Przez moment kibice oglądający dzisiejsze starcie VfB Stuttgart z Bayernem Monachium mogli zastanawiać się, czy na pewno odpalili właściwy kanał. Bramkarz Bawarczyków w niczym nie przypominał herosa regularnie wymienianego w gronie zawodników typowanych do podium Złotej Piłki. Ofensywna siła mistrza Niemiec gdzieś wyparowała, a w tyłach dochodziło do takich napadów paniki, jakie monachijczykom się zwyczajnie nie zdarzają.
W tym okresie gry VfB mogło strzelić trzy, może cztery gole. Strzeliło jednego. Jak wiadomo – o wiele za mało, by z Bayernem chociaż zremisować.
Napisaliśmy, że to strategia “podpuść i skasuj”, ale mamy też wrażenie, że Bayern po prostu trochę przysnął w pierwszej części spotkania. Zaczęło się niewinnie – już w pierwszych minutach goście powinni prowadzić, Lewandowski trzasnął z główki, ale piłka uderzyła w słupek. Bayern miał pełne prawo spodziewać się spaceru – patrząc na ten start, ale też na ostatnie wyniki gospodarzy, którzy zaliczyli serię czterech remisów z rzędu. O czysto piłkarskiej przepaści nie wspominamy, bo to w meczach Bayernu raczej oczywiste.
Z drugiej strony – różnicy jakości bardzo długo nie było widać na murawie.
Ile razy na dziesięć prób Manuel Neuer przeciąłby to podanie Wamangituki do Coulibaly’ego? Ile razy w ogóle do takiego zagrania by doszło, przez nieuwagę bocznych obrońców, ale i stoperów Bayernu? Stuttgart mógł się poczuć jak Marcin Najman na Jasnej Górze, tam naprawdę nikogo nie było, przynajmniej nikogo przeszkadzającego gospodarzom w montowaniu akcji ofensywnych.
Zaćmienie? Trudno to określić, ale między 20. a 35. minutą, Stuttgart zasłużyło przynajmniej na te dwie bramki. Poza strzałem Coulibaly’ego na 1:0, było przecież sam na sam Forstera, była poprawka tego samego zawodnika, którą wyłapał Neuer. Potem chwilowe odbicie Bayernu, gdy kontrę Muellera świetnym mierzonym strzałem wykończył Coman i… znów okazja dla VfB.
Tym razem Neuer w pewnym momencie przyklęknął obok piłki i… po prostu patrzył, jak VfB strzela na 2:1. Sami byliśmy w szoku, wyglądało to totalnie absurdalnie, ale okazało się, że bramkarz Bawarczyków był lekko ściągany za rękę przy próbie dryblingu. Tak, wiemy jak to brzmi, Neuer, próba dryblingu, ściągany za rękę, no ale tak było. Bramkarz minął rywala, został delikatnie sfaulowany, VAR to wychwycił i anulował gola.
Nie minęło pięć minut i Bayern w doliczonym czasie pierwszej połowy pokazał, ja to się powinno robić. Coman do Lewandowskiego, ten miał sporo miejsca na 16. metrze, więc po prostu zapakował przy słupku. Bombka urocza, trzeba przyznać.
🚀 ALEŻ BOMBA LEWANDOWSKIEGO! 😱
Kolejny gol Polaka w Bundeslidze! ⚽️🔥 Przepiękne uderzenie 🇵🇱 @lewy_official! 🎯 #BundesTAK 🇩🇪 pic.twitter.com/nYWFCVyY8k
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) November 28, 2020
Mecz, który układał się na sensacyjne prowadzenie VfB, do przerwy wygrali goście.
I co gorsza – niczego to nie nauczyło piłkarzy VfB. Druga odsłona to właściwie bliźniacza kopia pierwszej. Przez 40 minut Bayern nie oddał nawet celnego strzału, czekał sobie spokojnie, jak Stuttgart mocniej się odkryje. Był to trochę spacer na linie, bo minimalizm Bawarczyków mogli skarcić choćby Mangala czy Sosa. Neuer co chwila obserwował, jak piłka fruwa mu obok słupka czy nad poprzeczką – raz też gimnastykę zafundował mu Sasa Kalajdzić. Cóż jednak z tego, skoro VfB było totalnie nieskuteczne.
Tak mocno spychać Bayern, tak często wbiegać w jego pole karne i nie zdobyć choćby jednej bramki to gorzej niż zbrodnia, to błąd. Błąd, który goście bezlitośnie skarcili. Jedna z ich nielicznych akcji po przerwie, Costa zjeżdża do środka i uderza w stylu starego Robbena. Cyk, przy słupeczku, jest 3:1 dla Bayernu.
Szkoda trochę, że skazywany na pożarcie zespół nie zdołał mocniej postraszyć faworyta, ale z drugiej strony – sam jest sobie winny. Dzisiaj Bawarczycy byli spokojnie do skaleczenia, ale do tego trzeba być odrobinę skuteczniejszym. No i jednak – 1 strzał celny po przerwie w wykonaniu Bayernu i jeden gol… To komentuje się samo. Jeśli chodzi o Polaków – Robert wykonał rzetelnie swoją pracę, gol, słupek, 90 minut, sporo szarpania się ze stoperami. Marcin Kamiński nie wstał z ławki.
VfB Stuttgart – Bayern Monachium 1:3 (1:2)
Coulibaly 20′ – Coman 38′, Lewandowski 45+1′, Costa 87′
Fot.Newspix