Reklama

Zidane i młodzi piłkarze, czyli historia rozczarowań

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

26 stycznia 2021, 07:46 • 11 min czytania 7 komentarzy

Od kilku lat Real Madryt swą strategię transferową opiera głównie na kupnie młodych, utalentowanych zawodników. Co okienko do klubu trafiają kolejni gracze, którzy mają stanowić o jego sile albo z miejsca – ale nadal się rozwijając – albo w przyszłości. Problem w tym, że w ostatnim czasie większość z tych, których sprowadzono kilka okienek wstecz, z Madrytu raczej odchodzi. Wiele w tym winy Zinedine’a Zidane’a, który dziś – również z tego powodu – wydaje się być bliższy utraty posady niż kiedykolwiek wcześniej.

Zidane i młodzi piłkarze, czyli historia rozczarowań

Trudna sytuacja młodych piłkarzy w Madrycie może być tym bardziej paradoksalna, że przecież Zidane zasłynął z tego, że talenty potrafi wyłapać. Przez lata przy okazji transmisji telewizyjnych powtarzano nam, że „Zizou wypatrzył Raphaela Varane’a”, rekomendował też ponoć sprowadzenie Kyliana Mbappe, gdy ten miał 13 lat, ale młody Francuz wolał pozostać w ojczyźnie. W czasie jego pierwszej przygody z Królewskimi – w latach 2016-18 – zasłynął też tym, że doskonale potrafił przeprowadzać zmiany i rotować składem, dając szansę również młodszym zawodnikom.

W czasie drugiego okresu pracy w Madrycie ma z tym znacznie większy problem. Regularnie gubi się w swoich decyzjach, które naprawdę trudno momentami wytłumaczyć. Informacje, docierające do mediów z wewnątrz klubu, mówią, że filozofia Zidane’a kompletnie rozjechała się z filozofią włodarzy – ci wolą sprowadzać w większości młodych zawodników, Zizou chciałby gwiazdy (na przykład uwielbianego przez siebie Paula Pogbę). I z wielu młodych nie korzysta, oddając ich bez żalu. A to z kolei sprawia, że Real ma problemy. Wystarczy spojrzeć na liczby.

Młodsi nie będą

Tylko sześciu na 23 zawodników w kadrze Realu nie ma skończonych 25 lat. Siedmiu jest już po 30. urodzinach. W tym najważniejsi liderzy zespołu: Luka Modrić ma 35 lat, Sergio Ramos (który wciąż nie ma podpisanego nowego kontraktu) 34, Karim Benzema 33, a Toni Kroos 31. To oni od lat stanowią o sile Królewskich, ale ich czas – co widać choćby po metryce – powoli się kończy. Jasne, nikogo nie dziwiło, że Zidane wystawiał ich od pierwszych minut w kluczowych dla Realu meczach choćby w walce o wyjście z grupy Ligi Mistrzów.

Ale że robił to nadal w późniejszym okresie niemal bez przerw – to już było zaskoczenie.

Jeśli porównamy kadrę, którą Zidane opuszczał po sezonie 2017/18 – uznając ją w pewnym sensie za wypaloną – do dzisiejszej, zobaczymy, że dwunastu piłkarzy wciąż się w niej znajduje. W tym zawodnicy, którzy w ostatnim czasie niemal nic nie wnoszą do zespołu – jak Marcelo czy Isco. A sprzedani lub wypożyczeni zostali w międzyczasie gracze tacy jak Sergio Reguilon, który mógłby zająć miejsce Brazylijczyka, czy Dani Ceballos, który pewnie dałby w pomocy więcej od swojego rodaka. Teraz do wypożyczenia szykuje się z kolei Martin Odegaard, który ostatnio niemal nie wąchał murawy. A Isco regularnie wchodzi na boisko, mimo że regularnie był krytykowany i sam mówił, że chciałby z Madrytu odejść.

Reklama

Ktoś to rozumie? Raczej nie. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że nawet sam Zidane kompletnie się w tym zagubił. Francuz na całego przywiązał się do nazwisk, którymi gra niemal cały czas i rzadko wprowadza kogoś nowego. Największymi rewolucjami, które sam zaordynował, a które nie zostały przez niego wymuszone, było wprowadzenie Ferlanda Mendy’ego na lewą stronę defensywy oraz zaufanie Fede Valverde (choć ten ostatnio, po urazach, znacznie spuścił z tonu). Poza tym można odnieść wrażenie, że od sezonu 2017/18 jeśli coś się u Królewskich zmieniało, to nie za sprawą Francuza.

