– W Belgii mówi się, że Charleroi gra w stylu Atletico – nie dają nic od siebie, jeśli nie muszą. Rywal cierpi, gdy z nimi gra. Ustawiają się defensywnie, czekają na przeciwników, a później bardzo szybko przechodzą do ataku. Mają kreatywnych piłkarzy z przodu, ale sami z siebie w ataku pozycyjnym nie prezentują się dobrze. Chętnie oddają piłkę rywalowi – mówił na antenie Weszło FM Mariusz Moński, ekspert od ligi belgijskiej i holenderskiej. Czego możemy spodziewać się po dzisiejszym rywalu Lecha Poznań?
Czego możemy spodziewać się po Charleroi?
Bardzo trudno się przeciw nim gra. Grają w sposób reaktywny, czyhają na błędy rywali, korzystają z każdego potknięcia przeciwnika. Pokazują dość defensywną piłkę. Nie atakują, gdy nie muszą. Mecze z udziałem Charleroi nie są najatrakcyjniejszymi widowiskami. Lech musi być gotowy na to, że trudno będzie strzelić gola Belgom, ale gdy już to zrobią, to powinno być z górki.
Na łamach Gazety Wyborczej porównałeś ich do Atletico Madryt.
To nie tylko moja opinia. W Belgii mówi się, że to styl Atletico – nie dają nic od siebie, jeśli nie muszą. Rywal cierpi, gdy z nimi gra. Ustawiają się defensywnie, czekają na przeciwników, a później bardzo szybko przechodzą do ataku. Mają kreatywnych piłkarzy w ataku, ale sami z siebie w ataku pozycyjnym nie prezentują się dobrze. Chętnie oddają piłkę rywalowi.
Lech kiepsko radzi sobie ostatnio ze stałymi fragmentami gry. Zatem jak ich dzisiejsi rywale radzą sobie z nimi w ofensywie?
Stosują pewne sztuczki przy ofensywnych stały fragmentach gry. Ustawiają się w rządku, jeden za drugim, po czym rozbiegają się po polu karnym. Ale ogólnie liczą, że Morioka bardzo dokładnie dośrodkuje w konkretne miejsce. Zwłaszcza środkowi obrońcy dobrze grają w powietrzu, ale potrafi też to zrobić Nicholson czy Razaei. Siłą ich stałych fragmentów jest jest jednak precyzyjne dośrodkowanie. Ponadto kilku piłkarzy dysponuje też dobrym uderzeniem z rzutów wolnych – czy to wspomniany Morioka, czy Razaei, czy Golizadeh.
Wspomniałeś o Ryocie Morioce, czyli o piłkarzu, którego znamy z Ekstraklasy. W Belgii rozwinął się wyraźnie?
Gdy przychodził, to był rewelacją ligi. Do pewnego czasu był graczem typowo ofensywnym – grał tylko z przodu, musiał mieć za plecami ochroniarza w postaci defensywnego pomocnika. Po transferze do Anderlechtu to była jego słaba strona. Dziennikarze narzekali, że nie radzi sobie w defensywie i skupia się wyłącznie na ataku. Pewnie dlatego tam sobie nie poradził. Do Charleroi trafił po to, by urozmaicić grę w ofensywie, ale i nauczył się tego bronienia. Lepiej broni, lepiej wygląda w starciach siłowych. Na pewno pod tym względem poczynił progres.
Charleroi to też zespół doświadczony, o czym świadczy chociażby pozycja bramkarza, gdzie występuje Nicolas Penneteau, 39-latek.
Tak, on w Belgii gra już bardzo długo. To facet, który docelowo ma zostać trenerem. Bardzo inteligentny gość, on kieruje całą defensywą. Generalnie Charleroi nie ma wielu własnych wychowanków, ich akademia jest dość marna, nie kreuje swoich piłkarzy. Bardziej bazują na swoich kontaktach i układach, dzięki czemu sprowadzają dość tanio ciekawych piłkarzy i później sprzedają ich z zyskiem. W ten sposób budują swój sukces.
