Reklama

„Zieliński dojrzewa. Zbudował bańkę, odciął się od świata i ruszył do przodu”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

05 stycznia 2021, 09:40 • 15 min czytania 15 komentarzy

Ligowcy w blokach startowych do przygotowań, więc dzisiejsza prasa sporo mówi nam o transferach w Ekstraklasie i 1. lidze. Wisła Kraków poluje na młodzieżowca, Sandecja testuje Słowaków, a Piast Gliwice działa po cichu. Co poza tym? Wywiady z Michałem Nalepą czy Bartoszem Grzelakiem oraz spory tekst o przemianie Piotra Zielińskiego. – Zieliński wobec oczekiwań oplatających go jak macki wybrał swoją drogę. Spora w tym zasługa jego otoczenia, współpracującego z nim psychologa Kamila Wódki, ale najwięcej samego piłkarza. Odbił się od myślenia, czego chcą inni. Na boisko wychodzi z wizją, jak chce grać, odłącza się od oczekiwań innych wyśpiewujących dobrze znany refren: „Stać cię na więcej”. Mówiąc w największym skrócie: gra swój mecz – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.

„Zieliński dojrzewa. Zbudował bańkę, odciął się od świata i ruszył do przodu”

Sport

Spokojna praca, brak transferowego szaleństwa. Piast Gliwice do rundy wiosennej szykuje się z takimi hasłami na ustach, a formę będzie szlifował w Turcji.

W czwartek gliwiczanie wrócą do treningów, ale nie wiadomo, czy już tego dnia pojawią się przy Okrzei nowe twarze. Wielkich ruchów w gliwickim klubie nie należy się spodziewać, ale klub rozgląda się za wzmocnieniami defensywy oraz ciekawymi młodzieżowcami. Priorytetem ma być lewy i środkowy obrońca. Czasu nie ma zbyt wiele, bo liga w tym roku wznawia rozgrywki bardzo szybko, a sztab szkoleniowy potrzebuje czasu by wkomponować nowych graczy do zespołu. W ostatnich zimowych okienkach gliwicki klub nie szalał i dokonywał jedynie pojedynczych transferów, które były uzupełnianiem kadry. Ale de facto wtedy nie musiał tego robić, bo zespół świetnie sobie radził. Teraz jest trochę inaczej, ale przy Okrzei nikt nie chce działać na hurra. Spokój i solidna praca mają same się obronić.

Natomiast Raków Częstochowa sprawdzi młodzieżowego reprezentanta Litwy. Trwają także poszukiwania bramkarza.

Częstochowianie nie próżnują także w poszukiwaniach potencjalnych wzmocnień. Jak podaje profil „Bałtycki futbol”, pod koniec ubiegłego roku pod Jasną Górą na testach pojawił się reprezentant Litwy do lat 17 Artemijus Tutyszkinas. Jest on wychowankiem warszawskiej Escolii. To środkowy obrońca, który wydaje się zawodnikiem „idealnie skrojonym” pod oczekiwania Rakowa. 17-latek mierzy 190 centymetrów, ponadto jest lewonożny. Właśnie na pozycji półlewego środkowego obrońcy Raków ma deficyt. Poza Maciejem Wiluszem próżno szukać zawodnika o takiej charakterystyce. Ponadto to 17-latek, który ma wszelkie dane, by w przyszłości się rozwinąć i oczywiście przynieść drużynie sporo korzyści. Poza Rakowem Tutyszkinas był także testowany w Górniku Zabrze. […] Lista potencjalnych wzmocnień na tej pozycji jest dość długa. Na ten moment znane są dwa nazwiska – Słowak Dominik Holec i Irańczyk Payam Niazmand. Nie są oni jednak na samym szczycie tej listy. Nazwisko jej „lidera” na razie nie jest znane. Wiadomo tylko tyle, że Holec i Niazmand są opcjami rezerwowymi na wypadek, gdyby cel numer jeden nie został zakontraktowany.

Reklama

Mariusz Kaczmarczyk od lat jeździ po świecie w ramach akcji „Droga po życie”. O co chodzi w tym szlachetnym projekcie?

