Lewis Hamilton wygrał 92 wyścigi w Formule 1. Zdominował niemalże wszystkie sezony od 2014 roku włącznie. Droga Hamiltona wydaje się dziś być usłana różami, albo raczej świetnymi samochodami, ale jednak wykręcenie takiej liczby zwycięstw NAPRAWDĘ nie jest najprostszą rzeczą. Przejdźmy przez jej najważniejsze stacje i przyjrzyjmy się, jak Brytyjczyk po raz kolejny przechodził do historii Formuły 1.
I – Grand Prix Australii 2007. Hamilton na McLarena skazany (1. wyścig)
„To w tym mieście, Melbourne, wszystko się zaczęło”
To właśnie tam po raz pierwszy w samochodzie Formuły 1 w wyścigu wystartował 22-latek ze Stevenage. W 2006 roku pokonał rywali w głównym przedsionku F1, serii GP2, po czym rok później zasiadł w McLarenie. W rodzinie koncernu z Woking był od 1997 roku – jako junior, członek programu rozwoju kierowców. Partner zespołowy w srebrnej strzale? Nie byle kto – dwukrotny mistrz świata, Fernando Alonso, ówczesny obrońca tytułu. Hamilton nie chciał jednak godzić się na bycie numerem 2 – wolał szybko pokazać, że będzie stanowił konkurencję dla Hiszpana. W Australii ukończył wyścig na trzeciej pozycji – po czym nie spadł z podium przez kolejnych 8 Grand Prix. Poza pudłem i jednocześnie poniżej strefy punktowanej był dopiero w Grand Prix Europy… w drugiej połowie lipca!
II – Grand Prix Kanady 2007. Hamilton odbiera puchar za wygrany wyścig po raz pierwszy (6. wyścig, 1. zwycięstwo)
Kiedy my drżeliśmy o zdrowie Roberta Kubicy po koszmarnie wyglądającym wypadku, Lewis Hamilton musiał przetrwać aż cztery neutralizacje w wyścigu w Montrealu. Swoje pierwsze w karierze pole position chciał przekuć w zwycięstwo. Prowadzenia nie odebrali mu ani Nick Heidfeld, ani Fernando Alonso. Hiszpan raczej skupiał się na tym, aby utrzymywać auto w torze, a w wyścigu dojechał do mety za Takumą Sato, jadącym słabiutkim Super Aguri. Niczego jednak nie zawalił sam Hamilton – był tego dnia bezbłędny. Na torze imienia Gillesa Villeneuve’a wygrał człowiek, który budował nową, piękną historię. A co najlepsze – siedem dni później wygrał ponownie. Tym razem w Stanach Zjednoczonych na Indianapolis Motor Speedway.
https://twitter.com/TheBishF1/status/1270629857408548865
III – Grand Prix Brazylii 2007. Hamilton upada po raz pierwszy (17. wyścig)
Oczywiście – dramat rozpoczął się wcześniej, w Chinach, kiedy na zniszczonych oponach nie mógł utrzymać się w torze i wyjechał w żwir tuż przed wjazdem do alei serwisowej. Ale jak można wytłumaczyć to, że w Brazylii również zupełnie nie podołał i sam utrudnił sobie walkę o tytuł? To właśnie to Grand Prix pogrzebało jego szanse na mistrzostwo – najpierw poniósł ogromne straty w zakręcie Descida do Lago, gdzie próbował wyprzedzić Fernando Alonso, jednego z rywali w walce o tytuł. Później, na dojeździe do tego samego zakrętu, popełnił kuriozalny błąd – wrzucił nagle bieg jałowy. Spadł na koniec stawki, a późniejsze odrabianie strat wystarczyło do zajęcia siódmego miejsca. To było za mało. Kimi Raikkonen, który na dwa wyścigi przed końcem sezonu tracił do Lewisa 17 punktów, zdołał wygrać mistrzostwa różnicą jednego oczka.
https://twitter.com/F1/status/1194333539963211779
IV – Grand Prix Wielkiej Brytanii 2008. Hamilton dominuje w ojczyźnie (26. wyścig, 7. zwycięstwo)
Ktoś może się kłócić z tym, że powinno znaleźć się tutaj Grand Prix Monako. Problem w tym, że na ulicach Monte Carlo, przy padającym deszczu Lewis sam wpadł w bariery, a pośród znajdujących się na podium ludzi tylko Robert Kubica nawet się o nie nie otarł. Silverstone, domowy wyścig Lewisa to jednak zupełnie inna historia – spadł wówczas jeszcze mocniejszy deszcz. Hamilton tymczasem wystartował z czwartego pola, po czym wystarczyły mu raptem dwa okrążenia, by przejąć prowadzenie od kolegi z zespołu, Heikkiego Kovalainena. I tyle go widzieli rywale. Przewaga na mecie nad drugim Nickiem Heidfeldem? 1 minuta i 8 sekund. Rubens Barrichello w Hondzie, który zajął trzecie miejsce, został z kolei zdublowany przez Anglika. Dominacja przez duże D? Odpowiemy filmowo:
V – Grand Prix Brazylii 2008. Timo Glock pomaga Hamiltonowi wygrać pierwsze mistrzostwo (35. wyścig)
„Is that Glock?”
