Reklama

Ciężko się to oglądało. Liverpool wymęczył trzy punkty z Midtjylland

redakcja

Autor:redakcja

27 października 2020, 23:06 • 3 min czytania 7 komentarzy

“Heavy metal football”? Nie dziś. Liverpool pokonał wprawdzie Midtjylland w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale spotkanie było tak ekscytujące, że już jutro nie będziemy pamiętać jego przebiegu. Nie chcemy się przesadnie The Reds czepiać. Sparingowa atmosfera, rywal z niższej półki, napięty terminarz, kilka kontuzji. Podopieczni Juergena Kloppa mieli powody, by dzisiaj nie szarżować. No ale ciężko się to oglądało.

Ciężko się to oglądało. Liverpool wymęczył trzy punkty z Midtjylland

Nudy do przerwy

Pierwsza połowa spotkania? Napisalibyśmy, że po prostu do zapomnienia, ale jednak coś godnego odnotowania się wydarzyło. Z powodu kontuzji boisko musiał przedwcześnie opuścić Fabinho, którego Juergen Klopp awaryjnie wystawił dziś w roli środkowego obrońcy. Tak, tak – defensywny pomocnik przesunięty do obrony z powodu plagi kontuzji sam również nabawił się urazu, na razie nie wiadomo, jak poważnego. Mina szkoleniowca The Reds na widok sygnalizującego zmianę Fabinho stanowi chyba idealne podsumowanie tej sytuacji. Na twarzy Niemca odmalowała się mieszanina irytacji, rezygnacji i niedowierzania. W miejsce Brazylijczyka zameldował się na boisku Rhys Williams, zawodnik zaledwie dziewiętnastoletni.

Trudny czas przed Liverpoolem.

W ogóle trzeba powiedzieć, że piłkarze Midtjylland bardzo ostro traktowali dzisiaj swoich rywali. Już w trzeciej minucie gry mogli wyjść na prowadzenie, lecz pojedynek z Alissonem przegrał Anders Dreyer. No i od tego czasu goście skupili się już na uprzykrzaniu życia rywalom. Aż trzech piłkarzy duńskiego zespołu schodziło na przerwę z żółtym kartonikiem na koncie. I każda z tych kartek była naprawdę zasłużona. The Reds nie bardzo potrafili znaleźć sposób na przełamanie agresywnie broniących gości. Klopp dał pograć zmiennikom, którzy przed przerwą nie wykreowali niemal żadnego zagrożenia pod bramką Mikkela Andersena. Dlatego z boiska zwyczajnie wiało nudą.

Moment magii

Czy druga połowa przyniosła odmianę przebiegu gry? Otóż nie. Liverpool wciąż sprawiał wrażenie zespołu, który chce wygrać mecz jak najniższym nakładem sił, a Midtjylland wciąż wyglądało na zespół, który nie ma nic konstruktywnego do zaproponowania w ofensywie i czeka liczy na łut szczęścia. Trzeba jednak oddać gospodarzom, że tuż po wznowieniu gry trochę mocniej nacisnęli na gaz i porządnie zdominowali rywali. Czego efektem było otwierające trafienie. W 55 minucie na listę strzelców wpisał się Diogo Jota, który wykończył kapitalną akcję Trenta Alexandra-Arnolda oraz Xherdana Shaqiriego.

Reklama

Po wyjściu na prowadzenie The Reds znów redukowali bieg z czwartego na drugi. I niewiele brakowało, a nie udałoby im się dotoczyć w tym żółwim tempie do mety. Najpierw kilka niezłych szans zmarnował rezerwowy Midtjylland, Evander. A tuż przed końcem meczu Duńczycy mieli wręcz wymarzoną okazję do wyrównania. Joe Gomez dał się ograć w kompromitujący sposób i wspomniany już Anders Dreyer po raz drugi znalazł się w sytuacji sam na sam z Alissonem. Za pierwszym podejściem próbował pokonać Brazylijczyka płaskim strzałem, za drugim razem spróbował natomiast podcinki.

Efekt – ten sam, czyli zmarnowanie stuprocentowej sytuacji.

The Reds powrócili zatem z dalekiej podróży. Niewiele brakowało, a zostaliby pokarani za minimalizm. No ale im się upiekło. A w doliczonym czasie gry wprowadzony po przerwie Mohamed Salah ustalił wynik meczu na 2:0 z rzutu karnego. Czy gospodarze na zwycięstwo zasłużyli? Tak, byli minimalnie lepsi. Ale nie ma co ukrywać, że The Reds za kadencji Juergena Kloppa rozegrali już co najmniej dwieście bardziej interesujących spotkań.

LIVERPOOL FC 2:0 FC MIDTJYLLAND
(D. Jota 55′, M. Salah 90+3′)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
0
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

7 komentarzy

Loading...