Zarówno Hertha, jak i Krzysztof Piątek raczej woleliby wymazać ten mecz z pamięci. Raz, że ekipa z Berlina zagrała kompletny paździerz, to jeszcze sam Polak właściwie w meczu nie zaistniał. To znaczy wystąpił w nim, jasne, biegał po boisku, ale równie dobrze mógł wybrać się na dłuższą przebieżkę po przedmieściach. Wyszłoby na to samo, obie drużyny nie wykazywały wybitnych chęci do zdobycia większej liczby punktów niż jeden.
Tempo spotkania nie porywało od samego początku, ot, Hertha dziubała piłkę od lewej do prawej, wzdłuż i wszerz. Można by nawet powiedzieć, że dominowała, choć to raczej Mainz uznało, że odda pole gry. Nie ma co ukrywać, na boisku widzieliśmy odzwierciedlenie aktualnego stanu tabeli. Gości ze statusem potencjalnego spadkowicza i ekipę Piątka, który zasługuje co najwyżej na miano średniaka Bundesligi. Z takich składników niełatwo o ulepienie zjadliwej mieszanki, dlatego w pierwszej połowie meczu zobaczyliśmy to, co zobaczyliśmy. Niewiele.
- W 33. Minucie Krzysztof Piątek zarabia żółtą kartkę za bezsensowny faul
- Oba zespoły nie notują ŻADNEGO celnego strzału
- Leandro Barreiro Martins z Mainz strzela w poprzeczkę, xG na poziomie 0,4
Po zmianie stron Mainz ruszyło na swoich rywali trochę odważniej, ba, w 53. minucie Kevin Stoger miał niezłą pozycję do strzelenia bramki, ale berliński mur pozostał niewzruszony. O dziwo jeden z kandydatów do spadku przypomniał sobie, że w tej grze da się przecież strzelać bramki, stąd z biegiem czasu potrafił minimalnie postraszyć. Co na to Hertha i Krzysztof Piątek? No, niewiele sobie z tego faktu robili. Piłeczkę niby rozgrywali, kilka razy w pole karne nawet wparowali, ale jakoś tak bezzębnie. Ze strony trenera Labbadii można było notorycznie słyszeć “Schnella!”, a czy miało to wpływ na zespół ze stolicy? Średnio.
Piątek zszedł do bazy w 80. minucie meczu jako ostatni z pięciu możliwych zmian. Czego zdążył dokonać w tym czasie? Jak cała Hertha, okrągłe zero. Czasami można było wręcz pomyśleć, że koledzy go omijają, jednak ów występ widmo bardziej wynikał z faktu, że “Stara Dama” sięgneła Himalajów bezproduktywności. Nie potrafiła stworzyć choćby zalążka stuprocentowej okazji do strzelenia gola, kurde, nie doczekała się celnego strzału! Polak powąchał piłkę zaledwie kilka razy. Lepiej więc wypadł Karim Onisiwo, napastnika Mainz, który przynajmniej sprawiał jakiekolwiek wrażenie. Trochę podryblował, w defensywie też podziałał, a i miał również kilka (dokładnie osiem) wygranych pojedynków. Piątek? Na tle 28-letniego Austriaka prezentował się jak Fabian Serrarens:
- Jeden niecelny strzał
- 23 kontakty z piłką
- 0% udanych dryblingów
- Jeden wygrany pojedynek
- Dziewięć podań
Mainz miało jeszcze piłkę meczową w 94. minucie meczu, ale sytuację na 1:0 koncertowo wyrzuciło do kosza. Szkoda, że tego samego nie można zrobić z obejrzanym meczem, ale, cóż, co się widziało, to się już nie odwidzi.
Hertha BSC – FSV Mainz 05 0:0
Fot. Newspix