
weszlo.com / Weszło
Opublikowane 31.12.2020 08:32 przez
redakcja
W sylwestrowej prasie sporo podsumowań 2020 roku, a także rozmowy z Michałem Probierzem i Franciszkiem Smudą, analiza sytuacji Alexa Sobczyka w Górniku Zabrze i wspomnienie sukcesów trenerskich Stefana Żywotki w Afryce.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Przekładane mecze, treningi w domach i w tajemnicy, sukcesy Roberta Lewandowskiego – to zapamiętamy z 2020 roku.
Co prawda chińskie władze 31 grudnia 2019 roku ogłosiły odkrycie nowego, nieznanego wirusa, jednak jeszcze w styczniu mało kto w Europie się tym przejmował. Spokojnie planowaliśmy kolejne miesiące, w przypadku futbolu głównym wydarzeniem miało być EURO 2020. Pod koniec miesiąca wykryto pierwsze przypadki zakażeń SARS-CoV-2 na Starym Kontynencie, aczkolwiek tylko najwięksi pesymiści mogli przewidywać nadchodzący kryzys. W tamtych dniach tych kilka liter z cyfrą na końcu przeciętnemu człowiekowi równie dobrze mogło kojarzyć się z jakąś rakietą, nie żadną zarazą. I w sumie nie byłoby to takie głupie skojarzenie, bo koronawirus wysadził w powietrze zdecydowaną większość planów na 2020 rok jak pocisk o wielkiej sile rażenia.
W lutym zaczęła rosnąć liczba zachorowań we Włoszech, na początku marca tylko w Chinach i Korei Południowej odnotowano ich więcej. W Azji podobno zaczęło się od zupy z nietoperza, w Italii do powstania epicentrum przysłużyła się piłka nożna, przynajmniej według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Kiedy 19 lutego zachwycaliśmy się niesamowitą Atalantą, która w Mediolanie dała lekcję Valencii (4:1), jednocześnie byliśmy świadkami początku tragedii Bergamo. 1/3 mieszkańców miasta zjawiła się na San Siro, co miało znacznie przyspieszyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. W następnych tygodniach miejscowe krematoria nie radziły sobie z liczbą zwłok, więc wojskowymi ciężarówkami rozwożono je po okolicy, a Bergamo zaczęto nazywać „europejskim Wuhan”.
– Ośrodek treningowy jest położony obok szpitala i co dwie minuty przyjeżdżał ambulans na sygnale. Jakbyśmy byli w strefie wojennej. Nocą zastanawiałem się, co ze mną będzie, jeśli tam trafię? Nie mogę, mam jeszcze tyle do zrobienia – wspominał trener Atalanty Gian Piero Gasperini. Liderowi zespołu Josipowi Iličiciowi także otoczenie przypominało wojnę, a że przeżył już konflikt zbrojny w byłej Jugosławii, stanęły mu przed oczami obrazy z dzieciństwa. Słoweniec zniósł to tak źle, że przez kilka miesięcy miał się leczyć z objawów depresji.
Duża rozmowa Piotra Wołosika z Michałem Probierzem.
(…) No właśnie. Wiosenną przerwę wymuszoną wirusem spędziliście na przepychankach ze swoim kapitanem i czołowym piłkarzem. Skończyło się rozwodem, bo Gol nie zgodził się na obniżenie zarobków w trudnym, pandemicznym czasie. A jesienią zazgrzytało też z Mateuszem Wdowiakiem przesuniętym do drugiego zespołu. Tu poszło o przedłużenie kontraktu. Poznałem nieco kulisy obu spraw i niespecjalnie spodobała mi się postawa piłkarzy. Tyle że tak zwana opinia publiczna murem stoi za zawodnikami i chłoszcze klub.
Taki mamy klimat. Cokolwiek się nie wydarzy , to klub jest tym złym. A my musimy dbać o swój byt, przytomne funkcjonowanie, klarowną przyszłość, a przede wszystkim mamy swoje zasady.
Czyli ogon nie może kręcić psem?