Martin Brundle – były kierowca, a przy okazji tamtego wyścigu komentator – nie dowierzał, widząc samochód Toyoty, który spada w klasyfikacji wyścigu na kilka zakrętów przed końcem. Wcześniej jednak rozgrywał się dramat Hamiltona. Nie miał już żadnych szans na zwycięstwo, po które pewnie jechał Felipe Massa, walczący z nim o tytuł. Przy wygranej Brazylijczyka w Grand Prix na Interlagos Hamilton musiał być co najmniej piąty, aby zdobyć mistrzostwo. Problem polegał na tym, że na kilka kółek przed końcem zaczął go doganiać… Sebastian Vettel, wówczas reprezentujący po raz ostatni barwy Toro Rosso.
Panowie odbyli pit-stop na zmianę ogumienia na tym samym okrążeniu. Widzieli, że pogarsza się pogoda. Padający deszcz zmienił sytuację. Na czwartym miejscu wylądował Glock, który opon nie zmienił. Hamilton w pewnej chwili zagapił się przy dublowaniu Roberta Kubicy, a wtedy zza jego pleców wyjechał Vettel. Przemknął obok niego w sekcji Juncao, a Brazylia oszalała. Tylko po to, by minuty później zobaczyć, jak Toyota traci tempo, a padający deszcz odda Hamiltonowi piąte miejsce. Łzy radości Massy zamieniły się na przestrzeni kilkudziesięciu sekund w łzy rozpaczy.
Mistrzem został Brytyjczyk.
VI – Grand Prix Węgier 2009. Otrzyj łzy, otrzyj twarz – nawet tym samochodem da się wygrać (45. wyścig, 10. zwycięstwo)
Weekend wyścigowy, podczas którego poważny wypadek miał Massa, okazał się być pod względem czysto sportowym szczęśliwy dla Lewisa. Rewolucja w przepisach regulaminu technicznego FIA wpłynęła na tempo McLarena w pierwszej połowie sezonu 2009. Po raz pierwszy Hamilton nie miał najlepszego samochodu do dyspozycji. Zespół odnalazł jednak sposób na to, aby w końcu zmaksymalizować przewagę wynikającą z posiadania systemu KERS (odpowiedzialnego za odzyskiwanie energii kinetycznej). To Hamilton był pierwszym zawodnikiem, który dowiózł na czele wyścigu auto zasilane KERS-em. „Curse has been broken” – w końcu do Grand Prix na Hungaroringu Hamilton wywalczył zaledwie 9 punktów. A sezon ukończył z 49 na koncie, na piątym miejscu.
https://twitter.com/F1/status/1022445677903785984
VII – Grand Prix Chin 2011. Tym razem upada Vettel. I prześciga go oczywiście Hamilton (74. wyścig, 15. zwycięstwo)
Ostatnie trzy lata Hamiltona w McLarenie możemy dziś nazwać bardzo nierównymi. W 2010 roku Lewis sporo stracił na skutek usterek technicznych, był także zamieszany w zderzenia z rywalami na torze – zarówno jako ich ofiara, jak i prowodyr. W 2011 roku zasłynął głównie kolizjami z – o ironio! – Felipe Massą. A rok później zdecydował, że opuszcza McLarena, gdyż tamtejszy projekt po prostu się wyczerpał. Jednak zanim to uczynił, potrafił dać prawdziwy popis maestrii. Wykorzystując lepsze zrozumienie szybko zużywających się opon nowego producenta, Pirelli, zdołał uzyskać lepsze tempo od Sebastiana Vettela. Dominator z Niemiec miał tym razem problemy natury technicznej – jego inżynier wyścigowy nie miał bowiem pojęcia, co mówi do niego kierowca. „Nie słyszę, Sebastian” – powtarzał ciągle. Odcięty od informacji Seb musiał uznać wyższość Hamiltona, który na cztery kółka przed końcem wyprzedził kierowcę Red Bulla.
