Reklama

Kozacy i badziewiacy. Ligowe cuda. Lagator i Szwoch weszli w buty Furmana

redakcja

Autor:redakcja

21 grudnia 2020, 12:53 • 3 min czytania 14 komentarzy

Coraz bliżej święta, więc już niedługo, już za chwilę w tysiącach polskich domów rozlegną się dźwięki kolęd, wysławiających dziwa, cuda i rzeczy niestworzone, które zdarzyły się ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem. Na razie jednak trwają przygotowania. Kupowanie ryb, mrożenie wódki, ścieranie kurzów, sami wiecie. Ale my już czujemy się przygotowani. W ostatniej tegorocznej kolejce Dusan Lagator i Mateusz Szwoch zagrali bowiem mecz, jakiego kompletnie się po nich nie spodziewaliśmy. Zagrali lepiej niż bardzo dobrze, zagrali tak, że chociaż ten jeden raz w Płocku nikt nie tęsknił za Dominkiem Furmanem. Cuda się zdarzają. 

Kozacy i badziewiacy. Ligowe cuda. Lagator i Szwoch weszli w buty Furmana

Błyskotliwy duet z płockiego środka pola Lagator-Szwoch zwyżkę formy sygnalizował już tydzień temu. Pierwszy strzelił gola na wagę zwycięstwa z Lechią, a drugi nie dość, że maczał palce przy akcji bramkowej swojego czarnogórskiego kolegi, bo to po jego dośrodkowaniu powstało zamieszenie, w którym Piotr Tomasik znalazł Lagatora, to jeszcze powinien mieć swoje trafienie (jego strzał świetnie zablokował Rafał Pietrzak) i asystę (setkę po jego podaniu zmarnował Filip Lesniak).

Ale prawdziwe show dali dopiero teraz.

Nic tam, że zdominowali środek pola Podbeskidzia. To może zrobić każdy. W ekstraklasowej rzeczywistości beniaminek jest rozbity i zagubiony jak dziecko we mgle. Sztuką jest efektownie to wykorzystać. A po tym spotkaniu Lagator i Szwoch wychodzą napakowani ładnymi liczbami, jak piłkarze jakiegoś Realu czy innej Barcelony z najbardziej kolorowych lat. Polak? Robił grę, bawił się, jak chciał. Sprytny rzut wolny, wywalczony rożny, podreptanie w róg boiska, dośrodkowanie wprost na głowę Tuszyńskiego. Następnie: kolejna asysta przy golu Urygi i jeszcze kolejna przy golu Lagatora.

Lagatora, który do trafienia dołożył jeszcze kluczowe podanie i samobója (pechowego), nie przesłaniającego w żaden sposób jego dobrego występu po obu stronach boiska – zapieprzał w defensywie i naprawdę zaskakująco przekonująco rozprowadzał grę, a przynajmniej na tyle, na ile było to w jego kompetencjach.

Obaj więc dwoma (bardzo) udanymi występami kończą rok.

W Mateusza Szwocha zdążyliśmy już zwątpić. Odkąd trafił do Wisły Płock, zawsze był w cieniu Dominika Furmana, którego w Płocku już nie ma. Od jakiego czasu wyraźnie postawił sobie za cel, by wejść w jego buty, liderować, ale jak to często wyglądało, wszyscy wiemy po grze Wisły Płock. Niemniej, cytując klasyka: momenty były.

Reklama

A Lagator? Przez praktycznie całą jesień wychodził w pierwszym składzie ekipy Radosława Sobolewskiego ani razu nie dostając od nas wyższej noty niż wyjściowa, ale za to aż sześć razy dostając niższą. Aż do teraz, aż do meczów z Lechią i Podbeskidziem. Warto było czekać, ale nie podniecajmy się. Na razie jego zwyżka to ligowa ciekawostka.

W tych samych kategoriach traktujemy usytuowanie w jedenastce Kozaków Łukasza Zjawińskiego.

19-letni napastnik, który dobre kilka lat spędził w juniorach i w rezerwach Legii, porządnie zmobilizował się na mecz przeciw byłej ekipie, wywalczył trzy karne (jeden po wcześniejszym nieodgwizdanym faulu na Jędzy, ale dobra, tak przechytrzyć wielokrotnego reprezentanta też trzeba umieć) i choć spotkanie skończył bez gola (jego okazję wybronił Boruc), to doceniamy jego występ. Oby takich było więcej, bo to pierwszy raz, kiedy w Ekstraklasie wykazał się czymś więcej niż samą obecnością, i to wątpliwą, na murawie.

 

Badziewiacy? Nie jesteśmy zdziwieni obecnością stałych bywalców tej jedenastki lub piłkarzy, który regularnie do tego grona aspirują – Rivaldinho (to już jego czwarty raz!), Milana Rundicia, Gergo Kocsisa czy Bartosza Jarocha (na pięć ligowych występów – trzy fatalne). Ale oprócz nich jest też kilku tegorocznych nowicjuszy. Vladislavs Gutkovskis po raz kolejny postawił pod wątpliwość to, czy aby na pewno jest idealnym napastnikiem pod tak grający Raków, Artur Jędrzejczyk popełniał błąd za błędem w meczu ze Stalą i potwierdził, jak wielki zjazd zaliczył jesienią wobec tego, co prezentował wiosną, Jakub Żubrowski wykazał się pierwszorzędnym, kartkowym, debilizmem w spotkaniu z Pogonią, a Thiago symbolizował indolencję ofensywną Cracovii w spotkaniu przeciw Lechii.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Kozacy i badziewiacy

Ekstraklasa

Kompromitacje Lecha i Legii, Kobylak ręcznikiem kolejki [Kozacy i badziewiacy]

Kamil Warzocha
22
Kompromitacje Lecha i Legii, Kobylak ręcznikiem kolejki [Kozacy i badziewiacy]

Komentarze

14 komentarzy

Loading...