Proszę pana, jeśli każdy z trzydziestu piłkarzy będzie chciał wprowadzić w życie swój osobisty plan na funkcjonowanie w klubie, nie biorąc pod uwagę interesu, możliwości i wymagań pracodawcy, to na taką drogę nie ma zgody. Klub, drużyna jest jednym organizmem, a nie organizatorem koncertu życzeń każdego z osobna. W Cracovii nic złego się nie dzieje, jak bywa to przedstawiane. Pewną rolę w tym malowaniu czarnymi kolorami odgrywa specyfika Krakowa. Są w nim dwa kluby rywalizujące na różnych płaszczyznach, także w mediach społecznościowych. Nieprzyjazna strona podgrzewa złe emocje u sąsiada, kreuje niestworzone historie, często nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Bez dwóch zdań sytuacje wewnątrz Cracovii, o których rozmawiamy, nie pomagały nam. Ale jeśli napotykaliśmy na problem z moim podopiecznym i tak obrywało się klubowi. Na to nie mieliśmy i nie mamy wpływu. Z Mateuszem Wdowiakiem rozmawiałem tyle razy, ile było to możliwe. Muszę patrzeć globalnie na całą drużynę, na klub. A to, że wszystkim nie dogodzę, jest rzeczą normalną i nie łudzę się, iż będę pierwszym, któremu to się uda.
W książce, którą napisaliśmy wspólnie z pańskim, byłym podopiecznym Tomaszem Frankowskim, eks-napastnik Jagiellonii opowiadał, że kilka razy oberwało mu się od pana przy całej drużynie. „Franek” analizował, iż krytyka najstarszego, najbardziej doświadczonego zawodnika, kapitana miała na celu wstrząs u reszty zespołu. Na zasadzie: „Popatrzcie, u mnie nie ma świętych, skoro nawet jemu się dostało”. To tak a propos konfliktu z Januszem Golem.
To punkt widzenia Tomka, jednej osoby. Nie mam kłopotu z opiniami o mnie, niech każdy ocenia Probierza wedle własnego uznania. Lecz przy zarządzaniu szatnią z 30 osobami muszę iść swoją drogą, a nie analizować, co kto myśli o moich metodach o prowadzeniu zespołu. A poza tym większym kłopotem jest to, że jeszcze nie mam od pana książki z dedykacją…
Żałuje pan, że tak potoczyła się historia z Golem? Podczas pandemii wasz czołowy piłkarz nie wyraził zgody na obniżkę kontraktu i musiał pożegnać się z klubem.
Sytuacja z pandemią była wyjątkowa. I nikt nie wiedział, jak poruszać się w wykoślawionej rzeczywistości. Nie było mądrego, który to przewidział. Mało tego, nie było wiadomo, czy rozgrywki zostaną dokończone. W tamtym momencie podejmowaliśmy decyzje uznając je za słuszne, a po czasie okazywało się, że część było właściwych, a niektóre chybione. Powtarzam: w tym nowym zawirusowanym świecie mądrych nie było.
SPORT
Alex Sobczyk na początku sezonu strzelił dla Górnika gola z Legią i zaliczył trzy asysty, ale potem przestał dawać ofensywne konkrety.
Jak w takim razie ocenić debiutancką rundę piłkarza z Austrii w naszej lidze? Mówi o tym prezes Górnika, Dariusz Czernik. – Alex nie daje nam tego co dawał Igor Angulo, czyli bramek i asyst, co w piłce i dla napastnika jest najważniejsze. Dla nas jednak, jak mówił o tym piłkarzu Paweł Bochniewicz, jest dla nas pierwszym obrońcą. Widzieliśmy w wielu ligowych spotkaniach, jaką pracę wykonuje na boisku. To jest ciągły ruch, ciągłe przesuwanie, ciągłe nękanie rywala. To on sprawia, że przeciwnik nie jest w stanie od tyłu rozegrać piłki. To wpisuje się w naszą grę pressingiem. Oczywiście, taki sposób grania odbija się na jego skuteczności, kreacji z przodu, ale zanim ściągaliśmy go do Górnika, wiedzieliśmy, jaki jest to typ piłkarza – ocenia prezes Czernik.
Maciej Mańka jest tym piłkarzem GKS-u Tychy, który najbardziej czeka na 2021 rok. W lipcu, tuż po podpisaniu nowego kontraktu, doznał poważnej kontuzji.
