– Karabach jest powtarzalny. Niezbyt wysocy, bardzo ruchliwi, świetnie wyszkoleni technicznie, oczywiście jak na poziom Karabachu. obaczyłem ten sam obraz, co kiedyś, kilka lat temu, tylko ze słabszymi wykonawcami. Choć akurat patrząc na Zoubira czy Owusu, czy każdego, kto się tam pojawił, to nie ma się czego wstydzić. Naprawdę nieźli piłkarze. Za 11 milionów można zbudować wartościowy skład. Wszystko pod pomysł. A po stronie Legii wydaje mi się, że tych pomysłów jest albo za dużo, albo nie są one na tyle skonkretyzowane, żeby się przy jednym zatrzymać – komentował Robert Podoliński na antenie WeszłoFM. Zapraszamy do wersji tekstowej tej rozmowy.
***
Czy Legia się skompromitowała?
Legia przegrała z mocniejszym zespołem. Wiem, że Europie nie ma słabych drużyn. Wczoraj śmialiśmy się z Tomaszem Kędziorą, który awansował do Ligi Mistrzów, i on tak może powiedzieć z podniesioną głową, że dla niego nie ma już słabeuszy. Szkoda. Rozmiary porażki są takie, że wbiły mnie trochę w fotel. Dawałem większe szanse Legii.
Legia grała u siebie.
No właśnie, nie musiała podróżować, nie musiała stresować się niepewną sytuacją w Azerbejdżanie, nawet jeśli ona piłkarzy bezpośrednio nie dotyczy. Spokojnych głów nie ma, kilku Azerów w tej drużynie gra. Liczyłem, że będą podmęczeni. Widziałem ostatnie mecze ligowe Karabachu – nie były to mecze, w których ten zespół rzucał na kolana. Typując dawałem Legii 55% szans na zwycięstwo do 45% Karabachu. I dostałem po nosie, ale muszę się pochwalić, że typując suche wyniki Lecha trafiłem bez pudła. Stawiałem 2:1. A Legia? Obstawiałem 2:1 na Łazienkowskiej. Cóż. Złamany nos.
Rozmawiałem z Jakubem Rzeźniczakiem, który powiedział, że to najsłabsza drużyna Karabachu od lat. Smutne, bo zmietli mistrza Polski.
Może nie był to futbol bundesligowy, dla mnie to był trochę bardziej futbol południowy, ale zgadzam się. Miałem okazję widzieć mecz Karabachu z Romą, kiedy grał w nim Kuba Rzeźniczak. Bardzo wyrównany mecz, bardzo wyrównany środek pola i tak, tamtemu Karabach był lepszy niż ten dzisiejszy. Co więcej, tamten Karabach nie miałby żadnego problemu z Molde, z którym ten dzisiejszy odpadł w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Tutaj brakuje tej jakości.
Inna sprawa, że – i powtarzaliśmy to z Mateuszem Borkiem podczas transmisji – w ofensywie przykładowo grali piłkarze o podobnej charakterystyce, jak kilka lat wcześniej. Niezbyt wysocy, bardzo ruchliwi, świetnie wyszkoleni technicznie, oczywiście jak na poziom Karabachu. Zespół powtarzalny. Zobaczyłem ten sam obraz, co kiedyś, tylko ze słabszymi wykonawcami. Choć akurat patrząc na Zoubira czy Owusu, czy każdego, kto się tam pojawił, to nie ma się czego wstydzić. Naprawdę nieźli piłkarze. Za 11 milionów można zbudować wartościowy skład.
Wszystko pod pomysł. A po stronie Legii wydaje mi się, że tych pomysłów jest albo za dużo, albo nie są one na tyle skonkretyzowane, żeby się przy jednym zatrzymać.
13 celnych strzałów Karabachu. Trzy trafiły do bramki. Artur Boruc miał co robić i chyba nie tego się spodziewał przychodząc do Legii.
Żal Artura Boruca. Czuje się w Warszawie świetnie. To jego klub. Jest zżyty z kibicami, jest tutaj dla nich. Nie sądzę bowiem, żeby w Legii dopatrywał się szansy na dorobienie. Nie, przyszedł dla wartości, które ma w serduchu. Niestety, kibiców na trybunach nie ma, szkoda, bo wydaje mi się, że przy tym składzie, w tym meczu, z fanami, Legia byłaby chociaż trochę bardziej agresywna. Natomiast Boruca – tak po ludzku – żal, naprawdę żal. 13 celnych strzałów? Powiem szczerze: pozwolić rywalowi na oddanie tylu groźnych uderzeń na swoją bramkę, to doskonały wyznacznik dzielącego te drużyny poziomu.