VIII – Grand Prix Węgier 2013. Hamilton pociesza pracowników teamu Mercedes – W04 też da się wygrywać
Miarą świetnej dyspozycji Hamiltona i wiary w sportowy projekt Mercedesa było Grand Prix Węgier z jego pierwszego sezonu w stajni z Brackley. Mając co najwyżej trzeci najlepszy samochód w stawce, cierpiący na brak zrozumienia opon Pirelli, wygrał po raz pierwszy w barwach tej ekipy. Jest to zwycięstwo o tyle symboliczne, gdyż w każdym kolejnym wyścigu sezonu wygrywał Sebastian Vettel. Kto by się wówczas spodziewał, że będzie to jeden z ostatnich błysków geniuszu Niemca?
Hamilton potrzebował jednak udowodnienia sobie i innym, że nadal potrafi wygrać w każdym samochodzie. Tym bardziej, że jego kolega zespołowy, Nico Rosberg przywiózł już wcześniej dwa zwycięstwa – w Monako i w Wielkiej Brytanii. „Jeśli wygramy, będzie to cud” – mówił Hamilton po zdobyciu pole position na Węgrzech. Cud się zdarzył, Lewis wygrał.
IX – Grand Prix Bahrajnu 2014 – Hamilton vs Rosberg – starcie tytanów (132. wyścig, 24. zwycięstwo)
W żadnym innym wyścigu tamtego sezonu Lewis oraz Nico nie walczyli o zwycięstwo tak żarliwie. Kierowcy na torze Sakhir w 2014 roku po raz pierwszy ścigali się przy oświetleniu. Piękna sceneria na obiekcie w Bahrajnie dodała tej rywalizacji jeszcze lepszego klimatu. Rosberg startował z pole position, ale stracił prowadzenie już chwilę po rozpoczęciu wyścigu. Nie puścił jednak tego Lewisowi płazem i kilkukrotnie atakował go w pierwszym zakręcie, natomiast Brytyjczyk umiejętnie kontrował w kolejnym fragmencie toru, wykorzystując lepszą linię jazdy. Takiej walki w Bahrajnie chcieliśmy – trwała ona także podczas pit-stopów, gdzie Mercedes zastosował różne strategie dotyczące opon. Pomógł jej również samochód bezpieczeństwa, który wyjechał na tor po trzech czwartych dystansu. Aby uspokoić walkę kierowców, do gry musiał wkroczyć Paddy Lowe. Hamilton i Rosberg dowieźli dwa pierwsze miejsca. Wtedy jeszcze padali sobie w objęcia…
X – Grand Prix Japonii 2015 – Hamilton z Senną się zrównał (162. wyścig, 41. zwycięstwo)
41. zwycięstwo Hamiltona w Formule 1 było o tyle wyjątkowe, ponieważ tym samym wyrównywał on rekord Ayrtona Senny. Kiedy dokonywał tego samego Michael Schumacher, rozpłakał się wówczas podczas konferencji prasowej. Hamilton aż takimi emocjami nie emanował, ale był to dla niego cenny skalp na drodze do kolejnego tytułu. A prowadzenie przejął od Rosberga startującego z pole position – zrobił to już w pierwszym zakręcie. Tym razem obyło się bez kolizji w stylu Prosta i Senny z roku 1990. Niemiec nie odzyskał już prowadzenia, Hamilton doścignął Brazylijczyka w jednej kwestii…
XI – Grand Prix USA 2015 – Hamilton zrównuje się z Senną po raz drugi (164. wyścig, 43. zwycięstwo)
…a w drugiej stał się równy wielkiemu Ayrtonowi w Stanach Zjednoczonych. Przedziwny był to weekend – pełen deszczowych sesji, przerywanych jazd, łódek puszczanych po kałużach gdzieś w alei serwisowej, a nawet kierowców tańczących nie tylko na torze, ale też ze sobą w padoku. Na Circuit of the Americas Hamilton znów ostro potraktował Rosberga, dotykając jego auta i wywożąc go poza obręb toru w pierwszym zakręcie. Niemiecki kierowca spadł za obu kierowców Red Bulla, co już na początku utrudniło mu kontrę wobec Lewisa. Ostatecznie stracił on do Hamiltona ledwie trzy sekundy. Oczywiste więc, że był całą sprawą rozgoryczony, czego wyraz zdawał się okazać po wyścigu:
https://twitter.com/F1/status/1053257706096738306
XII – Grand Prix Włoch 2017 – „Już jesteś wśród największych” (201. wyścig, 59. zwycięstwo)
Już wcześniej właśnie w tym sezonie Hamilton znów mógł przypomnieć sobie, wśród jakich sław znalazł się w klasyfikacjach wszelkich rekordów. W Kanadzie wywalczył po raz 65. pierwsze pole startowe. Trzy lata temu na znak docenienia i wyrównania kolejnego rekordu Senny, Hamilton otrzymał od rodziny Brazylijczyka kask dawnej gwiazdy między innymi McLarena. A we Włoszech Brytyjczyk znów dał popis – kiedy w kwalifikacjach wszyscy mieli problemy z utrzymaniem w torze, Romain Grosjean krzyczał przez radio, domagając się przerwania sesji, a najwięksi rywale spadali na koniec stawki po karach za wymiany części silnika, Hamiltonowi nie przeszkadzało zupełnie nic. To było jego 69. pole position – pobił tym samym osiągnięcie Schumachera. A następnego dnia znów wygrał Grand Prix.