Solari to widział

W ostatnim czasie często przywołuje się postać Santiago Solariego. To on prowadził Królewskich przez ponad 130 dni w okresie po Julenie Lopeteguim, a przed powrotem Zidane’a. Real grał wtedy niezłą piłkę, całkiem miłą dla oka, ale odnosił słabe wyniki. Po porażce z Ajaxem Solari został zwolniony i nastąpił wielki comeback. Nie można zresztą napisać, że nieudany – Zidane sezon później zdobył przecież tytuł mistrzowski, a w lidze Real w poprzedniej dekadzie wygrał łącznie ledwie trzy razy.

Wtedy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Teraz coraz rzadziej się o tym mówi. Real potrafi się jeszcze zmotywować na największe mecze, ale nie ma za grosz regularności i rzadko imponuje pomysłem na grę. Porażka z trzecioligowym Alcoyano w Pucharze Hiszpanii dobrze to pokazała, a kamery wyłapały jeszcze Zidane’a, który po bramkach dla rywali… uśmiechał się. A w przerwie dogrywki nie rozmawiał nawet z zawodnikami.

Nic dziwnego, że sentymenty za Solarim, który nieźle poczynał sobie z szatnią i potrafił wprowadzić młodych, głodnych gry piłkarzy, kosztem wypalonych zawodników, stają się coraz silniejsze. To on jako pierwszy odstawił od składu Isco i Marcelo (trzeba przyznać, że ten drugi przyjmował to ze spokojem, Isco stwarzał problemy), dając miejsce w jedenastce choćby Reguilonowi. On też odważniej postawił na Viniciusa, który wyglądał pod jego wodzą – poza wykończeniem akcji – znakomicie.

Brazylijczyk faktycznie mógł wtedy wydawać się przyszłością Realu. Dziś jest cieniem tamtego zawodnika, zdaje się, że stracił wiele ze swojej fantazji i luzu.

Poza tą dwójką Solari chciał też postawić na Marcosa Llorente (zrobił to w trzech meczach, Hiszpan potem doznał kontuzji) czy wspomnianego Fede Valverde, choć z jego usług korzystał znacznie rzadziej. To on jednak dawał mu jako pierwszy więcej minut w pierwszym zespole, z czego potem skorzystał Zidane. Llorente Francuz oddał za to bez żalu do Atletico, gdzie ten został odkryty na nowo przez Diego Simeone. Ale o tym za moment. Wróćmy jeszcze do Solariego – w jego podejściu przede wszystkim widać było zgodność z polityką transferową klubu. Argentyńczyk chciał przeprowadzić zmianę warty, odmłodzić skład Realu i zainwestować w przyszłość.

Reklama

Zidane raczej stawia na sukcesy tu i teraz. W tym sezonie jednak wydaje się, że Real nie tylko będzie miał problem, by zdobyć jakiekolwiek trofeum (Atleti odjeżdża w lidze, a Liga Mistrzów zdaje się być poza zasięgiem), ale za kilka sezonów może mierzyć się z koniecznością nagłej przebudowy kadry. A przecież z zawodników, którzy z różnych powodów u Zidane’a się nie przebili, zrobiłoby się całkiem niezłą listę.

Spaleni i przypieczeni

Francuskiemu trenerowi często zarzuca się, że nie tylko przywiązuje się do nazwisk zawodników, ale jeśli ktoś mu podpadnie – niezależnie od tego, z jakiego powodu – to już jest po nim. Tak to było na przykład z Sergio Reguilonem, który u Solariego prezentował się znakomicie, a Zidane najpierw pozwolił na jego wypożyczenie do Sevilli, a potem oddał Tottenhamowi. Hiszpan, gdyby był w klubie, mógłby grać w rotacji z Ferlandem Mendym, a tak Francuz wymienia się z Marcelo, który – powiedzmy sobie wprost – nie nadaje się już na poziom Królewskich.

Sprzedany został też między innymi Achraf Hakimi, który również nieźle wprowadził się do Realu, a potem udowadniał swą wartość na wypożyczeniu w Borussii Dortmund. Jego oddanie do Interu argumentowano tym, że Marokańczyk to bardziej wahadłowy i ma spore braki w defensywie. No i w sumie można to było zrozumieć, ale w sytuacji, gdy Zidane zupełnie nie ufa Alvaro Odriozoli, a miejsce na prawej stronie obrony w przypadku braku Daniego Carvajala zajmuje Lucas Vazquez, trudno nie stwierdzić, że Hakimi mógłby się przydać.

Kto jeszcze odszedł za kadencji Zidane’a?