Czuję się jak zbity pies, bo spodziewałem się zupełnie innego obrazu tego meczu.
W którą stronę powinna pójść Legia? Powstał nowoczesny ośrodek treningowy, ale to melodia przyszłości. Na razie nie ma mowy o grze w europejskich pucharach. Nie wiem też, jak dobierani są zawodnicy do systemu – kazanie Pekhartowi ścigać się z defensorami, to był pomysł z góry skazany na porażkę.
Patrząc na to, jak broni Karabach przy stałych fragmentach i dośrodkowaniach, to była szansa, żeby ich pokarać, w czym Pekhart jest dobry. Natomiast nie spodziewałem się, że aż tak drużyna z Azerbejdżanu odetnie jakąkolwiek możliwość dośrodkowań Legii. To był większy kłopot niż to, że Pekhart był na boisku obok Lopesa. I tak odbieram ustawienie Legii. Trochę przypominało mi to Sampdorię, gdzie Karol Linetty grał jako jeden ze środkowych pomocników. Dokładnie 4-3-1-2. Nie wiem, czy pamiętasz też podobne ustawienie reprezentacji trenera Brzęczka.
Z Włochami w Chorzowie.
Dokładnie, Legia ustawiła się na wzór tamtej Sampdorii, czy Hamburga współcześni, ale tak to wyglądało, że mając dwóch napastników, nie bardzo była w stanie Legia przetransportować piłkę w pole karne Karabachu. I to był problem. Przy trójce Slisz-Kapustka-Antolić w środku jednak większość długich piłek padało łupem dynamiczniejszych i sprawniejszych środkowych pomocników Karabachu. Bardzo kreatywni piłkarze. Obraz był marny. Jak jest koń, każdy widzi, nie musimy zaciemniać tego obrazu. Wygrał zespół lepszy.
Wierzy pan, że Czesław Michniewicz zostanie w Warszawie na dłużej?
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Czesław Michniewicz od dłuższego czasu był naturalnym kandydatem do objęcia Legii. Jest pragmatyczny, skuteczny, mam nadzieję, że dostanie dłuższą szansę. Zresztą, przy każdym kolejnym szkoleniowcu Legii tego właśnie mu życzę. Wiązałem nadzieje z Jackiem Magierą, który utożsamiał tożsamość tego klubu, łączył akademię z pierwszym zespołem, wiązałem nadzieje z Vukoviciem, który też mógł dostać dłuższą szansę, ale coś zmusiło włodarzy warszawskiego klubu do zmiany trenera. Chciałbym, przyznam, chciałbym, żeby trener Michniewicz był tym, o którym za pięć lat powiemy, że zbudował podstawy pod wielką Legię. I że ten zespół funkcjonuje dokładnie tak, jak on chciałby, żeby funkcjonował.
Żeby nie kończyć tak smutno…
Zaraz, zaraz, zaraz! To było mega optymistycznie. Wypowiedziałem to w euforii. Taki jest klimat po porażce Legii. Nie ma z czego za bardzo robić fajerwerków.
Chwała Lechowi Poznań.
Nie wiem, czy mnie źle w Poznaniu nie odbiorą, ale hajs się zgadza. Wielu młodych piłkarzy ogrywanych regularnie. Trener, który pasuje do wizji, stawia na młodych. Awans do fazy grupowej Ligi Europy. Wiem, że w Poznaniu liczą kasę i robią to dobrze, ale bardzo się cieszę. Bardzo dobrze, że chociaż Lech awansował i to świetnie, że z taką grupą młodych zdolnych Polaków. Czekam jeszcze, żeby Filip Marchwiński zaczął odgrywać ważną rolę, bo mam nadzieję, że to kolejne nazwisko, które stać na bardzo dużo.
I tylko nasze partnerki mogą się smucić, że Lech awansował do Ligi Europy, bo oprócz wtorku i środy, dojdzie jeszcze czwartek, kiedy będziemy zasiadać przed telewizorami.
Nie wiem, czy się smucić, czy się cieszyć. Powiem tak: zapraszam do wspólnego oglądania polskich klubów w europejskich pucharach. Całymi rodzinami, bo warto. Szkoda, że tylko Lech. Żal Legii.
ROZMAWIAŁ: MARCIN RYSZKA
Fot. Fotopyk