– Najtrudniejszy był ten krótki na szczęście okres od diagnozy do operacji – mówi Maciej Mańka. – Bo tego dnia, w którym już zabieg się skończył, przed oczami miałem jeden punkt na horyzoncie, czyli powrót na boisko. Wiem, że niektórzy wracają do gry po pięciu miesiącach, ale znam też takie przypadki, że dopiero po dziesięciu miesiącach można było mówić o pełnym odzyskaniu formy. Tego kiedy wrócę ja, jeszcze nie wiem, ale czuję, że to już niedługo. Tak naprawdę nie było czasu myśleć, bo na początku rehabilitacji postępy były widoczne gołym okiem, a później – choć ćwiczenia się powtarzały – to zwiększały się obciążenia. Dzisiaj mogę już powiedzieć, że jestem na 90 procent zdolny do powrotu na boisko. To znaczy, że doktor Bartłomiej Kacprzak zakończył już swoją pracę. Na początku grudnia byłem u niego na ostatniej konsultacji i po rezonansie oraz testach mięśniowych usłyszałem, że wszystko jest w porządku. Po powrocie do Tychów zacząłem więc ostatni etap zajęć pod okiem naszych klubowych fizjoterapeutów Leszka Simiłowskiego i Łukasza Tatoja. O przerwie świąteczno-urlopowej oczywiście nie było mowy, bo chcę jak najszybciej dołączyć do drużyny. Na pewno rozpocznę z nią zajęcia 7 stycznia, ale będę musiał spokojnie wchodzić w rytm ćwiczeń, szczególnie tych z bezpośrednim kontaktem. Bieganie, siła, kopanie piłki – to już nie sprawia mi problemów, ale teraz trzeba to wszystko połączyć, żeby wrócić do gry.
Prawie dokładnie 30 lat temu Stefan Żywotko świętował wielki sukces. Z klubem JS Kabylie po raz drugi zdobył klubowy Puchar Afryki.
Po wojnie Żywotko osiadł w Szczecinie, gdzie mieszka do dziś. W latach 60. wprowadzał do ekstraklasy Arkonię i Pogoń, a w połowie lat 70. Arkę Gdynia. Potem miał być wspomniany Kuwejt, ale w wyprawy nic nie wyszło. Przed Wigilią 1977 roku nadarzyła się jednak okazja wyjazdu do Algierii. Tamtejsze władze piłkarskie szeroko otworzyły się na zagranicznych trenerów, a jako że Polacy byli wtedy w cenie, to kilku z nich właśnie tam pracowało. Jednym z nich był właśnie Żywotko.
Trafił do klubu z miejscowości Tizi Ouzou, niewiele ponad 100 km od Algieru. Tamtejszy klub nosił wtedy nazwę JE Tizi-Ouzou (teraz nazywa się JS Kabylie) miał wielkie ambicje. Polak miał pomóc w ich zrealizowaniu. W trenerskiej pracy nie miejscu współpracował z miejscowym szkoleniowcem Mahieddine Khalefem. Żywotko miał tam zostać na 2-3 lata, a spędził… długich 14! Jego okres pracy w JSK to niekończące się pasmo osiągnięć, kolejne tytuły mistrza kraju, do tego Puchar Algierii, ale przede wszystkim sukcesy w rywalizacji kontynentalnej. W 1981 roku, w finale African Champions Cup, jego drużyna łatwo rozprawiła się z zairskim AS Vita Club (4:0, 1:0), a niespełna dekadę później rywalem „Kanarków” – bo tak woła się na klub dumnych Kabylów, rdzennych mieszańców Algierii – nie było już tak łatwo. W pierwszej rundzie JSK gładko odprawił ASKO Kara z Togo (6:0 i 4:0). Jego kolejnym przeciwnikiem był kongijski Etoile du Congo (2:2 i 2:0), a w ćwierćfinale przyszły wygrane z AFC Leopards z Kenii (1:2, 3:0), zaś w półfinale zażarta walka z Asante Kotoko z Ghany (0:1, 2:0). W końcu czekały go dwa mecze finałowe z Nkana Red Devils.
SUPER EXPRESS
Franciszek Smuda komentuje sukcesy Roberta Lewandowskiego.
– Co zadecydowało, że Lewandowski jest najlepszym polskim piłkarzem?
– Głowa i dążenie do celu. Jego nic nie rusza i nie interesuje tak, jak zdobywanie kolejnych tytułów. Teraz już pracuje na Złotą Piłkę, której jeszcze mu brakuje. Niech pan spojrzy –w dwa dni po odebraniu nagrody FIFA gra i strzela dwie bramki, które zadecydowały o zwycięstwie jego drużyny z Bayerem Leverkusen. Piłkarzy z takim charakterem jest mało na świecie. OK, są tacy jak Messi, który dostał talent od Boga i kilka razy był wybierany na najlepszego na świecie. Robert ma talent, ale nie aż taki. Natomiast poprzez pracę i wolę osiągnięcia celu doszedł na szczyt.
