Reklama

Ostatnie pół roku ochrony. Jakie perspektywy w Ekstraklasie ma rocznik 1999?

redakcja

Autor:redakcja

28 grudnia 2020, 19:07 • 8 min czytania 9 komentarzy

Piłkarze urodzeni w 1999 roku pierwotnie już w poprzednim sezonie mieli być najstarszym rocznikiem, którego dotyczyć będzie przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Ostatecznie granicę tę przesunięto na zawodników o rok starszych i to oni jako pierwsi byli w ostatnich miesiącach weryfikowani odnośnie swoich dalszych losów, już bez wiekowego handicapu. Jak czas pokazał, ta weryfikacja wcale nie wygląda tak źle. Teraz ich nieco młodsi koledzy muszą oswajać się z myślą, że jeszcze pół roku i PESEL przestanie być ich atutem. Jakie więc rysują się przed nimi perspektywy?

Ostatnie pół roku ochrony. Jakie perspektywy w Ekstraklasie ma rocznik 1999?

Jesienią w klubach najwyższego szczebla zgłoszonych do rozgrywek było trzydziestu sześciu zawodników, którzy w 2021 roku skończą 22 lata. Aż dwunastu z nich nie zanotowało żadnego ligowego występu. Są w tym gronie także gracze, których już dość dobrze poznaliśmy. Powracający po kontuzji Adrian Łyszczarz przez całą jesień musiał się zadowalać meczami dla drugoligowych rezerw Śląska Wrocław. Daniel Mikołajewski niespodziewanie rozpoczął rok w wyjściowej jedenastce Rakowa po przyjściu z Lechii Gdańsk, ale potem stracił miejsce w składzie, co nowy sezon jeszcze ugruntował. Jeżeli podnosił się z ławki, to tylko na Puchar Polski. Straszny zjazd zanotowała młodzież z Cracovii. Gdy Karol Niemczycki zapewnił spokój Michałowi Probierzowi w temacie spełnienia niewygodnego wymogu, Sylwester Lusiusz i Sebastian Strózik poszli w całkowitą odstawkę. Trudno zakładać, że chodzi wyłącznie o słabszą formę względem wcześniejszych miesięcy. Po prostu nie musieli być już wpychani na boisko.

W oczy rzuca się to, że mało w tym gronie klasy średniej. Najpierw mamy chłopaków ocierających się nawet o miano ligowych gwiazdek, później pięciu pewniaków, których trudno jeszcze nazwać asami i już niemal od razu tych zaliczających epizody tudzież marnujących większe szanse otrzymywane w krótkim okresie. Najczęściej polegały one na jednym czy dwóch występach od początku i braku ciągu dalszego. Generalnie kandydatów na co najmniej solidnych ligowców znajdziemy góra dziesięciu. Liczyliśmy na więcej.

Podobnie jak w styczniu przy analizie rocznika ’98, pogrupowaliśmy wszystkie nazwiska na cztery kategorie. Ci z ostatniej mają naprawdę marne szanse, żeby utrzymać się w Ekstraklasie. Nikt z poprzedniej analizy umieszczony w takiej grupie nie poprawił swojego statusu, a sporej części w ogóle już w elicie nie ma.

Kolejność w poszczególnych kategoriach według liczby rozegranych meczów lub według alfabetu.

Reklama

ASY

Jakub Moder
14 meczów, 4 gole, 2 asysty, śr. not. 4.71

Karol Niemczycki
14 meczów, śr. not 5.29

Tymoteusz Puchacz
14 meczów, śr. not 4.08

Kacper Chodyna
11 meczów, 2 gole, 1 asysta, 1 kluczowe podanie, śr. not 5.45

Pisaliśmy już kilka razy o słabszej drugiej połowie jesieni w wykonaniu Modera i Puchacza. W przypadku Tymka generalnie cała runda jest rozczarowaniem – jeżeli mówimy wyłącznie o lidze. Nie zmienia to faktu, że obaj wcześniej na ekstraklasowych boiskach i ostatnio poprzez europejskie puchary wypracowali sobie taką renomę, że nawet ewidentny zjazd trwający tygodniami nie zmieni ich statusu. Moder przecież za chwilę stawia się w Premier League bijąc rekord transferowy Ekstraklasy i strzelił już gola w dorosłej reprezentacji, a Puchacz meczami chociażby z Charleroi czy Standardem zyskał więcej niż stracił słabszymi momentami z Legią czy Rakowem. W jego przypadku musiałoby dojść do jakiegoś dramatu, żeby najpóźniej za pół roku nie został sprzedany za granicę.

