Reklama

Camp of Bundesliga – młodzi Jankesi podbijają niemieckie boiska

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

11 stycznia 2021, 11:22 • 6 min czytania 6 komentarzy

Amerykanie specjalizują się w wyłapywaniu najzdolniejszych dzieciaków w różnych dziedzinach naukowych. Często jest tak, że mali geniusze, dajmy na to z Azji Wschodniej, jeszcze nie weszli w okres dojrzewania, a już czeka na nich stypendium w jednej z renomowanych uczelni. W piłkarskim świecie jest zupełnie na odwrót. Utalentowani młodzi adepci futbolu z USA jeszcze przed uzyskaniem pełnoletniości masowo wyjeżdżają do Europy, aby tam zdobywać szlify. Zwłaszcza niemieccy skauci opanowali do perfekcji sztukę drenowania amerykańskiego zaplecza szkoleniowego.

Camp of Bundesliga – młodzi Jankesi podbijają niemieckie boiska

Na boiskach Bundesligi, jak królik z kapelusza, co chwilę wyskakuje jakiś młody Jankes. Licząc trzy pierwsze poziomy rozgrywkowe w Niemczech, we wszystkich klubach znajduje się już całkiem liczna, bo kilkudziesiętna grupa amerykańskich piłkarzy. Wczoraj całemu światu przedstawił się Matthew Hoppe. Nikomu nieznany nastolatek zapakował Hoffenheim hat-tricka, a jego Schalke uniknęło kompromitującego wyrównania niechlubnego rekordu – 31 meczów ligowych bez zwycięstwa. Od razu nasuwa się analogia w stosunku do Westona McKenniego, który również w ekipie z Zagłębia Ruhry stawiał pierwsze kroki w dorosłej piłce. Niedawno Szymon Janczyk kompleksowo opisał jego przypadek.

Z kolei Giovanniego Reyny nie trzeba już przedstawiać kibicom Bundesligi. Oprócz wspomnianych graczy w Bayernie występują przecież jeszcze – wprawdzie Kanadyjczyk – Alphonso Davies oraz Chris Richards. Amerykańska fala piłkarzy zalewa Niemcy, a w kolejce na lot do Starego Kontynentu czeka pokaźna grupa potencjalnych przyszłych gwiazd.

Zatem dlaczego w kraju za Oceanem Atlantyckim wystąpił taki wysyp talentów, a nasi zachodni sąsiedzi w głównym stopniu korzystają z dobrodziejstw amerykańskiej pracy organicznej u podstaw?

Odpowiedź jest prosta. Amerykanie stworzyli praktycznie od zera swój system szkolenia, a Niemcy jako pierwsi zaczęli wyłapywać i sprowadzać do siebie zdolne dzieci. Zapoczątkowali oni współpracę z klubami zza oceanu, a także organizowali turnieje z udziałem tamtych drużyn. Powstała również idea wakacyjnych obozów dla najzdolniejszych juniorów. Obserwacja była prowadzona niezwykle wnikliwie.

Pierwszym wonderkidem z USA, który zdecydowanie wyróżniał się na boiskach Bundesligi, był Christian Pulisic. Z genezą jego przyjazdu do BVB wiąże się ciekawa historia, pokazująca jak daleko i skrupulatnie sięgają macki niemieckiego skautingu.

Reklama

– Z Pulisicem to była bardzo nietypowa kumulacja zdarzeń. Otóż należał on do jednej z drużyn z ligi z U.S. Soccer Development Academy i został wypatrzony na turnieju reprezentacyjnym w kategorii U-17 w Turcji, a on miał wtedy raptem 15 lat. Tak naprawdę skauci BVB pojechali obserwować Hajiego Wrighta, który trafił do Schalke, ale tam jednak sobie nie poradził. Obserwacja zawodników rozpoczyna się już bardzo wcześnie, potem bowiem może okazać się, że klub się spóźnił i ktoś inny podebrał mu go. Na mocno uprzywilejowanej pozycji są gracze z korzeniami europejskimi lub obywatelstwem, gdyż mogą przed osiemnastym rokiem życia opuścić USA  – opowiada Katarzyna Przepiórka, amerykanskapilka.pl

Soccer wprawdzie już dawno przestał być tam traktowany po macoszemu, natomiast przez długi czas nie było widać efektów pracy. Reprezentacja narodowa nie odnosiła większych sukcesów poza rozgrywkami w strefie CONCACAF, a już 2026 r. Stany Zjednoczone będą współorganizatorem mundialu i postawiono tam za punkt honoru, stworzyć kadrę walczącą o największe laury.

System szkolenia młodzieży jest niemal dopracowany do perfekcji. Oczywiście wiązały się z tym ogromne nakłady finansowe, ale zorganizowanie tak bardzo symbiotycznej struktury organizacyjnej pod kątem pracy z młodymi adeptami futbolu wymagało po pierwsze wizji, a po drugie odpowiednich wychowawców. Amerykanie zazwyczaj, jak się za coś biorą, to robią to z ogromnym rozmachem. Początki były trudne. Brakowało wykształconych kadr, stąd często szkoleniowcy z zagranicy uczyli Amerykanów, na czym polega soccer i jak należy szkolić narybek. Obecnie nad zagadnieniami piłkarskimi pracuje cały sztab specjalistów, analityków itd.