Choćby wspomniany wcześniej Marcos Llorente, odkryty na nowo przez Diego Simeone, u którego stał się jednym z kluczowych zawodników Atletico, a prawdziwy popis dał między innymi w rewanżowym meczu z Liverpoolem w ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Owszem, w Realu prawdopodobnie nigdy by się tak nie rozwinął – bo trudno zakładać, by ktoś przesuwał go w formacji pomocy aż tak do przodu – a jednak można się zastanawiać, czy nie byłby przydatny, bo w pewnym momencie wydawał się gościem, który mógłby stanowić świetną alternatywę dla Casemiro. Tymczasem został sprzedany, a Królewscy… dalej tej alternatywy nie mają.

W dużej mierze – o czym się mówi – włodarzy Realu martwi jednak nie tylko to, że Zidane decyduje się takich zawodników pozbyć, a że nie potrafi odpowiednio zarządzać tymi, których ma w klubie. Jego decyzje często są niezrozumiałe. Dobrze było to widać na przykładzie Viniciusa, któremu dawał minuty, aż ten się rozkręcił, a potem… nagle sadzał go na ławce. Na początku sezonu w kilku meczach z rzędu zdecydował się też postawić bardziej na Lukę Jovicia, ten zaczął się wpasowywać w grę Realu, ale w kolejnych spotkaniach ponownie mógł co najwyżej przyglądać się jej z trybun, a wyżej cenione zaczęły być nawet akcje Mariano, który piłkarzem na poziomie Królewskich nigdy nie był i pewnie już nie będzie.

A Jović wypożyczony do Eintrachtu z miejsca strzelił tam trzy bramki.

To zresztą stały obrazek – młodzi piłkarze, którzy z Realu odeszli lub zostali wypożyczeni decyzją Zidane’a, w innych klubach grają raczej lepiej. W Milanie znakomicie radzą sobie Theo Hernandez (choć jego żaden z fanów Królewskich raczej nie żałuje) i Brahim Diaz, Luka Jović z miejsca strzela w Eintrachcie, Inter jest zadowolony z Hakimiego, a Tottenham z gry Reguilona. Problemy mają co najwyżej może Takefusa Kubo (w Villarrealu nie stawiał na niego Unai Emery, wypożyczono go więc jeszcze raz – do Getafe) czy Reinier, który nie może przebić się w Borussii. Reszta? Poza Madrytem pokazuje, że stać ich na dużo.

Tyle że Zinedine Zidane zdaje się tego nie widzieć. Ba, Francuz ostatnio wydaje się kompletnie oderwany od tego, co dzieje się z większością zawodników.

Niedawno w hiszpańskich mediach podawano, że z niektórymi zawodnikami nie rozmawiał od dwóch miesięcy. Nie podano z którymi, ale mówiono, że część z nich wystąpiła w meczu z Alcoyano. Można śmiało zakładać, że mowa o tych, którzy na co dzień grają mało, a więc piłkarzach takich jak Alvaro Odriozola, Eder Militao (który też mógłby pewnie pokazać się z dobrej strony, gdyby otrzymywał swoje szanse) czy choćby Luka Jović, o którym Zizou mówił, że „nic nie wie o możliwości jego wypożyczenia”. A chwilę później Serb leciał już do Niemiec.

Jeszcze dziwniejszy jest jednak przypadek Martina Odegaarda.

Właściwie nikt do końca nie rozumie, o co w tej sprawie z Norwegiem chodzi. Jego wypożyczenie do Realu Sociedad – gdzie grał wprost fantastycznie – zostało skrócone o rok na specjalne życzenie Zidane’a, który zapewniał go, że widzi dla niego ważną rolę w zespole. Na początku dał mu trochę pograć, potem Martin miał problemy zdrowotne, ale gdy już wrócił, to niemal nie wychodził na murawę. Tak jakby Zidane nagle o nim zapomniał. Dodajmy, że w tym samym czasie na boisku pojawiał kompletnie nieprzydatny Isco i łatwo zrozumieć, czemu Norweg mógł poczuć się zniechęcony i zechcieć odejść na kolejne wypożyczenie. Do tego zresztą najpewniej dojdzie – wydaje się, że Odegaard trafi do Arsenalu.

Do takiego ruchu zachęcał go zresztą inny gracz Realu na emigracji – Dani Ceballos. – My, młodzi zawodnicy, potrzebujemy regularnej gry. Nie wiem dokładnie, co się dzieje z Martinem, ale pamiętam, jaką sam miałem sytuację. Gdy jesteś młody i masz konkretne cele, potrzebujesz regularnego grania – tylko tego. Jeśli go nie masz, to czujesz brak. Myślę, że to może być problem Odegaarda – mówił Hiszpan mediom. A Martin wydaje się z nim zgadzać.

