najlepszych i najgorszych. Innymi słowy – poziom, do którego ligowy dżemik powinien dążyć i taki, którego powinien unikać.
Format? Zerknęliśmy na wystawiane przez nas noty, żeby wskazać kogo na poszczególnych pozycjach oceniamy najwyżej, a kogo najniżej. Żeby uniknąć wypaczeń w przypadku najlepszych, wzięliśmy pod uwagę tylko tych, których grę ocenialiśmy przynajmniej dziesięć razy. Gdy mowa o najgorszych, poprzeczkę ustawiliśmy trochę niżej (na poziomie pięciu ocenianych występów), gdyż siłą rzeczy ci kaleczący futbol mają trudniej o miejsce w składzie, bo ligowi trenerzy – w zdecydowanej większości – nie są ślepi.
Pamiętajcie, że mówimy o skrajnościach. Wśród najlepszych jest na przykład tylko jeden piłkarz Pogoni Szczecin, która dotrzymuje kroku Legii Warszawa i Rakowowi Częstochowa. Czy to oznacza, że Portowców nie doceniamy? No nie, okupują oni w przypadku kilku pozycji miejsca numer trzy, cztery, pięć. Ścisła ligowa czołówka, a różnice często są tak niewielkie, że jeden lepszy lub gorszy występ może danego grajka wrzucić na najwyższą lokatę lub nawet zepchnąć poza piątkę.
No to wio.
BRAMKARZE
Najwyżej oceniany: Dante Stipica (Pogoń Szczecin)
Najniżej oceniany: Martin Polacek (Podbeskidzie Bielsko-Biała)
Bramkarz Portowców wykręcił świetny wynik czystych kont (9 w 14 meczach) i choć to statystyka drużynowa, bo cała Pogoń broni bardzo dobrze, to oczywiście dołożył sporą cegłę do tego, że wygląda aż tak imponująco. Miał konkurencję ze strony Karola Niemczyckiego, który wykręcił taką samą średnią, ale miejsce przegrał gorszymi statystykami, a także bramkarzy, którzy na razie rozegrali zbyt mało spotkań, by wziąć ich pod uwagę, ale lada moment powinni wyrobić limit. Konkretnie mowa o Adrianie Lisie i Pavelsie Steinborsie.
CZYSTE KONTO POGONI Z RAKOWEM? KURS 4.41 W TOTALBET!
Najgorszemu Martinowi Polackowi mógł zagrozić w zasadzie tylko Rafał Leszczyński, czyli klubowy kolega, który jest na wylocie z bielskiego zespołu. I choć Polak zachował czyste konto jako jedyny golkiper Górali, to miejsce między słupkami stracił już po trzech spotkaniach, co chyba w kontekście tego zestawienia go uratowało.
PRAWI OBROŃCY
Najwyżej oceniany: Josip Juranović (Legia Warszawa)
Najniżej oceniany: Filip Modelski (Podbeskidzie Bielsko-Biała)
Chorwat w rundę wszedł pechowo, pojawiły się wiadome problemy, później potrzebował chwili, żeby się rozkręcić. Ale koniec końców pokazał, że powołań do kadry swojego kraju nie dostaje ze względu na piękne oczy – od pewnego momentu zarzucić można mu było tylko kuriozalnego samobója z Lechem, ale w sumie nawet to mu się upiekło. Cieszy to, że najmocniej ścigał go Kacper Chodyna, czyli młodzieżowiec z Zagłębia Lubin.
Do widoku graczy Podbeskidzia powinniście się przyzwyczaić. Modelski – jakkolwiek to zabrzmi: były reprezentant Polski – wrócił do Ekstraklasy po pięciu latach, ale raczej nie udowodnił, że jego banicja była błędem systemu. Choć tak jak w przypadku Polacka i Leszczyńskiego, chyba jeszcze gorszy był Bartosz Jaroch (który już wylądował w pierwszoligowej Resovii), ale nie wykręcił limitu.
ŚRODKOWI OBROŃCY
Najwyżej oceniani: Kamil Piątkowski (Raków Częstochowa) i Jakub Czerwiński (Piast Gliwice)
Najniżej oceniani: Milan Rundić (Podbeskidzie Bielsko-Biała) i Dmytro Baszłaj (Podbeskidzie Bielsko-Biała)
No nie ma przypadku w tym, że o Piątkowskiego walczą uznane europejskie marki. Nie dość, że ma tylko 20 lat, to sprawdził się doskonale w wymagającym systemie z trójką obrońców – ma świetny timing i potrafi się podłączyć w działania ofensywne, a w defensywie raczej nie popełnia rażących błędów. Czerwiński z kolei tylko potwierdził, że jest topowym stoperem w skali naszej ligi. Początek był może nieco słabszy w jego wykonaniu, pojawiły błędy (najsłabszy występ to zdecydowanie mecz z FC Kopenhagą w LE), ale na koniec rundy trzeba powiedzieć, że wydźwignięcie Piasta to też jego zasługa. Dla gliwickiej defensywy jest tym, czym dla ofensywy tego klubu Jakub Świerczok. Zagrożenie dla tego duetu? Po pierwsze, Tomas Petrasek, który wypadł po ósmym meczu przez kontuzję. Po drugie, Michal Frydrych, który dość późno dołączył do Wisły Kraków.
