To Lucien Favre dał Mahmoudowi Dahoudowi szansę debiutu w pierwszej drużynie Borussii Moenchengladbach. Szwajcarskiego trenera nie było już jednak w klubie, gdy urodzony w Syrii pomocnik rozgrywał dwa spektakularne sezony w barwach Źrebaków. Panowie ponownie spotkali się dwa lata temu w Dortmundzie, lecz Dahoud częściej niż wielkim talentem nazywany był już wtedy wielkim niewypałem. Teraz zdaje się wreszcie – ku uciesze doświadczonego trenera – odpalać. Dziś zagra przeciwko Bayernowi Monachium.
W Borussii Mönchengladbach tworzył parę pomocników najpierw z Granitem Xhaką, a po jego odejściu do Arsenalu, z Denisem Zakarią. Mimo że miał wtedy zaledwie dwadzieścia i dwadzieścia jeden lat, wyglądał jak prawdziwy lider środka pola. Imponował dużą pewnością siebie. Xhaka mógł skupić się na destrukcji, bo to właśnie Dahoud rozgrywał, przerzucał piłki, ale też dziewięciokrotnie asystował i zdobył pięć bramek. Borussia skończyła sezon 2015/16 na czwartym miejscu, dzięki czemu rok później grała w Lidze Mistrzów, a urodzony w zamieszkałym przez Kurdów syryjskim mieście Amuda mógł zagrać i zaliczyć asystę w spotkaniu z Barceloną.
Spotkał się wtedy na boisku z Andresem Iniestą, a w odmętach serwisu YouTube dostępny jest dwudziestominutowe wideo zestawiające grę obu panów, nazywając ją poezją.
BAYERN POKONA BORUSSIĘ? KURS: 1,92 W TOTOLOTKU!
I choć jego idolem jest Zinedine Zidane, to porównanie z legendarnym już pomocnikiem Dumy Katalonii i reprezentacji Hiszpanii wcale nie jest bezpodstawne. Mahmoud Dahoud również potrafi świetnie zabrać się z piłką od razu po przyjęciu, bardzo dobrze prowadzi piłkę i świetnie podaje, zarówno jeśli chodzi o krótkie zagranie do znajdującego się blisko kolegi, jak i przytomne rozrzucenie gry, czy napędzającą akcję na skrzydło, podobną do tych, które Iniesta wielokrotnie posyłał w stronę Jordiego Alby. Dahoud ma wyborną technikę użytkową, która pozwala mu także za pomocą efektownych sztuczek minąć przeciwnika.
Dahoud potrafi być z futbolówką przy nodze elegancki, co pokazywał głównie na początku w Borussii, ale też w młodzieżowej reprezentacji Niemiec. Reprezentowanie tego kraju od zawsze było jego marzeniem i spełniło się przed miesiącem, ale wcześniej Mahmoud wręcz bawił się w meczach kadry U-21 naszych zachodnich sąsiadów. Na młodzieżowym Euro organizowanym w Polsce zdobył z nią złoty medal, na ostatnim, włoskim czempionacie, srebrny. Na tle rówieśników Dahoud potrafił wyglądać imponująco, zbliżając się bardzo nawet do poziomu Daniego Ceballosa. Wszystkie te pogłoski o rodzącym się pomocniku kompletnym wynikają jednak z tego, że oprócz eleganckiego rozgrywającego, potrafi być on jednocześnie graczem bardzo agresywnym, wszędobylskim, aktywnym w odbiorze.
Jak mówi sam Lucien Favre – pokrywającym bardzo dużo przestrzeni w środku pola.
Mahmoud Dahoud
Dlatego właśnie Dahoud tak bardzo pasuje do nowoczesnej piłki. Gra szybko, zarówno podaniem, jak i po zabraniu się z piłką i wbiegnięciu między przeciwników. Odbiera, napędza kontrataki, dobrze strzela z dystansu.
Nic więc dziwnego, że po dwóch dobrych sezonach w Gladbach chciał zrobić krok w przód, i że zgłosił się po jego usługi polujący właśnie na takie bundesligowe talenty Dortmund (choć plotkowało się nawet o Barcelonie czy PSG). W BVB nie wszystko poszło jednak po myśli Dahouda. Kosztował co prawda tylko dwanaście milionów euro, co przy trzydziestu wydanych na Jarmołenkę i dwudziestu na Philippa mogło wyglądać na promocję (był rok przed końcem kontraktu). Ale – pewnie z uwagi na duży potencjał i bardzo duże oczekiwania – i tak niemieckim wzorem był nazywany słowem flo. Zarezerwowanym dla największych transferowych rozczarowań.
W pierwszym sezonie w Dortmundzie zagrał dwukrotnie mniej minut, niż w obu w Gladbach. Najczęściej wchodził z ławki rezerwowych i dzielił się miejscem w kładzie z Gonzalo Castro, Julianem Weiglem, ale też schodzącymi już z wielkiej sceny Shinjim Kagawą i Nurim Şahinem. Z całej piątki grał najmniej. Pełnego zaufania do Dahouda nie miał ani Peter Bosz, ani Peter Stöger, który zastąpił go w grudniu.
