Bayer Leverkusen zremisował bezbramkowo z Herthą Berlin i tak naprawdę to jest najciekawsza wiadomość, jaką mamy wam do przekazania po tym spotkaniu. Gospodarze chcieli dziś wygrać, ale ewidentnie nie mieli na to sił. Gościom może i sił nie brakowało, ale chęci do odważnej gry już tak.
Paździerz
Ciężko się oglądało to spotkanie, bezbramkowy remis doskonale oddaje jego przebieg. Zwłaszcza rozczarowali nas gospodarze, którzy plasują się przecież w czołówce Bundesligi i jeszcze w tym sezonie nie przegrali, a ich szkoleniowiec, Peter Bosz, słynie z zamiłowania do atrakcyjnej gry. Jasne, Bayer miał dzisiaj przewagę we wszelkich statystykach, stworzył sobie znacznie więcej sytuacji podbramkowych, częściej był przy piłce. Ale wszystkie ofensywne poczynania „Aptekarzy” toczyły się o trzy tempa zbyt wolno. Nie ma przypadku w tym, że tylko jedno z szesnastu uderzeń Bayeru poszybowało w światło bramki. Gospodarze robili dużo szumu, lecz zazwyczaj strzelali z nieprzygotowanych pozycji. Hertha w defensywie miała ten mecz pod kontrolą.
Moussa Diaby? Fatalnie dysponowany. Patrick Schick? Człapiący. Leon Bailey? Niczego ciekawego nie zaprezentował. Właściwie cały ofensywny tercet Bayeru dzisiaj zwiódł oczekiwania. Widać było po tym zespole zwyczajne zmęczenie.
Hertha tego jednak nie wykorzystała, choć aż się prosiło, by ukąsić ospałych rywali. Ale do tego potrzeba przecież żądeł, a tych w berlińskiej ekipie zabrakło. Lider zespołu, Matheus Cunha, zaprezentował się po prostu okropnie. Zagrał 12 celnych podań, zaliczając jednocześnie 19 strat. Beznadziejna statystyka. Niemal równie irytujący był Dodi Lukebakio. Zresztą plan trenera Bruno Labbadii był ewidentnie taki, by się dziś przesadnie nie wychylać i skupić na skutecznej defensywie. To się poniekąd Hercie udało – choćby Dedryck Boyata zagrał w tyłach bardzo solidne zawody. Ale bardzo brakowało też „Starej Damie” jakiegoś elementu kreatywności. Kilka ciekawych piłek posłał Matteo Guendouzi, lecz to wszystko. Ustawiony w drugiej linii Niklas Stark wyglądał momentami tak pokracznie, że pozostawało tylko współczuć napastnikom Herthy, że taki gość odpowiada w jakimś stopniu za dostarczanie im podań.
Co u Piątka?
Krzysztof Piątek dostosował się dzisiaj poziomem do kolegów i zagrał bardzo słabo. W pierwszej połowie wygrał wprawdzie kilka pojedynków, ale raził też niedokładnościami. Po przerwie w ogóle zniknął z pola widzenia. Ani razu nie znalazł się w strzeleckiej sytuacji, nie oddał nawet jednego uderzenia na bramkę rywali. W sumie uzbierał tylko 21 kontaktów z piłką, zagrał zaledwie 14 podań (9 celnych). Co tu dużo mówić – reprezentant Polski praktycznie nie zaistniał w tym spotkaniu.
Jasne, partnerzy niczego mu dzisiaj nie wykreowali. Wspomnieni już Lukebakio i Cunha zaprezentowali się równie marnie. No ale to tylko pewna okoliczność łagodząca, a nie całkowite usprawiedliwienie dla kiepskiej gry samego Piątka. Trudno się dziwić, że Bruno Labbadia zdjął Polaka z boiska po siedemdziesięciu minutach gry.
BAYER LEVERKUSEN 0:0 HERTHA BSC
fot. NewsPix.pl