Guillaume Gillet – to nazwisko w kadrze Charleroi się wyróżnia, bo znamy go chociażby z gry we Francji czy w Anderlechcie.
To legenda Anderlechtu, ale to nowy gracz. Ściągnęli go, by wzmocnić środek pola. Gdy on gra razem z Marco Ilaimaharitrą, wówczas Morioka jest przesuwany za napastnika i tam skupia się bardziej na grze ofensywnej. Gillet ma zwiększyć liczbę wariantów gry w środkowej linii.
Charleroi jest dziś liderem, ale czy rok temu też tak to wyglądało, że mocno zaczęli sezon i dopiero w jego trakcie potracili punkty?
To jest wyjątkowy sezon. Nigdy w historii nie zaczęli sezonu tak dobrze, to najlepszy początek dla Charleroi. To nie jest drużyna, która celuje w mistrzostwo czy puchary. Nigdy nic nie wygrali, to raczej szósta-siódma liga Belgii. To, że są liderem, jest pewnym zaskoczeniem. Natomiast starają się budować klub krok po kroczku, niedawno opublikowali dokument z planem rozwoju do 2024 roku. Według tych założeń mają mieć nowy stadion, nową akademię i chcą dołączyć do tej ścisłej czołówce już na stałe.
Jak duża zasługa w tej dobrej formie drużyny należy do trenera Karima Belhocine?
Piłkarze go bardzo lubią, zawsze staje za zawodnikami. Trzyma się daleko od mediów, nie bryluje w nich. Bardzo dużo rozmawia z piłkarzami. Stosuje filozofię “następnego meczu”, czyli nie wybiega w przyszłość, nie robi planów na wiele miesięcy do przodu. Jest też dość powtarzalny przy doborze ustawienia. Bardzo mało rotuje składem. Inna sprawa, że nie ma też kim. Robi też dość późno zmiany, na ogół w samej końcówce meczu. Ostatnio, gdy dokonał zmiany w 60. minucie, to kibice śmiali się na Twitterze, że to coś niesamowitego.
Jak ważny dla Charleroi jest niedzielny mecz ze Standardem Liege? Prestiżowy rywal, a tu jeszcze trzeba zagrać z Lechem. Można spodziewać się rotacji w składzie na mecz z Kolejorzem?
Oni nie bardzo mają w kim wybierać. Tak naprawdę od początku sezonu grają dwunastoma piłkarzami, ten wyjściowy skład jest niemal niezmienny. Jedyne pytanie – czy zagra Gillet, czy nie? Poza tym raczej nie ma wątpliwości co do tego, jaki wyjściowy skład zaproponuje Belhocine. Mecz ze Standardem to najważniejszy mecz Charleroi w sezonie. Derby, które mają wysoką temperaturę. Gdy kibice mogli jeszcze przychodzić tłumnie na stadiony, to wielokrotnie te spotkania były przerywane. Zdarzyło się też tak, że pewnego razu federacja za zachowania kibiców ukarała obie ekipy obustronnym walkowerem. Ale tak jak mówię – trener stara się, by zespół podchodził do każdego meczu bardzo uważnie, więc nie spodziewam się jakiegoś odpoczywania po stronie Charleroi. Być może to będzie miało jakieś znaczenie, bo niektórzy piłkarzy będą mieli to w głowach, że w weekend starcie ze Standardem.
W czym upatrywać szans dla Lecha?
Przede wszystkim kluczowe jest to, by Lech jako pierwszy strzelił gola. Charleroi czuje się słabo w ataku pozycyjnym, nie lubią tak grać, więc otwarcie wyniku ułatwi poznaniakom grę. Natomiast obawiać się można sytuacji, gdy to Belgowie otworzą wynik. Wtedy będą mogli grać po swojemu – poczekają na własnej połowie, poszukają kontr. Im szybciej Lech strzeli, tym lepiej. To klucz do awansu.
fot. NewsPix