Niemczycki i Chodyna to jedne z największych odkryć tej jesieni. Dzięki Niemczyckiemu Cracovia w najgorszym razie ma status quo między słupkami i jednocześnie spokój w temacie młodzieżowca. Chodyna zaś niesamowicie wystrzelił po odejściu Alana Czerwińskiego i posadził na ławce Zagłębia Lubin doświadczonego Jakuba Wójcickiego, który przychodził z Jagiellonii. Do solidności w tyłach potrafił dołożyć fajerwerki ofensywne, na czele z bramką przeciwko Wiśle Kraków po niesamowitym sprincie przez niemal całe boisko. Szkoda, że na koniec doznał poważniejszej kontuzji. W rundzie rewanżowej trochę jeszcze na jego powrót poczekamy.

LIGOWI PEWNIACY

Adrian Gryszkiewicz
13 meczów, 1 kluczowe podanie, śr. not 4.69

Bartosz Slisz
12 meczów, 2 gole, 1 kluczowe podanie, śr. not 4.90

Paweł Olszewski
11 meczów, 2 asysty, 1 kluczowe podanie, śr. not 4.73

Rafał Strączek
11 meczów, śr. not 4.73

Aleks Ławniczak
10 meczów, 1 gol, śr. not 4.80

Pozytywnym aspektem jest obecność kilku zupełnie nowych twarzy. Ławniczak bardzo dobrze zaczął, ale potem pauzował przez koronawirusa, a trzy ostatnie występy były już trochę słabsze – podobnie jednak jak całej Warty Poznań. Całościowo runda na plus. Strączek do momentu kontuzji był numerem jeden w Stali Mielec i raczej stanowił dość pewny punkt w ekipie beniaminka. Nie licząc koszmaru z Wisłą Kraków, gdy cała drużyna ledwo żyła po covidzie, jeszcze tylko raz oceniliśmy go poniżej noty wyjściowej. Z przytupem sezon w Jagiellonii zaczął Olszewski, potem było głównie piątkowo-czwórkowo, ale coś w sobie ten chłopak ma. Musi jednak być bardziej zbilansowany w temacie ofensywy i defensywy, bo jeśli za coś go chwaliliśmy, to najczęściej za grę do przodu.

Gryszkiewicz już dwa lata temu grał regularnie w Ekstraklasie, jednak na swój sposób także jest ponownym odkryciem. Zeszły sezon stracił zupełnie, wystąpił raz i mogło się wydawać, że przepadł. Pomogło mu przejście Marcina Brosza na ustawienie z trójką stoperów, a jego akcje wzrosły jeszcze bardziej po sprzedaży Pawła Bochniewicza. Najczęściej prezentował się solidnie, wyjątkami mecze z Rakowem i Cracovią.

O Sliszu trudno jeszcze mówić, że stał się liderem drugiej linii Legii, ale przynajmniej nie utonął w niej po rekordowym między polskimi klubami transferze z Zagłębia Lubin. W rundzie wiosennej trochę się aklimatyzował, dopiero w trzech ostatnich kolejkach na dobre wskoczył do wyjściowego składu, za to jesienią przeważnie był już pewniakiem do gry. On i pozostali mogą być pewni swojej dalszej ekstraklasowej egzystencji – z nadzieją na coś więcej w przyszłości.

KLUCZOWE PÓŁ ROKU

Dominik Steczyk
12 meczów, 1 gol, 1 kluczowe podanie, śr. not 3.83

Tomasz Makowski
9 meczów, śr. not 3.44

Piotr Pyrdoł
7 meczów, śr. not 3.40

Jakub Bednarczyk
6 meczów, śr. not 3.67

Damian Pawłowski
6 meczów, śr. not 3.50

Daniel Bielica
5 meczów, śr. not 4.80

Mateusz Lewandowski
5 meczów, 1 gol, śr. not 2.75

Konrad Gutowski
4 mecze, śr. not 2.00

Mateusz Sopoćko
4 mecze, śr. not 2.67

Szymon Stasik
4 mecze, śr. not 3.50

Wojciech Błyszko
3 mecze, śr. not 3.33

Radosław Kanach
bez występu

Sylwester Lusiusz
bez występu

Adrian Łyszczarz
bez występu

Daniel Mikołajewski
bez występu

Steczyk w drugiej części rundy wreszcie się trochę ogarnął i zaliczył kilka pozytywnych chwil. Nie zmienia to faktu, że Piast chce zwiększyć rywalizację wśród młodzieżowców, bo 18-letni Pyrka na tę chwilę nie wystarcza. Przed Steczykiem bardzo ważne półrocze, po którym skończy mu się wypożyczenie z FC Nuernberg. Z reszty nazwisk jeszcze tylko Tomasz Makowski mógł liczyć na regularne występy, choć jak każdy uważny obserwator Ekstraklasy wie, jakości było w nich tyle, ile kakao w wyrobie czekoladopodobnym.