Problemy ma też w ostatnim czasie Vinicius. Po powrocie Edena Hazarda i przy łapiącym formę Marco Asensio, Brazylijczyk na boisku pojawia się coraz rzadziej. A gdy już się tam znajduje, nie wnosi zbyt wiele do gry. Wydaje się, że – podobnie jak Odegaard – potrzebuje więcej minut i regularnych występów. Czy dostanie je w Realu? Z tym może być problem. Choć i tak ubył mu jeden rywal do gry na skrzydłach, bo Rodrygo – o którym do tej pory tu nie wspomnieliśmy – nadal leczy kontuzję. Ale Vini i tak nie gra zbyt wiele.

Możliwe jednak, że w lecie wszystko w Realu się zmieni. Na czele z sytuacją młodych zawodników.

Rewolucja pod innym przywództwem?

Jeśli wyniki nie będą zadowalające, Zinedine Zidane prawdopodobnie straci posadę. O tym mówią niemal wszystkie hiszpańskie media sportowe. Nie wiadomo, kto miałby przyjść na jego miejsce. Co więc wiadomo? Że głównym zadaniem nowego trenera byłoby wkomponowanie przynajmniej części młodszych oraz wracających z wypożyczeń zawodników do zespołu, by wnieśli coś od siebie do gry Realu.

To ważne, szczególnie biorąc pod uwagę aktualny kryzys wywołany pandemią koronawirusa oraz sumy, które Real już wcześniej wydał na utalentowanych graczy. Luka Jovic kosztował przecież 60 milionów euro, Rodrygo czy Vinicius ponad 40 milionów, Eder Militao 50 milionów, a Reinier kolejnych 30. Każdy z nich – podobnie jak Brahim Diaz, Martin Odegaard, Takefusa Kubo czy nawet Dani Ceballos – może okazać się przydatnym wzmocnieniem kadry Królewskich.

Problem w tym – co widać na przykładzie Zidane’a – że trzeba z nich umiejętnie korzystać i dobrze zarządzać ich występami.

Jasne, gdyby Modric, Ramos czy Kroos mieli po 25 lat, nie byłoby problemu i oddanie kilku talentów za niezłe sumy nie robiłoby aż takiego wrażenia. Liderzy Realu zmierzają już jednak na emeryturę, a ich następców nie widać. Być może nie powinno się wszystkiego zrzucać na szkoleniowca. Oczywistym jest, że gracze też mogą mieć sobie coś do zarzucenia (jak na przykład Jovic, o którym w pewnym momencie rozpisywano się w prasie głównie z powodów poza piłkarskich), jednak równocześnie prawdą jest, że niemal żadnemu z młodszych piłkarzy Zinedine Zidane nie poświęcił tyle uwagi i prób odbudowania go, co na przykład Isco, który u większości fanów Królewskich od dawna jest spalony.

A jeśli już sadzał kogoś na ławce, to zdarzało się, że całkowicie o nim zapominał.

Tak nie da się zarządzać talentem. Nie da się też na dłuższą metę wygrać wszystkich meczów grając tymi samymi zawodnikami, szczególnie mającymi swoje lata.

Jest kilka rzeczy, przez które włodarze Realu są źli na Zidane’a. Wyniki to jedno, podobnie jak mecz z Alcoyano, w którym nie udzielał instrukcji w dogrywce. Inna jest jednak taka, że możesz polegać na jakości Toniego Kroosa, Casemiro, Modricia czy Benzemy przez chwilę, ale plan był taki, by odświeżyć kadrę zawodnikami takimi jak Dani Ceballos, Vinicius, Rodrygo, Achraf, Brahim Diaz, Sergio Reguilon, Luka Jovic czy Martin Odegaard. Zidane nie zrobił tego w ogóle. […] W Realu powstała wielka dziura pomiędzy zawodnikami już z sukcesami na koncie, a nowymi piłkarzami. Wydaje się, że Zidane nie jest w stanie jej zapełnić i dokonać potrzebnego przejścia – mówił niedawno Guillem Balague, dziennikarz BBC i LaLigaTV.

W Madrycie zdają się to widzieć wszyscy. To prawdopodobnie koniec pewnej ery. O ile Zidane z okresu 2016-2018 zostanie zapamiętany wyłącznie pozytywnie, o tyle ten po powrocie do klubu – mimo ubiegłorocznego mistrzostwa Hiszpanii – minusów ma już wiele. A jego zarządzanie młodymi piłkarzami to prawdopodobnie największy z nich.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Hiszpania

Hiszpania

Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Antoni Figlewicz
45
Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...