Wyjątkowych kibiców piłkarskich nie brakuje, ale takich, którzy dodatkowo wspierają ciężko chorych, jest niewielu. Jednym z nich jest Mariusz Kaczmarczyk, wierny fan Górnika Zabrze, który w swojej niezwykłej „Drodze po Życie” odwiedził 150 klubów w 14 krajach Europy! „Droga po Życie” przez piłkarski świat to szlachetna inicjatywa, która ma dawać nadzieję i zdrowie tym, którzy mieli pecha. – Wszystko, co robimy, to oddolna inicjatywa. Wspomagają mnie ludzie na portalu „zrzutka.pl”, przyjaciele, w dużym stopniu kibice. Jedziemy do konkretnego kraju po wcześniejszym przeprowadzeniu ankiety na facebooku. Ludzie wybierają dla nas jeden z trzech krajów, a potem opracowujemy optymalną trasę i listę klubów, które chcemy odwiedzić, by zdobyć klubowe pamiątki przeznaczane później na aukcje charytatywne. Są to najczęściej koszulki, piłki, plakaty drużyn z autografami – wylicza Kaczmarczyk. Grupa Mariusza jeździ po Europie od 2013 roku i w tym czasie odwiedziła 150 klubów w 14 krajach! Do tego oczywiście trzeba doliczyć „krajowe peregrynacje” po ligowych stadionach. […] Europejskie wyprawy Mariusza są okazją do zwiedzenia wielkich stadionów i także tych małych, które zaskakują swoją oryginalnością. – Stadion w Čiernom Balogu na Słowacji to z pewnością jedyny obiekt w Europie, gdzie wzdłuż boiska jeździ pociąg turystyczny. Kolejka przejeżdża sobie spokojnie obok linii bocznej i nikomu to nie przeszkadza. A w Serbii w Belgradzie, stadion Vozdovac usytuowany jest na dachu hipermarketu. Nie mogłem w to uwierzyć. Ciekawe rzeczy widziałem także w Chorwacji, stadion Rijeki, ten stary (na Kantridzie), z jednej strony skały, a z drugiej Adriatyk – zachwyca się Mariusz.

Jarosław Skrobacz opowiada o tym, jaka Miedź Legnica jest, a jaka być powinna. Czyli rzecz o przygotowaniach do wiosny.

– To chyba oczywiste, że chcielibyśmy tracić mniej bramek – powiedział szkoleniowiec Miedzi, Jarosław Skrobacz. – Myślę, że w przekroju całej rundy, analizując mecz po meczu, straciliśmy za dużo goli. Różne względy miały na to wpływ, często typowo indywidualne błędy, które trudno wyeliminować, bo to się po prostu zdarza. Ale nam zdarzało się częściej niż powinno. Na usprawiedliwienie powiem, że jesienią były momenty, kiedy w naszej linii obrony Paweł Zieliński był jedynym zawodnikiem, grającym w Miedzi także w poprzednim sezonie. Reszta piłkarzy poznawała się i zgrywała ze sobą, a to wymaga czasu. Długo mieliśmy problemy z lewą stroną obrony, ale czas działał na naszą korzyść, choć wciąż nie unikaliśmy błędów. Wiele do życzenia pozostawiała też pozycja bramkarza – w rundzie jesiennej mogliśmy uniknąć straty przynajmniej kilku bramek, co miałoby przełożenie na zdobycz punktową. […] – Dużo strzelamy i dużo tracimy, takie są fakty – przyznał Jarosław Skrobacz. – Właściwie nie da się tego uniknąć grając do przodu, bo w ataku pozycyjnym narażamy się na stratę piłki, często nawet na własnej połowie. Stąd biorą się błędy, czy to przy wyprowadzeniu piłki przez bramkarzy, czy przez linię obrony. Wiosną nie zmienimy swoich założeń, będziemy chcieli w każdym meczu atakować i strzelać bramki. Niekiedy jest to kosztem gry w defensywie, ale chcę by Miedź miała swoje DNA – musimy być przez to rozpoznawalni i w każdym meczu dążyć do zwycięstwa, obojętnie z kim będziemy grali.

