Dziesięć lat temu o tej porze Lech podejmował Juventus w trzaskającym mrozie i śnieżycy. Pomarańczową piłką – na kolejkę przed końcem – zapewnił sobie awans z grupy śmierci Ligi Europy. Dzisiaj też Kolejorza czeka hitowy mecz. Rywal więcej niż godny. Ale niestety brak śniegu w Lizbonie nie będzie jedyną różnicą. Szanse na awans niby są, ale raczej ekscytować się nimi mogą doktoranci matematyki, nie zwykli kibice.
Narzekać z tego względu jakoś przesadnie – trudna sprawa. Wiadomo, że to nie było łatwe losowanie, wiadomo, że Lech tu nie miał rozdawać kart. Może jeszcze jakby wygrał ze Standardem, podeszlibyśmy do tego spotkania z większymi emocjami. Ale generalnie: cudu nie było. Natomiast wciąż może być fajna przygoda, dobry mecz, coś, co po prostu da ciekawy spektakl i emocje kibicom. Do tego chimeryczni poznaniacy są zdolni.
Zacznijmy od tego, co stanowi refren polskiego futbolu: od gdybania. W tabeli na teraz Benfica ma 5 punktów przewagi nad Lechem, ale ta tabela mogła wyglądać obecnie zupełnie inaczej.
Benfica chyba sama była zaskoczona jak mocnym rywalem okazali się Rangersi. Przecież zarówno u siebie, jak i na Ibrox, przegrywała już dwiema bramkami. W Portugalii jeszcze do 76. minuty było 1:3 dla Szkotów – potem gol Silvy, ostatecznie Nunez daje remis w 91. minucie. W Glasgow do 77. minuty 2:0 dla gospodarzy, Tavernier daje tlen samobójem, Pizzi wyrównuje. Potwierdziło się tym samym, że obecnie Rangersi to po prostu klasowy zespół, nawiązujący do swoich dawnych, dobrych lat.
Jakie szanse zmarnował Lech ze Standardem, aż boli przypominać, ale: była gra w przewadze. Było prowadzenie. Ostatecznie wszystko roztrwonione, z bramką w końcówce jako wisienką na torcie.
Lech straci gola w doliczonym czasie gry? Kurs 5,0 w TotalBet
Niestety, jest jak jest, Lech ma w tym momencie przepaść do zasypania, a przed sobą mecz w Lizbonie i u siebie z Rangersami. No, nie wierzymy. Nazwijcie nas ludźmi małej wiary – nie wierzymy. Przypomnijcie nawet historię Wisły Kraków, która już w fazie grupowej była pogrzebana, niby miała grać półsparingi, a potem awansowała – wszystko fajnie, ale pójdziemy raczej w to, że Lech wciąż ma o co grać i bez awansu, a także bez wycierania się mitycznym zbieraniem doświadczenia. To konkretne pieniądze do uzyskania, no i po prostu walka o to, by ta Liga Europy, gdy już kurz opadnie, miała lepszy smak. My, Polacy, akurat przyzwyczajeni jesteśmy doceniać takie sukcesiki, jak “ODPADLI, ALE PIĘKNIE POWALCZYLI”. To widmowe trofeum cały czas jest do zdobycia. I można się z niego śmiać, ale jednak będzie inaczej, gdy Lech pogra coś z Benfiką i Rangersami tak, że nie będzie wstydu, że chociaż na przestrzeni tych pojedynczych meczów będą emocje.
W pewnym sensie, to też walka wizerunkowa. Dobrze to widać na przykładzie Portugalii, gdzie serio bardzo dobrze została oceniona gra Lecha w Poznaniu. W tamtejszej prasie dziwią się jak to możliwe, że Lech jest dopiero w środku stawki Ekstraklasy, a także – tak tak – ostrzegają przed pozbawioną kompleksów ofensywą poznaniaków, wskazując, że Benfica ma swoje problemy.
Jakie konkretnie?