Reklama

Szybko w dół jedzie Piotr Pyrdoł. W ŁKS-ie wypromował się na tyle, że zaczął być postrzegany jako dość łakomy kąsek na rynku. W Legii zupełnie sobie nie poradził, co żadnym zaskoczeniem nie jest, natomiast nie można już tego powiedzieć o postawie w Wiśle Płock. Radosław Sobolewski dawał mu sporo szans, lecz w końcu stracił cierpliwość i w ostatnich pięciu kolejkach Pyrdoł już nie podniósł się z ławki. Jak tak dalej pójdzie, zaraz będzie w I lidze i to niekoniecznie dlatego, że spadną do niej „Nafciarze”.

Pozostali są chyba w jeszcze gorszej sytuacji, bo tak naprawdę wcześniej nawet nie zdążyli mocniej błysnąć. Bielica bronił w Warcie wtedy, gdy trudno było inaczej spełnić wymóg o młodzieżowcu. Mateusz Lewandowski strzelił gola Podbeskidziu, ale wcześniej grał beznadziejnie, a na polskim rynku jest anonimem, bo poprzednie lata spędził w Niemczech.

Reszta otrzymywała pojedyncze szanse i ich nie wykorzystywała. Wspomniani Łyszczarz i Lusiusz z najwyższym szczeblem są już bardziej otrzaskani, jednak jeśli wiosną nie zwiększą swoich notowań w obecnych klubach, raczej nikt inny tu po nich nie sięgnie. Pomocnik Śląska na zakończenie poprzedniego sezonu dostał godzinę z Lechią, nawet zaliczył asystę, ale niczego to nie zmieniło w kontekście jesieni. Lusiusz w głębi duszy mógł się wcześniej nastawić, że tak potoczą się jego losy w Krakowie. Już wiosną, kiedy na właściwe tory wrócił Kamil Pestka, Michał Probierz coraz rzadziej zaczął korzystać z usług tego zawodnika. Teraz, mając do wyboru w środku pola Van Amersfoorta, Dimuna, Sadikovicia czy Loshaja, trener zupełnie zapomniał o 21-letnim Polaku, zwłaszcza że ten w międzyczasie leczył kontuzję śródstopia i trochę cennych tygodni stracił.

Sądne dni nadchodzą także dla Radosława Kanacha. W Ekstraklasie zadebiutował już w kwietniu 2017, w dwóch poprzednich sezonach nabierał doświadczenia na wypożyczeniu w Sandecji i latem wracał do Krakowa z dużymi nadziejami. Niestety, w pucharowym meczu z Chrobrym nie dotrwał nawet do końca pierwszej połowy. Doznał poważnej kontuzji, oznaczającej dla niego koniec rundy. Pora się odbić, albo znów zjechać niżej. Samo tkwienie w szerokiej kadrze „Pasów” na dłuższą metę byłoby bez sensu.

MARNE PERSPEKTYWY

Szymon Lewkot
2 mecze, śr. not 2.00

Dariusz Pawłowski
2 mecze, 1 asysta, śr. not 5.00

Sebastian Bergier
1 mecz

Rafał Kobryń
1 mecz, śr. not 3.00

Remigiusz Borkała
bez występu

Bartłomiej Gradecki
bez występu

Kacper Kostorz
bez występu

Arkadiusz Leszczyński
bez występu

Karol Stanek
bez występu

Sebastian Strózik
bez występu

Mateusz Supryn
bez występu

Michał Wiśniewski
bez występu

Strózik, w przeciwieństwie do Lusiusza, nigdy nie miał okresu regularnej gry w podstawowym składzie Cracovii, więc tym bardziej teraz trudno zakładać przełom. Kobryń wiosną kilka razy pokazał się w Lechii, ale w nowym sezonie zszedł po pierwszej połowie w Zabrzu i tyle go oglądaliśmy. Piotr Stokowiec już zapowiedział, że chłopak jest przewidziany do wypożyczenia. Dariusz Pawłowski przed przyjściem Masourasa zdążył wystąpić na prawym wahadle w Pucharze Polski z Jagiellonią i pierwszych dwóch kolejkach. Ani się nie skompromitował, ani nie zachwycił. Wraz z pozyskaniem Greka wylądował na rezerwie i ciężko liczyć na odwrócenie karty. Pawłowski w seniorskim zespole Górnika zaczął występować jeszcze w I lidze, ale nigdy nie grał regularniej. Nawet wypożyczenie do Termaliki (wiosna 2019) mu nie pomogło, bo przeważnie siedział na ławce. Lewkot czy Bergier chyba po latach będą się cieszyli z samego faktu liźnięcia Ekstraklasy w barwach Śląska.

Krótko mówiąc, będziemy zaskoczeni, jeżeli ktokolwiek z tej dwunastki za pół roku pozostanie w naszej elicie. Sorry, panowie, taka prawda.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...