– Jesteśmy ligą talentów. Te ostatnie transfery pokazują, że zawodnicy są gotowi na wyjazdy do silniejszych lig i odgrywanie tam swoich ról. Nie można zapomnieć, że 10 lat temu najlepszym piłkarzem Ekstraklasy był Robert Lewandowski, a teraz jest najlepszy na świecie – mówił Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy, w poranku Weszło.FM. Zapraszamy na zapisa rozmowy.
Krótszy ten sen zimowy niż zwykle. Zazwyczaj Ekstraklasa nie grała w styczniu, a teraz już wraca – wszystko związane z pandemią, żeby się wyrobić do Euro.
Tak, analizowaliśmy różne sytuacje i doszliśmy do wniosku, że możemy przyspieszyć ligę i dać sobie margines bezpieczeństwa, jeśli dochodziłoby do przekładania meczów. W ubiegłej rundzie przełożyliśmy sześć czy siedem spotkań, wszystkie udało się nadrobić, cieszę się, że startujemy bez zaległości. Chciałbym, żeby 16 maja na boisku rozstrzygnięcia padły równocześnie.
Czy są zmiany w reżimie sanitarnym?
Procedury przygotowane w kwietniu i maju, a znowelizowanie w sierpniu, odpowiadają obecnej sytuacji i dają nam szansę na rozgrywanie meczów. Przełomowym momentem – po naszej rozmowie z rządem – była możliwość dopuszczenia sportowców do szybkich testów antygenowych. Dzięki nim mogliśmy reagować, jeśli chodzi o liczbę osób dopuszczanych do stref 0 i 1, gdzie są piłkarze, sędziowie i obsługa. Zdrowi mogą grać, chorzy przechodzą kwarantannę i sądzę, że m.in. te testy miały wpływ utrzymanie integralności rozgrywek. Przypomnieliśmy teraz klubom, że trzeba zachować rygory w szatniach i w podróży, bo to tam wirus rozprzestrzeniał się najszybciej. Mieliśmy kilka masowych przypadków, gdzie całe drużyny zostały zarażone właśnie przez to, że te dwa miejsca są najbardziej narażone na rozprzestrzenianie się wirusa. Natomiast gramy. Ja cały czas wierzyłem, że nasza liga nie zostanie znów zatrzymana, choć w październiku czy listopadzie było dużo znaków zapytania. Wyszliśmy jednak na prostą i wiele lig zastanawiało się, w jaki sposób udaje nam się tak dobrze sobie radzić.
Pytanie związane z akcją szczepień i jej promocją. NBA planuje takie akcje, Ekstraliga żużlowa też chce budować przekaz, czy coś takiego jest planowane w PKO Bank Polski Ekstraklasie?
Tak. Już w ubiegłym roku zwróciliśmy się do ministerstwa zdrowia z informacją, że wyrażamy chęć włączenia się we wszystkie akcje, jeśli chodzi o szczepienia. Otrzymaliśmy kilkanaście dni temu pismo, które zostało wysłane do wszystkich zawodowych lig, że będziemy wspólnie działać na rzecz popularyzacji szczepień. Niemniej jednak wiadomo, że teraz czas na najważniejsze szczepienia: sektor medyczny, seniorzy i tak dalej. Piłkarze w kolejce są później, choć pojawił się pomysł, by sportowców przed Euro i Igrzyskami – choć co do tego są niestety różne głosy – zaszczepić. Tak, by najważniejsze imprezy mogły odbyć, a również pokazać społeczeństwu, że osoby, które przechodzą tę chorobę dość łagodnie, także są chętne do szczepień.
Wypowiedzi trenera Michniewicza o gorączce Pekharta to była nauczka na przyszłość dla wszystkich, żeby potrafić mówić o pewnych rzeczach, albo nie mówić nic?
