Reklama

Lechici mają kogo gonić: Cebulę, Sierpinę, Puljicia…

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2020, 08:30 • 4 min czytania 10 komentarzy

Lech Poznań zakończył już występy w europejskich pucharach i mamy wrażenie, że wszyscy odetchnęli z ulgą. Coś, co miało być niezapomnianą przygodą, maszynką do zarabiania pieniędzy oraz wielkim widowiskiem dla kibiców, szybko stało się obciążeniem i katorgą. Dziś w Poznaniu mogą wreszcie z pełnym przekonaniem stwierdzić, że „skupiają się na lidze” i żaden piłkarski mejwen nie zarzuci im, że to marnowanie niepowtarzalnej okazji do pokazania się z korzystnej strony w Europie. 

Lechici mają kogo gonić: Cebulę, Sierpinę, Puljicia…

Zacznijmy od tego, że nie zamierzamy w żaden sposób winić piłkarzy czy trenera Kolejorza za ich europejską szarżę Oni wszyscy swoje zrobili w pierwszych sześciu-siedmiu meczach w Europie, przechodząc przez całe eliminacje, a potem korzystnie prezentując się właściwie w każdym z pierwszych starć w fazie grupowej. Dopiero później zabrakło pary, którą – nie ma co się oszukiwać – powinni zapewnić działacze w letnim okienku, dozbrajając zespół na czas walki na trzech frontach.

Zostawmy jednak to za sobą, tak jak zrobił to Lech. Skupmy się na tym, co poznaniaków ominęło w okresie walki w Belgii, Portugalii czy Szkocji. I co za tym idzie – gdzie teraz muszą szczególnie nadrabiać stracony czas.

A wbrew pozorom – jest tego sporo.

Zacznijmy od banalnej rzeczy – liczby rozegranych spotkań. Dziś rano lechici są jedynym klubem w całej lidze, który ma tylko 11 spotkań – reszta ma na liczniku 12 lub 13 meczów. To skonkretyzowanie było potrzebne, by czasem nie uciec w jakieś wytarte wytłumaczenia, że gdy tylko Lech rozegra zaległe mecze, zaraz wyskoczy w rejony ligowego podium.

Jeden mecz zaległy nie pokryje różnicy punktowej. W tym momencie Lech Poznań traci do pierwszej w tabeli Legii Warszawa 13 punktów (dwa mecze mniej), do Rakowa z kolei 8 oczek (jeden mecz mniej). To nie jest może przepaść, ale jednocześnie pamiętajmy – za nami 1/3 sezonu. Czasu, by gonić nie jest wcale dużo, zwłaszcza, że już teraz widzimy w lidze dość poważne rozwarstwienie. Raków wygrał 4 z 5 spotkań z nizinami tabeli (od Warty w dół), Legia ma tu na razie TRZY NA TRZY, a przed sobą mecze z Podbeskidziem i Stalą Mielec.

Reklama

Oczywiście, to daleko idące wróżenie z fusów, ale zdaje się, że Lech będzie miał ciężko z odrabianiem strat w wiosennych kolejkach, w których Legia, Raków czy nawet Górnik będą grać z dżemikiem.

Natomiast tak jak ogółem Lech musi gonić ligową czołówkę, tak i jego zawodnicy mają spore zaległości.

Wystarczy lektura pierwszego lepszego wywiadu z Danim Ramirezem, by zobaczyć, jaki ma stosunek do indywidualnych osiągnięć. Ostatnio w rozmowie ze Sportowymi Faktami powiedział tak:

Licząc wszystkie rozgrywki mam 7 goli i bodaj 5 asyst… Oczywiście, asyst mogło być więcej, tak ze cztery więcej, ale tu nie wszystko zależy ode mnie (śmiech). Coś tam też zabrał mi VAR. W poprzednim sezonie zdobyłem w sumie 12 goli, teraz mam 7, a przed nami wiele meczów. Zakładam więc, że się poprawię, tak jak chcę to robić z sezonu na sezon. Żeby te liczby mieć coraz lepsze.

Licząc wszystkie rozgrywki – jest okej. Natomiast pamiętajmy, że w Ekstraklasie cały Kolejorz wygląda słabiuteńko pod względem liczb. Dani Ramirez na przykład ze swoimi pięcioma punktami w klasyfikacji kanadyjskiej (4 gole i 1 asysta) ogląda plecy Bartosza Nowaka (4+2), Jesusa Imaza (6+2), ale i… Macieja Domańskiego (3+3) czy Jakuba Świerczoka (6 goli). O rankingu asystentów chyba nie ma co wspominać – Łukasz Sierpina ma 4 razy więcej ostatnich podań od Ramireza.

Marcin Cebula? Jeśli zsumowalibyśmy dorobek Hiszpana i jego portugalskiego partnera z pomocy, Pedro Tiby, to lechici przebijają pomocnika Rakowa o 1 punkt w klasyfikacji kanadyjskiej.

A analogicznie sytuacja wygląda u innych lechitów.

Tymoteusz Puchacz, którego często z automatu chwali się za ofensywną grę, w tym sezonie pozostaje bez gola i asysty na ekstraklasowych boiskach. Alan Czerwiński dobrze wszedł w ligę, ma dwie asysty, ale taki dorobek uzbierał nawet Jakub Kuzdra z Warty Poznań. Nawet Mikael Ishak, który przecież wygląda najrówniej, jest dopiero czwartym strzelcem ligi, za Pekhartem, Jimenezem i Puljiciem.

Reklama

Dlaczego o tym wspominamy dzisiaj, przed meczem ze Stalą Mielec? Z dwóch powodów. Po pierwsze: dla Lecha będzie to drugie spotkanie z głowami wyczyszczonymi z europejskiego kaca. W pierwszym wyjściowy garnitur Lecha rozjechał Podbeskidzie 4:0. Po drugie: rywalem znów jest beniaminek, znów zespół z dna tabeli. Jeśli gdzieś reperować ten dorobek, zarówno zespołowy, jak i indywidualny, to właśnie w tego typu spotkaniach.

Zwłaszcza, że Stal straciła już w tym sezonie 25 bramek. Więcej dało sobie strzelić tylko wspomniane Podbeskidzie z obroną, która nie ochroniłaby nawet schabowego w pokoju pełnym wegetarian.

Fot.Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

10 komentarzy

Loading...