XIII – Grand Prix Włoch 2018 – „Brak pole position? I tak wygram.” (222. wyścig, 68. zwycięstwo)
Zastanawialiśmy się, czy umieścić w tym miejscu szalony wyścig w Niemczech. To przecież tam Sebastian Vettel po raz pierwszy okazał słabość i wypadł z mokrego toru w żwirową pułapkę. Kontrowersje związane z powrotem na tor z okolic wjazdu do alei serwisowej sprawiają jednak, że musimy tutaj umieścić Monzę. Albowiem Hamilton naprawdę musiał się namęczyć, aby pokonać Kimiego Raikkonena, jadącego wówczas w bolidzie Ferrari. To był de facto ich pierwszy bezpośredni pojedynek o dużą stawkę od przegranej Lewisa w mistrzostwach z roku 2007. Raikkonen był po prostu szybszy w kwalifikacjach, a Ferrari wobec obrotu Vettela na pierwszym okrążeniu musiało wszystko postawić na Fina. I jak miało w zwyczaju, załatwiło go źle dobraną strategią. Hamilton dopadł „Icemana” na 45. okrążeniu z 53 zaplanowanych. Gdy go wyprzedził, nie było już wątpliwości – po prostu pognał po kolejne zwycięstwo.
XIV – Grand Prix Monako 2019 – Hamilton i zwycięstwo dla Laudy (235. wyścig, 77. zwycięstwo)
Weekend wyścigowy w Monte Carlo poprzedzony został tragiczną wiadomością – zmarł Niki Lauda, były trzykrotny mistrz świata oraz dyrektor niewykonawczy Mercedesa od 2012 roku. „Tęsknię za rozmowami z nim. Gdyby nie wsparcie Nikiego, pewnie nie zostałbym w Mercedesie tak długo” – mówił Hamilton. Specjalnie na to Grand Prix aureola chroniąca głowy kierowców została pomalowana na czerwono – symbolizowała w ten sposób charakterystyczną czerwoną czapkę, jaką nosił Lauda. Hamilton swoją postawą na torze chciał odwdzięczyć się zmarłemu mistrzowi. To w tym wyścigu pokazał maestrię w jeździe defensywnej, mimo że jego inżynier Peter „Bono” Bonnington nasłuchiwał się wielu uwag o złym stanie opon.
XV – Grand Prix Portugalii 2020 – Lewis wodzem, Lewis królem! (262. wyścig, 92. zwycięstwo)
Portimao, tor Circuit do Algarve. 25 października 2020 roku. Ledwie pięć lat wcześniej Zbigniew Stonoga wygłosił słynny monolog po wyborach parlamentarnych. Niektórzy mogą w podobny sposób wciąż utyskiwać na to, że dominacja Mercedesa i Hamiltona zabija emocje w Formule 1, że F1 to nudy, że staje się przez nich zbyt przewidywalna, że chcieliby zobaczyć na szczycie kogoś innego. Słowem: dramat.
Ale dziś na nich nie ma mocnych. Lewis Hamilton dotarł do tego miejsca z pomocą wielu ludzi – każdego, kto pracował nad jego głównymi narzędziami, nad samochodami McLarena oraz Mercedesa. „Dobry kierowca dostaje dobry samochód, ale tylko świetny kierowca się w takowym utrzyma przez długi czas”. Hamilton jest dzisiaj po prostu człowiekiem, którego z Formuły 1 może pozbyć się tylko on sam. Tylko on może zdecydować, kiedy odpuści i nie będzie już dalej walczył.
A wtedy może spełni swoje cele pozasportowe – poleci w kosmos, nauczy się obcego języka lub wybierze się na Mount Everest. To ostatnie planował już w 2013 roku, mając zaledwie jeden tytuł mistrzowski na koncie. Dziś siódmy jest już dosłownie w zasięgu jego ręki.
92 zwycięstwa, 97 pole positions, 161 podiów – to bilans jego 262 startów w Grand Prix Formuły 1. Bestia? Monstrum? Kraken? Na jego wielkość po prostu zaczyna brakować określeń.
RAFAŁ MAJCHRZAK
Fot. Newspix