Reklama

Ciąg dalszy rozstań w Zagłębiu Sosnowiec. Po Olafie Nowaku z zespołu odejdzie także Kamil Antonik, a kolejka się wydłuża.

Kolejnym graczem, który za porozumieniem stron opuści Zagłębie, będzie Kamil Antonik. Piłkarz ma się przenieść do Resovii, której barw w przeszłości już bronił. […] Pozyskanie skrzydłowego będzie więc w Sosnowcu jednym z priorytetów transferowych zimowego okienka. Oprócz Antonika z drużyną Zagłębia ma się rozstać także Michał Kieca, a niewykluczone, że również Quentin Seedorf i Patryk Małecki. Jeśli taki scenariusz się sprawdzi, jedynym klasycznym skrzydłowym, który zostanie do dyspozycji trenera Moskala, będzie Mateusz Szwed. Na boku pomocy może także wprawdzie występować Szymon Pawłowski, ale kapitan sosnowiczan najlepsze lata na tej pozycji ma już za sobą.

Javier Palacios, mówi wam to coś? Jeśli nie, to nic dziwnego, bo Kolumbijczyk grał dotychczas w lokalnych ligach w Polsce. Teraz jednak może trafić do czeskiej ekstraklasy.

Przez 1,5 roku w Polsce nauczył się dobrze mówić naszym językiem. Uczył się sam. W Syryni mieszkał u zaprzyjaźnionej rodziny, a grając w Sokole, miał już swoje mieszkanie. Pomaga mu agencja menedżerska 90.11, której jest zawodnikiem. 21-letni Palacios nie skorzystał z możliwości wyjazdu do domu na święta, a teraz trenuje w Wodzisławiu Śląskim pod okiem szkoleniowca tamtejszego klubu WSP Janusza Pontusa. Ma motywację, żeby zrobić karierę – podobnie jak dwójka innych piłkarzy, którzy wcześniej współpracowali z tym szkoleniowcem indywidualnie, a chodzi o Bartosza Pikula i Nataniela Wybrańca, którzy od zeszłego roku są zawodnikami SFC Opava. Od poniedziałku Palacios jest już za południową granicą. Pojechał na sprawdziany do 13. obecnie w Fortuna: Liga zespołu FASTAV Zlin. Trenerem jest tam dobrze znany w pracy w Polsce Bohumil Panik, były szkoleniowiec m.in. Pogoni Szczecin. 

Super Express

Trochę odgrzewanych kotletów. Przypomnienie tego, co Zieliński i Lewandowski zrobili w weekend, plus mini-felieton Michała Listkiewicza o Michale Żewłakowie, co już wczoraj zostało szerzej opisane.

Przegląd Sportowy

Felieton Kamila Kosowskiego, który pisze m.in. o pozytywnym bólu głowy Jerzego Brzęczka. Druga linia reprezentacji Polski po powrocie Krystiana Bielika jest coraz mocniejsza. A jednak za słaba, żeby narzucać swój styl.

Jeśli chodzi o środek pola, to trener Jerzy Brzęczek będzie miał bardzo przyjemny ból głowy. Zieliński bryluje w Serie A, w Anglii świetnie radzi sobie Krystian Bielik, a są jeszcze Mateusz Klich, Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski i Jakub Moder. Chciałbym zwrócić uwagę na Bielika. On już przed kontuzją dobrze grał w reprezentacji. Teraz wyrasta na lidera Derby, zbiera świetne recenzje i powoli staje się pewniakiem do wyjazdu na EURO. Jego dobra postawa może zmotywować Grzegorza Krychowiaka, który w kadrze obniżył loty, i Jakuba Modera, który rozpoczyna budowanie swojej marki w Anglii. Jacka Góralskiego raczej motywować nie trzeba, wręcz przeciwnie. Jest jeszcze Mateusz Klich, który gra pod wodzą wielkiego Marcelo Bielsy. Problem leży jednak w taktyce Leeds, która absolutnie nie pasuje do reprezentacji Polski. Pawie nie patrzą na to, z kim grają. Zarówno z czołówką, jak i z drużyną niżej notowaną starają się dominować fi zycznością i posiadaniem piłki. W ostatnim meczu z Tottenhamem piłkarze Leeds mieli pod tym względem sporą przewagę, a przegrali aż 0:3. W reprezentacji my musimy grać inaczej pod każdego rywala. Nie jesteśmy tak mocni, że sami moglibyśmy narzucić swój styl. Musimy być uniwersalni, szukać słabych stron przeciwników i je wykorzystywać, a Klich tego w klubie nie ma. 