– Wróży mu pan Złotą Piłkę w następnym roku?
– Jeśli nie będzie miał kontuzji i fizycznie będzie tak mocny jak do tej pory, to będzie to cel do osiągnięcia. Doświadczenie, które nabywa w każdym sezonie, może mu jeszcze pomóc.
Fot. FotoPyK
Opublikowane 31.12.2020 08:32 przez
A trenejro jaki ma pomysł? Cyzelowanie szeptem zagranicznym w nadziei, że może pyknie? Buahaha.
Powinien zamiast filozofowac zajac sie tym calym bagnem i uzdrawianiem tego a on woli sie w nim urzadzic i umazac sobie buzie. Dostal taki dlugi kontrakt i pomimo slabych wynikow i kompromitacji z Dac dunajska go wypelni. Kolejna pralnia…
Nieprzyjazna strona Krakowa „podgrzewa złe emocje u sąsiada, kreuje niestworzone historie, często nie mające nic wspólnego z rzeczywistością” xDDD
To pewnie ta nieprzyjazna strona pisze kretyńskie oświadczenia o upodobaniach kibicowskich sędziego, odstawia chlew na trybunach niedaleko loży gościa który ogarniał w klubie korupcję, czy ma czelność oskarżać Ekstraklasę o sędziowanie pod Legię mając na koncie (pięknie wynegocjowane) -5 punktów w obecnych rozgrywkach za kupiony awans.
Kabaret większy niż w Kielcach, Mielcu i Bielsko-Białej razem wziętych.
Ten chłop juz dawno stracił kontakt z rzeczywistością. W Cracovii funkcjonuje klub wzajmnej adoracji na zasadzie wszyscy przeciw nam.
To sie nazywa syndrom oblężonej twierdzy i to prawda. Co nie wyklucza klubu wzajemnej adoracji bo bezwarunkowe uwielbienie w trio Profesor – Probierz – Tabisz jest conajmniej zastanawiające przy takiej ilości syfu w klubie
Qrna nie mogę słuchać Probierza – przez pryzmat tych dziesiątek historii niszczonych przez niego ludzi.
Najlepiej niech to zilustruje sytuacja z Michałem Helikiem, któremu kłody rzucali pod nogi nawet w samolocie do Anglii żeby tylko wycyganić jakieś dodatkowe eurosy.
Judasz i tyle
Dokładnie tak. Za duzo tych historii z dziwnymi i ciezkimi odejściami piłkarzy z Cracovii. Probierz gada, ze musi patrzeć na dobro klubu i rzeba go zrozumiec, ale dlaczego nie patrzy na dobro piłkarza i dlaczego jego nie rozumiem. W srodowisku już jest fama, że z Cracovia ciezko sierozstac i rzucają kłody pod nogi jak nie jest po myśli Probierza i Filipiaka wiec piłakrze razczej z niechęcią tam będą szli
„Jest już fama”??? Przespałeś ostatnie kilka lat czy co? Od lat w Cracovii jest problem z pomagierami Filipiaka, co jakiś czas ostro protestują kibice, nie tak dawno zagrozili nawet bojkotem Filipiaka z powodu poczynań jego klakierów, co zdaje się weszło i opinia publiczna wyśmiała? Teraz Filipiak się ośmieszył na poważnie i nagle wszyscy jacy się mądrzy zrobili, nagle każdy dostrzega problemy jakie osoby zorientowane od chyba 10 lat próbowały przekazać szerszemu gronu. Gamonie jesteście, uczestnicy owczego pędu. Polecam sprawdzić chociażby ile lat temu Miro Covilo miał ogromne problemy ze zidiociałymi działaczami i jak wtedy zareagowało środowisko kibiców.
przecież właśnie o tym pisz. Przecież pisałem, że za duzo jest juz tych historii z ciezkimi odejściami piłakrzy z Cracovi i miałem na mysli m.in własnie Covilo. To samo było z tym hiszpanem, zdaje się nazywał się Hernandez. Probierz i Filipiak zamiast wszystko i wszystkich krytykowac niech najpier na siebie spojrzą.