Koronawirusa, którego ostatnio przechodzili Weigl, Taarabt, Darwin. Jorge Jesus przed Lechem powiedział, że Weigl i Darwin są “teoretycznie” dostępni. Wiadomo jak to jest z koronawirusem, niektórzy przechodzą go gorzej, potrzebują czasu by wrócić, być może mecz z Kolejorzem będzie im oszczędzony.
Kursy na Benfica – Lech w TotalBet: 1.28 – 6.20 – 9.60
Są też gorsze wyniki, tak w lidze, jak w pucharach. Bo przecież ambicje Benfiki sięgają fazy pucharowej Ligi Mistrzów. A tutaj, po klęsce z PAOK-iem w eliminacjach, zamiast leczyć rany, lizbończycy z góry patrzeć na choćby Rangersów nie mogą, bo to Szkoci zagrali lepiej w bezpośrednich meczach. A przecież Benfica wydała sto baniek tego lata na wzmocnienia, oczekiwania były dużo większe.
Do tego dochodzą wyniki w Portugalii, gdzie wygrana z Maritimo w miniony weekend była przełamaniem po dwóch porażkach, 2:3 w domu z Bragą i sensacyjnym 0:3 z Boavistą na wyjeździe (które notabene pozostaje jedynym ligowym zwycięstwem Boavisty w tym sezonie). A było jeszcze nieznaczne zwycięstwo 1:0 z trzecioligowym Paredes w Taca de Portugal. Jakkolwiek wiadomo, że na tak wczesnym etapie pucharowym liczy się przede wszystkim przejście rywala, tak szeroko pojętej atmosfery taki mecz nie budował.
Pękł aż Jorge Jesus, który w pomeczowej wypowiedzi, odpowiadając na zabarwione krytyką pytanie, zaatakował dziennikarkę Sport TV słowami “To naturalne, że nie wiesz, jak wygląda wysoka jakość w piłce nożnej”. Zareagowało na to środowisko dziennikarskie, wielu kibiców też uznało, że to było zachowanie poniżej krytyki. Inna sprawa, że takie grzanie atmosfery to nie jest dla niego pierwszyzna.
Lech wygra i wykona więcej rożnych? Kurs 35 w TotalBet
O dzisiejszym meczu z Lechem powiedział, że chciałby zamknąć sprawę awansu, aby móc dać czołowym piłkarzom odpocząć ze Standardem. Sypnięcie piachem w te tryby jest w zasięgu Lecha – nie oszukujmy się, ta marka ewidentnie zmobilizowała ich w pierwszym spotkaniu, każdy chciał pokazać i to bez wpadania w samobójcze przemotywowanie. Dziś w Lizbonie też przecież jeśli przegrają, nikt pretensji mieć nie będzie – można zagrać bez kunktatorstwa. Żuraw zresztą zapowiadał na konferencji, że o defensywie nie ma mowy, bronić się nie będą. I w sumie bronić nie ma czego.
Gorzej natomiast, że Lech zagra bez Tiby. W sumie, ostatnio nawet jak grał, to wyglądało trochę, jakby go nie było – nie ten reżyser, nie ten tempomat regularnie napędzający akcje Lecha. Były fatalne straty, które uruchamiały zabójcze kontry, była niedokładność, złe decyzje. Tiba nie zagra oficjalnie dlatego, że jest zbyt poobijany. Trzeba go oszczędzić. Kto za niego? Najprawdopodobniej Marchwiński. Ujmiemy to tak – fajnie, jakby tym razem dał się zapamiętać z czegoś istotniejszego niż zakończone stratą elastico.
Pytanie, czy chwilowy odpoczynek Lechu zastosują tylko do Portugalczyka, czy skład będzie miał więcej zmian. Lech ma względnie łatwy terminarz ligowy do końca roku:
- Podbeskidzie u siebie
- Stal na wyjeździe
- Pogoń u siebie
- Wisła Kraków u siebie
Ale taki terminarz oznacza też, że tutaj musi być dziewięć punktów, jeśli Lech ma walczyć o puchary. Gdzie ma zgarniać pełną pulę, jak nie w meczach z tymi rywalami, mającymi albo po prostu znacząco mniej potencjału, albo jeszcze inne zawirowania.
Fot. FotoPyK