Łukasz Olkowicz pisze o przemianie Piotra Zielińskiego. Czekano na nią jak na szczepionkę, ale wygląda na to, że „Zielek” w końcu odpalił na dobre.

Błogosławieństwem, a zarazem przekleństwem pomocnika jest jego talent. Wyobraźmy sobie kogoś, a najlepiej siebie, postrzeganego jako cudowne dziecko. Gdybyśmy od dzieciństwa słuchali o swojej wyjątkowości, pochwał nawet i obcych, zachwycających się naszymi umiejętnościami. […] Analizując początki liderów kadry Polski w piłce, w oczy rzuca się jedno. Nie oni byli uważani za najzdolniejszych w drużynie. Zawsze był ktoś inny obdarzony większym talentem niż Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak czy Kamil Glik. Żaden nie wspinał się więc później z ciężkim plecakiem i upchniętymi w nim oczekiwaniami innych, które z czasem mogłyby być balastem. […] Gdy Jerzy Brzęczek wyrządzał Zielińskiemu niedźwiedzią przysługą i mówił, że piłkarzowi musi coś przeskoczyć w głowie, utrwalił stereotyp najbardziej dotykający tego sportowca. W rozmowach z kadrowiczami i przebija się ich zachwyt nad umiejętnościami Zielińskiego. Starszy czy młodszy, doświadczony czy żółtodziób, podkreśla, jak duże wrażenie robi jego gra. Dla innego zawodnika takie docenienie może okazać się nawozem. Skoro inni pokazują, że we mnie wierzą, to rzeczywiście mogę więcej. Ale Zieliński takiej wiary nie potrzebuje. Problem polegał na tym, że inni zawiesili przed nim poprzeczkę tak wysoko, że tyczka, którą dostał przy rozbiegu, nawet nie pozwalała tam doskoczyć. […] W ostatnich zmianach Zielińskiego można szukać czynników zewnętrznych, to nawet ładnie się komponuje. Jest mężem, niedługo zostanie ojcem. Ale największa w tym zasługa jego samego. Pracy wykonanej poza boiskiem, konsekwencji i rosnącej świadomości. On po prostu dojrzewa. […] Zieliński wobec oczekiwań oplatających go jak macki wybrał swoją drogę. Spora w tym zasługa jego otoczenia, współpracującego z nim psychologa Kamila Wódki, ale najwięcej samego piłkarza. Odbił się od myślenia, czego chcą inni. Na boisko wychodzi z wizją, jak chce grać, odłącza się od oczekiwań innych wyśpiewujących dobrze znany refren: „Stać cię na więcej”. Mówiąc w największym skrócie: gra swój mecz. Zbudował wokół siebie bańkę. Odciął się od zewnętrznego świata, co pozwoliło ruszyć do przodu. 

Mamy także wieść newsów transferowych. Wisła Kraków próbuje ściągnąć do siebie młodzież z pierwszej oraz drugiej ligi. 