BORUSSIA WYGRA Z BAYERNEM? KURS: 3,40 W TOTALBET!
Przez pierwsze dwa lata pracy w Dortmundzie nie zaufał mu też Lucien Favre. Odchodzącego Castro i Şahina zastąpili Thomas Delaney i Axel Witsel, a droga Dahouda do pierwszego składu bardzo się wydłużyła. Nadal wyżej w hierarchii był od niego Julian Weigl, a wymieniona dwójka nowych nabytków spisywała się na tyle dobrze, że Mahmoud uzbierał niecałe siedemset minut.
Jeszcze słabiej było w poprzednich rozgrywkach.
Sześć meczów w pierwszym składzie, sześć wejść z ławki w lidze i dwa w Lidze Mistrzów – Dahouda naprawdę trzeba było zaliczać do transferów niewypałów. Zaczęto pisać o niewielkich postępach, które poczynił. Wiosną pojawiły się doniesienia o szykowanym wietrzeniu szatni w BVB, a Dahoud miał być jej ofiarą. Favre nie był zadowolony z poczynań pomocnika w defensywie. Były gwiazdor Gladbach miał już 24 lata, więc wyrósł z wieku młodzieżowca. W maju odniósł na domiar złego poważną kontuzję kolana.
I choć nawet obecny sezon rozpoczął na ławce, to od października przypomina w końcu Dahouda z czasów Borussii Moenchengladbach. Zadowolony z jego postawy jest trener, bardzo chwali go kolega z linii pomocy Julian Brandt, mówiąc, że Dahouda w takiej formie to jeden z najlepszych piłkarzy jakich widział. Nie wrócił jeszcze do strzelania i asystowania, ale chociażby w prestiżowym meczu z Schalke wykręcił aż 94% celnych podań i był drugim w zespole pod względem liczby wygranych pojedynków. Trafił też w poprzeczkę. Zresztą już w Superpucharze przeciwko Bayernowi było widać, że nie zatracił jednego ze swoich atutów – strzału z dystansu. W wygranym z Brugią meczu Ligi Mistrzów zaliczył natomiast piękne podanie do Meuniera przy bramce Haalanda na 3:0.
Portal ruhr24.de nazywa go już kluczową postacią w układance Favre’a. Selekcjoner Joachim Loew powołał też Dahouda na najbliższe zgrupowanie reprezentacji. W październiku dał mu już zadebiutować w meczu z Turcją.
REMIS BORUSSII Z BAYERNEM? KURS: 4,17 W EWINNER!
Dortmund znowu gra klasycznym ustawieniem 4-2-3-1, w którym Mo Dahoud tak dobrze czuł się w Gladbach. W Dortmundzie znowu ma oczywiście dużą konkurencję, w klubie nadal są Delaney i Witsel, doszedł młody i bardzo zdolny podobno Bellingham, a ważnym zawodnikiem od początku stał się Emre Can. Były piłkarz Juve nie zagra jednak w dzisiejszym Klassikerze z powodu urazu, a parę w środku pola stworzy zapewne właśnie Delaney i Dahoud. Obaj byli na liście piłkarzy, których klub chciał się niedawno pozbyć, a dziś wspólnie postarają się zdominować środek w rywalizacji z Kimmichem i Goretzką. To właśnie z tym ostatnim był zestawiany przed Revierderby, kiedy Leon grał jeszcze dla Schalke. Pomocnik Bayernu rozwinął się bardziej i wyrósł na być może najlepszą ósemkę w lidze, ale też zajęło mu to jednak trochę czasu. Dahoud sporo go już stracił.
Obecnie do dawnej formy, a w niej, grając w lepszym klubie, może jeszcze w Bundeslidze zachwycać.
Co ciekawe, mimo małego zaufania, jakim kolejni trenerzy Borussii Dortmund obdarzali urodzonego w Syrii zawodnika, akurat przeciwko Bayernowi grał on bardzo często. Na dziewięć okazji (raz był kontuzjowany) wystąpił w aż siedmiu meczach. Były wśród nich zwycięstwa, ale i porażki 0:6, 0:5 i 0:4. Bardzo źle wspominać musi ostatni ligowy Klassiker, rozgrywany niedługo po wznowieniu rozgrywek z lockdownu. Dahoud po odmrożeniu piłki w Niemczech grał w pierwszym składzie, prezentował się naprawdę dobrze, a w końcówce meczu z Bayernem odniósł kontuzję kolana, po której stracił całą końcówkę sezonu. Powrót Mahmouda do wielkiej formy znowu trzeba więc było odłożyć w czasie. Być może do teraz.
KAMIL FRELIGA
fot. NewsPix.pl