No a dalej mamy dwóch przedstawicieli bodaj najgorszej defensywy w lidze w XXI wieku. Tak, trzecie miejsce zajął Aleksander Komor, który już wrócił do I ligi. Tu Rafał Janicki naprawdę może uchodzić za wzmocnienie.
LEWI OBROŃCY
Najwyżej oceniany: Filip Mladenović (Legia Warszawa)
Najniżej oceniany: Kacper Gach (Podbeskidzie Bielsko-Biała)
Drugi boczny obrońca Legii też jest tym najlepszym i chyba nic w tym dziwnego – gra warszawskiej drużyny bazuje w dużej mierze na dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska, a Chorwat z Serbem zasuwają od jednego pola karnego do drugiego aż miło. Był nawet taki moment, że Mladenović mógł uchodzić za najlepszego piłkarza w całej lidze, listopad miał kapitalny. Końcówkę rundy może trochę słabszą, ale to nie przekreśla tego, że ciągle w gronie topowych piłkarzy go widzimy.
Najgorszy? No, znów zaglądamy do Bielska. Przypadek Gacha jest trochę inny niż reszty, bo mieliśmy wrażenie, że na początku rundy się jeszcze bronił. Krzysztof Brede wymieniał wszystkie inne elementy, ale jego w składzie trzymał, bo dostawał sygnały ze strony piłkarza. No ale tak mniej więcej od piątej kolejki chłopak dostosował się do poziomu reszty.
DEFENSYWNI/ŚRODKOWI POMOCNICY
Najwyżej oceniani: Pedro Tiba (Lech Poznań) i Petr Schwarz (Raków Częstochowa)
Najniżej oceniani: Gergo Kocsis (Podbeskidzie Bielsko-Biała) i Nikola Kuveljić (Wisła Kraków)
Pedro Tibę – parafrazując klasyka – za mizerną rundę Lecha Poznań winilibyśmy najmniej. Nie wyszedł mu tylko mecz w Białymstoku, ale nawet i tam pomógł drużynie, wywalczając karnego. Top, co jeszcze bardziej biło po oczach wtedy, gdy akurat wystąpić nie mógł. Petr Schwarz w końcówce listopada został przekwalifikowany na stopera i raczej na tej pozycji rozpocznie rundę, ale na razie klasyfikujemy go jako gracza środka pola. A tu miał bardzo udany początek sezonu, później z niezrozumiałych względów stracił miejsce (stawiamy, że kwestie kontraktowe miały jakieś znaczenie), ale będąc w niełasce, dawał też dobre zmiany.
No, w końcu ktoś, kto nie jest piłkarzem Podbeskidzia. Oczywiście w jednym przypadku. Kocsis nic nie wniósł do gry beniaminka – poza tym, że przyczyniał się do tego, iż dziura w środku pola była ogromna, więc słaba obrona miała jeszcze trudniej. Z kolei Kuveljić pozostaje dla nas postacią enigmatyczną – słyszeliśmy, że potrafi uderzyć, mówiono nam, że umie się ustawić. Na razie jednak widzimy gościa, który ani razu nie trafił w bramkę (nawet nie, że nie strzelił gola, on w tym sezonie nie oddał celnego strzału!), a na boisku oszukać potrafi go każdy. Również dlatego, że prezentuje zwrotność rodem z ligi zakładowej. Oczywiście wtedy, gdy jest do dyspozycji trenera, bo z tym bywa różnie. Nasz duecik dzielnie gonił Tomasz Makowski z Lechii, ale ostatecznie okazał się minimalnie lepszy. Małe szczęścia.