Amerykańscy trenerzy najpierw wyjechali do Europy, tam się szkolili, a po powrocie do kraju udoskonalili model treningowy. Przede wszystkim założono specjalną ligę zrzeszająca najlepsze akademie.

Rozgrywki U.S. Soccer Development Academy niestety ze względu na covidowe obostrzenia nie są kontynuowane. Jednak nie została pustka, bo wymyślono tam nowy model ligi – “MLS Next”. Na dodatek ulepszony, bo podziękowali drużynom, które obniżały poziom. Często zdarzało się, że padały wyniki 9:0 lub 8:0, a takie dysproporcje hamowały rozwój zawodników z lepszych ekip.

– Mimo że to tylko młodzieżowa liga, to jest bardzo, ale to bardzo medialna. Większość spotkań jest transmitowana i ogólnodostępna również dla kibiców spoza USA. To ogromne przedsięwzięcie, wymagające zaangażowania wielkiej liczby osób. Zwłaszcza pod względem infrastrukturalnym robi to kolosalne wrażenie. Wystarczy spojrzeć na kompleksy boisk w akademiach. Sztandarowym przykładem jest klub FC Dallas. Siedemnaście pełnowymiarowych boisk. Zresztą, FC Dallas to na tę chwilę chyba najprężniej działająca akademia. Jako pierwsi zaczęli na szeroką skalę współpracować z Bayernem Monachium. To właśnie z Dallas do Bawarii zawitał Chris Richards. Wracając do samego kształtu ligi, to jest ona kapitalnie zorganizowana logistycznie. Zespoły U-13, U-14, U-15, U-16/17, U-18/19 wspólnie wybierają się na weekend ligowy, rozgrywają mecze z przeciwnikami i wracają do domu – dodaje ekspert.

Warto podkreślić, że akademie Major League Soccer są bezpłatne (wyjątkiem częściowo D.C. United i Minnesota United). Młody piłkarz nie musi być bananowym dzieckiem ani synem polityka, by otrzymać miejsce w elitarnej szkole futbolu. Dla dzieci z biednych rodzin jest to ogromna szansa na wybicie się z patologicznego środowiska, a Amerykanie nie przeoczą talentów podmiejskich podwórek.

Reklama
Amerykański sen w Bundeslidze był tylko korzystny dla wychowanka, dla macierzystego klubu niekoniecznie.

Kluby z USA dopiero od niedawna wywalczyły prawo do ekwiwalentu za szkolenie. Wcześniej prawie za kompletną darmochę wypuszczali w świat wyprodukowane z największą starannością produkty piłkarskie, wymagające tylko obróbki. Szkolenie nie obejmowało wyłącznie aspektów futbolowych. Duży nacisk kładą tam na rozwój fizyczny, a także taktyczny. Zawodnicy, którzy mają docelowo wyjechać do lig europejskich, są niezwykle wyedukowani pod względem zagadnień taktycznych. Poprzez to zdecydowanie łatwiej jest im wchłonąć filozofię gry nowego zespołu. W akademiach systematycznie prowadzone są lekcję języków obcych. Inaczej sprawa wygląda w przypadku innych nacji. Na przykład meksykańscy zawodnicy mają już problem z utrzymaniem dyscypliny boiskowej i wykonywaniem generalnych założeń odnoszących się do funkcjonowania całej drużyny. Wynika to też z ich mentalności oraz preferowanego stylu gry – hej, do przodu i radosny futbol.

Amerykańskie kluby się zbuntowały. Zresztą, całkiem słusznie. Europejczycy zbierają profity z ich pracy i w niedługim czasie zgarną grube miliony za transfery tych zawodników. Natomiast trzeba przyznać, że tak czy siak , dla niemieckich działaczy, nawet mimo konieczności płacenia ekwiwalentu, to znakomity biznes.

Przede wszystkim młodzi Jankesi są dodaną wartością sportową dla zespołów. Z początku muszą przejść proces asymilacji, występują w zespołach juniorskich, przedostają się do rezerw i dzięki temu są przygotowani do trudów zmagań Bundesligi. Wspomniany na początku Matthew Hoppe, zanim trafił do ekipy z Zagłębia Ruhry, zaliczył dwuletni pobyt w zespołach juniorskich Barcelony (akademia Casa Grande w USA). Z kolei wcale nie przeszkodziło mu to, stać się pierwszym w historii Amerykaninem, który strzelił trzy bramki w Bundeslidze.  Przed wczorajszym meczem miał na koncie zaledwie cztery występy w pierwszej drużynie z Gelsenkirchen. Niesamowitego nosa miał nowy szkoleniowiec – Christian Gross.

Oprócz 19-latka z Kalifornii w Schalke jest jeszcze większy talent, Evan Rotundo z akademii San Diego Surf. 16-letni ofensywny pomocnik jest doskonale znany z występów w młodzieżowych reprezentacjach USA. Jeżeli trzeba byłoby go porównać do jednego piłkarza, to wiele w swojej grze przypomina Kevina De Bruyne. W innych klubach także powoli szykowani są do gry kolejni zawodnicy z Ameryki. Niemieckie kluby zapoczątkowały niezwykle opłacalny trend. Pozostaje tylko czekać na następne objawienia.

Fot.:Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Niemcy

Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

6 komentarzy

Loading...