Trzeba odpowiadać za swoje słowo, tym bardziej w tym drażliwym temacie. Muszą o tym mówić specjaliści albo trzeba opierać się na ich słowach. To są złożone sprawy. Wówczas cztery testy dały cztery różne wyniki. Ostatecznie skończyło się dobrze, udało się zagrać ten mecz i zaległe również. To są olbrzymie plusy. Poza tym współpraca między komisją medyczną, Ekstraklasą i stroną rządową przynosi efekty. Oglądamy mecze na razie bez kibiców. Ja uważam, że sport bez kibiców na dłuższą metę nie ma sensu. Liczę, że wrócą, trudno mówić o konkretnej dacie, ale mam nadzieję, że spadające liczby zachorowań i rosnące liczby osób zaszczepionych, będą skłaniały do przechodzenia Polski w strefy. czerwoną, żółtą i zieloną, a już mamy w rozporządzeniu wpisane wprost, że wtedy – w zależności od strefy – może wejść 25% czy 50% osób. Na pełny stadion liczę w kolejnym sezonie, ale to wszystko zależy od sytuacji epidemicznej.
Zakłada pan zmiany w terminarzu, on jest elastyczny?
Mamy kilka rezerwowych terminów, mamy wtorki i środy pod Ligą Mistrzów, kiedy te mecze mogłyby być rozgrywane szybciej i nie nakładać się na spotkania europejskiej elity. Sytuacja ze śniegiem wygląda na opanowaną – dostaliśmy zdjęcia muraw, mamy też kamerki z podglądem. Sytuacja była najtrudniejsza na wschodzie, ale Jagiellonia gra dwa mecze na wyjeździe. Natomiast pamiętam, że kiedyś w marcu temperatura nam spadła do minus 12 stopni i mecz Legii z Jagiellonią oglądało się na stadionie bardzo trudno. Liczę jednak, że warunki pogodowe dadzą nam szansę, mamy też podgrzewane płyty, maty śniegowe, zadaszone obiekty, więc łatwiej jest grać zimą teraz niż 10-15 lat temu.
Wszyscy mamy chyba wrażenie, że to okienko transferowe nie było najbardziej wystrzałowe. To już wpływ pandemii i kryzysu?
Rozmawialiśmy na poziomie międzynarodowym, bo mieliśmy konferencję z innymi ligami i wszyscy mówią, że pandemia spowodowała schłodzenie nastrojów, jeśli chodzi o chęć wydawania pieniędzy. W Polsce dużo klubów widziało, jeszcze przed sezonem, że trzeba zacisnąć pasa, ten sezon przejść i może zakumulować trochę gotówki na przyszłe zdarzenia. Ale letnie okienko było ciekawe. Ishak, Boruc, Kapustka… Teraz też przecież trafił Janković z niezłą przeszłością, do Lecha poszedł Salamon i kapitan mistrza Szwecji, do Jagiellonii trafił Nastić. Poza tym ustanowić w czasach pandemicznych rekord Ekstraklasy, mówię o Moderze – duży sukces.
W tabeli na trzech ostatnich miejscach spadkowicze. Można więc sądzić, że po rozszerzeniu ligi jej poziom jeszcze zleci?
Dużo już na temat zmiany liczby zespołów powiedziano. Taka była decyzja w zeszłym roku. Widać, że przeskok między pierwszą ligą a Ektraklasą jest olbrzymi – pod względem organizacyjnym i sportowym. Natomiast już pomysł Rakowa jest bardzo ciekawy i warto się temu przyglądać. Myślę, że po otwarciu stadionu dołożą część pomysłu na rozwój społeczności wokół klubu.
Z optymistycznych rzeczy – w końcu udało nam się wejść do fazy grupowej pucharów. Inni pójdą tym śladem? Wyobraża sobie pan kolejny sezon bez pucharów dla Legii?
Na pewno cieszy awans Lecha do europejskich pucharów i to w całkiem niezłym stylu. Szczególnie eliminacja lidera belgijskiej ekstraklasy, która jest mocniejsza. Czyli da się. Jeżeli mielibyśmy Lecha w ostatnich sezonach w takiej formie, to nikt by się z nas nie śmiał, że jesteśmy w okolicach 30. miejsca, tylko bylibyśmy w okolicach 20. Można byłoby patrzeć z nadzieją na kolejne awanse. Teraz czeka nas żmudna praca. Mamy zmianę w zasadach pucharowych – jeden reprezentant w Lidze Mistrzów i trzech w Conference Cup, co daje nam okazję do gromadzenia punktów, bo może ta droga będzie łatwiejsza. A potem po dwóch-trzech latach, gdy zespoły będą uczestniczyć w fazach grupowych, przesuniemy się w rankingu. To jest praca długoterminowa. Budują się akademie – obok Lecha, Zagłębia, Jagiellonii powstał wspaniały ośrodek Legii i to jest naprawdę europejski projekt. Otwiera się w części stadion Pogoni, też z częścią akademijną, czeka na otwarcie Cracovia, już słyszę od przedstawicieli Lechii, Śląska i Wisły Kraków, że planują takie inwestycje. Jesteśmy ligą talentów. Te ostatnie transfery pokazują, że zawodnicy są gotowi na wyjazdy do silniejszych lig i odgrywanie tam swoich ról. Nie można zapomnieć, że 10 lat temu najlepszym piłkarzem Ekstraklasy był Robert Lewandowski, a teraz jest najlepszy na świecie.