Wisła Kraków może stracić niespełna 18-letniego napastnika Aleksandra Buksę, ale to wcale nie oznacza, że młodzieży będzie w niej mniej. Biała Gwiazda stara się sprowadzić Mateusza Młyńskiego z Arki i negocjuje z Chojniczanką kwotę transferu oraz zapisy procentowe od przyszłej sprzedaży za Krystiana Wachowiaka. Młyńskiemu (rocznik 2001) za pół roku kończy się kontrakt z Arką i nie ma zamiaru podpisywać nowego. Pierwsze podchody pod niego Wisła robiła już latem, lecz pomagający w zarządzaniu gdyńskim klubem Jarosław Kołakowski nie zgodził się na transfer. […] Kołakowski liczył również, że uda mu się namówić młodego zawodnika na przedłużenie umowy. Ten twardo obstawał przy swoim i wygląda, że w klubie przygotowują się na jego odejście. Stąd wypożyczenie z Legii innego młodzieżowca, 19-letniego Macieja Rosołka. […] Wisła stara się też o Wachowiaka (rocznik 2001), lewego obrońcę Chojniczanki. Przeszkodą są rozbieżności między klubami. Szefowie II-ligowca z Chojnic oczekują 600 tysięcy złotych plus 18 procent od kolejnego transferu. Wisła nie przyjmuje tych warunków. Chce zbić kwotę transferu i wysokość prowizji. Prezesi z Chojnic zastrzegają, że ich żądania nie podlegają negocjacjom. Piłkarzem interesuje się też Piast, o jego sprowadzeniu myśleli w Bruk-Becie Termalice i ŁKS, nikt jednak nie zamierza płacić 600 tys. zł. 

Z kolei w Nowym Sączu polują na napastnika. Zdecydowano się na testy młodych piłkarzy ze Słowacji.

Żadnego gola dla Sandecji nie strzelił napastnik. – Na słabą jesień w naszym wykonaniu złożyło się kilka czynników. Późno skompletowaliśmy skład, mieliśmy zakażenia koronawirusem i dwukrotnie przechodziliśmy kwarantannę. Jesteśmy chyba jedyną ekipą, która nie trenowała w sierpniu – tłumaczy wiceprezes Sandecji Arkadiusz Aleksander. W klubie szukają nowych zawodników. – Pod koniec rundy nie przegraliśmy sześciu meczów z rzędu i trochę żałujemy, że nastała przerwa. Potrzebujemy wzmocnień przede wszystkim w ofensywie – dodaje Aleksander. Sączersi zaczynają przygotowania 11 stycznia. Z drużyną będzie trenowało dwóch Słowaków: 22-letni pomocnik Peter Varga i 19-letni napastnik Samuel Gladiš. – Nowy Sącz leży blisko granicy ze Słowacją. Historia pokazała, że można tam znaleźć wartościowych piłkarzy. Do tej pory mieliśmy szczęście – mówi wiceprezes.

W rozmowie z Marcinem Doboszem przedstawia się Bartosz Grzelak. Polak jest trenerem AIK Solna, jednego z największych szwedzkich klubów. Jak do tego doszło?

Długo zastanawiał się pan nad przyjęciem tej propozycji? Kurtuazyjnie często się mówi, że takim klubom się nie odmawia, ale tu chyba było sporo czynników przeciw.

Czułem się przygotowany, żeby znowu pracować jako główny trener. Kiedy odebrałem pierwszy telefon z AIK, od razu byłem zdecydowany i wiedziałem, że jeśli na mnie postawią, to bardzo chcę dostać tę pracę. I dostałem ją. Prowadzić tę drużynę to wielka odpowiedzialność. Dla bardzo wielu ludzi ten klub to pasja. Jestem w największym klubie w Szwecji, trzeba mieć przemyślane wszystko, co się tu robi.

W szwedzkiej federacji nie robili panu problemów, że odchodzi pan ze stanowiska asystenta w młodzieżówce? Trudno było się dogadać?

Nie. To było w takim okresie, że pod znakiem zapytania stało, czy mecze reprezentacji w ogóle będą się odbywać. Wykonałem już dużo pracy w ramach przygotowań do wrześniowego zgrupowania i oczywiście nikt się nie cieszył, że odchodzę w trakcie eliminacji, ale rozumieli, że trafi ła mi się wielka szansa. Pożegnaliśmy się w dobrych nastrojach.

W kilka miesięcy w roli trenera AIK stał się pan chyba dużo bardziej popularną i rozpoznawalną postacią niż wcześniej przez całą karierę.

Różnica jest niesamowita. Frej to mały klub i tam największa presja, z jaką się spotykałem, to moja własna, jaką na siebie narzucałem. W młodzieżówce w 50 procentach chodzi o rozwój piłkarzy, a w 50 o rezultaty. Przychodzisz do AIK, gdzie od wyników zależy 100 procent, presja na mnie, drużynie, całym klubie, jest ogromna. Musisz szybko nauczyć się podejścia do tego. Ja przyjąłem personalną taktykę, że będę bardzo szczery wobec kibiców. Tak szczery, jak mogę być, w każdej sprawie. Żeby czuli, że drużynę przejął ktoś transparentny i poważnie traktujący to, co robi. Mam też świetnych ludzi wokół mnie, którzy pomagają mi, jak radzić sobie z mediami itd. Jestem w dobrych rękach.

