Od czasu zwolnienia Phillipa Cocu w listopadzie 2020 roku, Derby County nie miało stałego trenera. Holender nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań – klub niebezpiecznie krążył nad strefą spadkową, a były piłkarz Barcelony wykręcił słabą średnią 1.25 punktu na mecz. Żegnano go bez większego żalu, ale jednocześnie nie sądzono, że bezkrólewie potrwa aż dwa miesiące. Teraz w końcu nadszedł jego kres. Nowym szkoleniowcem Krystiana Bielika i Kamila Jóźwiaka został Wayne Rooney.
Właściwie to nowym-starym, bo Anglik prowadził zespół od wspomnianego października, ale aż do dzisiaj pozostawał jedynie tymczasową opcją, łącząc jeszcze obowiązki piłkarza. W końcu jednak włodarze Derby County zdecydowali się zaproponować mu normalną umowę, ale wiązało się to z pożegnaniem roli, którą 35-latek wypełniał przez osiemnaście lat. Roli, którą znał od podszewki.
Jako zawodnik Wayne Rooney zdobył wszystko, jeśli idzie o piłkę klubową. Pięć tytułów Premier League, Liga Mistrzów, Puchar Anglii, a nawet Liga Europy. Mógłby tym obdzielić całą grupę zawodników, bo jego barki w pewnym momencie były ewidentnie obolałe od noszenia pucharów. Tym bardziej że regularnie zgarniał wyróżnienia indywidualne. Jeszcze za czasów juniorskich właściwie nie wyobrażano sobie zestawienia największych talentów europejskiej piłki bez Wazzy. Dominował w plebiscytach Golden Boya, czy najlepszego młodego piłkarza angielskiej ekstraklasy, otrzymując tę nagrodę jeszcze za czasów pierwszej przygody w Evertonie.
A gdy już mu się trochę przejadła wyspiarska piłka, pojechał do MLS, gdzie w barwach D.C United grał na tyle dobrze, że trafił do jedenastki sezonu. Na koniec kariery wrócił do Derby. Od początku przygotowywał się do roli szkoleniowca, ale pewnie nie sądził, że poważny sprawdzian przyjdzie tak szybko. Rooney miał się od Cocu dopiero uczyć, a wygląda na to, że będzie musiał poradzić sobie znacznie lepiej niż ten, który miał w tym duecie sprawować rolę mentora.
Wayne Rooney-piłkarz był znakomity, w tym co robił. Nie ulega wątpliwości, że na pewnym etapie kariery należał do najlepszych zawodników na świecie. Tej renomy nie jest w stanie odebrać mu nawet niepowodzenie z reprezentacją, która regularnie zawodziła na wielkich imprezach. Jednak jaki będzie Wayne Rooney-trener? Pójdzie w ślady Franka Lamparda, który mimo narastających napięć prowadzi Chelsea? Czy może przepadnie tak jak Sol Campbell albo… Thierry Henry?
Obiecujący debiutant
Jeśli mielibyśmy bazować na tym, co Derby County zaprezentowało pod wodzą Rooneya do tej pory, moglibyśmy uznać, że Anglik radzi sobie całkiem przyzwoicie. Na pewno potrafi dotrzeć do większości zawodników i wywiera na nich wpływ samą piłkarską karierą. Jeszcze jako piłkarz był w stanie diametralnie odmienić grę Baranów. Właściwie w pojedynkę sprawił, że przeciętna ekipa otarła się w zeszłym sezonie o play-offy do Premier League. Jednak jako szkoleniowiec z pewnością nie będzie w stanie tak uzależnić od siebie całego zespołu.
W dotychczasowych dziesięciu meczach pod jego wodzą, Derby było w stanie zdobyć punkty w siedmiu spotkaniach. Całkiem nieźle, wszak udało mu się już wykręcić średnią lepszą, niż miał Cocu. Obiecujący był przede wszystkim początek – aż do końcówki grudnia Barany były niepokonane pod wodzą swojego nowego trenera. Zatrzymały wówczas nie tylko ligowych średniaków, ale zdołały też zabrać punkty ekipom bijącym się o awans do Premier League. Zremisowali z Brentford i przekonująco ograli Swansea City.
Przeciwko Łabędziom pokazali się ze swojej najlepszej strony – nie dali przeciwnikowi narzucić warunków gry, mimo że większość meczu spędzili na kontrowaniu poczynań Walijczyków. Byli w tym jednak tak konsekwentni, że zdominowali spotkanie pod względem strzałów, a w konsekwencji bramek. Przepięknego gola strzelił w tym meczu Kamil Jóźwiak, ale to trafienie Kazima-Richardsa jest ciekawsze z taktycznego punktu widzenia.
Derby egzekwowało rzut wolny z okolicy środka boiska. Zagęściło pole karne, ale nie tam posłane zostało dośrodkowanie. Piłka spadła przed szesnastką Swansea, tam przyjął ją piłkarz Rooneya, a następnie zgrał do Kazima-Richardsa ustawionego na dziesiątym metrze. Turecko-angielskiemu napastnikowi nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do siatki.
Stałe fragmenty stały się zresztą istotą gry Baranów. W tym sezonie strzelili w ten sposób już siedem bramek i tylko dwie drużyny w całej Championship mają więcej takich trafień. Rzuty wolne, rzuty rożne, auty i konterki. Nie brzmi to może ekskluzywnie, ale działa. Rooney zerwał z nieudolną i miałką klepanką, którą próbował narzucić Cocu i postawił na prostsze rozwiązania. Nic dziwnego, Derby przede wszystkim musi przetrwać ten sezon, wygrzebać się ze strefy spadkowej.
