Deszcz wprowadza w Formule 1 element losowości – to akurat jasne. W połączeniu z nowym asfaltem położonym na torze Istanbul Park dało nam to jednak mieszankę wybuchową. To były naprawdę dziwne kwalifikacje. Jak dziwne? Wystarczy powiedzieć, że pierwsze pole position do swojego konta dopisał… Lance Stroll. Kanadyjczyk przerwał tym samym serię Mercedesa, który triumfował w poprzednich 14 sesjach kwalifikacyjnych.
Kierowcy z czuba stawki nie szczędzili słów krytyki organizatorom wyścigu, którzy na kilka tygodni przed startem rywalizacji postanowili wymienić nawierzchnię na torze. W połączeniu z brakiem wyścigów serii towarzyszących Formule 1 i nieobecnością kibiców na trybunach dało to efekt wręcz tragikomiczny. Jeśli w Portugalii mówiliśmy o lodowisku, czyli torze, na którym auta jadą nie tam, gdzie chcieliby tego kierowcy, to co powiemy o Turcji? Znów było lodowisko, to na pewno. Tyle że tym razem z dodatkowym pokazem łyżwiarstwa figurowego.
Jaką metodę zatem znaleziono, by nagumować jeszcze mocniej tor? Cóż, wysłano na tor cywilne samochody, które jeździły zygzakiem. Wszystko po to, aby wzrosła przyczepność bolidów. Osoba, która wpadła na ten pomysł, musiała chyba sugerować się polskim kinem późnego PRL-u.
Na domiar złego podczas kwalifikacji kierowców zaskoczył deszcz. Przyczepność w ogóle nie istniała, co przyczyniło się do niespodziewanego zamieszania w czołówce. Mercedesy Bottasa oraz Hamiltona (który zresztą regularnie narzekał na trakcję jego bolidu podczas tego weekendu) nawet nie zbliżały się do pierwszych miejsc. Zamiast tego na faworyta wyrastał Max Verstappen.
Brak słońca, niskie temperatury, opady – przy takich warunkach oczywistym było za to, że z toru wypadnie Romain Grosjean. Oprócz niego ofiarą Q1 został także Nicholas Latifi. Wspominamy o wypadnięciu Kanadyjczyka również z tego względu, że ściągnięcie jego auta w ogóle nie przeszkodziło Michaelowi Masiemu, dyrektorowi wyścigu, w rozpoczęciu Q2. Też nie jesteście w stanie tego zrozumieć? Sport, w którym niegdyś zginął kierowca przez to, że trafił w dźwig, ściągający z toru inny samochód, dalej wypuszcza samopas kierowców na tor, kiedy trwa sprzątanie rozbitego bolidu. Taki chaos i pośpiech panowały dziś w Turcji.
Po raz kolejny zawiedli kierowcy Ferrari. Sebastian Vettel i Charles Leclerc pożegnali się z kwalifikacjami, notując dwunasty i czternasty czas. Odpadły też dwa McLareny, w tym piątkowy jubilat, Lando Norris. Do Q3 awansowały za to dwa biało-czerwone auta Alfy Romeo Racing ORLEN. Kimi Raikkonen oraz Antonio Giovinazzi byli wręcz cichymi bohaterami tej sesji. Pierwszy z nich był w stanie walczyć nawet o czasy na poziomie pierwszej piątki.
Wtedy jednak do roboty wziął się Racing Point, który idealnie odnalazł okno na zmianę opon z deszczowych na przejściowe. Odpowiedni czas na ich dogrzanie spowodował, że Lance Stroll i Sergio Perez w Q3 powstrzymywali Verstappena. Tego samego Verstappena, który notował sesję wcześniej czasy o 1,7 sekundy szybsze od reszty stawki. Holender chciał pójść w ślady rywali, ale w jego przypadku przyczepność opon nadeszła po prostu zbyt późno. Najpierw liderem został Perez, ale na swoim ostatnim pomiarowym kółku to Stroll okazał się zwycięski.
https://twitter.com/RacingPointF1/status/1327616432616710145
Reakcja zespołu powiedziała nam wszystko. To pierwsze pole position dla Kanadyjczyka, pierwsze pole position dla Racing Point. Zespół z Silverstone zagości na przedzie stawki po raz pierwszy od czasów Giancarlo Fisichelli i pole position dla zespołu Force India z GP Belgii 2009. Radość z tego osiągnięcia mogła jednak okazać się przedwczesna. Do akcji wkroczyli bowiem sędziowie – wezwali do siebie właśnie Strolla, a także Norrisa i Sainza. Karę ostatecznie otrzymał tylko ten ostatni – przesunięto go o trzy miejsca do tyłu za blokowanie Pereza w Q2. Dzisiejszy zdobywca pole position mógł zatem odetchnąć z ulgi.
Wystarczy, że Mercedes ma problemy, wystarczy, że zespół zawiedzie Verstappena, wystarczy, że Ferrari jest w dołku i nagle wszyscy kochają Formułę 1. Ojciec kierowcy, a zarazem właściciel zespołu – Lawrence Stroll – musi być teraz naprawdę dumny z syna.
Fot. Newspix.pl