Jaki jest cel na 2021 rok?

Osobiście mam wizję, że chcę coś z AIK wygrać. Dlatego tu przyszedłem, żeby zdobywać tytuły, w pucharze czy w lidze. Muszę też patrzeć realistycznie, to są wizje trenera.

Mamy także krótką wizytę w Turcji, u Michała Nalepy. Były piłkarz Arki Gdynia jest tam nazywany „Królem”. Dlaczego?

Gratuluję, jesteście liderami drugiej ligi tureckiej.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że będziemy walczyli o awans. Klub dopiero się odbudowuje, latem pojawił się nowy właściciel, dyrektor sportowy, trener i wielu nowych zawodników.  Nie sądziłem więc, że tak szybko odpalimy. Klub od ponad 40 lat nie był w Süper Lig, więc dla wszystkich jest to zaskoczenie. Ale Turcja już tyloma rzeczami mnie zadziwiła, że w sumie wszystkiego można się spodziewać.

Czym na przykład?

Przez miesiąc żyliśmy z narzeczoną bez ciepłej wody. Serio mówię. I to mając małe dziecko. Przez tyle czasu facet, który miał nam zrobić odpowiednie podłączenia, nie pojawiał się w mieszkaniu, bo niby nie mógł. Tak jest z Turkami: umawiasz się z kimś na 11.00, ale to wcale nie oznacza, że o 11.00 przyjdzie. Ciągle tylko powtarzają: „No problem” albo „We have time” (mamy czas). Czy to poniedziałek, czy sobota, widzę, jak sobie siedzą i piją tę swoją herbatkę. Mają luz, spokój, niczym się nie przejmują. Ze spraw piłkarskich zupełną nowością jest dla mnie, że na mecz jedziemy już w boiskowych strojach, nie przebieramy się w szatni. Pryszniców nie bierzemy razem, bo religia nie pozwala, by rozbierać się przy wszystkich. Każdy ma swoją kabinę. A w przerwach meczów przez pierwsze kilka minut część piłkarzy ma czas na modlitwę, przed którą dodatkowo muszą umyć ręce i stopy. Dopiero później wchodzi trener i daje wskazówki na drugą połowę.

Patrząc na media społecznościowe, Michał Nalepa cieszy się ogromnym szacunkiem.

Co chwila widzę, jak kibice piszą do mnie, że jestem „KING”, król. W Turcji muszę częściej ładować telefon, bo powiadomienia z mojego Instagrama czy Facebooka praktycznie ani na moment się nie zatrzymują.

Forma sportowa pomaga w budowaniu tego szacunku. Ma pan w tym sezonie gola i pięć asyst.

Na boisku czuję się dobrze. Od pierwszego dnia trener dał mi do zrozumienia, że bardzo na mnie liczy i mam być jedną z wiodących postaci drużyny. Było to dla mnie zaskoczenie i duże wyróżnienie. Zaufanie trenera bardzo mi pomogło, dzięki niemu dobrze wszedłem w sezon. Zostałem wytypowany do  wykonywania wszystkich stałych fragmentów gry. Żałuję tylko dwóch rzeczy. Pierwsza – miałem pozytywny wynik testu na koronawirusa i ominęły mnie trzy mecze. Siedziałem wkurzony w domu, a zupełnie nic mi nie dolegało, nie miałem żadnych, choćby najmniejszych objawów. Druga – mam poczucie, że asyst powinienem mieć więcej, ale z drugiej strony gdyby ktoś mi powiedział, że po 12 występach będę miał sześć punktów w klasyfi kacji kanadyjskiej, wziąłbym ten dorobek w ciemno. Na dodatek sześć lub siedem razy wybierano mnie do jedenastki kolejki.

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Komentarze

15 komentarzy

Loading...