Pod wodzą trenera, który od dzisiaj będzie już w 100% skoncentrowany powinno się to jednak udać, nawet jeśli w ostatnim czasie przytrafiły im się dwie bolesne porażki – 0:1 z Sheffield Wednesday i 0:1 z Preston North End. Rooney ma określony plan, całkiem niezłych wykonawców oraz czas. W końcu zaoferowano mu kontrakt na dwa i pół roku. Gdyby szejkowie byli zawiedzeni, pewnie szukaliby innych opcji. Na brak funduszy nie mogą narzekać, a tak jest szansa na nowego Lamparda.
Zbawienie dla Bielika
Chociaż dwóch przegranych na przestrzeni tygodnia nie można zrzucić na karb nieobecności Polaków, to nie ulega wątpliwości, że Bielik i Jóźwiak odgrywają kluczową rolę w układance Rooneya. Paradoksalnie większy problem miał były skrzydłowy Lecha Poznań, który drogę do pierwszego składu torował sobie na treningach.
W debiutanckich spotkaniach Anglika jako szkoleniowca Derby County, 22-latek zagrał łącznie zaledwie 23 minuty. Bardzo niewiele i trudno dziwić się, że nie zdołał wówczas strzelić gola albo zanotować asysty. Zdołał jednak przekonać wychowanka Evertonu, ciężko pracując przed meczami. Na kanale Foot Truck wspomniał jedną z sesji treningowych, na której zalazł za skórę Curtisowi Daviesowi, bardzo doświadczonemu obrońcy, mającemu na koncie kilkaset występów w Premier League. Anglik najpierw skopał Polaka, ale ten odwdzięczył mu się wygranym pojedynkiem i strzeleniem gola. To zaangażowanie zaprocentowało, bowiem w kolejnych siedmiu meczach zawsze wybiegał w podstawowym składzie. Był to też – jak do tej pory – najbardziej płodny okres Jóźwiaka w barwach Baranów. Zdołał zdobyć bramkę we wspomnianym meczu przeciwko Swansea oraz asystował w starciu z Birmingham City.
Nieco inaczej wygląda sprawa Krystiana Bielika. Rooney korzysta z Polaka od czasu, gdy ten wyleczył w pełni kontuzję, która na długi czas pozbawiła go możliwości występów w Championship. Co ważne – także w kontekście reprezentacji – 23-latek jest przez Anglika ustawiany jako defensywny pomocnik, nie zaś jako środkowy obrońca. Taki eksperyment pojawił się tylko raz, jeszcze za czasów Cocu. Derby przegrało wówczas 0:2.
Powrót do drugiej linii przyniósł odmianę. Bielik stał się kolejnym filarem drużyny z Pride Park, regularnie biegając po 90 minut i zbierając bardzo pozytywne recenzje, z taką łatwością, z jaką Robert Lewandowski bije kolejne rekordy strzeleckie Bundesligi. Nie przesadzimy, jeśli powiemy, że od grudnia to właśnie Krystian jest najważniejszym graczem Derby County.
Imponuje kontrolą futbolówki. Często zarzuca się naszym rodakom, że źle czują się z nią przy nodze, nie chcą brać na siebie ciężaru rozgrywania. Bielik jest inny. Średnia 60 podań na mecz – najwięcej z całego zespołu. Co więcej, nie są to tylko puste zagrania do najbliżej ustawionego kolegi. Defensywny pomocnik kombinuje – w swoim arsenale ma też dalekosiężne passy oraz podania prostopadłe, dzięki którym udało mu się zaliczyć już 10 kluczowych piłek. Naprawdę imponujący wynik, pokazujący, że to właśnie Polak odpowiada za organizację gry u Rooneya.
Anglik postanowił zaufać Polakom po tym, jak dostrzegł ich ciężką pracę na treningach. Zarówno Jóźwiak, jak i Bielik musieli udowodnić 35-latkowi, że są gotowi na pierwszy skład ekipy z Championship. Ich występy potwierdzają te tezę. Od czasu powrotu Krystiana, Barany poprawiły się we wszystkich kluczowych statystykach – lepiej punktują, tracą mniej bramek oraz strzelają ich więcej.
Zaufanie do doświadczenia
Na koniec warto zwrócić uwagę na to, że Rooney nie stara się odgrywać roli wszechwiedzącego. Zbudował sztab trenerski oparty na gościach, którzy na futbolu po prostu zjedli zęby. Towarzyszą mu Shay Given, który poza ćwiczeniem bramkarzy odpowiada w dużym stopniu za atmosferę, Liam Rosenior oraz legendarny Steve McClaren, pełniący rolę dyrektora technicznego, ale służący też poradami w kwestii taktyki.
Niedoświadczony trener już zdał sobie sprawę, że musi mieć wokół siebie gości, którzy po prostu znają się na pewnych elementach pracy lepiej. To ciekawy punkt do obserwacji, szczególnie z Polski, gdzie Czesławowi Michniewiczowi niesłusznie obrywało się za to, że zatrudnia ekspertów od określonych aspektów taktycznych. Być może właśnie to pomoże odnieść Derby County sukces lub sprawi, że spełnią podstawowy cel – utrzymają się w Championship.
Rooney zaczyna swoją przygodę od sporego wyzwania, ale póki co nie dał argumentów, by mu nie ufać. Na rozliczenia przyjdzie jeszcze czas, ale póki co wygląda to na rozsądny ruch ze strony włodarzy Derby County.
35-latek oficjalnie odwiesił buty na kołku 15 stycznia 2020 roku, zostawiając za sobą kawał historii europejskiego futbolu. Żegnaj legendo, witaj…?
Fot. Newspix