A co jeszcze trzeba poprawić i nie wygląda to na ten moment tak, jakby sobie pan to wymarzył?
Przez pandemię część projektów została wstrzymanych. Mieliśmy znakomity kurs wymiany doświadczeń, duże podziękowania dla Tomka Zahorskiego z Legii, bo organizował spotkania z Ajaksem czy Benfiką. Przyjeżdżali do nas specjaliści, spędzaliśmy czas na warsztatach, to się cieszyło olbrzymim zainteresowaniem. Szkoda, że teraz nie możemy latać i się spotykać, bo ta wymiana doświadczeń jest potrzebna. Oczywiście są wideokonferencje, ale trzeba mieć żywą dyskusję. Do komputera mówi się trudno. Chcielibyśmy do tego wrócić. Mamy też z ministerstwem do rozwinięcia Akademię Klasy Ekstra, bo juniorzy muszą ze sobą rywalizować. Rozwijamy też temat zadaszonych obiektów treningowych. Jak rozmawiam z klubami, to hale pneumatyczne współfinansowane przez ministerstwo bardzo pomagały zimą, ale nie wszyscy jeszcze mają możliwość takiego treningu. To są ważne rzeczy, które dają potem szanse. A czy kluby przejdą fazy kwalifikacyjne, trudno nam w tym temacie działać. My jesteśmy od stworzenia jak najlepszych warunków.
Ekstraklasa sprzedaje prawa do pokazywania meczów w różnych krajach. Ma pan dane ile osób ogląda naszą ligę za granicą?
Szczegółowych danych nie mamy. Wiemy mniej więcej jak to wygląda z kwestią dostępności tych meczów. Cieszy, że z większością naszych partnerów udało się przedłużyć te umowy. Po jedenastu kolejkach i tym naszym złotym strzale, kiedy wystartowaliśmy jako jedna z pierwszych lig, mogło się wydawać, że to się skończy, ale nie. Trochę zmieniliśmy formułę współpracy na Bałkanach – tam mamy dwóch dostawców zamiast jednego, oni się podzielili prawami. Przedłużyliśmy licencje na kraje niemieckojęzyczne, kontynuowana jest współpraca z Anglią, Irlandią Północną, Portugalią, Izraelem i Rosją. Ciekawostka: każdy mecz Lechii Gdańsk będzie pokazywany w Indonezji plus jeden wybrany z kolejki. To pokazuje, że szanse do wykorzystania mamy. Ostatnio podpisaliśmy ciekawy kontrakt z Content Areną, która łączy broadcasterów z właścicielami praw. My mamy o tyle łatwiej, że sami produkujemy sygnał i sami go wysyłamy, więc nie ma żadnych problemów, by nagle ktoś się podpiął. A naszym największym celem jest Ekstraklasa TV, która ma promować nasze mecze za granicą – możesz obejrzeć mecz za trzy euro. To się fajnie rozwija – 180 tysięcy osób jest zarejestrowanych, sprzedaliśmy 14 tysięcy płatnych subskrypcji. Tam głównie sprzedajemy subskrypcje Polakom na rynku angielskim czy niemieckim. Teraz jesteśmy w czasie przetargu na nowego dostawcę usług technologicznych w Ekstraklasa TV. Zgłosiło się 30 podmiotów, więc widać, że to jest koncept obserwowany w Europie. Ostatnio byliśmy wymieniani w specjalny raporcie obok La Liga i UEFA TV, że rozwijamy ten pomysł.
Rozmawiali WOJCIECH PIELA I MICHAŁ ŁOPACIŃSKI
Fot. FotoPyk