SKRZYDŁOWI
Najwyżej oceniani: Fran Tudor (Raków Częstochowa) i Luquinhas (Legia Warszawa)
Najniżej oceniani: Mario Rodriguez (Warta Poznań) i Joel Valencia (Legia Warszawa)
Tudor nawet nie tyle jest najlepszym skrzydłowym (wahadłowym) w lidze, co najwyżej ocenianym przez nas piłkarzem bez podziału na pozycje. Dlaczego? Wytłumaczyć można to w prosty sposób – w takich rankingach promowani są ci, którzy rzadko mają słabsze momenty. Równi. A Tudor jesienią nie rozegrał słabego meczu. Nie zawsze był pierwszoplanową postacią, odwalał kawał czarnej roboty, ale nigdy nie strącił poprzeczki, którą zawiesił sobie na wysokim poziomie. Poza tym to bardzo pokrzywdzony przez kolegów gracz. Zerknijcie na dane ekstrastats.pl. Gość ma tylko trzy asysty, a w całej lidze nie ma piłkarza, który stworzyłby swojemu zespołowi tak wiele dogodnych sytuacji (dziewięć, drugi Marcin Cebula wypracował siedem). W przypadku Luquinhasa taka średnia nie dziwi, oby jak najwięcej graczy tego typu w lidze. Warto jednak podkreślić, że jesienią Brazylijczyk odnalazł się w bocznym sektorze boiska, choć w poprzednim sezonie wydawało się, że najwięcej może dać, gdy gra za napastnikiem.
Podobną drogę kiedyś przebywał Joel Valencia, ale to dawne czasy Piasta Gliwice. Dziś zawodnik wypożyczony z Brentford jest cieniem tamtego piłkarza. Wyszedł mu tylko mecz z Wartą Poznań, a i tu mamy wrażenie, że “pociągnął go” grający kapitalne zawody Mladenović. Poza tym Ekwadorczyk irytował i chyba tylko problemom Legii na skrzydle zawdzięcza liczbę minut jesienią. Czym różni się Mario Rodriguez od Julia Rodrigueza? Przede wszystkim tym, że pierwszego mieliśmy okazje zobaczyć w akcji. Ale wiele to do naszego życia nie wniosło. I do gry ofensywnej Warty również.
OFENSYWNI POMOCNICY
Najwyżej oceniany: Marcin Cebula (Raków Częstochowa)
Najniżej oceniany: Marcel Zylla (Śląsk Wrocław)
O Cebuli w trakcie tej rundy napisaliśmy już chyba wszystko. W nowym otoczeniu wystrzelił z formą, nazbierał 3 gole i 5 asyst, a przecież w formie z czasów Korony pewnie potrzebowałby do tego nie jednej rundy, a z dwóch sezonów. Niech to się trzyma – jak mawiał klasyk. Tym bardziej, że konkurencja duża, nawet w samym Rakowie – David Tijanić zajął trzecie miejsce (przedzielił ich tylko Jesus Imaz), a Ivi Lopez ze swoją średnią byłby minimalnie za Cebulą, ale jego na razie ocenialiśmy zbyt mało razy.
Przejdźmy do najgorzej ocenianego, bo tu jest jednak zaskoczenie. Zylla jesienią zrobił sporo, żeby podążyć drogą Davida Kopacza. Tamten miał w CV Borussię Dortmund i łatkę sporego talentu, a rozegrał fatalny sezon w Górniku Zabrze. Zylla z kolei spędził dekadę w Bayernie, przechodząc przez kolejne szczeble, ale na razie nie wygląda na gościa, który ukończył jeden z lepszych futbolowych uniwersytetów. Praszelik nakrywa go czapką. Strzelił bramkę z Podbeskidziem, gdy piłka po złym wybiciu spadła mu na nogę w polu karnym i to w zasadzie tyle.
NAPASTNICY
Najwyżej oceniany: Tomas Pekhart (Legia Warszawa)
Najniżej oceniany: Rivaldinho (Cracovia)
13 goli w 13 ligowych występach, udział przy ponad połowie bramek ekipy lidera. Pierwsze miejsce Tomasa Pekharta jest kontrowersyjne jak stwierdzenie, że polskie kluby nie podbijają europejskich pucharów. Oczywiście Czechowi zagrażają – mamy na myśli samą grę – choćby tacy napastnicy jak Ishak, Jimenez czy w drugiej połowie rundy Świerczok, ale na razie jest najlepszym ligowym snajperem.
Spośród zawodników, których oceniliśmy przynajmniej pięć razy, Rivaldinho ma najgorszą średnią w całej lidze. Uwaga, uwaga – 2.60! A przypominamy, że mówimy o skali 1-10. Dużo cierpliwości ma do niego Michał Probierz, a na razie dostał tylko jedną bramkę na 619 minut w lidze (ogółem jedną na 818), sporo zmarnowanych sytuacji, a najwięcej snucia się po boisku. To nie jest gość, która ma na maksa ogórkowe CV i robotę zawdzięcza ojcu, ale na razie wyglądał tak, że można było pomyśleć w ten sposób.
Fot. FotoPyK