Typowy Probierz. Tu coś podkręci, to podkoloryzuje, walnie banialukiem i część dziennikarzy nabierze się na jego mądrości.
Jeśli z kapitana Gola wypowiadającego się w imieniu drużyny robi osobę, która chciała realizować swoją wizję klubu to robi z siebie – nie po raz pierwszy – manipulanta i pajaca.
Już sie rzygać chce jak Wołosik, który myśli, że ma zabawne felietony w poniedziałkowych Przeglądach, w kazdym swoim wywiadzie, tak jak w tym z Probierzem, przemyca reklame swojej ksiązki. Zrobił sobie z przegladu prywatny folwark za pozwoleniem swojego braciszka, który jest tam naczelnym.
Przecież to pajac, który za kilka monet wlasna matkę sprzeda. To nie wywiad tylko ustawka.
Wołosik to niezły aparat. To ten pan podobno na własne oczy widział słynny przelew od Vanna Ly:)))
O murwa, chyba rzutem na taśmę Probierz sie załapał na błazna roku 2020 a konkurencja przecież niemała byla ale trzeba przyznac ze sumiennie pracował caly rok na to.
.
Gnój w klubie, Covila, Gole, Wdowiaki, wiocha z profesuniem, toporna kopanina to wina Wisły.
Tam naprawde ponad sto lat nic sie nie zmienia.
Probierz to dla mnie najgorszy trener w E-klapie. Jego dośrodcovia gra archaiczny, defensywny antyfutbol, nie osiągając przy tym dobrych wyników. I tych 10 obcokrajowców w składzie… ostatni polak co miał pewne miejsce u niego to Piątek, nawet Helik, który doskonale radzi sobie w Anglii nie zawsze się łapał do składu, bo trzeba było jakiś rumunów wystawiać
Tylko że Probierz wziął Cracovię z 14 miejsca w tabeli i w 3 sezony zdobył z nią puchar Polski (pokonując po drodze kilku sensownych kandydatów), wcześniej zrobił 4 miejsce. W tej samej ekstraklasie są tacy trenerzy jak Sobolewski bądź Zając, przed chwilą byli tu tacy goście jak Smółka czy Vuković. Czym mogą się pochwalić Skowronek albo Brosz? Osiągają lepsze wyniki?
Dośrodkovia powoli obrasta w legendę, naprawdę ani Lechia Gdańsk, ani Jagiellonia, ani Śląsk Wrocław nic ciekawszego nie grają, w każdym razie nie robią tego systematycznie.
Probierz był, jest i będzie bucem, ale liczba obcokrajowców w składzie nie jest wyznacznikiem jakości, Cracovia przed przyjściem Probierza wypadała gorzej niż teraz, z jednym chlubnym wyjątkiem, sezonem 2015/16. Czasem mam wrażenie, że liczba Polaków w składzie to forma poprawności politycznej przeniesionej w realia Ekstraklasy.
Ten wywiad z Probierzem to kuriozum. Brakowało jeszcze pytania: „Jak Pan myśli, skąd ta podłość kibiców i mediów? Pan jest przecież takim dobrym trenerem i dyrektorem”
I ta wypowiedź o zgodzie: Nie ma zgody na brak zgody!
Dla mnie Probierz z jednego z mocnych kandydatów na przyszłego selekcjonera stał się jakaś mocno groteskową postacią firmująca całą patologię craxy. Smutne ale widocznie jest mu ciepło i wygodnie.
Ponoć zarabia w Cracovii 130 tys. zł miesięcznie, więc nie dziwię się, że mu ciepło i wygodnie. Profesurek nie stawia mu żadnych wymagań. Żyć nie umierać.
Ale Panowie, że Franciszek Smuda potrafi się tak poprawnie gramatycznie wypowiedzieć… 😉 Szok!
Korekta i autoryzacja… mówi to Panu coś, Panie Paździoch? 😉
Nie powinno być zgody, a wręcz ZAKAZ na to aby probierz i jemu podobni funkcjonowali w polskiej piłce.
No prosze. Wolosik jak zwykle na kolanach przed Probierzem. Kolton ma Bonka a Wolosik Probierza. I to pieprzenie „poznalem troche kulisy” Opowiedz moze tez o kulisach Jednego transferu do Jagi za Probierza. To jest dopiero ciekawa historia .
Kogo kurwa obchodzi opinia Smudy na temat Lewandowskiego? Przejebane.